sobota, 10 października 2015

Nie tylko komiks #24

Sześć tygodni minęło jak z bicza strzelił i pierwszy sezon ”Fear the Walking Dead” został zakończony. Jakiś czas temu obiecałem, że napiszę kontynuację ”Nie tylko komiks #22” w którym zająłem się jedynie pierwszym odcinkiem i dziś spełnię swoją obietnicę. W rozwinięciu posta znajdziecie krótszą niż zwykle notkę, ale sądzę że i tak warto zajrzeć.

Czy po spin-offie regularnego serialu ”The Walking Dead” można było spodziewać się dużo? Oczywiście że tak. Czy produkcja ta zrealizowała to czego od niej oczekiwałem? Niekoniecznie. Ponownie przypomnę, iż swego czasu napisałem ”Top 5”, w którym wymieniłem co chciałbym, a czego nie chciałbym zobaczyć w pierwszym sezonie tej produkcji i teraz właśnie ponownie je wymienię, ale już wraz z podsumowaniem obecnego sezonu.

1. Początki epidemii
Realizacja zachcianek Krzycha: 50%
No cóż, spin-off miał za zadanie pokazać wydarzenia z czasów, gdy na świecie zaczęli pojawiać się pierwsi zainfekowani. I nie mogę zaprzeczyć, pierwsze trzy epizody faktycznie mocno traktowały o tym i w mojej ocenie były tą mocniejszą stroną całości ”Fear the Walking Dead”. Napięcie było stopniowane, zachowania bohaterów uzasadnione sytuacją w której się znaleźli, a ponieważ nie znamy ich z komiksów, praktycznie każdy mógł w dowolnej chwili umrzeć. Nawet nie macie pojęcia jak bardzo byłem zawiedziony tym, że od czwartego epizodu nastąpił szybki przeskok w czasie, a wszystkich najważniejszych bohaterów zamknięto w bazie, a pojawiających się wszędzie żołnierzy od początku do końca przedstawiano jako tych złych. Widok płotów, drutów kolczastych i wieżyczek obserwacyjnych przypomniał mi od razu o komiksowym (i serialowym zresztą też) więzieniu, a od tego momentu widok tego, co dzieje się za militarna bazą ograniczono do absolutnego minimum. Szkoda, bo chociażby wątek osoby wysyłającej sygnały świetlne mógł zostać poprowadzony zupełnie inaczej. Co prawda druga połowa serii nadal stała na stosunkowo wysokim poziomie, to jednak ”Fear the Walking Dead” gdzieś zgubiło ten klimat i urok, którym przykuło mnie przed mały ekran.

2. Zapychacze
Realizacja zachcianek Krzycha: 100%
Tu nie mam prawa do niczego się przyczepić. Żaden z sześciu odcinków nie był w mojej ocenie zbędny i całość zbudowała konsekwentnie prowadzoną, nawet jeśli nieco nie po mojej myśli, historię. Oczywiście znalazło się miejsce dla rozwijania charakterów postaci i tych nie do końca lubianych przez wszystkich wątków psychologiczno-obyczajowych, ale wydaje mi się, że twórcy umiejętnie zbilansowali to ze scenami, przy których nerwowo wierciłem się na krześle w oczekiwaniu co czai się za rogiem. Tego oczekiwałem i to dostałem, więc ocena idzie na Maksa.

3. Aktorzy
Realizacja zachcianek Krzycha: 80%
Tak, tak, tak! Wyemitowane sześć epizodów ”Fear the Walking Dead” utwierdziło mnie w przekonaniu, że ekipa aktorów zaangażowanych do tej produkcji o kilka długości wyprzedza tych, którzy kręcą się po planie serialu-matki. 80% daję dlatego, ponieważ bardzo nie podobał mi się Frank dolane, wcielający się w rolę Nicka. Przez większość serialu był on bardzo nieprzekonywujący, a dodatkowo wydawało się, że twórcy nie do końca wiedzą jak bardzo uzależnionego od narkotyków chłopaka ma on zagrać. Z drugiej strony: Colman Domingo kreujący postać tajemniczego Stranda. Swoją grą i bardzo widoczną charyzmą kupił mnie od samego początku, bez wątpienia stając się wartością dodana końcówki sezonu. Cała reszta obsady poradziła sobie dobrze, ale i tak wyróżniłbym jeszcze Kim Dickens. Najważniejsze jest dla mnie to, że w obsadzie zabrakło tej nienaturalnej wręcz sztuczności, z której słynie regularna produkcja ”The Walking Dead”, a jedna ze scen ostatniego, szóstego odcinka zawierała w sobie więcej dobrze zagranych i przekazanych widzowi uczuć, niż pokazano nam przez pięć lat emisji serialu-matki.

4. Zombie z plastiku
Realizacja zachcianek Krzycha: 80%
Fear the Walking Dead” jest serialem, przy którym ekipa charakteryzatorów nie musiała napracować się zbyt bardzo. Na szczęście udało się spełnić złożone wcześniej obietnice i pokazano zombiaki na początku rozkładu: jeszcze stosunkowo twarde i znacznie trudniejsze do ubicia, niż przy pomocy plastikowego widelca i dziurawego trampka. Nie zabrakło niestety scen w których chciano pokazać za dużo, co w efekcie wywlokło na światło dzienne używane rekwizyty. No i znów mieliśmy do czynienia z trupami, których największym… po-życiowym celem było przytulanie się z wszystkimi napotkanymi ludźmi. Jednocześnie i dla równowagi, trzeba wspomnieć o walce głównych bohaterów z zombie w ostatnim epizodzie, która została zrealizowana sprawnie, w mojej ocenie była dobrze wyreżyserowana i cały czas trzymała w napięciu.

5. Skok na kasę
Realizacja zachcianek Krzycha: 95%
No i na deser powiem krótko: robienie spin-offa zarabiającego krocie serialu to ZAWSZE skok na kasę. Czasem jednak twórcy dadzą radę uargumentować istnienie danej produkcji dobrą historią. W mojej ocenie, ”Fear the Walking Dead” do takich właśnie należy. Oczywiste jest to, że nie dostalibyśmy tej produkcji, gdyby Rick i spółka nie zdobyli serc milionów widzów. Ale po poświęceniu czasu na te sześć epizodów nie mam poczucia, że straciłem czas. Tymczasem nierzadko tak właśnie bywało przy oglądaniu serialu-matki. Liczę że dobra forma tej produkcji zostanie utrzymana za rok. Tymczasem kończę na dziś wystawiając ocenę 4+/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz