wtorek, 13 października 2015

Black Science #2: Teraz, nigdzie (Rick Remender/Matteo Scalera)

Czy Wy także czasami macie tak, że pojawiające się polecanki na przedniej lub tylnej stronie okładki danego komiksu po prostu Was śmieszą? Drugi tom ”Black Science” jest dla mnie właśnie przykładem pozycji zawierającej takie właśnie opisy. Sean Murphy zapewniający, że przez Mateo Scalerę chciałby rzucić rysowanie czy Kieron Gillen nazywający Ricka Remendera wielkim wizjonerem wcale nie sprawiają, że chciałbym owy komiks przeczytać jeszcze bardziej niż dotychczas. Właściwie to po czymś takim znacznie mocniej spodziewam się rozczarowania i nie ukrywam, że ”Teraz, nigdzie” nie spełniło do końca moich oczekiwań. Ale czy jednocześnie sprawia to, że ”Black Science #2” jest w mojej ocenie komiksem słabym? Sprawdźmy to.

Po dramatycznych wydarzeniach z końcówki poprzedniej odsłony cyklu, bohaterowie pojawiają się w kolejnym świecie pełnym niebezpieczeństw. Miejsce to łączy w sobie magię oraz naukę, zaś posiadana przez podróżników latarnia wydaje się być nie tylko łakomym, ale także długo wyczekiwanym kąskiem. Jakby tego było mało, wskutek pewnych wydarzeń grupa rozdziela się, co nie ułatwia im walki o przetrwanie kolejnego dnia. Tymczasem ich śladem podążają z innych światów dziwnie znajome osoby.

To, co jakiś czas temu uznałem za jedną z najważniejszych zalet pierwszego tomu ”Black Science”, w drugim na szczęście pozostaje niezmienne. Przedstawiona przez Ricka Remendera fabuła gna przed siebie na złamanie karku już od pierwszych stron, nie dając czytelnikowi nawet chwili na wytchnienie. ”Teraz, nigdzie” rozpoczyna się niedługo po zakończeniu poprzedniej odsłony serii, lecz scenarzysta postanowił nie pokazywać nam bohaterów wpadających w kolejne problemy, ale od razu będących w samym ich centrum. Dzięki temu zabiegowi udało się Remenderowi nie tylko zaintrygować już od pierwszych stron tomu, ale właśnie także od razu włączyć szaleńcze tempo następowania kolejnych wydarzeń. Znalazło się także miejsce dla kilku stosunkowo intrygujących zwrotów akcji. Jednakże dość mocno rzucają się w oczy pewne aspekty, które przynajmniej mi odrobinę przeszkadzały w lekturze.

Przede wszystkim zabrakło mi w scenariuszu Remendera jakiegoś elementu zaskoczenia. Jeśli uważnie przeczytaliście pierwszy tom ”Black Science”, kolejny nie stanowi już tak wyraźnego ciągu niespodziewanych wydarzeń. Twórca co prawda dwoi się i troi próbując zachować świetne tempo opowiadania historii, lecz jednocześnie odnosiłem wrażenie, że niektóre ważne elementy dla głównego wątku po prostu odhaczał, by popchnąć wszystko w określonym już wcześniej kierunku. Zupełnie nie przekonała mnie także przemiana, jaką na przestrzeni przerwy między tomami pierwszym i drugim przeszedł jeden z bohaterów. Kadar, bo o nim właśnie mowa, z kompletnego dupka i bardzo ciemnego charakteru, nagle stał się bohaterskim rycerzem w lśniącej zbroi, momentami nawet dosłownie. Nie chodzi o to, że nie kupuję jego rozwoju, ale zabrakło mi jakiegoś konkretniejszego uzasadnienia. Owszem, Remender stara się wyjaśnić motywację mężczyzny poprzez zastosowanie odpowiedniej narracji, lecz nie przekonało mnie to na tyle, by puścić w niepamięć tak drastyczną zmianę charakteru jednego z bohaterów ”Black Science”.

To właściwie jedyne minusy ”Teraz, nigdzie”, które po lekturze przyszły mi do głowy. Nie przyćmiły one ani wspomnianego już, bardzo przyjemnego tempa prowadzenia fabuły, ani także nie sprawiły, że przestałem doceniać pomysłowość obu twórców komiksu. Chociaż trudno jest nie zauważyć, że bohaterowie ”Black Science” co rusz trafiają do świata zamieszkiwanego przez humanoidalne płazy i gady, to jednak trudno nie rozpływać się nad pomysłami ich przedstawiania. Widać doskonale, że zarówno Rick Remender jak i Mateo Scalera włożyli wiele wysiłku, by nie tylko stworzyć łatwo dające się zrozumieć miejsca, ale także, by nadać im niepowtarzalny i piękny wygląd.

Jeśli wierzyć wywiadom, które udzielali w przeszłości obaj twórcy serii, za to drugie zdecydowanie mocniej pochwalić należy włoskiego rysownika oraz odpowiadającego za kolory Deana White’a. Ten pierwszy przelał na papier cały swój ogromny talent, raz za razem tworząc przepiękne kadry, naznaczone jego niepowtarzalnym i bardzo podobającym mi się stylem. Jednocześnie trudno nie zgodzić się z głosami, które już kilkukrotnie do mnie dotarły. Mówiły one, że chociaż Scalera odwala kawał świetnej roboty, to jednak Dean White jest tym, dzięki któremu ”Black Science” aż tak zachwyca pod względem graficznym. Sam również przychylam się do tej opinii, zwłaszcza po tym jak nabyłem pierwszy numer tej serii w edycji ”Artist’s Proof”. Kolorysta świetnie dograł się z rysownikiem i nie tylko nadał jego pracom barw. On je po prostu uczynił jeszcze lepszymi. Ciężko jest mi w chwili obecnej podać drugi tytuł, w którym osoba odpowiedzialne za nakładanie barw zasługuje na także duże uznanie.

Teraz kilka słów o przygotowanej przez Taurus Media edycji. Wiele osób będzie zapewne kręcić nosem i nie ukrywam, że tutaj trochę się z nimi zgodzę, ponieważ cena okładkowa tego komiksu wynosi 65zł. Jest to co prawda nieznacznie mniej niż premierowa odsłona ”Black Science”, lecz trzeba pamiętać także, że ilość stron spadła o jedną szóstą. Wydany również przez Taurusa i tak samo opasły ”Lazarus #2” kosztuje znacznie mniej i trudno nie odnieść wrażenia, że różnica ta wynika z faktu, że Rick Remender ostatnio mocno się ceni. Jeśli jednak przebolejecie cenę, wszak ze zniżkami możecie dostać ten komiks już za około 50zł, otrzymacie solidnie wydany komiks. Nie obyło się bez małych wpadek edycyjnych (kto znajdzie zabawną literówkę na tylnej części okładki?), lecz nie jest to nic, co psułoby przyjemność z lektury. Dodatków za wiele nie ma, są to raptem dwie strony z próbkami talentu Scalery i White’a.

Ci z Was, którym przypadł do gustu tom pierwszy, drugi także nie powinien zawieść. ”Black Science” to nadal szaleńcza i całkiem niezła historia, lecz niestety bardzo daleka od zachwytów wspomnianych na początku tego tekstu. Gdyby Rick Remender dostosował się scenariuszem do poziomu swoich współpracowników, ocena byłaby naprawdę wysoka. No a tak to zatrzyma się na 4+/6

"Black Science #2: Teraz, nigdzie" do kupienia w ATOM Comics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz