Czy Wy
także czasami macie tak, że pojawiające się polecanki na przedniej lub tylnej
stronie okładki danego komiksu po prostu Was śmieszą? Drugi tom ”Black
Science” jest dla mnie właśnie przykładem pozycji zawierającej takie
właśnie opisy. Sean Murphy zapewniający, że przez Mateo Scalerę chciałby rzucić
rysowanie czy Kieron Gillen nazywający Ricka Remendera wielkim wizjonerem wcale
nie sprawiają, że chciałbym owy komiks przeczytać jeszcze bardziej niż
dotychczas. Właściwie to po czymś takim znacznie mocniej spodziewam się
rozczarowania i nie ukrywam, że ”Teraz, nigdzie” nie spełniło do końca moich
oczekiwań. Ale czy jednocześnie sprawia to, że ”Black Science #2” jest w
mojej ocenie komiksem słabym? Sprawdźmy to.
Po
dramatycznych wydarzeniach z końcówki poprzedniej odsłony cyklu, bohaterowie
pojawiają się w kolejnym świecie pełnym niebezpieczeństw. Miejsce to łączy w
sobie magię oraz naukę, zaś posiadana przez podróżników latarnia wydaje się być
nie tylko łakomym, ale także długo wyczekiwanym kąskiem. Jakby tego było mało,
wskutek pewnych wydarzeń grupa rozdziela się, co nie ułatwia im walki o
przetrwanie kolejnego dnia. Tymczasem ich śladem podążają z innych światów
dziwnie znajome osoby.
To, co
jakiś czas temu uznałem za jedną z najważniejszych zalet pierwszego tomu ”Black
Science”, w drugim na szczęście pozostaje niezmienne. Przedstawiona przez
Ricka Remendera fabuła gna przed siebie na złamanie karku już od pierwszych
stron, nie dając czytelnikowi nawet chwili na wytchnienie. ”Teraz, nigdzie”
rozpoczyna się niedługo po zakończeniu poprzedniej odsłony serii, lecz
scenarzysta postanowił nie pokazywać nam bohaterów wpadających w kolejne
problemy, ale od razu będących w samym ich centrum. Dzięki temu zabiegowi udało
się Remenderowi nie tylko zaintrygować już od pierwszych stron tomu, ale
właśnie także od razu włączyć szaleńcze tempo następowania kolejnych wydarzeń.
Znalazło się także miejsce dla kilku stosunkowo intrygujących zwrotów akcji.
Jednakże dość mocno rzucają się w oczy pewne aspekty, które przynajmniej mi
odrobinę przeszkadzały w lekturze.
Przede
wszystkim zabrakło mi w scenariuszu Remendera jakiegoś elementu zaskoczenia.
Jeśli uważnie przeczytaliście pierwszy tom ”Black Science”, kolejny nie
stanowi już tak wyraźnego ciągu niespodziewanych wydarzeń. Twórca co prawda
dwoi się i troi próbując zachować świetne tempo opowiadania historii, lecz
jednocześnie odnosiłem wrażenie, że niektóre ważne elementy dla głównego wątku
po prostu odhaczał, by popchnąć wszystko w określonym już wcześniej kierunku.
Zupełnie nie przekonała mnie także przemiana, jaką na przestrzeni przerwy
między tomami pierwszym i drugim przeszedł jeden z bohaterów. Kadar, bo o nim
właśnie mowa, z kompletnego dupka i bardzo ciemnego charakteru, nagle stał się
bohaterskim rycerzem w lśniącej zbroi, momentami nawet dosłownie. Nie chodzi o
to, że nie kupuję jego rozwoju, ale zabrakło mi jakiegoś konkretniejszego
uzasadnienia. Owszem, Remender stara się wyjaśnić motywację mężczyzny poprzez
zastosowanie odpowiedniej narracji, lecz nie przekonało mnie to na tyle, by
puścić w niepamięć tak drastyczną zmianę charakteru jednego z bohaterów ”Black
Science”.
To
właściwie jedyne minusy ”Teraz, nigdzie”, które po lekturze przyszły mi do
głowy. Nie przyćmiły one ani wspomnianego już, bardzo przyjemnego tempa
prowadzenia fabuły, ani także nie sprawiły, że przestałem doceniać pomysłowość
obu twórców komiksu. Chociaż trudno jest nie zauważyć, że bohaterowie ”Black
Science” co rusz trafiają do świata zamieszkiwanego przez humanoidalne
płazy i gady, to jednak trudno nie rozpływać się nad pomysłami ich
przedstawiania. Widać doskonale, że zarówno Rick Remender jak i Mateo Scalera
włożyli wiele wysiłku, by nie tylko stworzyć łatwo dające się zrozumieć
miejsca, ale także, by nadać im niepowtarzalny i piękny wygląd.
Jeśli
wierzyć wywiadom, które udzielali w przeszłości obaj twórcy serii, za to drugie
zdecydowanie mocniej pochwalić należy włoskiego rysownika oraz odpowiadającego
za kolory Deana White’a. Ten pierwszy przelał na papier cały swój ogromny
talent, raz za razem tworząc przepiękne kadry, naznaczone jego niepowtarzalnym
i bardzo podobającym mi się stylem. Jednocześnie trudno nie zgodzić się z
głosami, które już kilkukrotnie do mnie dotarły. Mówiły one, że chociaż Scalera
odwala kawał świetnej roboty, to jednak Dean White jest tym, dzięki któremu ”Black
Science” aż tak zachwyca pod względem graficznym. Sam również przychylam
się do tej opinii, zwłaszcza po tym jak nabyłem pierwszy numer tej serii w
edycji ”Artist’s Proof”. Kolorysta świetnie dograł się z rysownikiem i
nie tylko nadał jego pracom barw. On je po prostu uczynił jeszcze lepszymi.
Ciężko jest mi w chwili obecnej podać drugi tytuł, w którym osoba
odpowiedzialne za nakładanie barw zasługuje na także duże uznanie.
Teraz kilka
słów o przygotowanej przez Taurus Media edycji. Wiele osób będzie zapewne
kręcić nosem i nie ukrywam, że tutaj trochę się z nimi zgodzę, ponieważ cena
okładkowa tego komiksu wynosi 65zł. Jest to co prawda nieznacznie mniej niż
premierowa odsłona ”Black Science”, lecz trzeba pamiętać także, że ilość
stron spadła o jedną szóstą. Wydany również przez Taurusa i tak samo opasły ”Lazarus
#2” kosztuje znacznie mniej i trudno nie odnieść wrażenia, że różnica ta
wynika z faktu, że Rick Remender ostatnio mocno się ceni. Jeśli jednak
przebolejecie cenę, wszak ze zniżkami możecie dostać ten komiks już za około
50zł, otrzymacie solidnie wydany komiks. Nie obyło się bez małych wpadek
edycyjnych (kto znajdzie zabawną literówkę na tylnej części okładki?), lecz nie
jest to nic, co psułoby przyjemność z lektury. Dodatków za wiele nie ma, są to
raptem dwie strony z próbkami talentu Scalery i White’a.
Ci z Was,
którym przypadł do gustu tom pierwszy, drugi także nie powinien zawieść. ”Black
Science” to nadal szaleńcza i całkiem niezła historia, lecz niestety bardzo
daleka od zachwytów wspomnianych na początku tego tekstu. Gdyby Rick Remender
dostosował się scenariuszem do poziomu swoich współpracowników, ocena byłaby
naprawdę wysoka. No a tak to zatrzyma się na 4+/6
"Black Science #2: Teraz, nigdzie" do kupienia w ATOM Comics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz