"Saga”
już od kilku lat wygrywa wszystkie branżowe nagrody. Łupem tej serii padają
Eisnery, nagrody Harveya i cała masa innych wyróżnień. Jednocześnie wiele osób,
w tym nawet taki psychofan tego komiksu jak ja, uczciwie powie Wam, że ”Saga”
nie jest już aż tak wybitnym komiksem jak jeszcze kilkanaście numerów temu. Na
szczęście Mucha Comics opublikowała dopiero trzecią odsłonę tego cyklu,
domykając tym samym pierwszy większy rozdział opowieści snutej przez Briana K.
Vaughana oraz Fionę Staples.
Marko i Alana
wciąż nie podnieśli się po ostatnich wydarzeniach. Tymczasem nad ich głowami
znów wiszą ciemne chmury, ponieważ udaje im się dotrzeć na planetę, na której
mieszka autor pewnej ważnej dla kobiety książki. Nikt jednak nie spodziewa się
tego, że to właśnie w tamtym miejscu przyjdzie im zmierzyć się ze ścigającymi
ich istotami.
Nie odkryje
tu przed Wami niczego nowego. Recenzji nie pisze się łatwo. Wielu z Was z
łatwością potrafiłoby całkiem nieźle zapewne uargumentować to, że tekst który
właśnie czytacie nie należy do wspomnianego gatunku. Niemniej recenzja ma za
zadanie polecić lub zniechęcić do opisywanej rzeczy, posługując się oczywiście
subiektywnymi odczuciami, ale przy zachowaniu maksymalnej możliwej ilości
obiektywności. Tymczasem chyba każde z Was ma coś takiego, na co nie potrafi
powiedzieć złego słowa, choćbyście bardzo się starali. Dla mnie takim właśnie
dziełem jest ”Saga”, a tymczasem o wydanym niedawno trzecim tomie
napisać coś muszę. Dlatego kolejne akapity napiszę w taki sposób: najpierw będę
pisać za co daną rzecz uwielbiam, a jednocześnie spróbuję tam dopisywać coś, co
przynajmniej będzie sprawiało wrażenie tego, że nie znam każdej strony trzeciego
tomu ”Sagi” na pamięć.
Oczywiście
nie ma mowy o tym, by ta odsłona serii mogłaby być tą, od której zaczniecie
swoją przygodę z ”Sagą”. Brian K. Vaughan kontynuuje rozpoczęte już
wcześniej wątki, konsekwentnie i naturalnie doprowadzając do ich krzyżowania
się. Nie potrafię nie podziwiać tego scenarzysty za to, z jaką łatwością
przychodzi mu dalsze wymyślanie przygód, które spotykają stworzonych przez
siebie bohaterów. Widać wyraźnie, że wszystko jest częścią większego planu i
każdy ma swoją rolę do odegrania. Chociaż obsada komiksu do małych nie należy,
trudno odnieść wrażenie, by którykolwiek bohater został pominięty lub też jego
wątek stracił na ważności. Scenarzysta dodatkowo całkiem nieźle dokłada kolejne
postacie, tak jak w opisywanym tomie Oswalda Heista. Czytając trzeci tom ”Sagi”
trudno się zgubić, zaś sama historia co kilkanaście stron przechodzi kompletną
metamorfozę. Vaughan żongluje scenami śmiesznymi, smutnymi czy trzymającymi w
napięciu. Żadne z nich nie mają przewagi nad innymi, dzięki czemu trzeci tom ”Sagi”
jest doskonale wyważony.
Niezmiennie
zadziwia pomysłowość obojga twórców komiksu. Podobnie jak poprzednim razem, tak
i tutaj akcja przenosi się w zupełnie nowe miejsca, dzięki czemu zarówno
scenarzysta jak i rysowniczka mają okazje popuścić wodze fantazji. Trafiamy
zatem wraz z bohaterami komiksu w miejsca stworzone w głównej mierze z rzeczy,
które niejednokrotnie gdzieś już widzieliśmy, ale za to w takich zestawieniach
i przy takich sytuacjach, których przynajmniej nie spodziewaliśmy się zobaczyć.
Raz za razem możemy natrafić także na zakamuflowane odwołania do naszej
rzeczywistości, które stanowią miły dodatek do lektury.
Oczywiście
nie mogę nie wspomnieć o Fionie Staples. Z tą artystką wiele osób ma pewien
problem, dzięki czemu konsekwentnie od dłuższego czasu dzieli ona czytelników ”Sagi”
na tych, którzy uwielbiają jej prace, a także tych, których nie do końca one
przekonują. Co prawda oczywiście należę do tej pierwszej grupy, to jednak
potrafię zrozumieć tych z Was, którzy mają odmienne zdanie. Pani Staples
posiada bardzo charakterystyczny styl, który opiera się na potężnej dawce
komputerowych efektów, a samego rysowania nie jest tu szczególnie dużo. Tyle
tylko, że w mojej ocenie świetnie odnajduje się ona w realiach świata
stworzonego przez Brania K. Vaughana i jej wręcz ubogi styl rysowania idealnie
oddaje pustkę panującą w niekończącym się wszechświecie, po którym poruszają
się bohaterowie komiksu.
Jak zwykle
nie można mieć nic do zarzucenia wydaniu Muchy. Egzemplarz trzeciego tomu ”Saga”
jaki wpadł w moje ręce jest wydany bez zarzutu, chociaż wcale się nie zdziwię
jeśli wkrótce w pewnym-wiadomym-miejscu przeczytam coś o drukarni
przygotowującej owy komiks. Albo znów powróci stara już kwestia ”niezwykle
rzutujących” na poziom komiksu dialogów Hazel. To drugie już od dawna mi nie
przeszkadza, a do niczego innego przyczepić się nie mogę. Wydanie od Muchy
zawiera wszystko to, co było w oryginale, a oznacza to dodatek w postaci kilku
stron okolicznościowych szkiców autorstwa Fiony Staples. Wyglądają bardzo
sympatycznie, a zdecydowanie najbardziej przypadł mi do gustu ten zamykający
komiks, który znalazł się jakiś czas temu w magazynie ”Time”. Całość kosztuje zaledwie
59zł, co oznacza że z odpowiednimi rabatami możecie znaleźć tom ten w naprawdę
świetnej cenie. Wystarczy tylko poszukać.
Dla mnie ”Saga
#3”, która zamyka pierwszy większy rozdział tej historii, to historia bez
zarzutu. Żadne naprawdę wielkie arcydzieło, ale nie potrafię znaleźć innego
tytułu, przy którym bawię się równie dobrze. Jeśli szukacie typowo rozrywkowej
historii, nie znajdziecie nic lepszego. Nie mogę więc dać innej oceny niż 6/6.
"Saga #3" do kupienia w ATOM Comics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz