piątek, 27 maja 2016

Rat Queens #3: Demony (Kurtis J. Wiebe/Tess Fowler)

Kilkanaście dni po opublikowaniu niniejszego tomu w USA, o serii ”Rat Queens” było bardzo głośno. Najpierw ogłoszono zawieszenie wydawania serii, zaś później rozpoczęła się pewnego rodzaju przepychanka słowna pomiędzy rysowniczką Tess Fowler, a oryginalnymi twórcami serii. Mimo całego tego hałasu, kilkukrotnie już przekładany trzeci tom zbiorczy serii bez większego trudu stał się najpopularniejszym trejdem wydawnictwa Image Comics w kwietniu 2016 roku na terenie USA, wyprzedzając nawet teoretycznie murowany hit, jakim wydawała się pierwsza odsłona ”I Hate Fairyland”. Jednocześnie, zewsząd spływać zaczęły raczej mało pochlebne recenzje komiksu, z którym swego czasu postanowiłem zmierzyć się także i ja. Zarówno przy pierwszym jak i drugim podejściu mocno odbiłem się od ściany postawionej przez przeżywającego ciężki okres scenarzystę.

Po uratowaniu Palisady, a właściwie także i całego świata, tytułowa grupa bohaterek wykonuje jeszcze jedno zadanie, a następnie udają się one na Uniwersytet Magów, gdzie swego czasu uczyła się Hannah. Kobiety nie wiedzą jednak, że to właśnie tam napotkają problemy tak duże, że na szali postawiona zostanie ich wieloletnia przyjaźń. Wszystko z powodu demonów przeszłości, ale także i tych jak najbardziej prawdziwych.

Odniosę się na początek do tego, co najczęściej czytałem w opiniach zagranicznych serwisów oraz skupionych wokół nich użytkowników o trzecim tomie ”Rat Queens”. Otóż zarzucano twórcom przede wszystkim dwie rzeczy: odejście od niepowtarzalnego klimatu początkowych numerów, a także bardzo słabe rysunki Tess Fowler. Częściowo z tymi zarzutami zgodzić się po prostu nie mogę.

Abstrahując od mojej opinii na temat Internetowej zadymy, jaką wywołała niedawno na Twitterze Tess Fowler, pragnę przypomnieć, że ilustrowane przez nią rozdziały tego tomu ”Rat Queens” były jednocześnie pierwszymi jej szlifami w profesjonalnym rysowaniu komiksów. I oczywiście widać to w wielu miejscach, gdy przykładowo pojawiają się niekonsekwencje w proporcjach, perspektywie czy też wyłapać można miejsca, w których pojawiają się lub znikają drobne pewne szczegóły. Jest na przykład taka strona, na której Violet właściwie na każdym rysunku ma inaczej narysowane zadrapania na twarzy. Mimo tego wszystkiego, daleki jestem od określenia rysunków Fowler złymi. Co więcej, ośmielę się napisać, że poradziła ona sobie znacznie lepiej, niż chociażby Stjepan Sejic podczas swojego krótkiego udziału w tomie drugim. Pomimo wymienionych powyżej kłopotów, kreska rysowniczki jest bardzo wyrazista, poszczególne plansze potrafią zauroczyć ilością detali i szczegółów (co w sumie wyjaśnia mocne opóźnienia kolejnych zeszytów), a ponadto Fowler bardzo fajnie poradziła sobie z mimiką bohaterek. Nie kopiowała ona zbytnio obu poprzednich rysowników ”Rat Queens”, dodając swoje wyraźne piętno na warstwie graficznej, która chociaż z pewnością do rewelacyjnych nie należy, to jednak jak na totalną debiutantkę są bardzo solidne i jak dla mnie całkiem przyjemne dla oka.

Jest jednak jeszcze ten drugi zarzut, o którym wspomniałem. I tu niestety muszę się zgodzić, ponieważ trzeci tom ”Rat Queens” odarty jest właściwie w całości z klimatu, dzięki któremu tytuł ten zjednał sobie przychylność tak dużego grona fanów w USA. Poprzednie dwie odsłony, oczywiście zwłaszcza pierwsza, aż kipiały odważnym, oryginalnym i bardzo lotnym humorem oraz fajną reinterpretacją klasycznych oraz teoretycznie oklepanych na maksa motywów rpg. W ”Demonach” niestety tego wszystkiego zabrakło. Za wyjątkiem sceny, w której Violet oraz  Betty spotykają smoka o wdzięcznym imieniu Daniel, właściwie cała warstwa humorystyczna wydaje się być pisana na siłę, historia bardzo szybko skręca w mrocznych kierunkach, odzierając ”Rat Queens” właściwie z wszystkiego, za co tak bardzo lubiłem tę serię. I to do tego stopnia, że pojawiające się także w poprzednich tomach przekleństwa, tam fajnie i pomysłowo wplątywane w prześmieszne dialogi, tutaj w pewnym momencie zaczynają męczyć i drażnić, ponieważ sprawiają wrażenie wpychanych na siłę. Podczas ogłaszania zawieszenia wydawania tego komiksu Wiebe wspominał, że tworzenie trzeciego story-arcu było dla niego katorgą i tym samym była dla mnie lektura komiksu. Nie powiem, by był to tom w jakiś sposób okropnie zły. Ma ręce i nogi, a następujące po sobie wydarzenia nie jawią nam się jako zlepek przypadkowych i źle poprowadzonych pomysłów. Po prostu trzecia odsłona ”Rat Queens” nie ma w sobie nawet krzty tej magii i charakterystycznych zalet, którymi zjednała sobie przychylność fanów, stając się komiksem jednym z wielu. Takim, z którego właściwie ciężko coś zapamiętać przez dłużej, niż kilkanaście minut.

Na tym tle jeszcze gorzej wypada dodatkowy zeszyt, którym jest one-shot poświęcony Bradze. Ten, paradoksalnie, jest właściwie zupełnie pozbawiony humoru i prezentuje niezbyt oryginalną historię, która dotyczy właśnie chyba najciekawszych, spośród drugoplanowych postaci cyklu. Przebrnięcie przez ten zeszyt do łatwych zadań nie należy, ponieważ nie tylko fabularnie kuleje, ale także i rysunki Fowler są wyraźnie gorsze od tych z reszty tomu. Być może wynika to z faktu, że rysowniczka pracowała nad tym komiksem w momencie, gdy trwał drugi story-arc w ”Rat Queens” i po zakończeniu prac przy one-shocie, miała jeszcze kilka długich miesięcy na doszlifowanie stylu, zanim przejęła serię główną. Niezależnie od tego, historia Bragi odpycha pod każdym względem i jest jeszcze większym rozczarowaniem, niż pozostała część tomu.

Z racji tego, że tom zawiera sześć zeszytów, a nie pięć jak poprzednie, objętościowo jest on wyraźnie grubszy. Udało się jednak wrzucić dosłownie parę stron dodatków ze szkicami Fowler, które prezentują się całkiem fajnie. Mam nadzieję, że artystka ta zawita jeszcze w naszym kraju na łamach jakiejś serii. Chociaż początkowo mogło się tak wydawać, to jednak nie spaliła ona za sobą komiksowych mostów wywołując wspomniane wcześniej kontrowersje na Twitterze. Obecnie ilustruje ona serię "Kid Lobotomy" dla wydawnictwa IDW Publishing (a konkretnie imprintu Black Crown)

Jeśli czwarty tom ukaże się w języku polskim, naszym oczom przedstawiony zostanie miękki reboot serii. Zauważycie wówczas, że wszystko, co tu się zdarzyło, tak naprawdę nie miało miejsca, a akcja cofnie się mniej więcej do miejsca z końcówki drugiego tomu (chociaż nie do końca, ale to nie czas i miejsce na dysputy). Komiks sam w sobie nie jest strasznie zły, ale jest bardzo nijaki i po dwóch niezłych odsłonach stanowi potężne rozczarowanie. To nie są te Szczurze Królowe, których przygody chciałbym czytać.
                                  
------------------------------------------------------------------------
                                        
"Rat Queens #3: Demony" do kupienia wsklepie  Non Stop Comics

2 komentarze:

  1. Mam pytanie, bo się nie doszukałem informacji. Czy twórca serii ma zamiar dokończyć wątek z tego tomu? Bo wiedzę, że jest jeszcze zeszyt 16, a potem restart serii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja przygoda z "Rat Queens" skończyła się na tym tomie i wspomnianym zeszycie #16 (który kontynuował wątek). Niestety więc nie wiem co twórcy dalej nawywijali.

      Usuń