Trzeci tom ”Sagi” zakończył pierwszy rozdział tej
wielowątkowej, kosmicznej historii. Gdy pierwszy raz sięgałem po kolejny, byłem
pełen obaw. Czy Brian K. Vaughan da radę utrzymać bardzo wysoki poziom
stworzonej przez siebie fabuły? Czy nie pojawią się pierwsze oznaki zmęczenia?
Dziś odpowiedź na te pytania może poznać także polski czytelnik, dzięki
wydawnictwu Mucha Comics. Zaś jeżeli jeszcze wahacie się i nie wiecie, czy
kupić opublikowany niedawno tom, być może ta recenzja rozwieje Wasze
wątpliwości.
Jak to zwykle w przypadku tej serii, już sam początek
komiksu może zaskoczyć. I to dosłownie, ponieważ pierwsza plansza
dziewiętnastego zeszytu ”Sagi” była swego czasu mocno komentowana nie
tylko na serwisach poświęconych komiksom. Nie będę może tu zdradzać co się na
niej znajduje, lecz napiszę, że już ona zdradza mocno, że twórcy nie mają
zamiaru nawet na moment wyhamowywać. Od strony fabularnej faktycznie czuć, że
mamy do czynienia z historią, która jest dobrym miejscem na wskoczenie w realia
świata przedstawionego na łamach ”Sagi”. Oczywiście główne wątki są
kontynuowane, lecz dzięki małego przeskokowi czasowemu i wprowadzeniu nowych
elementów fabuły, komiks zyskał nieco świeżości.
Marko i Alana nadal żyją jako uciekinierzy, których
największym przestępstwem jest to, że się w sobie zakochali. Mała Hazel rośnie
jak na drożdżach i w tym tomie nie jest już bezbronnym niemowlęciem, zaś jej
rodzice żyją na pewnej planecie w pozornym spokoju. Nie oznacza to jednak, że
przeszłość nie daje o sobie ponownie znać. Ciąg błędnych decyzji oraz
nieprzyjemnych zbiegów okoliczności doprowadzą w końcu do tego, że na włosku
zawiśnie nie tylko związek Marko i Alany, ale także życie ich ukochanego
dziecka. Dużą ”zasługę” w tym będzie miał pewien... sprzątacz.
Niezwykle przypadł mi do gustu kameralny wręcz klimat
recenzowanego dzisiaj tomu. Na chwilę przynajmniej w cień odeszła wojna między
mieszkańcami dwóch wrogich sobie nacji, a scenarzysta skupił się na problemach
dnia codziennego, oczywiście w bardzo charakterystyczny dla siebie sposób.
Vaughan przekonywująco pokazał, że wystarczy kilka nieporozumień i błędnych
decyzji, by ku upadkowi chyliło się to, czego nie zniszczyli żołnierze i
wojenna zawierucha. Czwarty tom ”Sagi” w dużej mierze skupia się na
relacjach międzyludzkich (chociaż czy to dobre słowo?), zaś scenarzysta nie
opowiada się po żadnej ze stron. Narastający konflikt między obojgiem głównych
bohaterów został przedstawiony w taki sposób, by czytelnik raz opowiadał się po
stronie kobiety, a raz mężczyzny. I ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, te
teoretycznie obyczajowe wątki wcale nie czytało mi się gorzej, niż znacznie
bardziej (nie cierpię tego słowa) epickie przygody w różnych zakątkach
stworzonego przez Vaughana wszechświata. Bardzo dużą rolę odegrał w recenzowanym
dzisiaj komiksie także Książe Robot IV, którego udało się wreszcie bardzo
sensownie rozwinąć. Moment jego spotkania z ojcem (cóż za cudowny design tej
postaci!!!) jest jedną ze zdecydowanie najlepszych scen w komiksie, wartą
wielokrotnego przypominania sobie w kolejnych dniach.
Chociaż lektura czwartego tomu ”Sagi” może w pewnych
momentach sugerować, że twórcy zapomnieli o paru lubianych postaciach,
zapewniam Was, że nic takiego nie ma miejsca. Bardzo mocno skupia się na nich
ostatni z sześciu rozdziałów, które składają się na recenzowany dziś komiks. I
całość wychodzi na plus – bardzo mocno rpg-owa misja mająca na celu znaleźć lek
dla The Will stanowi kolejny mocny punkt tomu, ponieważ w ciekawy sposób
przesuwa do przodu teoretycznie mniej ważne wątki, a także stanowi ciekawe
urozmaicenie historii. Doprowadzi także do paru ważnych wydarzeń, ale to już
znajdziecie w tomie piątym ;)
Osobiście muszę przyznać, że mam jedno małe ”ale” co do
warstwy scenariuszowej czwartego tomu ”Sagi”. Jest to postać Dengo,
który z czasem okazał się dość interesującą osobą, lecz przynajmniej z początku
wydał się bardzo typową jednostką, właściwie wręcz nie przystawał do całej masy
barwnych i oryginalnych postaci stworzonych przez Briana K. Vaughana oraz Fionę
Staples.
Skoro już o artystce mowa, to będę musiał powtórzyć to, co
padło już przy okazji opiniowania poprzednich odsłon cyklu. Staples nie jest wybitną
rysowniczką, ale dysponuje bardzo charakterystycznym i wyrazistym stylem. Jej
cienka i oszczędna kreska, dodatkowo pełna komputerowo nałożonych efektów, nie
każdemu z pewnością przypadnie do gustu. Trudno jednak chociaż trochę nie
docenić rewelacyjnych projektów poszczególnych postaci (Król Robot!!!
Przesłodki Ghus!!!). Jak zapewne już wiecie, ja akurat należę do fanów
twórczości Fiony Staples, dlatego też warstwę graficzną komiksu oceniam wysoko.
Mucha Comics przygotowała polskie wydanie zgodnie z
przyjętym przez siebie już dawno temu standardem. Otrzymujemy zatem solidnie
wydany tom w twardej oprawie i z gładkim papierem, a całość nie zedrze z
naszych portfeli wielkich pieniędzy. Okładkowa cena czwartego tomu ”Sagi”
to 59zł, ale dorwać ten komiks możecie oczywiście znacznie taniej. Wystarczy dobrze
poszukać :) Sam komiks jest wydany w stosunku 1:1 zgodnie z oryginałem.
Moim zdaniem Brian K. Vaughan oraz Fiona Staples znów to
zrobili i dostarczyli nam kawałek solidnego, dobrze zrobionego i przede
wszystkim wciągającego jak cholera komiksu. Nie jest to oczywiście historia z
jakąś niebywałą głębią, chociaż porusza kilka ważnych wątków. Osobiście jednak
uważam, że na naszym rynku ze świecą szukać drugiej pozycji, która tak dobrze
bawi i rozluźnia podczas lektury. Wystawiam 5/6, a Wy czym prędzej kupcie
ten tom, jeśli z jakiegoś dziwnego powodu jeszcze tego nie zrobiliście.
"Saga #4" do kupienia na ATOM Comics oraz w sklepie wydawnictwa Mucha Comics
"Saga #4" do kupienia na ATOM Comics oraz w sklepie wydawnictwa Mucha Comics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz