UWAGA: Tekst ten dosłownie kilka minut temu ukazał się na DCManiaku. Tutaj z kolei pojawia się wersja delikatnie przebudowana.
Dosłownie kilkanaście godzin temu wróciłem z ósmej edycji Lubelskich Spotkań Z Komiksem, które pieszczotliwie nazywa się LeSZKiem (i właśnie tę nazwę będę stosował w dalszej części tekstu). W dzisiejszym tekście chciałbym krótko podsumować pobyt na miejscu, a także oficjalnie ogłosić Wam start pewnej inicjatywy, która co prawda nie jest związana z Image Comics oraz narodziła się jeszcze podczas ubiegłorocznej edycji MFKiG w Łodzi, ale wówczas planowana była na jednorazowy wyskok. Wszystko to znajdziecie w rozwinięciu posta.
Dosłownie kilkanaście godzin temu wróciłem z ósmej edycji Lubelskich Spotkań Z Komiksem, które pieszczotliwie nazywa się LeSZKiem (i właśnie tę nazwę będę stosował w dalszej części tekstu). W dzisiejszym tekście chciałbym krótko podsumować pobyt na miejscu, a także oficjalnie ogłosić Wam start pewnej inicjatywy, która co prawda nie jest związana z Image Comics oraz narodziła się jeszcze podczas ubiegłorocznej edycji MFKiG w Łodzi, ale wówczas planowana była na jednorazowy wyskok. Wszystko to znajdziecie w rozwinięciu posta.
Jak zapewne wszyscy wiecie, w tym roku LeSZek wypadł w tym
samym terminie, co dwie inne imprezy komiksowe: DwuTakt w Toruniu oraz Dzień
Darmowego Komiksu w Poznaniu. Gdybym już odpowiednio wcześniej nie obiecał paru
osobom, że zjawię się w Lublinie, miałbym poważną zagwozdkę, ponieważ Toruńska
impreza również wydawała mi się bardzo interesująca. Program DDK jakoś totalnie
do mnie nie przemówił. Lecz nie w tym rzecz. Droga do Lublina z Katowic krótka
nie jest, więc miałem duże nadzieje związane z tą imprezą. Oczywiście słowo ”research”
momentami jest mi zupełnie obce, więc nie sprawdziłem jak wyglądało to w
poprzednich latach. Gdybym to zrobił, początkowo bym się pewnie nie zawiódł.
Bo nie ukrywam, ze przez pierwszych kilkadziesiąt minut tak
właśnie było. Okazało się bowiem, że LeSZek jest imprezą niezwykle kameralną i
chociaż tłumów się nie spodziewałem, to jednak frekwencja rzędu dwudziestukilku
osób w sobotę była dla mnie swego rodzaju rozczarowaniem. Wrażenie to minęło w
momencie, gdy sama impreza zaczęła się rozkręcać, a uczestnicy ten wspomniany
kameralny klimat zaczęli przekuwać w jedną z największych zalet LeSZKa. DwuTakt
czy Dzień Darmowego Komiksu z pewnością były znacznie większe, zresztą
przebijające się u mnie na Facebooku zdjęcia tylko to potwierdzają, przez co z
pewnością różniły się od LeSZKa atmosferą. Szybko bowiem okazało się, że
niezależnie od tego czy było się uczestnikiem czy też prelegentem, całe
Spotkania można było uznać za kilkugodzinne nerdzenie w gronie kumpli. Zanim
zajechałem do Lublina, wiedziałem tylko że spotkam tam dwie znajome osoby (Damiana
oczywiście oraz pana organizatora – Marcina Andrysa z serwisu Paradoks), zaś
bardzo szybko poczułem się tak, jakbym już od dłuższego czasu znał Jakuba
Sytego, Huberta Ronka, Przemka Mazura czy innych obecnych na miejscu.
Nie byłem osobiście na wszystkich punktach programu, lecz
bardzo przypadły mi do gustu dwa z nich. Pierwszym było wystąpienie mocno
niewyspanego doktora Pawła Ciołkiewicza, który skupił się na naukowych
interpretacjach figury supebohatera, drugim zaś dyskusja z udziałem tłumaczy,
gdzie mocno wybijał się Robert Lipski, który okazał się wielkim fanem komiksu
amerykańskiego.
Ekipa DCManiaka, do której również należę, stawiła się na miejscu w sile dwóch osób i nie
chcę tutaj szczególnie dużo rozpisywać się o naszych punktach programu – niech ci
nieliczni obecni się wypowiedzą ;) – ale wiąże się z tym pewna anegdotka. Mianowicie
w sobotę o 12:15 miała odbyć się druga odsłona prowadzonych przez nas komiksowych bitw na
argumenty (o której nieco więcej za chwilę) i zaczęło robić się nerwowo, gdy na
trzy minuty przed wyznaczoną godziną, Damian poinformował mnie, że nie zdąży. Jako
że to on miał na pendrivie wszystkie nasze materiały, wraz z Marcinem Andrysem
poszliśmy na żywioł i... wybrnęliśmy ;) Damian w końcu dotarł i dalej już
poszło zgodnie z planami.
LeSZeK nie trwał szczególnie długo, pierwszy dzień imprezy
dobiegł końca po godzinie 16 i ruszyliśmy większą grupą na miasto. Tam
oczywiście nadal mnóstwo rozmawialiśmy o komiksach, ale nie w tym rzecz. Chciałem
tylko dodać tutaj, że Lublin okazał się być niewielkim co prawda, ale bardzo
ładnym miastem. Nie bez kozery wstałem w sobotę pięć godzin przed rozpoczęciem
LeSZKa, ponieważ chciałem pozwiedzać trochę okolicę i muszę przyznać, że Starym
Miastem i okolicami byłem zachwycony.
Natomiast niemal na sam koniec tej mini-relacji, wspomniane
ogłoszenie. Otóż wraz z nieco spóźnionym Damianem poprowadziliśmy drugą odsłonę
Komiksowych Bitw na Argumenty. Teraz właśnie napisałem to z dużych liter,
ponieważ uznaliśmy iż warto zrobić z tego cykliczny punkt różnych imprez. Pierwszy
raz (z udziałem Radka Szalka) stało się to na ubiegłorocznym MFKiG, drugi raz (tym
razem z Marcinem Andrysem) właśnie w Lublinie. Ponieważ wydaje nam się, że w
obu przypadkach spotkało się z dość dużym zainteresowaniem, oczywiście adekwatnym
do frekwencji na samej imprezie, postanowiliśmy pociągnąć to dalej. Zasady będą
bardzo proste: parę komiksowo-filmowych tematów do kulturalnych sporów na
argumenty, Damian i ja jako rdzeń ;) oraz za każdym razem inna, trzecia osoba. Jeśli
nic nieprzyjemnego się nie wydarzy, trzecia odsłona cyklu pojawi się w
październiku na MFKiG w Łodzi i chyba nawet już wiemy, kto tym razem będzie tym
trzecim.
Rynek w Lublinie, wrzucam bo ładny :)
W przyszłym roku odbędzie się na pewno dziewiąty LeSZeK,
który na dzień dzisiejszy (najprawdopodobniej) będzie również ostatnią odsłoną
tej imprezy. Nie chcę tu składać żadnych obietnic, ale postaram się być na
miejscu. Bo ten nieco ponad dwudniowy pobyt w Lublinie wspominać będę bardzo
miło.
Bardzo żałuję, że nie mogłem zostać dłużej, a szczególnie, że nie udało mi się dotrzeć na Twoją prelekcję w niedziele. W każdym razie fajnie było Cię poznać osobiście i pokazać na żywo, że nie gryzę :D
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia w Łodzi :)