poniedziałek, 9 maja 2016

Felieton: O wizycie na LeSZKu i pewnych planach na przyszłość

UWAGA: Tekst ten dosłownie kilka minut temu ukazał się na DCManiaku. Tutaj z kolei pojawia się wersja delikatnie przebudowana.

Dosłownie kilkanaście godzin temu wróciłem z ósmej edycji Lubelskich Spotkań Z Komiksem, które pieszczotliwie nazywa się LeSZKiem (i właśnie tę nazwę będę stosował w dalszej części tekstu). W dzisiejszym tekście chciałbym krótko podsumować pobyt na miejscu, a także oficjalnie ogłosić Wam start pewnej inicjatywy, która co prawda nie jest związana z Image Comics oraz narodziła się jeszcze podczas ubiegłorocznej edycji MFKiG w Łodzi, ale wówczas planowana była na jednorazowy wyskok. Wszystko to znajdziecie w rozwinięciu posta.

Jak zapewne wszyscy wiecie, w tym roku LeSZek wypadł w tym samym terminie, co dwie inne imprezy komiksowe: DwuTakt w Toruniu oraz Dzień Darmowego Komiksu w Poznaniu. Gdybym już odpowiednio wcześniej nie obiecał paru osobom, że zjawię się w Lublinie, miałbym poważną zagwozdkę, ponieważ Toruńska impreza również wydawała mi się bardzo interesująca. Program DDK jakoś totalnie do mnie nie przemówił. Lecz nie w tym rzecz. Droga do Lublina z Katowic krótka nie jest, więc miałem duże nadzieje związane z tą imprezą. Oczywiście słowo ”research” momentami jest mi zupełnie obce, więc nie sprawdziłem jak wyglądało to w poprzednich latach. Gdybym to zrobił, początkowo bym się pewnie nie zawiódł.

Bo nie ukrywam, ze przez pierwszych kilkadziesiąt minut tak właśnie było. Okazało się bowiem, że LeSZek jest imprezą niezwykle kameralną i chociaż tłumów się nie spodziewałem, to jednak frekwencja rzędu dwudziestukilku osób w sobotę była dla mnie swego rodzaju rozczarowaniem. Wrażenie to minęło w momencie, gdy sama impreza zaczęła się rozkręcać, a uczestnicy ten wspomniany kameralny klimat zaczęli przekuwać w jedną z największych zalet LeSZKa. DwuTakt czy Dzień Darmowego Komiksu z pewnością były znacznie większe, zresztą przebijające się u mnie na Facebooku zdjęcia tylko to potwierdzają, przez co z pewnością różniły się od LeSZKa atmosferą. Szybko bowiem okazało się, że niezależnie od tego czy było się uczestnikiem czy też prelegentem, całe Spotkania można było uznać za kilkugodzinne nerdzenie w gronie kumpli. Zanim zajechałem do Lublina, wiedziałem tylko że spotkam tam dwie znajome osoby (Damiana oczywiście oraz pana organizatora – Marcina Andrysa z serwisu Paradoks), zaś bardzo szybko poczułem się tak, jakbym już od dłuższego czasu znał Jakuba Sytego, Huberta Ronka, Przemka Mazura czy innych obecnych na miejscu.
Nie byłem osobiście na wszystkich punktach programu, lecz bardzo przypadły mi do gustu dwa z nich. Pierwszym było wystąpienie mocno niewyspanego doktora Pawła Ciołkiewicza, który skupił się na naukowych interpretacjach figury supebohatera, drugim zaś dyskusja z udziałem tłumaczy, gdzie mocno wybijał się Robert Lipski, który okazał się wielkim fanem komiksu amerykańskiego.

Ekipa DCManiaka, do której również należę, stawiła się na miejscu w sile dwóch osób i nie chcę tutaj szczególnie dużo rozpisywać się o naszych punktach programu – niech ci nieliczni obecni się wypowiedzą ;) – ale wiąże się z tym pewna anegdotka. Mianowicie w sobotę o 12:15 miała odbyć się druga odsłona prowadzonych przez nas komiksowych bitw na argumenty (o której nieco więcej za chwilę) i zaczęło robić się nerwowo, gdy na trzy minuty przed wyznaczoną godziną, Damian poinformował mnie, że nie zdąży. Jako że to on miał na pendrivie wszystkie nasze materiały, wraz z Marcinem Andrysem poszliśmy na żywioł i... wybrnęliśmy ;) Damian w końcu dotarł i dalej już poszło zgodnie z planami.
LeSZeK nie trwał szczególnie długo, pierwszy dzień imprezy dobiegł końca po godzinie 16 i ruszyliśmy większą grupą na miasto. Tam oczywiście nadal mnóstwo rozmawialiśmy o komiksach, ale nie w tym rzecz. Chciałem tylko dodać tutaj, że Lublin okazał się być niewielkim co prawda, ale bardzo ładnym miastem. Nie bez kozery wstałem w sobotę pięć godzin przed rozpoczęciem LeSZKa, ponieważ chciałem pozwiedzać trochę okolicę i muszę przyznać, że Starym Miastem i okolicami byłem zachwycony.

Natomiast niemal na sam koniec tej mini-relacji, wspomniane ogłoszenie. Otóż wraz z nieco spóźnionym Damianem poprowadziliśmy drugą odsłonę Komiksowych Bitw na Argumenty. Teraz właśnie napisałem to z dużych liter, ponieważ uznaliśmy iż warto zrobić z tego cykliczny punkt różnych imprez. Pierwszy raz (z udziałem Radka Szalka) stało się to na ubiegłorocznym MFKiG, drugi raz (tym razem z Marcinem Andrysem) właśnie w Lublinie. Ponieważ wydaje nam się, że w obu przypadkach spotkało się z dość dużym zainteresowaniem, oczywiście adekwatnym do frekwencji na samej imprezie, postanowiliśmy pociągnąć to dalej. Zasady będą bardzo proste: parę komiksowo-filmowych tematów do kulturalnych sporów na argumenty, Damian i ja jako rdzeń ;) oraz za każdym razem inna, trzecia osoba. Jeśli nic nieprzyjemnego się nie wydarzy, trzecia odsłona cyklu pojawi się w październiku na MFKiG w Łodzi i chyba nawet już wiemy, kto tym razem będzie tym trzecim.
Rynek w Lublinie, wrzucam bo ładny :) 

W przyszłym roku odbędzie się na pewno dziewiąty LeSZeK, który na dzień dzisiejszy (najprawdopodobniej) będzie również ostatnią odsłoną tej imprezy. Nie chcę tu składać żadnych obietnic, ale postaram się być na miejscu. Bo ten nieco ponad dwudniowy pobyt w Lublinie wspominać będę bardzo miło.

1 komentarz:

  1. Bardzo żałuję, że nie mogłem zostać dłużej, a szczególnie, że nie udało mi się dotrzeć na Twoją prelekcję w niedziele. W każdym razie fajnie było Cię poznać osobiście i pokazać na żywo, że nie gryzę :D

    Do zobaczenia w Łodzi :)

    OdpowiedzUsuń