poniedziałek, 6 marca 2017

Seven to Eternity vol. 1: The God of Whispers (Rick Remender/Jerome Opena/Matt Hollingsworth)

Niezbyt często wypowiadam się w dobrym tonie o komiksach wydawnictwa Marvel Comics, a tym razem tak właśnie zrobię. Z duetem Rick Remender/Jerome Opena pierwszy raz do czynienia miałem przy okazji ich krótkiej przygody z jedną z licznych serii z Punisherem. Nieco później, obaj otrzymali angaż przy cyklu ”Uncanny X-Force”, które również serdecznie polecam. Zwłaszcza, że lada chwila tytuł ten pojawi się w naszym kraju dzięki wydawnictwu Mucha Comics. Jednak twórcy ci prawdziwie zauroczyli mnie dopiero w momencie, gdy zdecydowałem się sięgnąć po ”Fear Agent”. Tam Opena co prawda zilustrował mniej zeszytów niż Tony Moore, ale to właśnie jego prace najmocniej wbiły mi się w pamięć. Gdy więc pojawiła tylko się zapowiedź startu ”Seven to Eternity”, nawet się nie zastanawiałem. Serio, nie czytałem opisu, zawierzyłem duetowi twórców. Dziś w kilku zdaniach opowiem, czy żałuję tej decyzji.

Adam Osidis i jego rodzina została pozbawiona honoru i nie ma dla nich miejsca w miastach świata Zhal. Jednak pewno tragiczne wydarzenie sprawia, że ten umierający na nieuleczalną chorobę rycerz postanawia podjąć ostatnie w życiu ryzyko i w efekcie dołącza do niezwykłej drużyny magów, której celem jest zabicie rządzącego twardą ręką, tajemniczego God of Whispers. Mają im w tym pomóc magiczne zdolności, nadawane nielicznym przez tajemnicze istoty nazywające się Mosak. Pierwszym celem drużyny jest niejaki Mud King.

Pierwszy tom ”Seven to Eternity” czyta się błyskawicznie. Głównie jednak z powodu tego, że wydanie zbiorcze jest zaskakująco krótkie. Składa się ono mianowicie raptem z czterech zeszytów i garści dodatków, o których wspomnę także nieco później. Ma to swoje wady oraz zalety i z tych drugich Remender skwapliwie skorzystał. Bo chociaż wydawać by się mogło, że te niecałe sto stron historii to niewiele, to jednak scenarzyście udało się zmieścić w nich mnóstwo treści i to w taki sposób, że nawet przez moment nie ma tu fabularnych mielizn. Te cztery zeszyty w zupełności wystarczyły, by udało się dość dokładnie nakreślić realia przedstawionego świata, który stylistycznie oraz klimatem kojarzył mi się dość mocno ze znacznie mniej sterylną wariacją na temat ”East of West”. Na kartach komiksów widzieliśmy już niejeden krajobraz zbliżony do tego z kart ”Seven to Eternity”, lecz z jakiegoś powodu ponownie widoczny gołym okiem smutek i beznadzieja świata do mnie totalnie przemówiła. Nie tylko jednak ze względu na scenariusz. Fajnym pomysłem jest dopowiadanie tego, co nie zostało pokazane. Trzy z czterech zeszytów zawartych w tomie rozpoczynają się od fragmentów dziennika Adama, gdzie dostajemy sporo przydatnych dla zrozumienia fabuły informacji. Jednocześnie fajnie wpisuje się to w klimat komiksu.

Premierowy tom zbiorczy ”Seven to Eternity” charakteryzuje się także bardzo przyjemnie rozpisanymi bohaterami. Mam tu jednak drobną uwagę, która niejako dotyczy objętości komiksu. Gdy Adam Osidis dołącza do grupy magów, wyraźnie zabrakło paru stron, by chociaż nieco mocniej zarysować cechy charakteru poszczególnych jej członków. Na szczęście ci, którym Remender poświęcił więcej uwagi, są postaciami z krwi i kości. Przy praktycznie każdym scenarzysta postanowił utrzymać odrobinę chociaż aury tajemniczości, co doprowadziło do tego, iż po części obsady naprawdę nie wiadomo czego się spodziewać, a także przynajmniej jednego, mocno zaskakującego dla mnie twistu. Nie zdradzę oczywiście na czym on polegał, ale dotyczył postaci Mud Kinga. Tu przy okazji plus dla Remendera za zaskakujące rozwinięcie i wykorzystanie tej postaci, dzięki czemu nie da się jej zamknąć w zbyt szablonowym potraktowaniu złoczyńcy. Przy paru postaciach ewidentnie widać, że twórcy trzymają dla nich coś na późniejsze numery. Zdecydowanie można założyć, że córka Adama Osidisa, której było sporo w pierwszym rozdziale i zasłużyła sobie nawet na miejsce na okładce tomu, odegra w przyszłości dość istotną rolę.

Dosłownie kilkanaście minut przez wypuszczeniem tej recenzji w świat przeczytałem, że Jerome Opena pracował nad materiałem zawartym w pierwszym tomie ”Seven to Eternity” przez blisko dziesięć miesięcy. I wiecie co Wam powiem? Że to cholera widać na każdym kroku. Tytuł ten to kolejny komiks Ricka Remendera, który graficznie zwyczajnie rozwala i nie pozwala szybko podnieść się z parteru. Jerome Opena, jeśli tylko da mu się wystarczająco dużo swobody (a nie tak jak było chociażby w ”Avengers” Jonathana Hickmana z Marvel NOW, gdzie rysownik się po prostu męczył) to jest w stanie zrobić coś absolutnie niesamowitego. W tomie znajduje się cała masa ogromnych i dopieszczonych pod każdym kątem kadrów. Design postaci jest przemyślany, konsekwentny, miejscami absolutnie creepy i przede wszystkim idealnie pasujący do przestawionego świata. Tez zaś powala pomysłowością oraz rozmachem. Bardzo często zatrzymywałem się na niektórych stronach na dłuższą chwilę, by móc w pełni zachwycać się wysiłkami Openy oraz odpowiedzialnego za kolory Matta Hollingswortha. Ten ostatni udowodnił ponownie, że rewelacyjnie odnajduje się w tego typu, mocno niepokojących klimatach i osiągnął w ”Seven to Eternity” podobny poziom jak przy okazji pracy nad ”Wytches” Scotta Syndera i Jocka. Wiem, że mamy dopiero marzec, ale omawiany dzisiaj komiks raczej na pewno znajdzie się w ścisłym gronie moich faworytów, przynajmniej pod kątem warstwy graficznej.

Jakby było tego mało, ”The God of Whispers” posiada kilkanaście stron bonusowych grafik. Są to również rewelacyjne warianty okładkowe (między innymi Tony’ego Moore’a czy Grega Tocchiniego), a także szkicownik Openy, z którego możemy dowiedzieć się jak wyglądały wstępne projekty niektórych postaci. Całość wydano w promocyjnej cenie dziesięciu dolarów.

Rick Remender znów to zrobił. To już jego piąty autorski tytuł w Image Comics i zarazem piąty, który mam zamiar śledzić do samego końca. To zadziwiające, że twórca ten ponownie z łatwością stworzył fajną i cholernie wciągającą fabułę, a komiks wygląda rewelacyjnie, dzięki wysiłkom świetnego artysty i nie mniej utalentowanego kolorysty. Sądzę że nie ma tu się nad czym zastanawiać. Jeśli przypadło Wam do gustu ”Deadly Class” czy ”Tokyo Ghost”, ”Seven to Eternity” także powinien spełnić Wasze oczekiwania. 

"Seven to Eternity vol. 1: The God of Whispers" do kupienia w ATOM Comics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz