Czas najwyższy na kolejną odsłonę "Jedynek pod lupą". Tym razem biorę w obroty cztery lutowe jedynki, w tym jeden one-shot. Nie skłamię pisząc, że wobec każdego z dzisiaj wymienianych komiksów miałem spore oczekiwania, więc w rozwinięciu posta znajdziecie odpowiedź na pytanie czy spełnione zostały pokładane w nich nadzieje. Zapraszam do lektury :)
Nie oszukujmy się: komiksowe horrory nie straszą. Twórcy tego typu historii muszą skupiać się na tworzeniu odpowiedniego klimatu i przedstawieniu wciągającej, lecz niepokojącej fabuły. Jest to zazwyczaj dość trudne zadanie, więc tym bardziej byłem ciekaw, co zaprezentuje Gabriel Hardman na łamach swojego one-shotu. Ten niestety nie zaskoczył i skorzystał z paru bardzo znanych schematów. Całość ułożył w niezbyt oryginalną historię, która praktycznie od początku do końca biegnie utartymi ścieżkami i przez to pewnie trudno było mi się jakkolwiek w nią zaangażować. Zdecydowany plus za końcowy twist, żywcem wyciągnięty i przerobiony pod horror chociażby z "Nowożeńców" Thomasa Otta, ale przynajmniej w dobrym stylu. O ile "The Belfry" nie urzeka fabułą, to jednak zdecydowanie warto dać szansę temu komiksowi dla warstwy graficznej. One-shot pod tym kątem zachwyci niejednego czytelnika. Hardman umiejętnie wyważył mrok, nie epatuje flakami i stawia mocny nacisk na nieprzyjemny (w pozytywnym znaczeniu), klaustrofobiczny klimat. I naprawdę poradził sobie z tym nieźle.
4/6
"The Old Guard #1" (Greg Rucka/Leandro Fernandez)
Jeśli twórca mojego ukochanego "Lazarusa" publikuje w Image swój nowy komiks, to ja z miejsca jestem zainteresowany kupowaniem całości. I po pierwszym numerze "The Old Guard" mogę z całą pewnością stwierdzić, że będę sięgał po wydania zbiorcze. Jak to zwykle bywa u Ricki, główną bohaterką jest kobieta, lecz tym razem ze swoimi trzema towarzyszami. Cała czwórka jest z jakiegoś powodu nieśmiertelna i wykorzystuje to, trudniąc się najemnictwem. Jesteśmy świadkami kolejnej z ich misji, której finał jednak nie poszedł do końca tak, jakby się tego spodziewali. W tle pojawia się także kolejny wątek, ale napisanie coś o nim byłoby sporym spoilerem. Jak to bywa u Rucki, początek historii nakreśla zalążki fabuły i przedstawia najważniejsze elementy świata, w którym osadzona jest historia. Główna postać kobieca jest jak zwykle całkiem wyrazista, lecz odnoszę wrażenie, że jeszcze sporo rzeczy na jej temat dopiero zostanie ujawnionych. Sam zeszyt na tyle fajnie jednak przedstawia obsadę, by czytelnik poczuł do nich sympatię już na samym początku. Rysunki Fernandeza na jego zwyczajowym poziomie. Mi się podobają, chociaż wielu z Was pewnie stwierdzi, że są zbyt karykaturalne.
4+/6
"Planetoid Praxis #1" (Ken Garing)
Nie czytałem pierwszej miniserii "Planetoid", ale liczyłem że spokojnie odnajdę się w tej historii. W zeszycie co prawda pojawia się kilka odniesień do wcześniejszej historii, lecz Ken Garing na tyle fajnie skonstruował historię, że wszystko w miarę prosto można zrozumieć. Zeszyt rozpoczyna się od kilkunastu stron praktycznie bez żadnego dialogu i widać tutaj doskonale masę talentu twórcy komiksu. Bardzo wysoki poziom warstwy graficznej utrzymany został do samego końca, fabularnie zaś było już nieco gorzej, lecz i tak premierę "Planetoid Praxis" czytało się nieźle. Zabrakło mi trochę lepszego uzasadnienia działań poszczególnych postaci, lecz być może po prostu wychodzi tutaj moja nieznajomość ich wcześniejszych przygód. Zeszyt zachęcił jednak nie tylko do tego, by miniserię dalej śledzić, ale także by nadrobić posiadane zaległości.
4/6
"Sun Bakery #1" (Corey Lewis)
Niespodzianka, ponieważ przy tej antologii bawiłem się zdecydowanie najlepiej i jest to dla mnie premiera miesiąca. Zbiór czterech krótkich historii, z których tylko ostatnia była taka sobie. Fajne, pomysłowe fabuły, spośród których trudno w zasadzie wybrać tę najciekawszą. Mamy tu zarówno historię kosmicznej podróżniczki, która po prostu fotografuje rzeczy i wrzuca na kosmicznego Instagrama. Jest też opowieść o świecie, w którym ludzie są kuloodporni i porachunki między ludźmi to pojedynki na miecze, zaś ich użytkownicy levelują niczym w klasycznym rpg. I znacznie więcej. Fabularnie super, rysunkowo również (lekko niedbała, delikatnie mangowa kreska fajnie współgra ze scenariuszem). Wszystko to sprawiło, że antologia Corey'a Lewisa trafiła szybko na moją listę zakupów.
5/6
Okładki pochodzą ze strony Comicvine
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz