Nie ukrywam, że nigdy nie byłem szczególnie wielkim fanem twórczości państwa Finchów. David Finch jest dla mnie jednym z najbardziej przereklamowanych rysowników na świecie, zaś Meredith Finch dała się poznać od jak najgorszej strony pisząc kilkanaście numerów "Wonder Woman" z DC New52. Dlatego też "Rose" ze scenariuszem tej drugiej zupełnie mnie nie interesuje. Niemniej być może ktoś z Was podchodzi do tego tytułu inaczej, dlatego też podrzucam co ciekawsze kąski z wywiadu, jaki pani Finch udzieliła o swoim najnowszym komiksie.
Scenarzystka przyznała się w rozmowie z serwisem Pop Mythology, że jest fatalna w pisaniu... dialogów. Przy większości jej scenariuszy naprawiać je pomagał David Finch, zaś nad tym, by w "Rose" wszystko pod tym kątem było dobrze, czuwać będzie Andy Schmidt. Sam komiks skupiać się na żeńskiej bohaterce, co nie jest dla Meredith niczym nowym, lecz tym razem będzie to praca autorska, zupełnie inna od czasu spędzonego przy Wonder Woman czy Catwoman. Autorka nie jest niczym ograniczona i może pisać wszystko wedle uznania. Pani Finch bardzo nie lubiła na przykład narzucania długości story-arcu.
"Rose" ma być wyrazem wielkiej miłości Meredith Finch do powieści fantasy. Autorka unikała tutaj słowa "inspiracja", lecz zapewniła, iż na łamach jej komiksu będzie można wyczuć wpływy powieści Tolkiena czy Eddingsa.
Scenarzystka chce zaprezentować czytelnikom silną postać kobiecą. Nie chodzi tu jednak o to, by była ona taka wizualnie, a wynikało to z jej charakteru. Meredith Finch jest matką trzech synów i nie chciałaby, ani kojarzyli oni z komiksów niemal wyłącznie silnych mężczyzn. Jednocześnie zapewnia, że chociaż będzie w "Rose" kilka wątków feministycznych, nie zdominują one warstwy scenariuszowej.
Scenarzystka opowiedziała także o paru swoich przemyśleniach na temat życia i bycia matką. Jeśli chcecie się z nimi zapoznać, klikajcie link źródłowy.
Źródło: Pop Mythology
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz