Piątek
przywitał nas ładną pogodą...
Nie no, tak
to się bawić nie będziemy. Najpierw Was o czymś uprzedzę. W ostatnich dniach
pojawiło się już kila opinii o tegorocznym Pyrkonie. Większość, jeśli nie
wszystkie, są niekończącą się serią zachwytów ze sporadycznymi, chociaż czasem
nawet wcale nie pojawiającymi się ”ale”. I właściwie już teraz mogę Was
absolutnie zapewnić, że jeśli klikniecie w ”czytaj więcej”, nie znajdziecie
tutaj zupełnie nic innego. Bo Pyrkon taki już jest – przyjeżdżasz raz i chcesz
wracać już każdego roku.
No więc jak
już wspomniałem, na pogodę nie można było narzekać. Rok temu po Poznaniu
najlepiej było poruszać się kajakami, tym razem niemal cały weekend obfitował w
dużo słońca i przyjemną temperaturę. Po ubiegłorocznej, debiutanckiej nauczce,
tym razem wraz ze swoją lepszą połową postanowiliśmy w tym roku przyjechać na
wszystkie trzy dni konwentu. Po ponad pięciogodzinnej podróży pociągiem, w
piątek przed jedenastą wylądowaliśmy już w stolicy Wielkopolski. Mając w
pamięci ubiegłoroczne stanie w kolejkach z pewnymi obawami ruszaliśmy w
kierunku wejścia na Międzynarodowe Targi Poznańskie, które w tym roku
zlokalizowane było w nieco innym miejscu. Co prawda widok długiego na dobrych
kilkadziesiąt metrów ”kolejkonu” już o tej porze był nieco martwiący, to jednak
uczciwie przyznać trzeba że obsługa szła bardzo sprawnie i nie jestem pewien
czy spędziliśmy w tym ludzkim sznureczku więcej niż 20 minut. Już na wstępie
zostałem bardzo miło zaskoczony, gdy jako prowadzący prelekcje otrzymałem w torbie,
oprócz programu i przewodnika, także dwa komiksu z cyklu ”Star Wars” Egmontu
oraz niemniej fajny prezent w postaci dwóch kostek do gier.
Widok na tylko jeden z wielu pawilonów tegorocznego Pyrkonu.
Już o
godzinie czternastej miałem okazję poprowadzić pierwszą z dwóch swoich
prelekcji. Ku mojemu zdziwieniu, pomimo dość niekorzystnej dla mnie godziny,
ktoś na nią przyszedł :) Wśród tych kilku osób byli między innymi autorzy bloga
”Cyganie w Kosmosie”, których z tego miejsca serdecznie pozdrawiam. Prelekcja
poszła całkiem nieźle. Dopiero w okolicach godziny piętnastej ruszyliśmy
zwiedzać poszczególne pawilony. Kolejną rzucającą się w oczy rzeczą był fakt,
że w tym roku dla sprzedawców i konwentowiczów przewidziano znacznie więcej
miejsca, co po zeszłorocznych przejściach uważam za spory plus. Tu od razu
wspomnę może o dość niepopularnej decyzji organizatorów, by na sale prelekcyjne
nie wpuszczać większej liczby osób niż ilość przewidziano dla nich miejsc
siedzących. Ja, oczywiście wbrew większości, uważam tę nowinkę za plus. Mając w
pamięci to, co działo się rok wcześniej, gdy w przepełnionych i okropnie
dusznych salach ludziom zdarzało się tracić przytomność, uważam że
organizatorzy podjęli słuszną decyzję. Szkoda tylko, że dla tych dla których
zabrakło miejsca na sali nie przewidziano jakiejś formy zadośćuczynienia.
Oczami wyobraźni widzę już coś transmisji z każdej prelekcji w Internecie, ale
może za daleko wybiegam.
Wróćmy
jednak do poszczególnych pawilonów. W każdym z nich działo się naprawdę dużo.
Nas oczywiście najbardziej interesowała giełda. Ta w tym roku wydawała się
jeszcze bardziej rozbudowana niż rok wcześniej. Można było znaleźć tam
absolutnie wszystko, co zadowoli fana fantastyki. Może za wyjątkiem stoiska
Mutliversum. Właściciel tego sklepu może i ogłaszać sukces swoich ”Dni otwartych”,
które urządził z okazji tego, że na Pyrkonie go nie było, ale jestem więcej niż
pewien jednego: znacznie lepszą dla niego decyzją byłoby, gdyby jednak pojawił
się na giełdzie, przez którą przewijał się chyba każdy z (podobno) czterdziestu
tysięcy uczestników konwentu. My, zachwyceni ogromem Pyrkonowej giełdy i
dostępnym na miejscu wyborem... wszystkiego , nawet przez moment nie
pomyśleliśmy, by wsiadać w tramwaj i specjalnie jechać do siedziby sklepu.
Żaden opis
i filmik tak naprawdę nie sprawi, że poczujecie atmosferę panującą na Pyrkonie.
Przechadzając się po poszczególnych pawilonach trudno ściągnąć uśmiech ze
swojej twarzy na widok poszczególnych cosplayerów. Pyrkon to chyba jedyne
miejsce w Polsce, gdzie możesz zobaczyć Green Arrowa pozującego do zdjęcia ze
Stormtrooperem, rozmaite postaci z mang i anime, których zupełnie nie potrafię
nazwać, oddające krew w specjalnym autobusie czy Jokera grającego w Quidditcha.
Trzy z miliona cosplayów. No i ja na pierwszym zdjęciu :)
Prelekcje
na których byliśmy, w większości okazywały się nie być dokładnie tym, czego się
tak naprawdę spodziewaliśmy. Kilka było słabszych, kilka bardzo sympatycznych,
lecz jakoś nie umiem pozbyć się wrażenia, że w zeszłym roku było jakby lepiej.
Wtedy nierzadko mieliśmy problem bogactwa, tym razem kłopot polegał na tym, że
bardzo często nie mieliśmy na oku zupełnie nic. W gruncie rzeczy dzięki temu
udało nam się odwiedzić Poznański rynek, co nie udało się za pierwszym razem.
W sobotę
odbyła się moja druga prelekcja. Ludzi przybyła całkiem duża ilość, co
wprowadziło mnie w takie nerwy, że tym co najbardziej zapamiętam ze swojego
wystąpienia, to moment w którym popierdzieliłem fakty dotyczące komiksów ”The
Bulletproof Coffin” oraz innego, o którym nawet nie wspominałem na
prelekcji. Nie sądzę, by zbyt dużo osób będących na miejscu to wyłapało, ale i
tak posypuję pokornie głowę popiołem oraz postaram się poprawić następnym
razem. Z drugiej strony dziesięć osób wyszło z sali posiadając ”Invincible
#118”, więc może nie było aż tak źle.
Generalnie okazało
się, że nie wydając na giełdzie zbyt dużo (w moim przypadku było to 20zł), można
spokojnie nieźle się obłowić. Te dwie dyszki o których wspomniałem, to mój
wydatek na koło fortuny ustawione na stoisku firmy sprzedającej planszówki i
rzeczy przydatne przy graniu. Pomimo gratisu od Pyrkonu, chciałem mieć jakąś
wypasioną kostkę, więc spróbowałem swoich sił kupując dwa losy. Wygrałem... dwa
egzemplarze gdy ”Gothic 3” :D Następnego dnia kolejne dwa losy dały mi cały
zestaw kostek, z których cieszę się nawet bardziej niż z komiksów. Te w ręce wpadły
mi dwa i kupiłem je za Pyrfunty – walutę zdobywaną za zwycięstwa w konkursach. Mi
jakimś cudem udało się zdobyć trzecie miejsce w quizie sprawdzającym wiedzę o
DC Comics, co uważam za spory sukces, bo chociaż pytania były w większości
łatwe, to jednak dotyczyły głównie serii aktualnych, z którymi na bieżąco w
żaden sposób nie jestem.
To właśnie
ten quiz oraz wystąpienie Joachima z ”Szafy z Komiksami” były moim zdaniem
najciekawszym elementami programu, spośród tych na których byliśmy.
Jejku, jest
tu tyle rzeczy o których nie wspomniałem nic albo niemal wcale. ale nie
chciałbym rozciągnąć tego tekstu do rozmiarów nie do ogarnięcia, więc tutaj też
już powoli będę kończyć. Naprawdę bardzo mocno zachęcam do wizyty w przyszłym
roku, ponieważ drugiej takiej imprezy dla każdego fana, nerda i geeka
wszelakich dziedzin związanych z fantastyką po prostu próżno szukać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz