Po kilku perturbacjach, o których zresztą donosiłem Wam na
Facebooku, oraz dość smutnym ich zakończeniu, oto wreszcie jest. Drugi tom ”Sunstone”
od wydawnictwa Waneko doczekał się swojej recenzji na Image Comics Journal. Jak
być może pamiętacie, przy okazji opiniowania premierowej odsłony miałem nie
lada problem. Tym razem tak nie było, z kilku powodów o których wspomnę w
dalszej części tekstu.
Jak już zapewne wiecie, ”Sunstone” opowiada historię Ally i Lisy – na pierwszy rzut oka dwóch normalnych, pięknych kobiet. Nie wszyscy jednak wiedzą, że panie nie tylko są w związku, ale także namiętnie uprawiają BDSM. Jak dowiadujemy się z treści komiksu, bardzo ważnym elementem takiej relacji jest dominacja jednej osoby nad drugą. I właśnie to zaczyna chwiać się w posadach, gdy przeszłość Ally powraca ze zdwojona siłą, a ewentualne otwarcie się przed Lisą może co prawda chwilowo uratować ich związek, lecz zaburzyć niezbędną relację między dominantą a dominowaną – czyli coś, przez co rozpadła się pierwsza poważna relacja kobiety.
Na samym początku ponownie muszę podkreślić, że chociaż ”Sunstone” jest historią erotyczną, to jednak elementy fabuły skupione na seksie w żaden sposób nie wysuwają się na pierwszy plan. Tak naprawdę Stjepan Sejic stworzył historię o uczuciu łączącym dwie kobiety, tyle tylko że w bardzo nietypowej, jak pewnie sami przyznacie, otoczce. Ci z Was, którzy sięgnęli po pierwszy tom cyklu, mogą poczuć się rozczarowani odsłoną drugą, ze względu na jeszcze większe ograniczenie ilości erotyki przez autora. Ok, jasne: golizna i seks w odsłonie BDSM pojawia się na łamach recenzowanego tomu ”Sunstone”, lecz stanowi właściwie wyłącznie tło dla ukazania tego, co skrywa się w głowach obu głównych bohaterek. I właśnie to jak Sejic rozwija ich relację, jest zdecydowanie największą zaleta komiksu.
Czuje się teraz trochę, jakbym powtarzał samego siebie z recenzji pierwszego tomu ”Sunstone”. Ale po prostu moja opinia się nie zmieniła: Ally i Lisa są niewiarygodnie realistycznie przedstawione. Sejic, który nigdy nie był i już pewnie nigdy nie będzie gigantem scenariuszy komiksowych, także i tutaj nie uniknął mielizn. Na łamach recenzowanego dziś komiksu pojawia się parę scen zdecydowanie zbyt długich czy zwyczajnie nudnych. Ale łączy je fakt, że wszystkie odbywają się bez udziału Ally i Lisy. Gdy Sejicowi przychodzi mierzyć się z nimi, ze starcia wychodzi zawsze zwycięsko. Obie panie zyskały już w pierwszym tomie bardzo wyraziste charaktery i po prostu nie dało się ich nie polubić. Wówczas jednak twórca skupił się nieco mocniej na Lisie, tym razem akcent przerzucił na Ally i ”Sunstone” totalnie na tym nie ucierpiało. Czytając ten komiks najzwyczajniej w świecie wierzę w uczucie, jakie urodziło się między paniami, ponieważ w taki sposób zostało pokazane. Jasne, Sejic miał już prawie trzysta stron na wiarygodne przedstawienie tej relacji, lecz wielu scenarzystom nawet tyle miejsca by nie wystarczyło. W trakcie lektury komiksu nie tylko wierzę w siłę związku obu pań, ale także zupełnie nie przeszkadza mi to, że nocami lubią się wiązać, przebierać, dominować czy być dominowaną...
BDSM jest oczywiście niezwykle ważnym elementem fabuły ”Sunstone”. W drugim tomie oczywiście otrzymujemy sceny erotyczne w tych klimatach, ale Sejic po raz kolejny, a wydaje mi się, że ze względu na pojawienie się pewnych nowych postaci nawet mocniej niż w premierowej odsłonie serii, stara się przedstawić całą tę otoczkę w sposób maksymalnie przystępny. Tym razem pod przykrywką wizyty w klubie, gdzie odbywają się naprawdę hardkorowe pokazy erotyczne. Twórca nie ukrywa, że tego typu zachowania seksualne nie są całkowicie typowe, ale zarazem przez w zasadzie całą lekturę komiksu zupełnie nie czuć, by w jakikolwiek sposób wartościował BDSM oraz osoby je uprawiające, zarówno na plus jak i minus. Przynajmniej tak odebrała to osoba, która z tego typu praktykami nie miała nic do czynienia.
Warto wspomnieć także o tym, że Sejic prowadzi akcję drugiego tomu ”Sunstone” na trzech płaszczyznach czasowych, lecz robi to na tyle dobrze, by czytelnik nie miał większych szans się pogubić. To się chwali.
Drugi tom ”Sunstone” znacznie wzbogacił obsadę komiksu i wiąże się z tym (hue hue hue) zarówno pewien plus jak i minus komiksu. Zacznę od tego pierwszego: przede wszystkim jest żywiej i dynamiczniej. Trochę obawiałem się po pierwszym tomie, że Sejic utknie w konwencji trzech gadających, i oczywiście nie tylko, głów. Nic takiego nie miało miejsca, akcja nie tylko nie wyhamowała całkowicie – wciąż bowiem podtrzymuję opinie o miejscowych dłużyznach – ale wręcz miejscami znacząco się rozwinęła. Kolejną zaletą rozszerzenia obsady jest fakt, że co prawda wszyscy zostali jakoś zarysowani, ale jednocześnie Sejic wyraźnie zaznaczył, iż o każdym z nich może jeszcze sporo napisać. Wadą tego kroku jednak jest na pewno przemyślany, wszak artysta sam z tego zażartował na łamach historii, ale jednak fatalny pomysł uczynienia z połowy obsady rudzielców. Nie byłoby to żadnym problemem, gdy nie pewien irytujący nawyk Stjepana, polegający na tym, że znakomita większość rysowanych przez niego kobiet ma identyczną twarz. Gdy więc czytelnik otrzymuje kadr, na którym widać trzy rude panie o bardzo podobnych twarzach, zaś całość komiksu konsekwentnie utrzymywana jest w kolorystyce opartej na wszystkich możliwych odcieniach czerwieni, wskazanie z całkowitą pewnością Ally staje się nie lada wyzwaniem.
Skoro już mowa o kwestiach graficznych. Chociaż ”Sunstone #2” oryginalnie wydano pod postacią noweli graficznej, można odnieść mylne wrażenie, że komiks składa się z dwóch zeszytów. Dlaczego? Ponieważ mniej więcej od połowy tomu strony o białych marginesach zastąpione zostają przez, oczywiście, czerwone. Ma to co prawda uzasadnienie w fabule, bowiem wówczas akcja przenosi się do klubu, ale widać tutaj pewną niekonsekwencję – początek tomu też zawierał scenę w tym miejscu, którą jednak przedstawiono ”na biało”. To oraz wspomniane już wcześniej zlewanie się twarzy postaci kobiecych to jednak drobnostki, które nie zmieniają faktu, że pod względem ilustracji fani Stjepana Sejica nie mogą narzekać. Drugi tom ”Sunstone” konsekwentnie pokazuje gorzką prawdę, która brzmi tak: jest to obecnie jedyny komiks z rysunkami tego autora, przy którym wyraźnie widać, że mu się chce. Oczywiście pozycja ta (hue hue hue) nie przekona nikogo, kto dotąd za Sejicem nie przepadał, ale jednocześnie nie zawiedzie tych, którzy przyzwyczaili się do rzeczy, które wyczyniał na łamach ”Witchblade” czy zawieszonego ”Ravine”.
Wydanie Waneko stoi na niezmiennie wysokim poziomie. Mocna, sztywna okładka, bardzo dobry papier w środku i wcale nie za wysoka cena – komiks już wizualnie i w dotyku bardzo pozytywnie się wyróżnia. Oprócz tego jest jeszcze tuzin stron dodatków, mniej niż w pierwszym tomie, ale nie uważam to za jakiś znaczący minus. Oprócz luźnych grafik autorstwa Sejica znajdziemy tam też jego komentarz na temat produkcji komiksu i chociaż jest to krótki tekst, to jednak zarazem dość ciekawy.
Jeśli przypadł Wam do gustu pierwszy tom, chyba nie muszę Was namawiać na kupno kolejnego. Jednak, jeżeli należycie do osób, które dotąd wzbraniały się przez ”Sunstone”, myślę że warto dać szansę drugiemu tomowi nawet bardziej niż pierwszemu. Moja ocena to 4/6 – komiks ten nadal jest daleki od bycia arcydziełem, lecz oryginalności i wielu innych zalet mu nie brakuje.
"Sunstone #2" do kupienia w sklepie Waneko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz