Przy okazji poprzedniej odsłony tej rubryki wspomniałem, że
następną poświęcę grze komputerowej, którą najpierw muszę przejść. Z powodu
ogromu różnych zajęć trwało to dłużej niż się spodziewałem i tak oto tytuł,
który można spokojnie przejść w kilka godzin, ja katowałem w sumie ponad
miesiąc. Ale wreszcie udało mi się dojść do końca, ochłonąć i napisać te
kilkanaście zdań, które znajdziecie w rozwinięciu posta. Mowa tam o pierwszym
sezonie przygodówki ”The Walking Dead” od studia Telltale Games, który
ukazał się dość dawno, bo w 2012 roku.
Przy okazji pragnę jeszcze zaznaczyć, że na recenzowaniu
gier znam się tak, jak użytkownicy Na Ekranie na pisaniu konstruktywnych
komentarzy ;)
Jeśli ktoś z Was nie miał wcześniej okazji zagrać w pierwszy
sezon ”The Walking Dead”, powinien wiedzieć, że twórcy gry oszczędzili
nam oglądania trzeci raz tej samej historii w innej interpretacji. Tym samym
otrzymujemy kompletnie nową historię z nieznanymi wcześniej postaciami. I to
już samo w sobie mi się bardzo spodobało. Nowi bohaterowie okazali się bardzo
dobrze rozpisani, ich charaktery zaznaczono wyraźnie i chociaż część sprawiała
na początku takie wrażenie, praktycznie nikt nie okazał się tak do końca
jednowymiarowy. Dla tej nietypowej gry okazało się to najważniejszą zaletą,
ponieważ z czasem autentycznie zaczęło mi zależeć na niektórych bohaterach, zaś
gra dość brutalnie potrafi sprawić, że przyjdzie nam za nimi zapłakać.
Ale może warto wspomnieć konkretnie o fabule. ”The
Walking Dead” od Telltale Games
skupia się na... mordercy. No dobra, to trochę przesada, ale faktem jest, iż
Lee Everet miał w perspektywie długą odsiadkę za morderstwo. Gdy jednak był
transportowany do więzienia, pod radiowóz wpadł zombie i tak rozpoczyna się długa
wędrówka mężczyzny przez upadający świat. Lee bardzo szybko napotyka Clementine
– młodą dziewczynkę – i to właśnie ta dwójka staje się głównymi bohaterami gry.
Z czasem oczywiście obsada się powiększa, lecz co tu dużo mówić – trup ściele
się gęsto.
Produkcja studia Telltale jest przygodówką, lecz jak
przeczytałem w sieci, bardzo nietypową. Dla mnie, osoby będącej totalnym noobem
jeśli chodzi o granie w gry komputerowe, kompletnie nie rzuciło się to w oczy,
niemniej gra oferuje tylko parę elementów tego gatunku, zaś sama przybiera
formę interaktywnego serialu i to nie tylko z swojej powodu epizodycznej formy.
To akurat mogę potwierdzić. ”The Walking Dead” faktycznie nie oferuje
wielu skomplikowanych zagadek, zaś naszym ”udziałem” w grze jest tak naprawdę
przede wszystkim prowadzenie dialogów oraz podejmowanie decyzji. Gra przy tym
zapamiętuje nie tylko to co zrobiliśmy, ale nawet co komu powiedzieliśmy i na
podstawie tego generuje kolejne wydarzenia. Oznacza to, że tak naprawdę to my
decydujemy o losie poszczególnych bohaterów, chociaż warto przy tym podkreślić,
że jest to jednak pewna ułuda. Jeśli w jednej scenie udało nam się ocalić
kogoś, kogo twórcy z Telltale Games nie przewidzieli przy napisach końcowych,
postać ta tak czy inaczej zginie. Po prostu w inny sposób. Nie zmienia to
oczywiście faktu, że fabuła tak czy inaczej jest niebywale wciągająca, zaś
epizod rozgrywający się na farmie (again, skojarzenia z komiksem nasuwają się
same) jest po prostu majstersztykiem pod tym względem.
Pochwalić trzeba także ”The Walking Dead” za
gościnne, epizodyczne występy postaci znanych z komiksów. Chyba największą role
dostał Glenn i chociaż jest to tylko smaczek, to jednak daje jasny sygnał, że
jest to te same uniwersum co komiksy.
Jeśli zaś chodzi o grafikę, jest bardzo mocno komiksowo. Telltale
Games nie stworzyło może produkcji urzekającej detalami jak ”Wiedźmin 3”, ale
zdecydowanie mieści się to w komiksowej estetyce. Mi bardzo przypadło to do
gustu, lecz podczas robienia researchu w sieci natrafiłem na opinie, które
akurat ten aspekt gry określały jako wadę. Wiadomo, kwestia gustu. Własną
opinie możecie wyrobić sobie chociażby dzięki obejrzeniu powyższego filmiku.
Czas spędzony przy ”The Walking Dead” od studia
Telltale, nawet jeśli znacznie mi się rozciągnął, oceniam bardzo dobrze. Gra jest
niebywale klimatyczna, trzyma w napięciu od początku do końca, potrafi
zaskoczyć i jest sprawnie zrealizowana. Minusów większych nie dostrzegam, ale
ponownie – gracz ze mnie żaden i po prostu mogę ich nie widzieć. Drugi sezon na
pewno także sobie przejdę. Wystawiam 5/6 z czystym sumieniem gracza
niedzielnego.
PS: Ważna rzecz. Gra ma także DLC o nazwie "400 Days", lecz ten fragment pierwszego sezonu sobie odpuściłem.
PS: Ważna rzecz. Gra ma także DLC o nazwie "400 Days", lecz ten fragment pierwszego sezonu sobie odpuściłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz