poniedziałek, 19 czerwca 2017

Outcast: Opętanie #2: Bezkresne, nieprzebyte zgliszcza (Robert Kirkman/Paul Azaceta/Elizabeth Breitweiser)

Po pierwszy tom ”Outcast: Opętanie” sięgnąłem jeszcze w oryginale i jakoś szczególnie to dzieło Roberta Kirkmana mnie nie porwało, dlatego też po kolejne odsłony już nie sięgałem. Skusiłem się jednak na serial telewizyjny stacji Cinemax i chociaż on również mnie szczególnie mocno nie przekonał, to jednak niedawno obejrzałem drugi sezon, który oceniłem znacznie wyżej od pierwszego. Zasiadając do lektury drugiego tomu komiksu miałem w głowie słowa twórcy scenariusza, który mówił iż serial ”Outcast: Opętanie” jest jeszcze bliższy komiksowi niż telewizyjna wersja ”Żywych Trupów”. Spodziewałem się wiec tego, że podczas lektury nie będę niczym szczególnie zaskoczony i… dokładnie tak właśnie było.

Nie napiszę tu Wam, że serialowe wcielenie ”Outcast: Opętanie” jest przełożeniem komiksu w stosunku 1:1, ponieważ tak po prostu nie jest. Produkcja Cinemax oferuje kilka dodatkowych wątków, szersze rozwinięcie tych znanych z komiksu oraz kilka innych rozwiązań, lecz te ostatnie to tak naprawdę zaledwie szczegóły. Nie mamy tu zatem sytuacji rodem z ”The Walking Dead”, gdzie niektóre postacie ginęły w zupełnie innych momentach, a także pojawiło się sporo takich, których w komiksie nie było. Serial ”Outcast: Opętanie”, jak pokazała mi lektura drugiego tomu komiksu, trzyma się materiału źródłowego znacznie mocniej. Jeśli więc mieliście okazje sprawdzić serial, to w olbrzymim przybliżeniu napiszę, że ”Bezkresne, nieprzebyte zgliszcza” to mniej więcej to, co widzieliśmy w odcinkach 5-9 pierwszego sezonu serialu.

Jeśli jednak produkcja Cinemax jest Wam nieznana, pokrótce napiszę o fabule. Kyle Barnes poznaje coraz więcej szczegółów na temat swoich niezwykłych umiejętności, przez które życie jego i jego bliskich dosłownie runęło i obecnie ciężko je odbudować. Budzi to w nim uczucia dawno skrywane, przez co decyduje się on złamać sądowy zakaz i porozmawiać z Allison. Wielebny Anderson staje twarzą w twarz z Sidney’em, przez co boleśnie i na własnej skórze przekonuje się, że jego działania oraz współpraca z Kylem przeszkadza demonom, lecz nie zamierza się poddać. Megan z kolei stawia czoła demonom z przeszłości, lecz nie są to opętani, a ktoś, kto bardzo boleśnie skrzywdził ją w dzieciństwie. No, przynajmniej początkowo tak się wydaje.

Dobrze, że tutaj od jakiegoś czasu nie daję na końcu recenzji oceny numerycznej, ponieważ tym razem byłaby ona wyjątkowo nieadekwatna. Znajomość kilkukrotnie już przywołanego serialu sprawiła bowiem, że lektura drugiego tomu ”Outcast: Opętanie” nie była dla mnie niczym szczególnie zaskakującym i tak właściwie skupiłem się bardziej na szukaniu rozbieżności i różnic między komiksem i jego adaptacją, niż przeżywaniu głównej intrygi oraz wątków pobocznych. Ze zdumieniem odkryłem na przykład, że kilka mniejszych elementów fabuły serial przedstawił lepiej, właśnie dzięki dodatkowemu rozbudowaniu i nieco innemu poprowadzeniu historii. Rozumiem jednak, że zajrzeliście tutaj dowiedzieć się czegoś na temat samego komiksu, więc postaram się podrzucić Wam kilka wskazówek.

Przede wszystkim, jeśli pierwszy tom nie przypadł Wam do gustu, to moim zdaniem i tak powinniście dać szansę drugiemu. Trudno mi bowiem było nie odnieść wrażenia, że oba tomy to tak naprawdę przedłużony wstęp do intrygi głównej i znajomość tylko pierwszego z nich jest odrobinę niewystarczająca. Z drugiej jednak strony spokojnie możecie stwierdzić, że wstęp zajmujący aż dwa tomy to znacznie za dużo i w sumie będziecie mieli też nieco racji. Robert Kirkman przyzwyczaił nas tego, że potrafi zbudować bardzo wyraziste i ciekawe postacie, których dalsze losy po prostu chce się śledzić. W przypadku komiksu ”Outcast: Opętanie” też tak jest, lecz tytuł ten jak dotąd charakteryzuje się znacznie wolniejszym tempem niż na przykład ”Invincible” czy nawet ”Żywe Trupy”, co zresztą wcale nie jest takie złe. Moim największym problemem z tym tytułem jest to, że o ile nie mam zarzutów do postaci, tempa, fabuły czy zwrotów akcji, całość tym się odróżnia od innych komiksów Roberta Kirkmana, że nie ma tutaj tego przysłowiowego ”gwoździa”. Mam tu na myśli tego czegoś, co uderzy czytelnika i wprawi go w taki stan, że będzie wypatrywał miesiącami kolejnych tomów. Miały to przygody Marka Graysona, ma to też cały czas zombie-telenowela z Rickiem Grimesem w roli głównej, na łamach ”Outcast: Opętanie” niestety tego nie znalazłem. To nie jest zły komiks, w żadnym przypadku. Po prostu jest inny w porównaniu do tego, do czego przyzwyczaił nas Kirkman.

Gdybym miał wskazać największą zaletę komiksu, bez wahania wskazałbym na Paula Azacetę, którego styl nie tylko rewelacyjnie pasuje do przedstawianej historii, ale także jego rysunki budują 90% klimatu, jakim charakteryzuje się ”Outcast: Opętanie”. Nie mam pojęcia czy jest to pomysł Kirkmana czy też rysownika, ale absolutnie uwielbiam te pojawiające się bardzo często na  planszach komiksu, malutkie kadry przybliżające nam niewielkie niuanse w zachowaniach poszczególnych postaci, ale za to wielce mówiące o ich myślach w danej chwili i charakterach. Te malutkie kadry, chociaż zawsze pozbawione dymków, często mówią nam właśnie najwięcej. I jest to świetne rozwiązanie, którego mam nadzieję nie zabraknie w kolejnych odsłonach. Jak zwykle też świetnie spisała się Elizabeth Breitweiser przy nakładaniu kolorów, lecz to akurat żadne zaskoczenie. Pani ta jest jedną ze zdecydowanie najlepszych przedstawicielek swojego fachu na rynku w USA i tutaj ponownie to pokazała. Prace Breitweiser powinniście kojarzyć chociażby z ”Fatale”.

Komiks nie posiada żadnych dodatków oprócz krótkich notek biograficznych Kirkmana i Azacety. Mucha wydała tom w typowym dla siebie standardzie, który wszyscy znacie, więc nie muszę o nim się rozpisywać. Czy warto sięgnąć po drugi tom ”Outcast: Opętanie”? Moim zdaniem tak, ponieważ tak naprawdę to dopiero po jego lekturze będzie po zakończeniu nieco rozciągniętego wstępu do właściwej całości. Decyzja o pozostaniu przy tym tytule lub jego ewentualnym odpuszczeniu będzie wtedy łatwiejsza. Ja, podpierając się wrażeniami z fajnie rozkręcającego się w drugim sezonie serialu, przy komiksie zostaję i liczę na to, ze w jego przypadku będzie bardzo podobnie.
 
--------------------------------------------------------------------------

Dziękuję wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
"Outcast: Opętanie #2: Bezkresne, nieprzebyte zgliszcza" do kupienia w sklepach Mucha Comics oraz ATOM Comics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz