Po pierwszy
tom ”Outcast: Opętanie” sięgnąłem jeszcze w oryginale i jakoś
szczególnie to dzieło Roberta Kirkmana mnie nie porwało, dlatego też po kolejne
odsłony już nie sięgałem. Skusiłem się jednak na serial telewizyjny stacji
Cinemax i chociaż on również mnie szczególnie mocno nie przekonał, to jednak
niedawno obejrzałem drugi sezon, który oceniłem znacznie wyżej od pierwszego. Zasiadając
do lektury drugiego tomu komiksu miałem w głowie słowa twórcy scenariusza,
który mówił iż serial ”Outcast: Opętanie” jest jeszcze bliższy komiksowi
niż telewizyjna wersja ”Żywych Trupów”. Spodziewałem się wiec tego, że
podczas lektury nie będę niczym szczególnie zaskoczony i… dokładnie tak właśnie
było.
Nie napiszę
tu Wam, że serialowe wcielenie ”Outcast: Opętanie” jest przełożeniem
komiksu w stosunku 1:1, ponieważ tak po prostu nie jest. Produkcja Cinemax
oferuje kilka dodatkowych wątków, szersze rozwinięcie tych znanych z komiksu
oraz kilka innych rozwiązań, lecz te ostatnie to tak naprawdę zaledwie
szczegóły. Nie mamy tu zatem sytuacji rodem z ”The Walking Dead”, gdzie
niektóre postacie ginęły w zupełnie innych momentach, a także pojawiło się
sporo takich, których w komiksie nie było. Serial ”Outcast: Opętanie”,
jak pokazała mi lektura drugiego tomu komiksu, trzyma się materiału źródłowego
znacznie mocniej. Jeśli więc mieliście okazje sprawdzić serial, to w olbrzymim
przybliżeniu napiszę, że ”Bezkresne, nieprzebyte zgliszcza” to mniej
więcej to, co widzieliśmy w odcinkach 5-9 pierwszego sezonu serialu.
Jeśli jednak
produkcja Cinemax jest Wam nieznana, pokrótce napiszę o fabule. Kyle Barnes
poznaje coraz więcej szczegółów na temat swoich niezwykłych umiejętności, przez
które życie jego i jego bliskich dosłownie runęło i obecnie ciężko je
odbudować. Budzi to w nim uczucia dawno skrywane, przez co decyduje się on
złamać sądowy zakaz i porozmawiać z Allison. Wielebny Anderson staje twarzą w
twarz z Sidney’em, przez co boleśnie i na własnej skórze przekonuje się, że
jego działania oraz współpraca z Kylem przeszkadza demonom, lecz nie zamierza
się poddać. Megan z kolei stawia czoła demonom z przeszłości, lecz nie są to
opętani, a ktoś, kto bardzo boleśnie skrzywdził ją w dzieciństwie. No,
przynajmniej początkowo tak się wydaje.
Dobrze,
że tutaj od jakiegoś czasu nie daję na końcu recenzji oceny numerycznej,
ponieważ tym razem byłaby ona wyjątkowo nieadekwatna. Znajomość kilkukrotnie
już przywołanego serialu sprawiła bowiem, że lektura drugiego tomu ”Outcast:
Opętanie” nie była dla mnie niczym szczególnie zaskakującym i tak właściwie
skupiłem się bardziej na szukaniu rozbieżności i różnic między komiksem i jego
adaptacją, niż przeżywaniu głównej intrygi oraz wątków pobocznych. Ze zdumieniem
odkryłem na przykład, że kilka mniejszych elementów fabuły serial przedstawił
lepiej, właśnie dzięki dodatkowemu rozbudowaniu i nieco innemu poprowadzeniu
historii. Rozumiem jednak, że zajrzeliście tutaj dowiedzieć się czegoś na temat
samego komiksu, więc postaram się podrzucić Wam kilka wskazówek.
Przede wszystkim,
jeśli pierwszy tom nie przypadł Wam do gustu, to moim zdaniem i tak powinniście
dać szansę drugiemu. Trudno mi bowiem było nie odnieść wrażenia, że oba tomy to
tak naprawdę przedłużony wstęp do intrygi głównej i znajomość tylko pierwszego
z nich jest odrobinę niewystarczająca. Z drugiej jednak strony spokojnie
możecie stwierdzić, że wstęp zajmujący aż dwa tomy to znacznie za dużo i w
sumie będziecie mieli też nieco racji. Robert Kirkman przyzwyczaił nas tego, że
potrafi zbudować bardzo wyraziste i ciekawe postacie, których dalsze losy po
prostu chce się śledzić. W przypadku komiksu ”Outcast: Opętanie” też tak
jest, lecz tytuł ten jak dotąd charakteryzuje się znacznie wolniejszym tempem niż
na przykład ”Invincible” czy nawet ”Żywe Trupy”, co zresztą wcale
nie jest takie złe. Moim największym problemem z tym tytułem jest to, że o ile
nie mam zarzutów do postaci, tempa, fabuły czy zwrotów akcji, całość tym się odróżnia
od innych komiksów Roberta Kirkmana, że nie ma tutaj tego przysłowiowego ”gwoździa”.
Mam tu na myśli tego czegoś, co uderzy czytelnika i wprawi go w taki stan, że
będzie wypatrywał miesiącami kolejnych tomów. Miały to przygody Marka Graysona,
ma to też cały czas zombie-telenowela z Rickiem Grimesem w roli głównej, na
łamach ”Outcast: Opętanie” niestety tego nie znalazłem. To nie jest zły
komiks, w żadnym przypadku. Po prostu jest inny w porównaniu do tego, do czego
przyzwyczaił nas Kirkman.
Gdybym miał
wskazać największą zaletę komiksu, bez wahania wskazałbym na Paula Azacetę,
którego styl nie tylko rewelacyjnie pasuje do przedstawianej historii, ale
także jego rysunki budują 90% klimatu, jakim charakteryzuje się ”Outcast:
Opętanie”. Nie mam pojęcia czy jest to pomysł Kirkmana czy też rysownika,
ale absolutnie uwielbiam te pojawiające się bardzo często na planszach komiksu, malutkie kadry przybliżające
nam niewielkie niuanse w zachowaniach poszczególnych postaci, ale za to wielce
mówiące o ich myślach w danej chwili i charakterach. Te malutkie kadry, chociaż
zawsze pozbawione dymków, często mówią nam właśnie najwięcej. I jest to świetne
rozwiązanie, którego mam nadzieję nie zabraknie w kolejnych odsłonach. Jak zwykle
też świetnie spisała się Elizabeth Breitweiser przy nakładaniu kolorów, lecz to
akurat żadne zaskoczenie. Pani ta jest jedną ze zdecydowanie najlepszych
przedstawicielek swojego fachu na rynku w USA i tutaj ponownie to pokazała. Prace
Breitweiser powinniście kojarzyć chociażby z ”Fatale”.
Komiks nie
posiada żadnych dodatków oprócz krótkich notek biograficznych Kirkmana i
Azacety. Mucha wydała tom w typowym dla siebie standardzie, który wszyscy
znacie, więc nie muszę o nim się rozpisywać. Czy warto sięgnąć po drugi tom ”Outcast:
Opętanie”? Moim zdaniem tak, ponieważ tak naprawdę to dopiero po jego lekturze
będzie po zakończeniu nieco rozciągniętego wstępu do właściwej całości. Decyzja
o pozostaniu przy tym tytule lub jego ewentualnym odpuszczeniu będzie wtedy
łatwiejsza. Ja, podpierając się wrażeniami z fajnie rozkręcającego się w drugim
sezonie serialu, przy komiksie zostaję i liczę na to, ze w jego przypadku
będzie bardzo podobnie.
--------------------------------------------------------------------------
Dziękuję wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
"Outcast: Opętanie #2: Bezkresne, nieprzebyte zgliszcza" do kupienia w sklepach Mucha Comics oraz ATOM Comics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz