środa, 7 czerwca 2017

Bękarty z południa #3: Powrót do domu (Jason Aaron/Jason Latour/Chris Brunner)


Bardzo mocno testują cierpliwość czytelników panowie Jason Aaron oraz Jason Latour. Po sprawnym, chociaż nie pozbawionym wad zawiązaniu głównej intrygi ”Bękartów z południa” w pierwszym tomie serii, otrzymaliśmy najpierw odsłonę przenoszącą akcję w przeszłość, a teraz zaś skupiającą się na postaciach dotąd kręcących się po drugim planie. I chociaż jak przekonacie się z dalszej części tekstu, komiksowi ciężko jest zarzucić coś ponad pewnego typu drobnostki, to jednak warto się chwilę pochylić nad tym, czy aby konstrukcja całej serii nie jest jej największą wadą. I nad tym też pochylę się w rozwinięciu posta.

Powrót do domu” to tytuł trochę mylący, ponieważ można pomyśleć, iż nawiązuje do przybycia Roberty Tubb do hrabstwa Craw. Nic bardziej mylnego, taką nazwę nosi impreza, której punktem kulminacyjnym jest mecz pomiędzy Rebeliantami i ich odwiecznymi rywalami z Wetumpki. Wątek ten przewija się przez każdy z rozdziałów, które indywidualnie jednak skupiają się najmocniej na innym mieszkańcu hrabstwa Craw. Dzięki temu poznajemy lepiej wykreowany przez Aarona i Latoura świat, a także niejako z ręki wypada nam argument, że wątek główny nie idzie do przodu. No bo w pewnym sensie, mozolnie i powolutku, poszczególne elementy fabuły ruszają naprzód, dając nam wrażenie coraz większych kłopotów, które nadciągają w kierunku trenera Bossa.

Kolejny raz w przypadku ”Bękartów z południa” trudno uciec od analogii z innym tytułem autorstwa Jasona Aarona, a więc oczywiście z obecnym na naszym rynku dzięki wydawnictwu Egmont ”Skalpem”. Ta wielokrotnie nagradzana najważniejszymi wyróżnieniami seria do dziś uchodzi za najlepsze dzieło w dorobku utalentowanego scenarzysty, a dość podobne klimaty tego tytułu z ”Bękartami z południa”, a także spora ilość wyróżnień i nominacji dla serii z Image Comics sprawiają, że skojarzenia nasuwają się w zasadzie automatycznie. I nie ucieknę od nich i ja (ponownie zresztą). Jedną z rzeczy, które urzekały mnie w ”Skalpie” było też to, że Aaron mistrzowsko prowadził wątki główne oraz równolegle rozwijał poboczne. Czynił to w sposób naturalny, niemal cały czas utrzymując wyśmienite tempo, które sprawiało iż od komiksu tego trudno było się oderwać. W przypadku ”Bękartów z południa” często widzę zarzuty dotyczące tego, że chociaż tempo poszczególnych opowieści jest ok, a kolejne wątki są ciekawe, to jednak nie wszystkim podoba się bardzo spokojne popychanie najważniejszych wydarzeń do przodu. Swoją drogą jestem ciekaw jak jest z tym u Was, ponieważ ja totalnie się z tym nie zgadzam i wręcz uważam to za jedną z największych zalet tej serii. Dajcie znać, przy okazji sprawdzę ile osób dojechało do tego fragmentu recenzji ;)

No bo nie ma się co oszukiwać – ten liczący 160 stron tom tak naprawdę przede wszystkim rozstawia pionki na szachownicy zwanej hrabstwem Craw, ale robi to w sposób na tyle satysfakcjonujący, że nawet i trzy kolejne takie tomy by mi nie przeszkadzały. Jason Aaron (oraz Jason Latour, który napisał jeden z rozdziałów ”Powrotu do domu” i poradził sobie bardzo dobrze) nie tylko stworzył bardzo przekonywujące postacie, ale potem także świetnie wykorzystał drzemiący z nich potencjał. Robi to na tyle dobrze, że nawet rozdziały poświęcone na pierwszy i drugi rzut oka postaciom dość kuriozalnym, jak mieszkający w lasach, tajemniczy łucznik czy też szalony Esaw Goings czyta się dobrze, ze zdumieniem odkrywając głębię w owych bohaterach, dotąd często zupełnie niewidoczną lub też ledwo zaznaczoną. Twórcy nieraz potrafili zaskoczyć mnie zaproponowanymi twistami fabularnymi, zaś całość trzeciego tomu ostatecznie bardzo fajnie spina się klamrą, jaką jest jeden z najlepiej zbudowanych złoczyńców, z jakimi miałem ostatnio do czynienia w komiksach. Tak, dokładnie – chociaż tym razem głównie z drugiego planu, to jednak Euless Boss kolejny raz jest najmocniej świecącą gwiazdą komiksu i zdecydowanie bardzo podoba mi się fakt, że twórcy nie pokazują go jako twardą stąpającego po ziemi złoczyńcę. O nie, porywczy i trudny charakter trenera miejscowej drużyny Rebeliantów sprawia, że jego przestępcze imperium stoi na glinianych nogach, a ilość osób, którym zniszczył życie jest tak duża, że kwestią czasu jest to, aż coś w końcu sprawi, że przejdzie on do defensywy. Oczywiście tak to wygląda na chwilę obecną, lecz dotychczasowy dorobek ”Bękartów z południa” pokazał już niejednokrotnie, że po twórcach tego komiksu należy spodziewać się w zasadzie wszelkich możliwych rozwiązań. Co oczywiście cieszy, bo dzięki temu nie możemy do końca czuć się pewni tego, co może nastąpić w kolejnym tomie.

Całość ”Powrotu do domu” charakteryzuje się zarówno spokojem jak i szaleństwem. Brzmi dziwnie, prawda? Mam na myśli tutaj to, że twórcy zdają się nie przejmować mocno tym, że część czytelników oczekuje przyspieszenia wątków (tak, takie głosy pojawiają się również w USA) i ze spokojem oraz ogromną pomysłowością i przewrotnością budują brudny i brutalny świat przedstawiony na łamach ”Bękartów z południa”. Szaleństwo zaś objawia się przy traktowaniu konwencji. Omawiany dziś tom kolejny raz pokazuje, że nie jest to tytuł grzeczny czy obawiający się nadepnięcia komuś na odcisk. Twórcy są szczerzy i bezpośredni, lecz w sposób nie narzucający chamsko czytelnikowi swoich poglądów czy opinii. Ba, momentami wręcz trochę się tłumaczą z tego co robią, ale o tym wspomnę jeszcze za chwilę.

Rysunkowo nie mamy tutaj do czynienia z praktycznie żadnymi zmianami w stosunku do poprzednich tomów. Jeśli nie jesteście wielkimi fanami stylu Latoura, a nie ukrywam, że od pierwszego tomu mam z nim pewien problem, tym razem także zapewne Was nie przekona. Trudno jednak nie przyznać, ze swoista brzydota prezentowana przez rysownika dobrze współgra z przedstawianym światem. Hrabstwo Craw nie ma być miejscem nawet przez moment wydającym się być przyjemnym i Latour idealnie podkreśla to swoimi ilustracjami. W tym klimacie również nieźle odnalazł się Chris Brunner, a jednocześnie nie zrezygnował on z dość wyraźnego trzymania się swojego stylu.

Tom zawiera dość dużo dodatków, na które składają się galeria okładek, szkice różnych autorów, biogramy twórców oraz rzeczy, przy której warto się chwilę zatrzymać. Dziesiąty zeszyt ”Bękartów z południa” otrzymał w stanach okładkę wariantową, która wywołała dość mocne kontrowersje. W tomie znajdziemy nie tylko ją, ale także dwustronicowy tekst autorstwa Jasona Latoura, który wyjaśnia co nim kierowało, gdy ją projektował oraz rysował. Miły dodatek, z pewnością pozytywnie odróżniający się od innych z tomu. Wydanie od Mucha Comics, podobnie jak oba poprzednie tomy, oparto na wersji francuskiej, która w paru detalach różni się od trejda rodem z USA. Cena okładkowa to tym razem 65 złotych, co wynika ze znacznie większej ilości stron.

Trzeci tom ”Bękartów z południa” trzyma solidny poziom i chociaż znów nie udało się doskoczyć do majstersztyku, jakim bez wątpienia jest wspominany już niejednokrotnie ”Skalp”, to jednak cały czas komiks gwarantuje nam rozrywkę na wysokim poziomie z którą warto się zapoznać. Zdecydowanie polecam.

--------------------------------------------------------------------------

Dziękuję wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
"Bękarty z południa #3: Powrót do domu" do kupienia w sklepie Mucha Comics oraz ATOM Comics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz