Bardzo
mocno testują cierpliwość czytelników panowie Jason Aaron oraz Jason Latour. Po
sprawnym, chociaż nie pozbawionym wad zawiązaniu głównej intrygi ”Bękartów z
południa” w pierwszym tomie serii, otrzymaliśmy najpierw odsłonę
przenoszącą akcję w przeszłość, a teraz zaś skupiającą się na postaciach dotąd
kręcących się po drugim planie. I chociaż jak przekonacie się z dalszej części
tekstu, komiksowi ciężko jest zarzucić coś ponad pewnego typu drobnostki, to
jednak warto się chwilę pochylić nad tym, czy aby konstrukcja całej serii nie
jest jej największą wadą. I nad tym też pochylę się w rozwinięciu posta.
”Powrót
do domu” to tytuł trochę mylący, ponieważ można pomyśleć, iż nawiązuje do
przybycia Roberty Tubb do hrabstwa Craw. Nic bardziej mylnego, taką nazwę nosi
impreza, której punktem kulminacyjnym jest mecz pomiędzy Rebeliantami i ich
odwiecznymi rywalami z Wetumpki. Wątek ten przewija się przez każdy z
rozdziałów, które indywidualnie jednak skupiają się najmocniej na innym
mieszkańcu hrabstwa Craw. Dzięki temu poznajemy lepiej wykreowany przez Aarona
i Latoura świat, a także niejako z ręki wypada nam argument, że wątek główny
nie idzie do przodu. No bo w pewnym sensie, mozolnie i powolutku, poszczególne
elementy fabuły ruszają naprzód, dając nam wrażenie coraz większych kłopotów,
które nadciągają w kierunku trenera Bossa.
Kolejny
raz w przypadku ”Bękartów z południa” trudno uciec od analogii z innym
tytułem autorstwa Jasona Aarona, a więc oczywiście z obecnym na naszym rynku
dzięki wydawnictwu Egmont ”Skalpem”. Ta wielokrotnie nagradzana najważniejszymi
wyróżnieniami seria do dziś uchodzi za najlepsze dzieło w dorobku
utalentowanego scenarzysty, a dość podobne klimaty tego tytułu z ”Bękartami
z południa”, a także spora ilość wyróżnień i nominacji dla serii z Image
Comics sprawiają, że skojarzenia nasuwają się w zasadzie automatycznie. I nie
ucieknę od nich i ja (ponownie zresztą). Jedną z rzeczy, które urzekały mnie w
”Skalpie” było też to, że Aaron mistrzowsko prowadził wątki główne oraz
równolegle rozwijał poboczne. Czynił to w sposób naturalny, niemal cały czas
utrzymując wyśmienite tempo, które sprawiało iż od komiksu tego trudno było się
oderwać. W przypadku ”Bękartów z południa” często widzę zarzuty
dotyczące tego, że chociaż tempo poszczególnych opowieści jest ok, a kolejne
wątki są ciekawe, to jednak nie wszystkim podoba się bardzo spokojne popychanie
najważniejszych wydarzeń do przodu. Swoją drogą jestem ciekaw jak jest z tym u
Was, ponieważ ja totalnie się z tym nie zgadzam i wręcz uważam to za jedną z
największych zalet tej serii. Dajcie znać, przy okazji sprawdzę ile osób
dojechało do tego fragmentu recenzji ;)
No bo nie
ma się co oszukiwać – ten liczący 160 stron tom tak naprawdę przede wszystkim
rozstawia pionki na szachownicy zwanej hrabstwem Craw, ale robi to w sposób na
tyle satysfakcjonujący, że nawet i trzy kolejne takie tomy by mi nie
przeszkadzały. Jason Aaron (oraz Jason Latour, który napisał jeden z rozdziałów
”Powrotu do domu” i poradził sobie bardzo dobrze) nie tylko stworzył
bardzo przekonywujące postacie, ale potem także świetnie wykorzystał drzemiący
z nich potencjał. Robi to na tyle dobrze, że nawet rozdziały poświęcone na
pierwszy i drugi rzut oka postaciom dość kuriozalnym, jak mieszkający w lasach,
tajemniczy łucznik czy też szalony Esaw Goings czyta się dobrze, ze zdumieniem
odkrywając głębię w owych bohaterach, dotąd często zupełnie niewidoczną lub też
ledwo zaznaczoną. Twórcy nieraz potrafili zaskoczyć mnie zaproponowanymi
twistami fabularnymi, zaś całość trzeciego tomu ostatecznie bardzo fajnie spina
się klamrą, jaką jest jeden z najlepiej zbudowanych złoczyńców, z jakimi miałem
ostatnio do czynienia w komiksach. Tak, dokładnie – chociaż tym razem głównie z
drugiego planu, to jednak Euless Boss kolejny raz jest najmocniej świecącą
gwiazdą komiksu i zdecydowanie bardzo podoba mi się fakt, że twórcy nie
pokazują go jako twardą stąpającego po ziemi złoczyńcę. O nie, porywczy i
trudny charakter trenera miejscowej drużyny Rebeliantów sprawia, że jego
przestępcze imperium stoi na glinianych nogach, a ilość osób, którym zniszczył
życie jest tak duża, że kwestią czasu jest to, aż coś w końcu sprawi, że
przejdzie on do defensywy. Oczywiście tak to wygląda na chwilę obecną, lecz
dotychczasowy dorobek ”Bękartów z południa” pokazał już niejednokrotnie,
że po twórcach tego komiksu należy spodziewać się w zasadzie wszelkich
możliwych rozwiązań. Co oczywiście cieszy, bo dzięki temu nie możemy do końca
czuć się pewni tego, co może nastąpić w kolejnym tomie.
Całość ”Powrotu
do domu” charakteryzuje się zarówno spokojem jak i szaleństwem. Brzmi
dziwnie, prawda? Mam na myśli tutaj to, że twórcy zdają się nie przejmować
mocno tym, że część czytelników oczekuje przyspieszenia wątków (tak, takie
głosy pojawiają się również w USA) i ze spokojem oraz ogromną pomysłowością i
przewrotnością budują brudny i brutalny świat przedstawiony na łamach ”Bękartów
z południa”. Szaleństwo zaś objawia się przy traktowaniu konwencji.
Omawiany dziś tom kolejny raz pokazuje, że nie jest to tytuł grzeczny czy
obawiający się nadepnięcia komuś na odcisk. Twórcy są szczerzy i bezpośredni,
lecz w sposób nie narzucający chamsko czytelnikowi swoich poglądów czy opinii.
Ba, momentami wręcz trochę się tłumaczą z tego co robią, ale o tym wspomnę
jeszcze za chwilę.
Rysunkowo
nie mamy tutaj do czynienia z praktycznie żadnymi zmianami w stosunku do
poprzednich tomów. Jeśli nie jesteście wielkimi fanami stylu Latoura, a nie
ukrywam, że od pierwszego tomu mam z nim pewien problem, tym razem także
zapewne Was nie przekona. Trudno jednak nie przyznać, ze swoista brzydota
prezentowana przez rysownika dobrze współgra z przedstawianym światem. Hrabstwo
Craw nie ma być miejscem nawet przez moment wydającym się być przyjemnym i
Latour idealnie podkreśla to swoimi ilustracjami. W tym klimacie również nieźle
odnalazł się Chris Brunner, a jednocześnie nie zrezygnował on z dość wyraźnego trzymania
się swojego stylu.
Tom zawiera
dość dużo dodatków, na które składają się galeria okładek, szkice różnych
autorów, biogramy twórców oraz rzeczy, przy której warto się chwilę zatrzymać. Dziesiąty
zeszyt ”Bękartów z południa” otrzymał w stanach okładkę wariantową,
która wywołała dość mocne kontrowersje. W tomie znajdziemy nie tylko ją, ale
także dwustronicowy tekst autorstwa Jasona Latoura, który wyjaśnia co nim
kierowało, gdy ją projektował oraz rysował. Miły dodatek, z pewnością
pozytywnie odróżniający się od innych z tomu. Wydanie od Mucha Comics, podobnie
jak oba poprzednie tomy, oparto na wersji francuskiej, która w paru detalach
różni się od trejda rodem z USA. Cena okładkowa to tym razem 65 złotych, co
wynika ze znacznie większej ilości stron.
Trzeci tom
”Bękartów z południa” trzyma solidny poziom i chociaż znów nie udało się
doskoczyć do majstersztyku, jakim bez wątpienia jest wspominany już
niejednokrotnie ”Skalp”, to jednak cały czas komiks gwarantuje nam rozrywkę na
wysokim poziomie z którą warto się zapoznać. Zdecydowanie polecam.
--------------------------------------------------------------------------
Dziękuję wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
"Bękarty z południa #3: Powrót do domu" do kupienia w sklepie Mucha Comics oraz ATOM Comics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz