wtorek, 12 kwietnia 2016

Lazarus #3: Konklawe (Greg Rucka/Michael Lark)

Swego czasu obiecywałem sobie, że nie będę dublować wydań anglo oraz polskojęzycznych. Złamałem się pierwszy raz, gdy Mucha Comics zapowiedziała swoją edycję ”Sagi”, a więc komiksu, za którym po prostu przepadam. Wówczas byłem absolutnie przekonany, że nigdy przenigdy już tego nie powtórzę. O naiwności! Jakiś czas później Taurus Media zapowiada polską wersję ”Lazarusa” Grega Rucki oraz Michaela Larka. Początkowo jeszcze się opierałem, ale w końcu nadszedł ten moment, w którym przestałem się oszukiwać – dziś na swojej półce mam już trzy tomy też serii i właśnie teraz chciałbym Wam napisać, dlaczego czym prędzej powinniście pójść moim śladem.

Bo ”Lazarus” to kapitalna historia.

Co? Nie wystarczy Wam? No dobra, napiszę nieco więcej. Trzeci tom cyklu, który tym razem nosi podtytuł ”Konklawe”, to jak dotąd zdecydowanie najlepsza jego odsłona. Tak po prostu i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej. Absolutnie każdy aspekt tego komiksu łechtał wszystko to, czego szukam w tej gałęzi sztuki, a kończąc ostatni jego rozdział, bardzo mocno chciałem, by Taurus opublikował już kolejny tom.

Ok, ok., zbyt mocno się zachwycam. Najwyższa pora napisać coś więcej niż ochy i achy. ”Konklawe” rozpoczyna się od pojedynczej historii, w której poznajemy losy brata głównej bohaterki, ostatnio widzianego pod koniec premierowej odsłony ”Lazarusa”. Chociaż jego historia nie jest szczególnie oryginalna, a czytelnik nie ma wielkiej ochoty sympatyzować z owym jegomościem, to jednak szybko przekonujemy się, że nie taki był zamysł. Twórcy bowiem dają nam znacznie szersze spojrzenie na świat, w jakim umiejscowiona jest akcja serii. I o ile już podczas spędzania czasu w domenie rodziny Carlyle mogliśmy przekonać się o tym, że nie jest to najlepszy czas dla niższych klas społecznych, o tyle spojrzenie na codzienność domeny Hocków jest jeszcze bardziej przygnębiająca i zatrważająca. Greg Rucka kolejny raz zaskoczył czytelnika i w przypadku tej serii, jest to naprawdę spore osiągnięcie. Wydawało mi się bowiem, że scenarzysta zaserwował nam już tyle dobrego przy okazji ”Awansu” – poprzedniego tomu serii – że przebić tego już się nie da. Będąc pod ogromnym wrażeniem samego pierwszego rozdziału, z ochotą podążyłem dalej. Tam czekało na mnie jeszcze wiele zaskoczeń.

Pierwszy tom serii stanowił swoiste wprowadzenie czytelnika w realia przedstawionego świata i zarysowaniu głównych wątków. Drugi mocniej postawił mocniej na akcję i przy tym zepchnął nieco w cień kwestię prawdziwego pochodzenia Forever. Trzeci z kolei zmienił się w twardy thriller polityczny oraz starcie dwóch wielkich strategów. Tytułowe konklawe to spotkanie głów wszystkich rodzin rządzących światem. Zwołane zostało tak naprawdę po to, by wrogie sobie rodziny Carlyle i Hock miały okazję wprowadzić w życie swoje plany, mające na celu zniszczyć przeciwników. Forever szybko staje się ważnym trybem w machinie knowań i spisków, sama jednocześnie przeżywając emocje, jakich wcześniej nie doświadczała.

Rucka mnoży wątki oraz dodaje kolejne postacie do i tak już szerokiej obsady. Ale sposób w jaki to robi zasługuje na wielkie uznanie. Trzeci tom cyklu ”Lazarus” obfituje w zapadające w pamięci sceny, które są niesamowicie rozpisane. Właściwie każda sekwencja z głową rodziny Carlyle czy Hock, chociaż do pewnego momentu unikająca szybkiej akcji, potrafi przyprawić o ciary. Scenarzysta serwuje nam nie tylko zaskakujące zwroty akcji oraz GENIALNE dialogi, ale także pokazuje jak wiele nie wiedzieliśmy jeszcze o poszczególnych postaciach i raz za razem udowadnia, że świetnie je czuje. Jednak zdecydowanie najlepsza scena, jaką znajdziecie w ”Konklawe”, to spotkanie Łazarzy przy pokerze. Gwarantuje Wam, że usiądziecie z wrażenia na widok tego, jak w kilkunastu kadrach można wyraziście i interesująco pokazać głębię przedstawionych postaci. Bardzo mocno liczę, że jeszcze niejednokrotnie spotkamy wspomnianych Łazarzy, którzy na przestrzeni kilku stron okazali się postaciami niezwykle pełnymi niewykorzystanego jeszcze potencjału.

Plus należy się także twórcom za konsekwentny i nadal niezwykle intrygujący rozwój głównej bohaterki komiksu. Forever na łamach ”Konklawe” przechodzi transformację i ukazuje nam kilka nieznanych wcześniej oblicz. Nie jest niczym zbyt odkrywczym napisanie tego, iż Greg Rucka fenomenalnie czuje postacie kobiece. Ale już stwierdzenie, że przy ”Lazarusie” być może przeszedł samego siebie, możecie uznać za opinie nieco na wyrost, ale w chwili obecnej tak właśnie uważam. Czytałem wiele komiksów autorstwa tegoż scenarzysty i chociaż absolutnie uwielbiam chyba wszystkie jego interpretacje postaci kobiecych, tak Forever Carlyle jest dla mnie numerem jeden. Dziewczyna jest, pomimo faktu bycia Łazarzem, niezwykle naturalna, bardzo ludzka i trudno w pewien sposób nie rozumieć tego, co dzieje się w jej głowie, a przez to także solidaryzować się z nią oraz trzymać za nią kciuki.

Podobnie jak poprzednie odsłony cyklu, tak i ”Konklawe” zilustrowane zostało przez Michaela Larka. Nie mam do jego prac niemal żadnych zastrzeżeń. Może tylko za wyjątkiem uciekającej tu i ówdzie dynamiki, głównie w scenach walk, gdzie miejscami ma się wrażenie tego, że gdzieś zagubił się jeden kadr. Lecz przy okazji powtórzę to, co wspomniałem już przy okazji opiniowania poprzednich tomów cyklu. Lark dysponuje mrocznym, brudnym stylem rysowania i uważam, że kreska ta doskonale sprawdza się w takiego typu serii, jaką jest ”Lazarus”. Jednocześnie całkowicie zdaję sobie sprawę z tego, że jest to artysta budzący skrajne emocje. Chociaż zupełnie się z tym nie zgodzę, dopuszczam do siebie możliwość, że jego rysunki mogą nie przypaść Wam do gustu.

Wydanie Taurus Media nie zaskakuje. Jest solidne, ładne i prawdopodobnie przeniesione w stosunku 1:1 względem oryginału. Oznacza to, że dodatków tu nie uświadczymy, za wyjątkiem całkiem przydatnego spisu postaci zaraz na początku tomu. Cena okładkowa wynosi 60zł i pewnie część z Was powie że to dużo i w pewnym stopniu trudno się nie zgodzić. Niemniej z powszechnymi wciąż rabatami, macie realne szanse kupić komiks ten nawet 15zł taniej, co wychodzi taniej niż oryginał. Pamiętajcie także, że Taurus nie jest Muchą czy Egmontem i nakłady tego wydawnictwa są odpowiednio mniejsze, a także w całości kierowane są na rynek polski. Tłumaczenie wydaje się być w porządku, przynajmniej tak na szybko porównując tom z posiadanymi przeze mnie zeszytówkami.

Co tu dużo pisać? Zauważyliście już, że jestem absolutnie zachwycony i nie wyprowadzę Was z tego wrażenia. Dla mnie trzeci tom cyklu ”Lazarus” to ideał posiadający chyba wszystko to, czego na dzień dzisiejszy szukam w komiksach. Ocena zatem może być tylko jedna – 6/6.

"Lazarus #3: Konklawe" do kupienia w ATOM Comics

4 komentarze:

  1. Jeśli #3 jest lepsza niż genialna #2 to zapewne będzie to murowany kandydat do komiksu roku. Tak czy siak bym kupił, ale dzięki za ten tekst :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Spokojnie więcej można przyoszczędzić niż 15 zł :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeżeli dwa poprzednie tomy kompletnie nie przypadły mi do gustu to jest sens dawać tej serii jeszcze jedną szansę czy cały czas jest grana ta sama płyta?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tylko tyle, że w trzecim tomie jest mniej akcji, a więcej polityki i intryg. Jeśli brzmi to dla Ciebie spoko, bierz. Jeśli nie to nie ma co się zmuszać.

      Usuń