wtorek, 12 maja 2015

Deadly Class #1: 1987 Reagan Youth (Rick Remender/Wesley Craig/Lee Loughridge)

UWAGA: tekst powstał 12.05.2015 roku i dotyczył wydania oryginalnego. 25.02.2019 został poprawiony i zaktualizowany w związku z premierą polskojęzyczną od Non Stop Comics/

Rick Remender jest dla mnie scenarzystą bardzo nierównym. Poznałem go nieco lepiej w czasach, gdy czytałem jeszcze komiksy Marvela, a gdy zapowiedział start aż trzech swoich tytułów w barwach Image Comics byłem dość sceptycznie nastawiony. Na początku, nie sięgałem po żaden z jego komiksów. To wszystko zmieniło się wraz z premierą pierwszego zeszytu ”Głębi”. Następnie dałem się skusić wydawnictwu Taurus, które opublikowało ”Black Science”. Tymczasem wiele osób zgodnie powtarzało, że to właśnie ”Deadly Class” jest spośród obecnych komiksów Ricka Remendera tym najlepszym. Korzystając z nadarzającej się wreszcie okazji, postanowiłem to sprawdzić.

Tym razem nieco złamię standardowa kolejność rzeczy, które poruszam w swoich recenzjach i już na samym początku wspomnę o jakości wydania komiksu. Tom ten jest naturalnie niemal identyczny jak drugi tytuł Ricka Remendera w ofercie Non Stop Comics. Wita nas więc miękka okładka, a już parę stron później wstęp autorstwa Davida Laphama. Z kolei gdy już przeczytacie całość historii, swoich kilka zdań chce przekazać Wam w posłowiu scenarzysta komiksu. Nie są to może teksty niebywale odkrywcze, ale czyta się je bez większego bólu. Bardzo miłym dodatkiem jest piętnaście stron prezentujących wszystkie główne alternatywne okładki początkowych sześciu numerów ”Deadly Class”. Tu swój popis daje przede wszystkim Wesley Craig, ale część przedstawionych dzieł stworzona została także przez innych artystów. Ogólnie rzecz ujmując, za jedyne czterdzieści pięć złotych (okładkowo) dostajecie kawałek naprawdę solidnie wydanego komiksu i do tego w dwóch wersjach okładkowych - z okazji premiery serialu, Non Stop Comics zdecydowało się opublikować także wariant z jego obsadą. Pytanie tylko, czy historia również dała radę?

Już na początkowych stronach przenosimy się do 1987 roku i poznajemy Marcusa, błąkającego się po ulicach dzieciaka, który przybył wraz z rodzicami z Nikaragui. Ci niestety zginęli tragicznie a chłopak trafił do domu opieki. Nie czuł się tam zbyt dobrze, więc postanowił zakosztować życia na ulicy. Pewnego dnia jego życie ulega drastycznym zmianom, ponieważ wskutek niezwykłych okoliczności trafia on do sekretnej szkoły dla przyszłych morderców. Tam zawiera pierwsze przyjaźnie, odżywają w nim uczucia i wraca sens życia. Zaraz, zaraz... w szkole dla morderców?

Ocenę pierwszego tomu ”Deadly Class” należy podzielić na dwie części. Pierwsza z nich zarezerwowana jest wyłącznie dla mniej więcej dwóch premierowych zeszytów cyklu, które wyraźnie odstają od reszty. Gdybyście sięgnęli jedynie po tę część komiksu, moglibyście srogo się zawieść. Oto bowiem pozycja ta stanowi rzede wszystkim miks znanych nam już wątków i sporo odwołań do mocno oklepanych rzeczy. Gdy w tytule pojawia się Azjatka to okazuje się być z klanu ninja, zaś czarnoskóry uczeń szkoły to oczywiście gangsta pełną gębą. Sama historia Markusa bardzo mocno kojarzyć może się z lekko zwichrowanym Harrym Potterem, a sekretna szkoła dla ludzi z pewnymi talentami... w sumie też. Albo z X-Men lub także z wieloma innymi tytułami. Pierwsze rozdziały nie potrafiły przekonać mnie jako czytelnika właściwie niczym z głównej fabuły, co sprytnie wykorzystuje Wesley Craig, tworząc niesamowite i działające na wyobraźnię rysunki. Bardzo podobał mi się pomysł, polegający na celowym wykrzywianiu kadrów w momentach, gdy akcja gwałtownie przyspiesza i naprawdę nie rozumiem, dlaczego w kolejnych zeszytach artysta zrezygnował z tego typu zagrywek.

Pomijając ten jeden niuans, całość ”Deadly Class” to popis Craiga oraz kolorysty Lee Loughridge’a. Rick Remender ma niesamowicie dobrą rękę w dobieraniu sobie współpracowników, ponieważ wszystkie trzy jego obecne serie dla Image to pod względem artystycznym ścisła czołówka nie tylko oferty tego wydawnictwa, ale pokuszę się o stwierdzenie, że także i na całym rynku w USA. Wróćmy jednak do recenzowanego komiksu. Craig posiada cienką, ale zarazem bardzo wyrazistą kreskę. Stosuje on na kartach ”Deadly Class” mnóstwo kreskówkowych rozwiązań, lecz są one na tyle fajnie wkomponowane poszczególne kadry, że nie przeszkadzają w lekturze. Loughridge z kolei zastosował w komiksie dość ograniczoną paletę barw i to również świetnie się sprawdza, ponieważ już po kilkudziesięciu stronach zauważamy zależność między dominującym na stronach kolorem, a nastrojem panującym w danej scenie. To jak świetnie dogadują się obaj panowie najlepiej widać w scenach z Marcusem przeżywającym swój narkotyczny odlot. Zarówno rysownik jak i kolorysta świetnie oddali klimat tego wydarzenia i sprawili, że zapadnie mi w pamięci na bardzo długo.

Na szczęście od drugiego zeszytu wchodzącego w skład wydania zbiorczego, także i Rick Remender znacząco się poprawił. Mocno zaskakuje fakt, że wspomniana już wcześniej szkoła dla przyszłych zabójców bardzo szybko staje się tłem, a na pierwszy plan wysuwają się wątki obyczajowe. Tak, dobrze czytacie. ”Deadly Class” to tak naprawdę opowieść o chłopcu zagubionym i potrzebującym bliskości oraz akceptacji, a tę znajduje właśnie w tak nietypowej szkole. Co prawda komiks prowadzi jednocześnie wiele wątków, ale chyba najważniejszym jest przedstawiony powolnie ale konsekwentnie proces odżywania Marcusa. Chłopak nie jest ani bardzo inteligentny, popełnia także mnóstwo błędów oraz podejmuje co najmniej nieprzemyślane decyzje, ale któż z nas taki nie jest? Młodzieniec szybko zdobył moją sympatię swoją, nazwijmy to, naturalnością. Jest szczery, dość prawdziwy i jedyne co mi w Marcusie przeszkadza, to że posiada znacznie więcej krwi niż powinno znajdować się w tak wyraźnie wątłym ciele. Ale to już raczej czepianie się dla samego faktu, wszak w końcu wątki związane z nauką w szkole dla zabójców wymaga utraty krwawicy podczas ćwiczeń.

To nie była zbyt mądra decyzja z mojej strony, gdy postanowiłem swego czasu nie kupować ”Deadly Class” w zeszytach. Potem też zdecydowałem się olać wydania zbiorcze. Teraz, gdy jestem już po lekturze pierwszego tomu, jak najszybciej chciałbym sięgnąć po kolejny. Komiks ten w początkowo irytuje, ale gdy okazuje się iż silne klepanie schematów przez scenarzystę to działanie jak najbardziej świadome i celowe, tytuł ten staje się świetną i niegłupią rozrywką, oferującą znacznie więcej niż początkowo mogło się wydawać. I zdecydowanie jest to najlepszy komiks Ricka Remendera w barwach Image Comics. Jeśli macie gdzieś na boku te niecałe cztery dyszki, nie zastanawiajcie się nawet przez chwilę.
    
--------------------------------------------------------------------------------------------------
   
"Deadly Class #1: 1987 Reagan Youth" do nabycia w sklepie Non Stop Comics w dwóch wariantach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz