Dopiero niedawno na półkach sklepowych zadebiutowała jedna z najbardziej wyczekiwanych premier Image Comics tego roku. Pierwsza zapowiedź "Bitch Planet" autorstwa Kelly Sue DeConnick oraz Valentine De Landro pojawiła się już w styczniu i od tego czasu trwało nerwowe oczekiwanie. Sam komiksu jeszcze nie czytałem, ale pojawiające się recenzje każą sądzić, że twórcy dali radę i stworzyli pozycję godną wszelkiej uwagi. Serwis CBR postanowił porozmawiać ze scenarzystką, a tak udzieliła kilku ciekawych informacji, które postanowiłem odsiać ze spoilerów.
Twórczyni scenariusza do "Bitch Planet" była bardzo zdenerwowana zbliżającą się premierą komiksu. Co prawda uważała, że zarówno w jej przypadku jak i rysownika, jest to jedna z najlepszych prac w ich karierze, ale jednak dość kontrowersyjny tytuł mógł nieco odrzucić czytelników od serii. Na razie odbiór jest bardzo pozytywny, ale ważne będą też wyniki ilościowe.
W oczy podczas lektury zeszytu rzuca się podobno fakt, że opis "Bitch Planet" który DeConnick podała na Image Expo różni się dość mocno od tego, co pojawiło się na kartach komiksu. Scenarzystka wyjaśnia, że poniekąd to jest przyczyną tak długiego powstawania pierwszego numeru serii. Jako przykład podaje żarty, które planowała w nim umieścić. Na papierze wydawały się naprawdę fajne, ale potem na narysowanych już stronach coś po prostu nie grało. DeConnick zmieniała więc niektóre aspekty fabuły i faktycznie finalna wersja premierowej odsłony "Bitch Planet" mocno różni się od tego, co początkowo planowała. Ton opowieści jest znacznie poważniejszy, zmienił się nacisk na niektóre aspekty fabuły czy język używany przez bohaterki serii. Wiele z tych zmian zaproponowała Danielle Henderson - pierwsza edytorka serii. DeConnick pierwotny plan na swój komiks zawarła w zdaniu "kobieta w więzieniu w kosmosie", lecz wspomniana przed chwilą kobieta zwróciła uwagę scenarzystce, że jest to dobry materiał wyjściowy do znacznie większej historii. I taką mają otrzymać czytelnicy.
Powody przez które część obsady "Bitch Planet" znalazła się w więzieniu są bardzo różne. Scenarzystka chce, byśmy polubili każdą z nich niezależnie od rodzaju przestępstwa jakie popełniła, jeśli jakiekolwiek ma na swoim koncie. Jednocześnie DeConnick starała się nie robić z nich twardzielek wielkiego kalibru, ale kobiety o zachowaniach typowych do tych, z którymi mamy do czynienia każdego dnia. Nie są to także ideały kobiecości, co widać w scenie prysznicu z pierwszego numeru. Wszystko to ma na celu zwiększenie realizmu opowiadanej historii.
"Bitch Planet #1" wylądował na sklepowych półkach w minioną środę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz