Na dobry
początek przypomnę Wam o czymś teoretycznie oczywistym. Czytajcie przynajmniej
częściowo zapowiedzi kupowanych komiksów. Dlaczego piszę o tym akurat teraz?
Otóż pierwszy tom ”Głębi” kosztował promocyjne dziesięć dolarów i spodobał
mi się na tyle, że gdy tylko pojawiła się zapowiedź drugiego, bez namysłu go
sobie zamówiłem. Nie zwróciłem niestety uwagi na jeden mały szkopuł dotyczący oryginalnego wydania.
Otóż
dzisiaj oceniana pozycja zawiera cztery zeszyty i kosztuje dolarów piętnaście.
Jest to zatem jeden z tych smutnych, nielicznych przypadków, gdy kupienie
zeszytów osobno oznaczałoby mniejszy wydatek, niż zainwestowanie w wydanie
zbiorcze. Jak prawidłowo podejść do tego typu sytuacji pokazali niedawno Jason
Aaron oraz Jason Latour, którzy identyczny objętościowo drugi tom ”Bękartów z Południa” wycenili na trzynaście dolarów, by potem jeszcze obniżyć tę kwotę
do dziesięciu. Trochę wstyd, że Remender nie poszedł tą drogą. W efekcie, już
zaczynając lekturę tego komiksu, byłem nastawiony trochę negatywnie, ze względu
na towarzyszące mi uczucie lekkiego przepłacenia. Paradoksalnie i dość niespodziewanie, ta sama "przypadłość" dotknęła także nasze rodzime wydanie od Non Stop Comics , które w stosunku 1:1 pokrywa się z oryginałem. Co prawda tutaj różnica na cenie to raptem 2 złote, ale faktem jest, że przychodzi nam zapłacić nieco więcej za znacznie odchudzony tomik.
Pierwszy
tom ”Głębi” oceniłem stosunkowo wysoko, lecz przede wszystkim z powodu
rysunków jednego z moich ulubionych rysowników, nie zaś dzięki wysiłkom
scenarzysty. I w przypadku dzisiaj ocenianego komiksu mógłbym napisać dokładnie
to samo. Rick Remender nadal nie sprawił, bym przewracał strony tego komiksu z
jakimś ogromnym zainteresowaniem. Właściwie to odniosłem wrażenie, że cały ten
skrócony nieco tom stanowi tak naprawdę rozstawienie pionków przed konkretnymi
wydarzeniami, które będą mieć miejsce w tomie trzecim. ”Before the Dawn Burns
Us” składa się z dwóch prowadzonych wymiennie wątków. Pierwszy i trzeci
rozdział skupia się na zaginionej córce Stel Taine, którą ostatnio widzieliśmy
w premierowym zeszycie ”Głębi” i przedstawia wspominane już w komiksie
Second City. Ciężko jest mi napisać cokolwiek pozytywnego o tym wątku, ponieważ
praktycznie od początku do końca prowadzony jest w sposób przewidywalny, mało
zaskakujący oraz, pomimo naprawdę świetnego klimatu tajemniczego miasta,
oklepany. Niejednokrotnie widzieliśmy już podobny motyw, a w pewnym sensie Rick
Remender powtarza nawet to, co widzieliśmy w ”Delirium of Hope”. Ot, po raz
kolejny widzimy dobrą osobę po praniu mózgu, w działania której co prawda
zaczynają wkradać się kiełkujące wątpliwości, lecz na chwilę obecną nadal
wierna jest reżimowi w którym dorastała. Trudno nie spodziewać się tego, że to
właśnie Della Taine w przyszłości będzie stanowić główny problem swojej matki i
w żaden sposób nie potrafię emocjonalnie zaangażować się w ten wątek.
Zwłaszcza, że Rick Remender włożył sporo wysiłku, i moim zdaniem udało mu się
to doskonale, byśmy postaci tej za żadne skarby nie polubili.
Główny
wątek całości ”Głębi” także niestety, używając nieprzypadkowego porównania, osiadł na mieliźnie, co tylko
dodatkowo smuci. Drugi oraz ostatni rozdział dzisiaj ocenianego tomu skupia się
już na samej Stel Taine i tak naprawdę ograniczają się one do tego, że jesteśmy
świadkami odzyskiwania przez kobietę utraconej nadziei, która tak napędzała ją
od początku trwania jej misji. Tu również brak jakichkolwiek zaskoczeń. Oba
zeszyty prowadzą przez nieuniknione i kończą się w totalnie spodziewanym
momencie. Odrobinę irytujący jest fakt, że pomimo wydarzeń z poprzedniego tomu,
główna bohaterka nadal jest zaskakująco naiwna, co prowadzi do najbardziej
niezrozumiałych wydarzeń w tomie. Pamiętajcie drodzy czytelnicy: jeśli coś chce
wypić Waszą krew, to raczej nie ma dobrych zamiarów.
Właściwie
jedyne, co w moich oczach ratuje drugi tom ”Głębi”, to nic innego jak
warstwa graficzna. Greg Tocchini ponownie stanął na wysokości zadania i
zaprezentował nam pełnię swoich niebagatelnych umiejętności. Praktycznie każda
kolejna strona to uczta dla oczu i gdyby chociaż jeden rozdział tej serii
znalazłby się w cyklu ”Artist’s Proof”, nie wahałbym się nawet przez moment.
Rysownik świetnie operuje kreską: tam gdzie trzeba, umieszcza grube, wyraźne
linie, by po chwili ilustracje zdominowały cienkie i idealnie pasujące do danej
sceny pociągnięcia. Tocchini odpowiedzialny jest także za kolory w pierwszym
rozdziale opisywanego dziś tomu, zaś w kolejnych wyręcza go Dave McCaig.
Wymiana ta jest odczuwalna i widoczna już na pierwszy rzut oka, lecz nie uważam
jej za zmianę na lepsze lub gorsze. McCaig operuje nieco żywszymi i bardziej
jaskrawymi kolorami, jednakże doskonale pasującymi do kreski Tocchiniego. Jeśli
chodzi o warstwę graficzną, nie tylko absolutnie nie mam się do czego
przyczepić, to jeszcze dość znacząco wpłyną one na końcową ocenę.
Nawiązując
jeszcze do początku tego tekstu, czytając oryginał, szukałem brakującego dolara w dodatkach. Gdyby
było ich dość dużo, zapewne nie narzekałbym tyle. No ale niestety, w opisywanym
dzisiaj tomie otrzymaliśmy ich raptem siedem stron. Jedna z nich to okładka
wariantowa autorstwa Rafaela Albuquerque (a gdzie reszta?), zaś sześć kolejny stanowią
szkice oraz próby z doborem odpowiednich kolorów autorstwa Tocchiniego.
Oczywiście wszystko to jest równie dobre jak cała reszta jest prac. Niemniej to
nadal raptem kilka stron (w pierwszym tomie było nawet więcej dodatków), które
nie tłumaczą ceny całości. Do wydania od Non Stop Comics oczywiście nie mogę się w żaden sposób przyczepić. Pomimo nieco wyższej ceny okładkowej, otrzymujemy bardzo przyjemne w dotyku wydanie. Tłumacz spisał się bardzo dobrze, lecz po Bartoszu Czartoryskim nie spodziewałem się absolutnie niczego innego. Całość, jak już wcześniej wspomniałem, w stu procentach pokrywa się z zawartością oryginału.
Drugi tom ”Głębi”
rozczarował pod wieloma względami. Nie licząc rysunków Tocchiniego, do
wszystkiego mam jakieś zastrzeżenia. Historia nie porwała, pełna była
uproszczeń i schematów. Dodatkowo, scenarzysta doprowadził do sytuacji, w
której praktycznie totalnie nie interesuje mnie to, co stanie się dalej z
głównymi bohaterami i bardzo poważnie zastanowię się nad tym, czy sięgnę po
kolejny tom. Stąd też taka, a nie inna ocena.
"Głębia #2: Zanim spali nas świt" do kupienia w sklepie Non Stop Comics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz