sobota, 6 maja 2017

The Discipline vol. 1: The Seduction (Peter Milligan/Leandro Fernandez/Cris Peter)

Peter Milligan był jednym z kilku twórców, którego nieobecność w Image była dla mnie co najmniej zastanawiająca. Ten znakomity scenarzysta, mający na koncie całą masę rewelacyjnych tytułów był kimś niejako z miejsca pasującym do tego, co ostatnimi czasy dzieje się w wydawnictwie Image. Mojego zdania nie zmieniły jego ostatnie niepowodzenia w moich oczach, gdzie w DC podczas New52 spod jego ręki wyszedł jeden bardzo słaby komiks i jeden zaledwie poprawny (kolejno: jego runy w ”Stormwatch” oraz ”Justice League Dark”), a chociaż w Valiancie szło mu już nieco lepiej, to i tak nie czułem, by w pełni rozwinął tam swoje skrzydła. W końcu doczekałem się zapowiedzi startu ”The Discipline” – pisanego przez Milligana horroru erotycznego z rysunkami bardzo lubianego przeze mnie Leandro Fernandeza. Decyzja o kupnie wydania zbiorczego była wręcz natychmiastowa.

Czytając wywiady z Milliganem można było dowiedzieć się, że ”The Discipline” początkowo powstawało dla DC Vertigo. Tam miało zadebiutować w grudniu 2013 roku, lecz wskutek drążących wówczas ten imprint zawirowań, ostatecznie komiks wyleciał na boczny tor i scenarzysta mógł zrobić z nim co chciał. Czysto teoretycznie nie powinno wzbudzać to moich obaw, bowiem ostatnie lata są dla Vertigo pasmem decyzyjnych oraz finansowych porażek, a i nawet za czasów Karen Berger potrafiono podjąć tam niezrozumiałe decyzje, jak na przykład odrzucenie w okolicach 2010 roku pomysłu Briana K. Vaughana na ”Sagę”. Podobieństw pomiędzy Milliganem i Vaughanem jest więcej – obaj to twórcy, którzy dla DC Comics stworzyli kilka zasypywanych nagrodami serii, ich kolejne autorskie pomysły nie zdobyły uznania u szefostwa Vertigo, więc postanowili przenieść je do Image. Chciałbym powiedzieć, że obaj wyszli na tym podobnie, lecz niestety nie mogę tego zrobić. Najpierw jednak pokrótce nakreślę Wam fabułę komiksu.

The Discipline” to według słów Milligana ”opowieść z dużą dawką seksu, lecz nie o seksie”. I z tym totalnie mogę się zgodzić. Śledzimy tutaj losy Melissy – znudzonej swoim codziennym życiem mężatki, która pewnego dnia spotyka niezwykle przystojnego mężczyznę i chociaż od tego momentu dręczą ją niezwykle realistyczne koszmary, wkrótce później mu ulega. Nie myślcie jednak, że mamy tu do czynienia z historią pokroju ”50 Twarzy Grey’a” czy coś w ten deseń. Już podczas ich pierwszej schadzki, Orlando zostaje zaatakowany przez tajemniczego stwora, zaś Melissa niedługo później przemieniona zostaje w istotę z rasy The Discipline i zostaje jednym z żołnierzy walczących w nadnaturalnym konflikcie.

Jak więc już wspomniałem, omawiany dziś komiks przeszedł podobną drogę do wydawnictwa Image jak ”Saga” i na tym podobieństwa między nimi się kończą. Brian K. Vaughan zaproponował czytelnikom niezwykły tytuł, który prawdziwym szturmem zdobył szczyty list sprzedaży, otrzymał masę najważniejszych nagród i wreszcie będący obecnie jedną z dwóch przynoszących największe dochody marek wydawnictwa. ”The Discipline” z kolei bardzo szybko okazało się tytułem, o którym wkrótce pamiętać będą najprawdopodobniej jedynie najwięksi fanatycy Petera Milligana. To, co najmocniej ciśnie mi się na klawiaturę w chwili obecnej, to jedno zdanie: przerost formy nad treścią.

The Seduction” ma bardzo obiecujący początek. Milligan dotrzymuje tu słowa i przedstawia nam całkiem zgrabną i intrygującą fabułę, w której seks faktycznie odgrywa bardzo dużą rolę, a nagość gości na kolejnych stronach dość często. Jednakże już od okolic trzeciego z sześciu zeszytów, które znalazły się w wydaniu zbiorczym, zaczyna być mocno wyczuwalny brak pomysłu na to, by kluczowe elementy świata przedstawionego popchnąć trochę do przodu. W efekcie koniec końców otrzymujemy, mimo sporej dawki erotyki, bardzo standardową naparzankę złych z tymi mniej złymi, a zamiast emocji czy zainteresowania, podczas lektury rośnie jedynie poczucie zawodu. Pierwszy tom ”The Discipline” aż prosił się o bardziej niebanalne rozwiązania lub też chociaż lepsze rozwinięcie tego, co fajnie sprawdzało się w początkowych rozdziałach. Jasne, możecie użyć argumentu, że przecież miała być to seria i może Milligan szykował coś na kolejne numery. Niestety, sam scenarzysta przyznawał, że ”The Discipline” może się nie przyjąć na rynku i zaplanował historię tak, by sam pierwszy tom przedstawiał zamkniętą historię. Jeśli więc, zgodnie z życzeniem samego scenarzysty, traktować ”The Seduction” jako całość, to niestety nie potrafi się ona zbyt dobrze obronić. Zbyt wiele jest tu niedopowiedzeń, znaków zapytania, dość naiwnych skrótów fabularnych, a także niestety zwyczajnych, scenariuszowych mielizn, by czerpać radość z lektury. Jak wielce jest to rozczarowujące, będzie wiedział chyba każdy, kto sięgnie po ten tytuł, znając w stopniu dostatecznym pisarski dorobek Petera Milligana.

Kolejną wadą omawianego dzisiaj komiksu jest dla mnie… nagość. Nie, rzecz jasna nie sam fakt jest występowania, co raczej tego, iż moim zdaniem w okolicach połowy tomu robi się ona zwyczajnie zupełnie niepotrzebna. Serio, w pewnym momencie zacząłem odczuwać wrażenie, że praktycznie wszystkie nagie sceny kompletnie przestały wnosić cokolwiek do fabuły ”The Discipline”, są obecnie nieco na siłę, bo być powinny, ale gdyby ich zabrakło to nie stałoby się w sumie nic wielkiego.

Zapewne jednak wynika z zawiłości scenariusza. Sam Leandro Fernandez spisał się całkiem nieźle, chociaż wyżej cenię zarówno jego wcześniejsze jak i późniejsze prace. Artysta zbudował niezły klimat. Bardzo fajny efekt dało mocne ograniczenie drugiego planu w niektórych scenach, co dawało mi jako czytelnikowi ciekawe, nieco klaustrofobiczne wrażenie. Wydaje mi się, że Fernandez nigdy nie czuł się szczególnie dobrze w scenach wymagających pokazania dużej dynamiki, lecz tutaj poradził sobie całkiem nieźle. Niestety, kolorysta Cris Peter bardzo mocno napracował się, aby zepsuć wysiłki rysownika. O ile użycie określonej, dość sztucznej palety barw w scenerii miasta, wieżowców i ciemnych zaułków wypadało naprawdę nieźle, tak gdy trzeba było przedstawić, na przykład, słoneczne Włochy, Peter w moich oczach wykładał się po całości. Z pewnością zapamiętam sobie to nazwisko i będę starał się unikać komiksów kolorowanych przez niego.

Omawiany dzisiaj komiks wydany został w promocyjnej cenie dziesięciu dolarów i pozytywnie wyróżnia się jakością wydania. Jeśli macie w swoich zasobach kilka wydań zbiorczych od Image, zapewne wiecie iż nie ma tutaj jednego sposobu ich wydawania. Pierwszy i jak dotąd jedyny tom ”The Discipline” jakością najbardziej przypomina ”The Wicked + The Divine”. Także dzięki temu, że udało się wygospodarować trochę miejsca na dodatki. Tymi są wstęp autorstwa samego Milligana, okładki poszczególnych zeszytów oraz galeria szkiców Fernandeza. Szkoda, że rysownik nie zdecydował się na przedstawiony tam design rasy The Discipline, ponieważ wydaje mi się on ciekawszy od tego, co otrzymaliśmy wewnątrz komiksu.

Niestety niska cena, fajne dodatki oraz przyzwoite rysunki nie sprawiają, że zawód jaki odczułem po lekturze tego komiksu jest mniejszy. ”The Discipline vol. 1” nie jest historią złą, bardzo łatwo przyszłoby mi wymienić coś pod każdym kątem dużo słabszego. Lecz potężny ładunek zmarnowanego potencjału sprawia, że nie będę zachęcać Was do sięgnięcia po ten tytuł, jeśli nie jesteście totalnymi fanami twórczości Petera Milligana. Zwłaszcza, że pomimo jego zapewnień, tom pozostawia kilka nie do końca zamkniętych furtek, a kontynuacji raczej się już nie doczekamy.

"The Discipline vol. 1: The Seduction" do kupienia w ATOM Comics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz