niedziela, 7 maja 2017

Jedynki pod lupą #10

Tym razem już bez żadnych opóźnień  udało się wrzucić na bloga kolejną odsłonę "Jedynek pod lupą". W rozwinięciu posta znajdziecie opinie o pięciu premierowych komiksach, które pojawiły się na sklepowych półkach w ubiegłym miesiącu. Pozwoliłem sobie odpuścić lekturę "Splitting Image 80 Page Giant", które mnie nie interesowało i było dość drogie. Zapraszam do lektury, a także zostawiania w komentarzach swoich własnych opinii.
"Black Cloud #1" (Ivan Brandon & Jason Latour/Greg Hinkle & Matt Wilson)
Wielkie oczekiwania miałem wobec tego tytułu. Tak zacny zestaw twórców właściwie gwarantuje historię na najwyższym poziomie i cieszę się, że mogę napisać, iż zupełnie się nie rozczarowałem. Historia potrafiącej podróżować między światami dziewczyny jest solidnie napisana. Tempo nie jest obezwładniające, ale dzięki temu możemy dobrze przyjrzeć się wykreowanemu przez twórców światowi, który potrafi niesamowicie wciągnąć. Oczywiście na końcu pojawiają się ciemne chmury, które zwiastują duże kłopoty dla bohaterki w kolejnych numerach, lecz na razie nie wiemy o nich zbyt wiele. Zeszyt kończy się w taki sposób, że chciałoby się już poznać ciąg dalszy, co zawsze jest dobrym znakiem. Lecz pochwalić trzeba także twórców warstwy graficznej. Greg Hinkle nie jest tu może tak szokująco dobry jak w "Airboy", lecz Matt Wilson ponownie czaruje. Nic dziwnego, że został on nominowany do Eisnera i z całym szacunkiem dla Jordie Bellaire czy Elisabeth Breitweiser, to właśnie on jest moim faworytem. Zeszyt ten dokładnie pokazuje dlaczego. Oby tak dalej.
5/6

"Plastic #1" (Doug Wagner/Daniel Hillyard)
Drugi z kwietniowych komiksów od Image, wobec którego miałem ogromne oczekiwania. Niestety, o ile "Black Cloud" spełniło je wszystkie, tak "Plastic" trudno określić innym mianem, niż przerost formy nad treścią. Doug Wagner wyszedł z bardzo oryginalnym pomysłem na fabułę, lecz nie poszło za tym w zasadzie nic więcej. Ostatecznie dostaliśmy komiks, który cierpi na brak pomysłu na cokolwiek, ponad bardzo nietypową "parę" głównych bohaterów. Aż trudno w to uwierzyć, ale historia o zawodowym mordercy zakochanym w gumowej lali jest po pierwszym numerze nudna i w istocie bardzo nieoryginalna, a na tle innych komiksów wyróżnia się chyba tylko poziomem i ilością niesmacznych scen. Sytuację nieco ratuje Daniel Hillyard, którego rysunki bardzo fajnie wpasowały się w zaproponowaną konwencję, lecz niestety tylko w nieznacznym stopniu niweluje to uczucie rozczarowania, jakie towarzyszyło mi po zakończeniu lektury pierwszego numer "Plastic".
3/6

"Redneck #1" (Danny Cates/Lisandro Estherren)
Tu dla odmiany coś, z czym wielkich nadziei nie wiązałem, a okazało się nadzwyczaj przyjemną lekturą. Wyobraźcie sobie coś w stylu "Bękartów z Południa" z wampirami w roli głównej i otrzymacie premierową odsłonę "Redneck". Rodzina wampirów osiadła na południu USA i stara się nie wadzić nikomu, popijając codziennie solidne dawki Bloodweisera - napoju sporządzonego z krowiej krwi. Nie wszyscy są jednak zadowoleni z takiego sąsiedztwa i gdy młodsi z rodu idą (bezkrwawo) rozerwać się na mieście, na całą rodzinę sprowadza to ogromne problemy. Donny Cates ponownie, po całkiem udanym "God Country", sięga po proste i sprawdzone przepisy, po czym tworzy z nich coś całkiem oryginalnego oraz wciągającego. Mnie "Redneck" kupiło praktycznie z miejsca - zeszyt posiada fajnie rozpisane postacie oraz przedstawiony świat - tu spora zasługa zaskakująco udanych rysunków Estherrena. I chociaż nie mam większych wątpliwości, że kolejne numery będą opowiadać o zemście za wydarzenie z końcówki "jedynki", jest w tym komiksie coś, co sprawia iż będę śledzić dalej ten tytuł.
5/6

"Rock Candy Mountain #1" (Kyle Starks)
Znakomite "Sexcastle" sprawiło, że na start tego tytułu czekałem z dużym zaciekawieniem. Trudno bowiem było stwierdzić, czy Starks poradzi sobie z formatem zeszytowym równie dobrze. Na szczęście obawy okazały się nieuzasadnione i otrzymaliśmy naprawdę solidny, wciągający i niekonwencjonalny komiks. Poznajemy w nim Jacksona, który szuka tytułowej góry. Posiada książkę, która wskazuje mu drogę do niej i nie zraża go fakt, że jest ona jedynie bohaterką piosenki. Wokół niego kręci się masa nietypowych postaci, a kolejne podążają jego śladem. Wszystko to doprawione solidną dawką wysokich lotów humoru. Dla mnie coś niesamowitego, lecz jestem przekonany, że nie każdemu przypadnie do gustu dość duża ilość zawartego w komiksie absurdu, a także bardzo nietypowa kreska Starska. Cieszy mnie, że Image daje szansę publikacji tego typu tytułów i mocno trzymam kciuki za to, bym się pomylił i "Rock Candy Mountain" spotkało się z ciepłym przyjęciem czytelników. Pierwszy numer z pewnością na to zasługuje.
5/6

"Rose #1" (Meredith Finch/Ig Guara)
Mereditch Finch poznałem w momencie, gdy wraz ze swoim mężem zmasakrowała serię "Wonder Woman" z DC New52. Wyobraźcie więc sobie z jak wielkim zapałem sięgałem po ten komiks. Zgadliście, szedłem jak na ścięcie. Tymczasem spieszę Wam z dobrą oraz złą nowiną. Najpierw ta pierwsza - "Rose" nie jest nawet w połowie tak złym komiksem jak wspomniane przygody Diany. Zła - to nadal kiepska lektura. Premierowy numer wprowadza nas w realia świata przedstawionego oraz otrzymujemy możliwość poznania pierwszych, głównych bohaterów. Niestety o ile sam świat jest jeszcze całkiem ciekawy i opiera się na magii, a właściwie powolnym jej zanikaniu, o tyle już zarówno Rose jak i inne postacie z pierwszego planu prezentują się jakby uciekły z dowolnego komiksu Image z lat dziewięćdziesiątych. Charakteru w nich tyle co nic, nie są ani zbyt ciekawe, ani sympatyczne, zaś zła królowa jest tak przerysowana, że zęby zgrzytają. Pierwszy numer "Rose" ma jednak bardzo ładne rysunki i jest to chyba jedyna rzecz, która ratuje ten zeszyt. Nie zawiodłem się lekturą, bo i oczekiwań wielkich nie miałem. Bez żalu odpuszczam.
3-/6

Kolejna odsłona "Jedynek pod lupą" pojawi się 4 czerwca.
Okładki pochodzą ze strony Comicvine

2 komentarze: