niedziela, 9 kwietnia 2017

Jedynki pod lupą #9

No nie wyrobiłem się niestety na ubiegłą niedzielę, ale dziś nadrabiam już zaległości. W rozwinięciu posta znajdziecie moje krótkie opinie na temat pięciu z sześciu marcowych nowości. Było co czytać, ale czy tytuły te spełniły pokładane w nich nadzieje? Przekonajcie się sami, zaś jeśli macie ochotę, dorzućcie w komentarzach własne opinie. Zapraszam do lektury.
"Extremity #1" (Daniel Warren Johnson)
Nie spodziewałem się po tym tytule niczego niezwykłego. Udostępnione przed premierą tytułu materiały promocyjne wskazywały raczej na krwawą rozpierduchę w minimalną dawką fabuły, lecz Daniel Johnson w wywiadach podkreślał drugie i trzecie dno swojej opowieści. Po lekturze mogę śmiało powiedzieć, iż o ile faktycznie spełnił on swoje słowo, serwując nam historię mocno niejednoznaczną, obok której trudno przejść obojętnie, to jednak nadmiar ilości zbyt bardzo krwawych scen trochę zaniża ocenę. Świat przedstawiony na łamach "Extremity" wydaje się być całkiem ciekawy i nieźle przemyślany, chociaż tutaj nie ma o nim szczególnie dużo. Główni bohaterowie są nieźle zarysowani i już w premierowej odsłonie cyklu pojawiło się kilka naprawdę mocnych scen, jak na przykład moment egzekucji Asmunda i jestem ciekaw, jak twórca rozwinie to dalej. Niestety, uważam że zbyt duży nacisk położono w tym numerze na sieczkę. Rysunkowo jest całkiem nieźle, pomijając oczywiście wspomnianą, krwawą łaźnię. Widać wyraźnie, że w opowieści Johnsona jest sporo potencjału, lecz premierowa odsłona jeszcze nie wykorzystała go zbyt wiele. Dlatego też nie jestem do końca przekonany. Sięgnę po drugi numer i jeśli też do końca mnie nie przekona, na tym zakończę swoją przygodę z "Extremity".
3+/6

"Magdalena #1" (Ryan Cady & Tini Howard/Christian DiBari)
Paradoks w stylu Top Cow. Seria ta jest kontynuacją wcześniejszych, osadzonych w nieistniejącym już uniwersum studia, lecz zarazem istnieje w oderwaniu od niego i oprócz małego, rysunkowego easter egga (Patience ma w domu pluszaka wyglądającego jak The Darkness), nie ma tu wzmianki o szerszym świecie w jakim funkcjonowała Magdalena. Oprócz tego komiks ma do zaoferowania właściwie niewiele. Praktycznie w całości został streszczony w wywiadzie, jaki Tini Howard udzieliła niedawno bodaj CBRowi. Dla mnie więc lektura ograniczała się do przerzucania kolejnych stron w poszukiwaniu czegoś, co nie zostało wcześniej zasygnalizowane i niestety nie doczekałem się tego. Rysunkowo przyzwoicie. DiBari całkiem fajnie wpisał się w klimat opowieści i nieźle sobie poradził z postawionym przed nim zadaniem. Gdyby tylko nie starał się tak mocno miejscami małpować Stjepana Sejica, byłoby znacznie lepiej. Niemniej nie jest to tytuł, przy którym zostanę dłużej. Za brak jakiegokolwiek zaskoczenia i całkiem niezłe rysunki dam:
3+6

"Rat Queens vol. 2 #1" (Kurtis J. Wiebe/Owen Gieni)
Zeszyt ten mogę określić krótko: porażka. Zupełnie niepotrzebny reboot serii nie przyniósł oczekiwanego powrotu do poziomu początkowych numerów pierwszej odsłony. Nadal jest szalenie nieśmiesznie, żarty wyglądają na totalnie wymuszone i nawet jeśli nie są bardzo złe, to i tak kładzie je rysownik. Ogólnie historia wygląda jak rzucenie białego ręcznika. Poprzednia seria zakończyła się z rozkopanymi wątkami, których Wiebe najwyraźniej nie potrafił poprawnie rozwiązać, więc olał sprawę i niejako wykreślił z istnienia wszystko to, co pojawiło się od szóstego numeru pierwszej serii wzwyż. Następnie sięgnął po wszystkie znaki rozpoznawcze serii i wrzucił to bardzo nieporadnie do premierowego numeru nowej odsłony "Rat Queens". Zeszyt ten jest napisany pod osoby, które znają poprzednią serię i niestety jest mało przystępny dla potencjalnych, nowych czytelników. I tak jak wspomniałem wcześniej. O ile ponownie mamy tutaj do czynienia z komiksowym rpg z wszystkimi jego urokami i zaletami, tak iście Deadpoolowe żarty, wyjątkowo naiwna oraz niezbyt angażująca fabuła i słabiutkie oraz nieporadne rysunki (serio, momentami brakowało tylko, aby Owen Gieni dopisywał "tu macie się śmiać, bo to miał być zabawny rysunek") sprawiają, że premierowa odsłona drugiego woluminu "Rat Queens" już na wstępie wygląda jak próba reanimacji trupa poprzez cofanie go w rozwoju. Czy coś równie absurdalnego.
2+/6

"Royal City #1" (Jeff Lemire)
Każdego miesiąca jest ta jedna premiera, która jest przeze mnie zdecydowanie najmocniej wyczekiwana. Jeśli śledzicie tego bloga już jakiś czas, pewnie nie dziwi Was, iż tym razem było to "Royal City" Jeffa Lemire. W momencie, gdy trzecia odsłona "A.D.: After Death" z jakiegoś powodu łapie coraz mocniejsze opóźnienie, kolejny tytuł z rysunkami tego twórcy to fajna rzecz. Pierwszy zeszyt jest podwójnej objętości i bardzo fajnie wprowadza nas w zawiłości fabuły. Jeśli oczekujecie tutaj fajerwerków, zawiedziecie się okrutnie. "Royal City" to spokojna, kameralna historia o pokręconej rodzinie, którą i bez tajemniczego, nadnaturalnego dodatku czytałoby mi się fajnie. Lemire obiecał powrót do klimatów "Opowieści z Hrabstwa Essex" i słowa dotrzymał. Premierowy zeszyt skupia się na przedstawieniu poszczególnych członków rodziny Pike, która musi zmierzyć się z zawałem serca głowy rodziny. Zarówno matka jak i gromada dorosłych już dzieci ma swoje problemy, wyraziście przedstawione i pełne wad charaktery oraz wspólne interakcje. Lemire już samo to przedstawił bardzo wiarygodnie i ciekawie, a przewijający się tu i ówdzie duch zmarłego, najmłodszego z rodzeństwa Tommy'ego sprawia, iż wszystko nabiera niespodziewanych rumieńców. Absolutnie cieszę się, że Lemire z klasą wraca do klimatów, które wypchnęły go do grona pierwszoligowych twórców komiksowych i mam olbrzymią nadzieję, że utrzyma dobrą formę w kolejnych numerach. Sprawdzę to w wydaniu zbiorczym.
5/6

"Think Tank vol. 5 #1" (Matt Hawkins/Rahsan Ekedal)
Z racji tego, że znam ledwo tylko pierwszą z poprzednich odsłon tego cyklu i z zasady unikam komiksów autorstwa Matta Hawkinsa, tytuł ten pozostawiam bez oceny. 

"Underwinter #1" (Ray Fawkes)
Po tym jak "Intersect" nie przyjęło się za dobrze w ofercie Image Comics i dziś wyprzedawane jest cyfrowo za niewielkie pieniądze, byłem święcie przekonany iż Ray Fawkes nie będzie chciał robić nowych rzeczy dla tego wydawnictwa. Tymczasem pojawia się "Underwinter", które graficznie jest utrzymane w dokładnie tym samym klimacie co poprzedni tytuł tego autora i chociaż jest naprawdę fajnie zapowiadającą się historią, obawiam się kolejnej porażki finansowej autora. Przedstawił on nam historię spłukanego i stojącego na krawędzi rozpadu kwartetu smyczkowego, który dostaje tajemniczą i bardzo dobrze płatną ofertę prywatnego występu. Warunek jest jeden: muszą zagrać w opaskach. Okładka zeszytu już dość mocno insynuuje, kto będzie ich słuchaczem, lecz Fawkes i tak dał radę stworzyć intrygującą opowieść. Podobnie jak w premierowym numerze "Royal City", tak i tutaj mamy do czynienia przede wszystkim z przedstawieniem nam głównych bohaterów, którzy wydają się być interesujący i z pewnością w kolejnych odsłonach ich wzajemne relacje zostaną pogłębione. Graficznie jest bardzo dobrze, lecz Fawkes dysponuje stylem, który większość "typowych" zjadaczy komiksów rodem z USA raczej odrzuci. Ja osobiście uwielbiam gościa i dlatego proszę Was, abyście dali mu szansę. "Underwinter" debiutuje w niezłym stylu i warto nieco wesprzeć ten tytuł.
4/6

Kolejna odsłona "Jedynek pod lupą", tym razem bez opóźnień, pojawi się 7 maja.
Okładki pochodzą ze strony Comicvine

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz