Wyraźny
sukces ”Fatale” rozochocił wydawnictwo Mucha Comics, które bardzo szybko
ściągnęło do naszego kraju kolejny komiks Eda Brubakera stworzony dla
wydawnictwa Image. Pierwszy tom ”Velvet” – rasowej opowieści
szpiegowskiej intrygował i zwiastował, iż kolejne odsłony tej serii mogą być
jeszcze lepsze. Dziś wreszcie mogę sprawdzić własne przeczucia, ponieważ na
sklepowych półkach melduje się wyczekiwany przeze mnie, drugi tom cyklu,
zatytułowany ”Tajne życie umarlaków”. Czy komiks ten wart jest Waszych
pieniędzy? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w dzisiejszym tekście.
Tytułowa
bohaterka zdecydowanie nie znajduje się w zbyt ciekawym i godnym pozazdroszczenia położeniu. Jest
oskarżona o zbrodnię, której nie popełniła i ścigana po całym świecie przez swoich
dawnych kolegów z pracy. Nadal próbuje ona udowodnić swoją niewinność, lecz
intryga, w którą została wplątana okazuje się być znacznie bardziej
skomplikowana, niż mogłaby sądzić. Walki, pościgi, nieoczekiwane zdrady i
fałszywe tropy mnożą się na potęgę i to w takim stopniu, że nawet Velvet
zaczyna czuć, że nieco traci grunt pod swoimi nogami. Oznacza to podjęcie przez
nią jeszcze większego ryzyka i między innymi porwanie swojego byłego szefa i
włamanie się do siedzimy agencji, w której jeszcze niedawno pracowała.
Ed
Brubaker po raz kolejny to zrobił! Zbudował on wciągającą już od początkowych
stron historię, operując stosunkowo prostymi środkami, które pod jego czujnym
okiem ponownie zagrały. Drugi tom ”Velvet” to nic innego, jak solidnie
budowana od samych podstaw, rasowa historia szpiegowska. Ale za to jaka!
Scenarzysta nie kombinuje tu zbytnio i nie udziwnia pisanej przez siebie
opowieści. Stawia na realizm, mnożenie tajemnic, rewelacyjne budowanie
charakterów, podtrzymywanie czujności czytelnika i podsypuje to sporą dawką
solidnej akcji. Czytając ”Tajne życie umarlaków” raz za razem łapałem
się na tym, że chociaż z całego serca kibicuję głównej bohaterce, to jednak
sposób, w jaki scenarzysta przedstawiał resztę obsady sprawiał, że trudno przejść
obok nich obojętnie. Velvet jest w pewnym sensie przedstawiona niesamowicie
realistycznie - czuć jej dezorientacje, tuszowane emocje i ból, jaki czuje w
związku ze swoją przeszłością. Równie dobrze Brubaker poradził sobie zarówno z
Coltem jak i Robertem. Obaj myślą i działają inaczej, jest sposób ich
przedstawienia sprawia, iż jawią się oni czytelnikowi jako postacie
pełnokrwiste, a ich motywacje wyraziste i wiarygodne. Pytanie tylko, czy aby na
pewno to, co o nich wiemy, to informacje prawdziwe?
Urzekające
w ”Velvet” jest umiejętne mylenie tropów. W omawianym dziś tomie
Brubaker doszedł z tym niemal do perfekcji. Udało mu się sprawić, że w pewnym
momencie praktycznie każdy dialog analizował pod kątem tego, czy zawarte tam
informacje są prawdziwe, czy stanowią kolejne zmyłki. Jeśli bowiem chociaż na
moment opuścicie gardę, scenarzysta wykorzysta to przeciw Wam i zaskoczy
niebanalnym rozwiązaniem. W ”Velvet” każda postać może nie być tym, za
kogo uchodzi. Dzięki temu atmosfera nieufności gęstnieje i po lekturze
dziesięciu zeszytów nadal trudno powiedzieć cokolwiek konkretnego na temat
licznych pytań, które pojawiają się podczas czytania komiksu. Finał zaś
prawdziwie wbija czytelnika w ziemię, raz jeszcze udowadniając, że na łamach
tej historii może dojść właściwie do wszystkiego. Efekt tego wszystkiego jest
znakomity, ponieważ już teraz bardzo mocno wypatruję kolejnego tomu, chociaż
mam świadomość, że niestety przyjdzie nam na niego jeszcze trochę czasu
poczekać. W Stanach bowiem opublikowany on został niecałe trzy miesiące temu i
prawdopodobnie jeszcze obowiązuje narzucane zazwyczaj wydawnicze embargo na
publikacje nieanglojęzyczne.
”Velvet”
nie jest jednak koncertem jednego autora. Tych jest tutaj aż troje. Zarówno
Steve Epting jak i Elizabeth Breitweiser zasługują na najwyższe słowa uznania. Ten
pierwszy, dzięki ogromnej swobodzie przy czasie tworzenia kolejnych zeszytów (przypomnę,
nie obowiązują go ścisłe harmonogramy) może pokazywać czytelnikom pełnię
swojego niebanalnego talentu. W drugim tomie ”Velvet” właściwie wszystko
zagrało. Epting rewelacyjnie sprawdził się zarówno w scenach akcji jak i
momentach nieco spokojniejszych. Jego rysunki są bardzo dokładne, obfitują w
szczegóły, zaś poszczególne postacie mają bardzo wyrazistą mimikę. Świetnie
uzupełniła go Breitweiser, kolejny raz rewelacyjnie kolorując komiks do
scenariusza Brubakera. Dobrała ona taką paletę barw, by przedstawiony świat
wydawał się jeszcze bardziej ponurym, zimnym i nieprzyjemnym miejscem. Bardzo dobrze
pasuje to do czasów, w jakich osadzona jest akcja ”Velvet” i stanowi to
kolejny dowód na to, że Breitweiser jest obecnie jedną z najlepszych kolorystek
na rynku.
Mucha Comics
opublikowała komiks ten w dokładnie takim samym standardzie jak ten, do którego
nas przyzwyczaiła. Nie licząc twardej oprawy, komiks jest całkowicie zgodny z
oryginałem. Oznacza to brak jakichkolwiek dodatków, co już od dłuższego czasu
stanowi znak rozpoznawczy komiksów Eda Brubakera publikowanych przez Image. Cena
okładkowa jest atrakcyjna i wynosi 55zł.
Drugi tom
”Velvet” jest w mojej ocenie znacznie lepszą lekturą, niż i tak bardzo
wysoko oceniony przeze mnie odsłona premierowa. Nawet na moment nie mogłem
oderwać się od tej pozycji i po zakończeniu czytania łaknę więcej. Ed Brubaker
jest absolutnym mistrzem i właśnie kolejny raz to udowodnił, zaś Steve Epting i
Elizabeth Breitweiser dzielnie dotrzymali mu kroku. W efekcie otrzymaliśmy
jeden z najciekawszych komiksów amerykankach kończącego się roku. Nie mam
absolutnie niczego, do czego mógłbym się przyczepić. Oby tak dalej Mucho :) 6/6
Dziękuję wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
"Velvet #2: Tajne życie umarlaków" do kupienia w sklepie Mucha Comics oraz ATOM Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz