niedziela, 6 listopada 2016

Jedynki pod lupą #4

Październik już za nami i tym razem nie opóźniam kolejnej odsłony najmłodszej rubryki na Image Comics Journal. W ubiegłym miesiącu ukazało się pięć premier nowych tytułów oraz jeden one-shot. Moje krótkie opinie na temat każdego z nich znajdziecie w rozwinięciu posta.
"Black Light District: 6 Issues" (Jesse Blaze Snider i kilku rysowników)
Ciekawostka i w zasadzie nic ponadto, lecz tutaj od razu wspomnę, że generalnie śłon mi na ucho nadepnął. Antologia zawiera sześć historii, opartych na tekstach piosenek twórcy. Pisząc w skrócie: mamy do czynienia z takimi teledyskami w formie papierowej, Nie ruszyło mnie to szczególnie mocno. Przez całość lektury miałem wrażenie, że poszczególne szorty powinny otrzymać minimum po dwie strony więcej (większość była bardzo mikrej długości) i wówczas może bardziej przypadłby mi do gustu ten zeszyt. Na plus na pewno warstwa graficzna poszczególnych opowiastek. Dobrze spisali się zarówno ci słynniejsi (Burnham, Hester) jak i ci mi kompletnie nieznani (Witt, Pearson - zwłaszcza ten drugi zaskoczył mnie mocno Hellboy'owym stylem). Ale jak już wspomniałem na początku - nie jestem zbyt "muzykalnym" typem i ten komiks zdecydowanie nie był skierowany do mnie. Nic więc dziwnego, że nie przypadł mi zbytnio do gustu. Z Wami może być kompletnie inaczej.
3/6

"Cannibal #1" (Brian Buccellato/Jennifer Young/Matias Bergara)
Po niewypale, za jaki uważam "Sons of the Devil", z ogromnym dystansem podchodziłem do kolejnego komiksu Briana Buccellato. Tym razem jednak pierwszy numer nie zawiódł totalnie, niemniej daleki jestem także do zachwytu. W tej alternatywnej rzeczywistości, w 1994 uwolniony został wirus, który zamienia zwykłych ludzi w żadnych krwi kanibali. Po latach bezskutecznej walki z tą przypadłością, pierwszy kanibal pojawia się w dotąd spokojnym, malutkim miasteczku Willow. Napiszmy to sobie szczerze - w "Cannibal" nie ma krwi oryginalności. Z metra widać garściami czerpane inspiracje takimi tytułami jak "Revival", "The Walking Dead" czy nawet, pod pewnymi względami, "Crossed". Tyle tylko, że jest to trochę nieudolne, a Buccellato ponownie udowadnia, że scenarzysta z niego raczej kiepski. I to nawet w sytuacji, gdy w pisaniu wspomaga go Jennifer Young. Wszyscy zaprezentowani w premierowym numerze bohaterowie są bardzo bezbarwni i trudno utożsamiać się z którymkolwiek z nich. Zagrożenie także nie wydaje się być tak wielkie, jak wynika z krótkiego wstępniaka. I tak naprawdę jedyne, co ratuje w moich oczach ten zeszyt, to świetne rysunki Matiasa Bergary. Bardzo klimatyczne, świetnie pokolorowane, rewelacyjna okładka. Niemniej jest to zdecydowanie za mało, bym chciał kontynuować swoją przygodę z tym tytułem.
3-/6

"Green Valley #1" (Max Landis/Giuseppe Camuncoli)
I niestety kolejne w tym miesiącu zaskoczenie na minus. Po Maxie Landisie spodziewałem się czegoś znacznie bardziej nieoczywistego, utrzymanego w stylu bardzo udanej miniserii "Superman: American Alien" od DC. Tymczasem "Green Valley" nie zaskoczyło mnie totalnie niczym i od początku do końca poleciało mało zachęcającym schematem. Oto bowiem widzimy grupę czterech rycerzy i zarazem dobrych przyjaciół, będących w stanie samodzielnie powstrzymać atak hordy barbarzyńców. Nie wiedzieć właściwie dlaczego, wypuszczają oni dowódcę najeźdźców wolno, co okaże się jeszcze większym błędem w momencie, gdy ten postanowi zemścić się za upokorzenia. W tle także wątek miłosny i tylko jakoś powiewu świeżości zabrakło w tym zeszycie, liczącym nieco więcej stron od powszechnego standardu. Po mało zachęcającym "Horizon", także i "Green Valley" jest nowością od studia Skybound, która nie jest ani szczególnie zła, ani także zdecydowanie zachęcająca do sięgania po kolejne numery. Na plus zdecydowanie rysunki Giuseppe Camuncoliego - niesamowicie szczegółowe, bardzo wyraziste. Przy kilku planszach zatrzymałem się na dłużej, bo wyglądały po prostu rewelacyjnie. Jednak podobnie jak w przypadku "Cannibal", minusy przeważają plusy, więc także i ten tytuł odpuszczam.
3-/6

"Moonshine #1" (Brian Azzarello/Eduardo Risso)
Komiks, na który zdecydowanie najmocniej liczyłem w ubiegłym miesiącu, okazał się w pewnym sensie nie być do końca tak dobry, jak myślałem że będzie. Zdecydowanym jego problemem jest to, że totalnie nie zaskakuje. Wszystko z powodu tego, że jego warstwa fabularna praktycznie w całości została ujawniona podczas udzielanych wywiadów, które siłą rzeczy śledziłem skrupulatnie. Nie oznacza to jednak, że zeszyt jest słaby. Ba, uważam wręcz, że jeśli nie śledziliście pojawiających się newsów, komiks ten zdecydowanie przypadnie Wam do gustu. Dla mnie zaczyna się od mocnego miksu legendarnych "100 Naboi" z Batmanowym tie-inem do "Flashpoint" i połączenie to wypada całkiem fajnie. Klimat i dialogi są na standardowym, a więc bardzo wysokim poziomie Briana Azzarello, historia ma spory i bardzo widoczny potencjał, zaś Eduardo Risso znów idealnie odnajduje się w czasach prohibicji, nadając premierze "Moonshine" wyrazistości. Jestem święcie przekonany, że kolejne numery już przygwożdżą mnie do siedzenia, a i ten nieźle sprawdzi się w Waszych rękach, o ile unikaliście spoilerów.
4/6 (dałbym 5, ale jednak mnie zaspoilerowano)

"Reborn #1" (Mark Millar/Greg Capullo)
Obawiałem się tego komiksu jak diabli i pierwszy numer zupełnie tego podejścia nie zmienił. Kolejny raz sięgam po komiks Marka Millara i czuję się, jakbym czytał przerobiony na szybko na komiks i podzielony na zeszyty scenariusz filmu. I ni cholery się nie zdziwię, jeśli za tydzień lub dwa Millar ogłosi, że ktoś wykupił prawa do ekranizacji. Sam zeszyt to taki wstęp z którego wynika niewiele. Robimy szybki przejazd przez życie głównej bohaterki, następnie widzimy znakomicie rozrysowaną scenę jej śmierci i... odrodzenia w fantastycznym świecie, który ewidentnie dłuższy czas nie może sobie poradzić w konfliktami zbrojnymi. Już teraz zasugerowano nam, że jest ona w jakiś sposób specjalna i pewnie na niesieniu przez nią światła skupi się reszta komiksu. Pomimo moich uprzedzeń do scenariuszy Millara, naprawdę chciałem, aby tytuł ten przypadł mi do gustu, lecz niestety fabularnie jest tak boleśnie bezpłciowy i mało oryginalny, że ponownie czuję się zawiedziony. Nieco inaczej jest z rysunkami Grega Capullo, który co prawda nie wspiął się ponad poziom swoich standardowych prac, ale... właśnie takie je uwielbiam. Kolejne numery zapowiadają się jako takie klasyczne łubudu w klimatach fantasy i z mocnym wątkiem rodzinnym. Dla mnie nic na tyle spektakularnego, by dalej śledzić tę miniserię.
3/6

"Romulus #1" (Bryan Hill/Nelson Blake II)
- Hej Matt, mam pomysł na komiks o sekretnej grupie zabójców, których jedna członkini się buntuje przeciw swoim mistrzom, bo w sumie są źli.
- Ale Bryan, przecież to już było milion razy.
- No i co z tego?
- W sumie racja, no i co z tego? Wydajmy to.
Tak mniej więcej wyobrażam sobie rozmowę na temat tego komiksu w siedzibie Top Cow. "Romulus" nawet przez moment nie stara się być oryginalny i garściami czerpie z wielu innych dzieł. W dodatku robi to źle, bo cały zeszyt nawet przez moment nie jest angażujący i obfituje w sceny, które nie tylko są niebywale oklepane, ale wręcz niezamierzenie zabawne. Jest tu na przykład scena, w której dłoń głównej bohaterki przebita zostaje sztyletem, ale aby pokazać, jak bardzo jest ona twarda, to już po chwili tą samą ręką (wraz z nadal tkwiącym w niej sztyletem) pokazuje swojemu przeciwnikowi środkowy palec. Generalnie połowa zeszytu to wewnętrzny, bardzo rwany monolog głównej postaci, z którego wynika, jakoby bardzo kochała ona swoją matkę - też zabójczynię. Tyle tylko, że relacja ta rozrysowana została tak mizernie, iż w zasadzie nie czujemy żadnej większej więzi między kobietami. Zaś moment domniemanego (nie widzimy go wprost, przypadek?) zgonu rodzicielki bohaterki, gdzie Blake przedstawia dziewczynę jako płaczącego wilka (jest tam parę takich zagrywek, by pokazać dzikość i siłę zabójczyń), to już w ogóle żenada. Rysownik zaś spisał się tak sobie, chociaż powinien podszkolić się z rysowania postaci w ruchu, bo mu to ewidentnie nie wychodzi. Nie polecam.
2/6

Okładki pochodzą ze strony Image Comics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz