niedziela, 16 października 2016

Gościniec: Jeden wściekły głos w sprawie "The Walking Dead"

Autorem poniższego tekstu jest Marcin Chrapiec, który od czasu do czasu pisze bardzo fajne rzeczy dla DCManiaka oraz Panteonu. Częściowo się z nim zgadzam, częściowo nie. Wasze opinie wyraźcie w komentarzach.
Październik 2003 może dla Was to kolejna nic nieznacząca data. A dla świata komiksów? Jest jedną z najważniejszych. Zresztą nie tylko dla komiksów. To, co się wtedy stało, miało ogromny wpływ na całą popkulturę. Odcisnęło swoje piętno na wszystkich jej dziedzinach. Brzmi jakbym mówił co najmniej o kolejnym wystąpieniu prezydenta USA? Niestety muszę Was rozczarować. Jedyne co się w tym dniu wydarzyło to to, że na półki sklepów komiksowych trafiła jedna szczególna pozycja. 

Miała ona może mało atrakcyjną dla oka okładkę. Autor też jakiś taki nieznany, całkiem jeszcze świeży. Mający do tej pory na swoim koncie dwie pozycje warte uwagi (tak, tak mówię o "Battle Pope" oraz "Invincible"). I do tego ten tytuł - "The Walking Dead" no tylko wariat mógł wymyślić coś równie idiotycznego. "To z pewnością się nie przyjmie" - myślałbym tak wtedy i nawet w dalszym ciągu, gdyby nie wiedza o tym, co stało się później. To, co z pozoru wydawało się być zwykłą sieczką dla głupich mas, okazało się czymś więcej. Trochę tak jak z serialami animowanymi dla dorosłych typu South Park czy uwielbiany przeze mnie ostatnio BoJack Horseman. Pod płaszczem przekleństw czy sprośnych żartów kryje się drugie dno. Czasami ledwie widoczne a czasami od razu rzucające się w oczy. Czymś, co pokochały miliony oczekujące na kolejne przygody swoich ulubionych bohaterów. Narodziła się legenda. To małe raczkujące i niemające jeszcze swojej tożsamości coś z czasem przeobraziło się i dało początek całej rodzinie tworów, których akcja rozgrywa się w uniwersum "The Walking Dead". 

Co w takim razie było zamiarem Kirkamana jeśli nie przedstawienie fali ultra brutalnych aktów przemocy z taką dokładnością i detalami sprawiającymi, iż co wrażliwszym może zrobić się niedobrze? Autor chciał przyjrzeć się zwyczajnemu przeciętnemu człowiekowi. Ale nie w trakcie zwyczajnych czynności takich jak gotowanie sprzątanie, które doskonale znamy z życia codziennego. O nie. Kirkmana fascynuje i nurtuje ten zwyczajny homo sapiens w sytuacjach kryzysowych i podbramkowych. I taką sytuację na własne potrzeby sobie wymyślił. Otóż stworzył świat, w którym światem zawładnęły wiecznie głodne i głupie zombie. Ludzie są zmuszeni niczym dinozaury do porzucenia swojej pozycji, która zapewniała mu dominacje nad innymi gatunkami. Nagle znaleźliśmy się na szarym końcu łańcucha pokarmowego. W świecie stworzonym przez Kirkmana mamy prawie tyle samo do powiedzenia co sałata. Równie co ona zieloni w sprawach, które nastały i równie co ona bezbronni i bezradni. Żywe rozkładające się ciała wlokące się po ulicy to już norma. Ciągły strach o życie własne czy swoich bliskich towarzyszy bezustannie tym którym przyszło żyć w takim świecie. Paradoks taki ze władzę przejęli umarli. I to oni teraz decydują o losach świata. Każdy z nas ma również tę ciemną stronę, która uaktywnia się właśnie w sytuacjach zagrożenia. Jak daleko jesteśmy się w stanie posunąć? Co zrobić, by ochronić siebie lub swoich bliskich? 

W takich czasach wychodzą z ludzi zwierzęta potwory kierujące się jedynie instynktem. Gubimy zdolność racjonalnego myślenia, która właśnie odróżnia nas od innych gatunków zamieszkujących nasz glob. To ona sprawia, że jesteśmy ludźmi. Bez niej człowiek przestaje być człowiekiem. Pozostaje jedynie zwierze, ukryte gdzieś tam głęboko w nas zdolne do wszystkiego. Cel zaczyna uświęcać środki. Zaczyna zacierać się granica pomiędzy dobrem a złem. System dotychczas wyznawanych wartości upadł niczym Mur Berliński. Ludzie zaczynają szaleć. Pomieszanie z poplątaniem. Jednak nie generalizujmy. Zawsze znajdą się tacy, którzy pozostaną wierni swoim wartościom i ideałom. Nie będą zważać na innych. I dostrzegą to szaleństwo, w którym pogrążył się świat. Pozostaną ostatnimi sprawiedliwymi, którzy zapewnią przetrwanie człowieczeństwu. Pokażą, iż ono nie umarło. Będą w stanie dotrzeć i okazać dobro w tym świecie pełnym zła. Z jednej strony ludzie walczą o swoich bliskich z miłości do nich, ale z drugiej czy żyjąc w takim świecie można jeszcze normalnie kochać? A czymże jest człowiek niezdolny do miłości? Jednak w tym całym szaleństwie jest jedna pozytywna strona. Jest jeszcze jedna rzecz, która w takich sytuacjach wychodzi z ludzi mianowicie odwaga. Człowiek nagle okazuje się zdolny do rzeczy, o których wcześniej nawet nie pomyślałby w swoich snach. 
Cały czas mówię o komiksie. Ilu z Was właśnie w takim sensie odbierało dzieło Kirkmana? Czy w serialu znajdziemy to samo? Ile z oryginalnych sensów może obserwować na małym ekranie? Osobiście uważam, iż w serialu całą opowieść niesamowicie spłaszczono i w większości przypadków pozostała niestety jedynie bezsensowna sieczka, ciągnąca się w nieskończoność (aktualnie nadchodzi już 7 sezon, a końca nie widać) Poziom serialu leci na łeb, chociaż wiecie co? On już nie spada. On już osiągnął dno. Nawet powiem Wam dokładnie w którym odcinku, a mianowicie sezon 5, odcinek 4: Slabtown.Wiem, że nie wypada się tak wyrażać, ale to było gówno. Totalnie byłem wściekły, gdy oglądałem jak stopniowo niszczono resztki potencjału tkwiącego w tym serialu. I w tym momencie pewnie pod moim domem stoi już tłum wściekłych fanów serialu z pochodniami i widłami w rekach. 

Rzecz inaczej ma się w komiksie. Mimo aktualnie tych 162 zeszytów komiks potrafi w dalszym ciągu pokazać pazur i totalnie zaskoczyć czytelnika. Chociaż by taką "Wojną totalną". Mimo, że robi się to może momentami przewidywalne, to jednak jest coś takiego, co sprawia, że chce się dalej śledzić tą szaloną kirkmanowską sagę. I jeśli serial porzuciłem po 6 sezonie tak na każdy kolejny zeszyt czekam niecierpliwie by zobaczyć co tam znowu kirkman wymalował. I również wam to polecam. Bądźcie hipsterami i czytajcie komiks, zamiast tracić czas na to pseudo-dzieło. Szczerze dziwię się Kirkmanowi, iż tak bezczynnie pozwala w dalszym ciągu psuć swoją markę i spłycać to, co się tak naprawdę chciał przekazać. Może musiałby mieć odwagę swoich bohaterów i głośno powiedzieć to, co Sapkowski o grze Wiedźmin? Serial jest ewidentnie tworzony dla mas, którzy uwielbiają oglądać masakrowane zwłoki przy jednoczesnym konsumowaniu posiłku i nie liczą na bardziej inteligentną rozrywkę. 

Co się tak naprawdę dzieje? Wszystkie dzieci "The Walking Dead" wypierają się na swojego ojca i mają w go w czterech literach. Powstają kolejne spin-offy, gry czy inne podszywające się pod markę twory. Niestety ktoś tu miał za mało pieniędzy i dał zabić kurę znoszącą złote jaja. Marka stała się wężem zjadającym własny ogon. Komiks odchodzi w zapomnienie w lawinie tych wszystkich innych "dzieł" które z oryginałem łączy tylko to, że ich akcja dzieje się w tym samym postapokaliptycznym świecie. I na tym podobieństwa by się kończyły. Smutne, ale prawdziwe. Kirkman sam padł ofiarą własnej polityki wobec swojego dzieła. Czy Wy twórcy widzicie tych wszystkich ludzi w koszulkami z logiem TWD? Ludzi stojących w kosmicznych kolejkach, by dostać się na wasz panel na Comic Conach? To pokażcie tym ludziom, że nie macie ich gdzieś i nie zależy wam jedynie na ich kasie. Wiecie jest taka prosta zależność żaden twórca nie istnieje bez odbiorcy. Więc jeśli nie będziecie im dawać tego, czego chcą to znajdą sobie coś innego co ich zadowoli. Więc panie Kirkman, oby wiedział pan, kiedy odejść z klasą i pozostać legendą, a nie twórcą czegoś, co nikogo nie będzie już obchodzić.

MC

10 komentarzy:

  1. W ogóle się nie zgadzam. O ile dobrze się orientuję TWD nadal jest w czołówce list sprzedaży Image. Tego, że z komiksu nigdy nie będzie takiej kasy jak z serialu chyba nie muszę mówić. Argument zatem, że oryginał odchodzi w zapomnienie wydaje się wyssany z palca, bo komiks nadal utrzymuje się w czołówce swojej kategorii.

    Ps. Rozbawiła mnie wstawka o Spakowskim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedz mi jedno. Ilu z tych wielkich "fanów" TWD wie w ogóle o istnieniu komiksu?

      Usuń
    2. Ludzie kojarzą TWD aktualnie głównie z serialu. W świadomości mas zapisany jest jako serial.

      Usuń
    3. Z tego co ja zauważyłem, ludzie wiedzą, że zaczęło się od komiksu, po prostu nie są zainteresowani tym medium, ich prawo.

      Usuń
    4. Wiedzą lub nie wiedzą. To zależy. Co nie zmienia faktu, że argument jest słaby. Ilu ludzi słyszało o Supermanie czy Batmanie, a nigdy nie miało w rękach komiksu i raczej nie będzie mieć? Część z nich naprawdę nie wie, że to postacie z komiksu, serio. Batman to Batman i tyle. Tu jest taka sama zależność. Jeśli wychodzimy do mas, to te masy będą znały serial/film itd. Może część się zainteresuje bardziej i sięgnie do źródła, ale nie oszukujmy się, komiks nie jest takim medium. A ci, którzy czytają, czytają nadal i często nawet nie oglądają serialu.

      Usuń
    5. Marcin, nie będę brnął w dyskusje bo rozumiem, Twój punkt widzenia. Po prostu się z nim nie zgadzam. Odniosę się tylko do ostatniego akapitu o dzieciach TWD. Tak to już jest z dziećmi, że po pewnym czasie zaczynają żyć swoim życiem nie oglądając się na rodziców. Samo życie

      Usuń
    6. A ludzie, fani serialu, to muszą w ogóle wiedzieć o komiksie? To jednak dwa zupełnie inne media i nie każdy kto ogląda serial, musi od razu czytać komiks - ba może nawet nie lubić komiksów jako takich.

      Usuń
  2. Chociaż rozumiem tok myślenia autora oraz to co skłoniło go do tak radykalnego (mimo wszystko) wpisu to nie zgadzam się z tą opinią. Takie prawa rynku, że filmy i seriale na podstawie książek i komiksów wydają się mocno spłycone dla kogoś kto jest zaznajomiony z pierwowzorem i na to nic nie poradzimy. Ekran rządzi się swoimi prawami, tak jak komiks swoimi.
    Jestem wielkim fanem komiksu, ale też bardzo lubię serial. Oczywiście nie podoba mi się wiele zmian w stosunku do pierwowzoru (na przestrzeni kilkunastu lat wyrobiłem sobie nawyk oddzielania pierwowzorów od ekranizacji, przydaje się), chociaż niektóre wychodzą historii opowiedzianej w serialu na dobre (wprowadzenie Daryla). Generalnie należy obiektywnie przyznać, że serial trzyma poziom. Wiadomo, w tasiemcu trwającym kilka sezonów nie da się utrzymać równego poziomu co sezon, i nie inaczej jest z TWD, ale patrząc całościowo serial na prawdę się broni.
    Twój główny argument to spłycenie dobrze eksponowanego aspektu społecznego komiksu, będącego de facto podstawą fabularną komiksu. Nie zgadzam się. Uważam, że serial ma tego aspektu bardzo dużo (jak na serial, bądź co bądź, akcji) i jest to poniekąd jego problemem, ponieważ w wielu miejscach na przestrzeni 7 sezonów były momenty, gdzie przez pokazywanie zwyczajnych ludzkich problemów akcja stawała w miejscu, co dla zwykłego widza przyzwyczajonego do sieczki jest nie do przejścia. Pamiętajmy, że serial skierowany jest do trochę innego targetu niż komiks, a widz telewizyjny/kinowy jest przyzwyczajony i wręcz po takim produkcie łaknie sieczki, a tu niespodzianka - sieczki oczywiście trochę jest, ale sporo też rozwleczonych opowiastek o problemach małej społeczności. I tutaj brawa dla twórców za próbę odnalezienie złotego środka - wyszło całkiem nieźle.
    Tak czy inaczej, uważam, iż wieszczenie końca Kirkmanowi jest mocno naciągane. Zarówno komiks, jak i serial mają się dobrze, a produktów podpinających się pod ten sukces nie traktowałbym poważnie (jak Fear the Walking Dead, które kompletnie olałem), znikną szybko, a podstawowe serie zostaną.

    OdpowiedzUsuń