Alex De Campi zwróciła na siebie moją uwagę zaskakująco przyjemną serią "No Mercy", przy lekturze której trzeba jednak pewne rzeczy oddzielać dość grubą kreską i w ten sposób interpretować pokazane tam wydarzenia. Miniseria "Mayday" zapowiada się na coś równie nietypowego, przez co z miejsca trafiła na moją listę zainteresowań. Tymczasem jej twórcy porozmawiali z serwisem Comic Alliance i ujawnili kilka ciekawych informacji.
Historia skupia się na parze Sowieckich agentów, którzy przybywają z bardzo konkretną misją do Stanów Zjednoczonych. Z czasem jednak ich zadanie schodzi na dalszy plan, ponieważ oboje zdają się być kompletnie zachłyśnięci życiem, jakie oferuje ten kraj. W starciu z kompletnie obcą dla nich kulturą, na wierzch zaczną skrywane pragnienia i poglądy. Z czasem stracą do siebie całe zaufanie i chociaż los będzie rzucał im pod nogi kłody, z którymi poradzić będą sobie mogli tylko wspólnymi siłami, nie będzie to oznaczać, że zależeć im będzie na przetrwaniu towarzysza.
"Mayday" delikatnie oparte jest na historii rodziców De Campi, którzy w młodości pracowali dla służb wywiadowczych w Stanach. Przyznawali oni niejednokrotnie, że bardzo często spotykali się z ludźmi, którzy wykazywali niezdrową wręcz ciekawość życiem w USA i to właśnie natchnęło ją do stworzenia tej miniserii. Wątki "obcego w USA" lub "Amerykanina za granicą" bardzo interesują De Campi (co widać także na łamach wspomnianego wcześniej "No Mercy" jej autorstwa), zaś pomysł na umieszczenie akcji w czasach Zimnej Wojny ma dodatkowy smaczek ideologiczny.
Dla Tony'ego Parkera (który nie ma nic wspólnego ze znanym koszykarzem), "Mayday" jest drugim z rzędu komiksowym projektem z akcją osadzoną w latach 70-tych ubiegłego stulecia. Artysta był z tego powodu... przepraszany przez De Campie. Na szczęście historia spodobała mu się na tyle, by bez marudzenia spełnić swoje obowiązki. Parker przyznaje, że dzięki wcześniejszym researchom praca była bardzo łatwa, zaś porównania warstwy graficznej z "The Damned Band" nie będą bezpodstawne. Rysownik umieścił kilka smaczków dla fanów tamtego komiksu.
De Campi ma ciekawy styl pracy - sama literuje pisane przez siebie komiksy, a także nie przystępuje do prac nad daną serią, jeśli nie ma gotowego scenariusza do całości miniserii lub danego story-arcu. Dzięki temu jej tytuły na razie ukazują się bez opóźnień, ale z drugiej strony nieco ciężej nanieść na nie poprawki, po rozmowach z artystami. Te jednak jak dotąd zdarzały się bardzo rzadko.
Źródło: Comic Alliance
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz