UWAGA: Poniższy tekst powstał 04.08.2016 w oparciu o wersje zeszytowe.
UWAGA 2: 26.09.2017 tekst został zaktualizowany z okazji publikacji komiksu w naszym kraju przez wydawnictwo Non Stop Comics
UWAGA 2: 26.09.2017 tekst został zaktualizowany z okazji publikacji komiksu w naszym kraju przez wydawnictwo Non Stop Comics
Po wieloletniej dominacji ”Sagi”, rozdanie
tegorocznych nagród Eisnera tytuł ten zakończył bez żadnego wyróżnienia, lecz
Brian K. Vaughan i tak nie miał prawa narzekać. ”Paper Girls”, jego
najnowszy tytuł dla Image Comics zdobył dwie statuetki: za najlepszą nową serię
oraz dla najlepszego rysownika. Jako, że już od jakiegoś czasu dostępne jest
wydanie zbiorcze pierwszego story-arcu, przyjrzyjmy się czy nagrody te są
uzasadnione?
Jest rok 1988. Dwunastoletnia Erin i jej trzy przyjaciółki
jak zwykle udają trochę dorobić, rozwożąc gazety po okolicy, w której
mieszkają. Jednakże tego dnia niemal nic nie wydaje się być takie jak
zazwyczaj. Ludzie mówiący dziwnym językiem, ubrani w nietypowe skafandry czy
wreszcie dinozauropodobne stworzenia unoszące się w powietrzu – tak, to
zdecydowanie oznacza, że dzieje się coś niepokojącego. Dziewczynki dostają się
przypadkiem z sam środek międzywymiarowej potyczki, której ceną będzie los
naszego świata i... ich dzieciństwa.
Na premierę ”Paper Girls” czekałem z ogromną niecierpliwością
już od momentu pierwszych zapowiedzi tego komiksu. Na papierze wszystko
wskazywało na to, że Brian K. Vaughan ma w swoim ręku kolejnego pewniaka na hit
nie tylko sprzedażowy. Jakież było moje zdziwienie, gdy po otrzymaniu
premierowego numeru tej serii, zaprezentowana historia jakoś szczególnie mocno
nie porwała. Czyżbym miał doczekać się drugiego w niedługim okresie czasu
komiksu Vaughana, który tak naprawdę niczym szczególnym się nie wyróżnił?
Szczęśliwie, kolejne numery były już dawno w następnych zamówieniach i te już
zupełnie odmieniły niezbyt korzystne, pierwsze wrażenie. Początkowy rozdział ”Paper
Girls” stoi bliżej premiery ”We Stand on Guard” niż ”Sagi”.
Ten drugi tytuł całkowicie zauroczył mnie już od pierwszych stron, przez co
stałem się absolutnie maniakalnym fanem, zaś miniseria rysowana przez Steve’a
Skroce była po prostu ok. Tyle tylko, że po Brianie K. Vaughanie oczekujemy
zawsze czegoś więcej niż ”ok”, stąd moje początkowe obawy. Niemniej jak już
wspomniałem, następne numery całkowicie odmieniły początkową opinię.
Pierwszy zeszyt wprowadził nas w realia świata wykreowanego
przez Vaughana, lecz zrobił to bez większych fajerwerków i dość niespiesznym,
by nie powiedzieć powolnym tempie. Zostały tam już zarysowane zalążki głównej
intrygi, które jakoś nie intrygowały. Od drugiego numeru tempo opowiadanej
historii zdecydowanie przyspiesza i nie zwalnia już do samego końca pierwszego
story-arcu, zaś Vaughan zaczyna pokazywać to, za co go absolutnie uwielbiam.
Chociaż sama historia skupia się na międzywymiarowym konflikcie, w centrum
którego znalazły się główne bohaterki, to jednak bardzo szybko dostrzegamy, iż
scenarzysta zastosował tutaj chwyt bardzo podobny jak w ”Sadze”. Tam,
pomimo ogromnej wojny i wielowątkowej fabuły, najważniejsza opowieść to ta o
rodzinie, której miłość i przetrwanie raz za razem wystawiana jest na ciężkie
próby. ”Paper Girls” z kolei szybko okazuje się być historią o przyjaźni
i dorastaniu, które rzuca przed nami problemy, o jakich nigdy byśmy nie
pomyśleli. Każda z głównych bohaterek serii to postać z krwi i kości. Dziewczynki
mają jasno zarysowane charaktery, każda znacznie się od siebie różni, lecz
łączy je nie tylko przyjaźń, ale także stawianie czoła stosunkowo przyziemnym
problemom. Jasne, dziejący się w tle konflikt jest niezwykle istotny, lecz po
przeczytaniu pierwszych pięciu zeszytów ”Paper Girls”, nie interesowało
mnie to nawet w połowie tak, jak losy dziewczynek. Wydaje mi się, że pomimo
tego, iż w obsadzie brakuje chłopców, to jednak każdy czytelnik znajdzie w Erin
lub jednej z jej towarzyszek cząstkę siebie i podczas lektury poczuje chociaż
odrobinę nostalgii. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie świetna kreacja każdej z
dziewczynek, lecz nie jest to nic szczególnie zaskakującego. Brian K. Vaughan
niejednokrotnie pokazywał już, że mało kto dorównuje mu pod względem tworzenia
od ręki postaci, z którymi naprawdę chciałoby się zaprzyjaźnić.
Komiks oczywiście kończy się całkiem mocnym cliffhangerem, a
ponieważ wciąż czytam ”Paper Girls” w zeszytach, to mogę napisać że
warto czekać na drugi tom komiksu. Ten już od pierwszych stron trzyma bardzo
wysoki poziom.
Cliffa Chianga wielbię praktycznie od samego początku jego
pracy nad ”Wonder Woman” do scenariusza Briana Azzarello. Niewiele wyobraźni
trzeba, by domyślić się jak bardzo ucieszyłem się na wieść o jego zaangażowaniu
w ”Paper Girls”. Jeszcze jakiś czas temu obawiałem się, że pisząc ten
tekst zbyt mocno będę się rozpływać nad pracami tego artysty, lecz Eisner
jakiego otrzymał niedawno trochę sprawę mi ułatwia. Absolutnie uwielbiam lekki,
nieco kreskówkowy styl tego Chianga, który w dzisiaj recenzowanym komiksie nie
tylko pokazał pełnię swoich niebagatelnych umiejętności, ale także fenomenalnie
współpracuje z Mattem Wilsonem, który odpowiedzialny jest za kolory. Począwszy
od niesamowicie klimatycznych okładek poszczególnych numerów, które za każdym
razem są podwójną ilustracją utrzymaną w dwóch-trzech, za każdym razem innych
barwach (tu troszkę ubolewam, że okładka wydania zbiorczego nie do końca utrzymała
ten trend), na środku komiksu kończąc, ”Paper Girls” jest ucztą dla
oczu. Zdecydowanie wartą zebranego niedawno wyróżnienia. Nie wyczekujcie jednak
niesamowicie szczegółowych, bogatych w detale ilustracji. Chiang najlepiej
odnajduje się w momentach, gdy zyskuje więcej swobody. I właśnie to widać w omawianym
komiksie, ponieważ artysta ten po prostu fenomenalnie kadruje, prowadząc
czytelnika po przedstawianym świecie w sposób nadzwyczaj lekki. Jego ilustracje
są bardzo czytelne, chociaż duża w tym też zasługa wspomnianego przed chwilą
kolorysty. Matt Wilson kolejny raz pokazał, że doskonale odnajduje się w swojej
robocie, zaś ”Paper Girls” jest kolejnym, po ”The Wicked + The Divine”,
komiksem, na którym odcisnął wyraźnie zauważalne piętno. To on lub ewentualnie Elizabeth
Breitweiser, powinni zbierać najwyższe laury za swoją pracę.
Zaś jeśli chodzi o Eisnera 2016 przyznanego w kategorii
”Najlepsza nowa seria”, to może Was zdziwię, ale chociaż ”Paper Girls” w
większości chwalę, to jednak wcale nie kręciłbym nosem, gdyby kategorię tę
wygrało jednak ”Monstress”, ”Bitch Planet” czy ”Harrow County” z Dark
Horse.
Zeszytowe wydania tego komiksu zawierały nie tylko bardzo
nietypową rubrykę listową, ale także składający się z kilku części plakat,
który później można było połączyć w całość. Niestety nie wiem jak wyglądają
dodatki w wydaniu zbiorczym, ani nawet czy w ogóle jakieś są, lecz nie jest to
szczególnie istotne. Pierwszy wolumin ”Paper Girls” ukazał się bowiem w specjalnej
cenie dziesięciu dolarów i jeśli naprawdę fajnie skonstruowana fabuła oraz
świetne rysunki jeszcze Was nie przekonały, to tu macie kolejny argument.
”Paper Girls” pod wieloma względami może kojarzyć się
z ”Sagą”, lecz brakuje tu tych nieraz irytujących momentów, których
celem było przełamanie kolejnego tabu. To żaden minus, ponieważ dzięki temu
historia absolutnie może przypaść do gustu także nieco młodszym czytelnikom. Mocno
trzymam kciuki za to, by któryś z polskich wydawców zainteresował się tym
komiksem, który pomimo tylko poprawnego, pierwszego rozdziału, koniec końców i
tak ocenię na 5/6
EDIT 26.09.2017: Jak już wiecie, po komiks ten sięgnęło debiutujące na naszym rynku wydawnictwo Non Stop Comics. Zaprezentowało ono czytelnikom w naszym kraju wydanie zbiorcze, które jak potwierdzają mi zaufane źródła, nie różni się niczym od oryginalnego trejda. Niestety, jak przyzwyczaił nas już do tego Brian K. Vaughan, podstawowe wydania zbiorcze są nieco wykastrowane względem zeszytów i tak nie mamy tutaj wspomnianego wyżej plakatu czy też co ciekawszych fragmentów korespondencji z czytelnikami, która w zeszytowych wydaniach "Paper Girls" jest nie mniej ciekawa niż sam komiks. Miejcie więc na uwadze to, że w komiksach Vaughana bonusy są w zeszytach i wydaniach deluxe, a Non Stop Comics nie miało wpływu na to, że w ich wydaniu nie ma absolutnie nic, oprócz oczywiście samym komiksem.
Niemniej, czytelnik dostaje w swoje ręce ładnie i solidnie wydany tom w miękkiej (co zapewne cieszy cierpiących na brak miejsca na półkach) oprawie, który okładkowo kosztuje 40zł, zaś tu i ówdzie złapiecie go i za dyszkę mniej. Nietrudno się domyślić, że jest to bardziej atrakcyjna cena od oryginału i zdecydowanie powinniście wesprzeć swoimi pieniędzmi debiutanta na naszym rynku. Zwłaszcza, że tłumaczenie Bartosza Sztybora okiem laika wydaje się być dobre, a prawdopodobieństwo iż "Paper Girls #1" przypadnie Wam do gustu, jest z kolei niezwykle wysokie.
EDIT 26.09.2017: Jak już wiecie, po komiks ten sięgnęło debiutujące na naszym rynku wydawnictwo Non Stop Comics. Zaprezentowało ono czytelnikom w naszym kraju wydanie zbiorcze, które jak potwierdzają mi zaufane źródła, nie różni się niczym od oryginalnego trejda. Niestety, jak przyzwyczaił nas już do tego Brian K. Vaughan, podstawowe wydania zbiorcze są nieco wykastrowane względem zeszytów i tak nie mamy tutaj wspomnianego wyżej plakatu czy też co ciekawszych fragmentów korespondencji z czytelnikami, która w zeszytowych wydaniach "Paper Girls" jest nie mniej ciekawa niż sam komiks. Miejcie więc na uwadze to, że w komiksach Vaughana bonusy są w zeszytach i wydaniach deluxe, a Non Stop Comics nie miało wpływu na to, że w ich wydaniu nie ma absolutnie nic, oprócz oczywiście samym komiksem.
Niemniej, czytelnik dostaje w swoje ręce ładnie i solidnie wydany tom w miękkiej (co zapewne cieszy cierpiących na brak miejsca na półkach) oprawie, który okładkowo kosztuje 40zł, zaś tu i ówdzie złapiecie go i za dyszkę mniej. Nietrudno się domyślić, że jest to bardziej atrakcyjna cena od oryginału i zdecydowanie powinniście wesprzeć swoimi pieniędzmi debiutanta na naszym rynku. Zwłaszcza, że tłumaczenie Bartosza Sztybora okiem laika wydaje się być dobre, a prawdopodobieństwo iż "Paper Girls #1" przypadnie Wam do gustu, jest z kolei niezwykle wysokie.
"Paper Girls vol. 1" do kupienia w sklepie Non Stop Comics oraz ATOM Comics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz