poniedziałek, 4 lipca 2016

Top 5 #55 - Ciekawostki o Image, o których mogliście nie wiedzieć

Niedawno uświadomiłem sobie, że dawno nie wspominałem na łamach bloga o ciekawostkach związanych z działalnością wydawnictwa Image. Podobnie od dłuższego czasu nie było także nowej odsłony "Top 5". Dlaczego też nie połączyć obu tych kwestii? I tak oto postanowiłem wypisać dziś kilka ciekawostek związanych z naszym ulubionym wydawnictwem, o których mogliście nie wiedzieć. Wszystko to znajdziecie w rozwinięciu posta.
5. Image nie ma progu kasacji tytułu. W ogóle nie kasuje komiksów, one robią to same ;)
Właściwie wszystkie wydawnictwa komiksowe w USA mają ustalony pewien próg sprzedaży, poniżej którego los danej serii jest przesądzony. Wiadomo, w przypadku Marvela czy DC są one znacznie wyższe, niż w przypadku pozostałych wydawnictw, zaś w przypadku Image o czymś takim w ogóle nie ma mowy. Jako że publikacja danego komiksu w znakomitej większości spada na samych autorów, to także od nich zależy to, jak długo będzie się ukazywać. Jeśli nadal przynosi on zespołowi twórców jakiś zysk, najczęściej trwa on dalej. W Image nie kasują tytułów, zaś w razie problemów są one jedynie, albo raczej niestety, zawieszane. Jest to pewnego rodzaju minusem pod tym względem, że gdy dana seria zostaje zawieszona, cały czas pozostają nadzieje na to, że za jakiś czas jednak wróci. I dlatego czytelnicy nadal wypatrują takie tytuły jak "Umbral", "Rat Queens", "Mid the Gap" czy wiele, wiele innych. 

4. Wydawnictwo nic nikomu nie narzuca... czy aby na pewno?
Jedną z podstawowych zasad w Image Comics od zawsze była swoboda twórcza. Ta, co prawda, już latach 90-tych była nagminnie łamana, ale już w XXI wieku, po wielu turbulencjach, ponownie zasada ta była bardzo mocno przestrzegana... pozornie ;) Jest jeden wyjątek, który dotyczy wydań cyfrowych. Co prawda obecnie w USA jest naprawdę niewielu przeciwników tej formy publikowania komiksów, to jednak przychodząc do Image musisz zgodzić się na to, by wszystkie Twoje dzieła ukazywały się zarówno na papierze oraz cyfrowo. Od tego ucieczki nie ma. Odstępstwem od tej reguły są tylko edycje "Artist's Proof". Oprócz tego sporadycznie pojawiają się sugestie, których co prawda nie musisz słuchać, lecz wtedy narażasz się na zrzucenie na własne barki niemal całość obowiązków związanych z promocją danego tytułu. Te sugestie to na przykład zachęcanie do publikowania premierowych wydań zbiorczych w cenie dziesięciu dolarów (wspominał o tym Justin Jordan).
3. Edytor pracuje dla Ciebie, a nie Ty dla niego.
Sądzicie, że tylko w Marvelu i DC edytorzy stoją twórcom nad głowami i nierzadko decydują o tym, co ostatecznie ukaże się w zeszycie? No to jesteście w błędzie. Tak samo jest w każdym mniejszym wydawnictwie, nawet w tak nieoczywistych miejscach jak Boom! Studios. W Image Comics jest odrobinę inaczej. Każda seria ma swojego edytora, lecz jest to człowiek, który jedynie pilnuje, by twórcy nie przeczyli sami sobie oraz sugeruje ewentualne poprawki w scenariuszu czy rysunkach, a nie je narzuca.

2. Musisz mieć głowę na karku.
Wiele tytułów z Image zostało z czasem zawieszonych, bo okazało się, że ich twórcy nie do końca ogarniali biznesowej strony przedsięwzięcia. Bo to nie jest tak, że przyjdziesz do wydawnictwa z pomysłem na komiks, oni je zaakceptują i wezmą na siebie wszystko, byś Ty mógł w spokoju pracować. Nie, Image zajmuje się jedynie drukiem oraz dystrybucją komiksu, a także pomaga w nieznacznym stopniu przy promocji samego tytułu. Co zatem musi wziąć na siebie twórca? Skompletowanie członków zespołu, podpisywanie z nimi umów, płacenie im, marketing, promocję czy nawet ustalenie standardu drukowania komiksu (rodzaj i grubość papieru, cena okładkowa). Jak więc widzicie, to nie jest łatwy kawałek chleba i niejedna osoba już się na tym wyłożyła. Rekordzistami w Image są Nick Spencer oraz Kurtis J. Wiebe - obaj mają na swoim koncie już po 3 serie, które padły z powodów, których nieprzewidziano przy podpisywaniu odpowiednich umów.
1. Jeśli masz głowę na karku i/lub odrobinę szczęścia, zarobisz kupę kasy.
To powtarza chyba każdy twórca: Image jest tym miejscem wśród wydawców z USA, gdzie stosunkowo najłatwiej jest naprawdę dobrze zarobić. Z czego to wynika? Jak już wcześniej wspomniałem, wydawnictwo wykłada pieniądze za druk i dystrybucję, lecz to nie jest tak, że tego nie odbiera. Owszem, jeśli wspomniane koszta wyniosą kwotę X, to jakiś po otrzymaniu pieniędzy za sprzedaż danej pozycji, Image zabiera kwotę X plus (podobno) 5% kwoty X. Kasa ta idzie na funkcjonowanie centrali, która nie jest wielka, ponieważ zatrudnionych jest tam około 20 osób. Cała reszta trafia już do kieszeni twórców.

Teraz podam nieoficjalne wyliczenia, ale całkiem fajnie pokazujące o co chodzi. Mówi się o tym, że jeśli zeszyt kosztuje trzy dolary, to do twórców trafia dolar z każdej sprzedanej kopii. W przypadku ceny wynoszącej cztery dolary, jest to około półtora dolara. Jeśli chodzi o wydania zbiorcze, robi się już konkretnie. Każda sprzedana "dziesięciodolarówka" to około trzy dolce dla twórców, zaś w przypadku standardowej ceny piętnastu dolarów - między siedem a osiem.

Jeśli te wyliczenia można uznać za prawdziwe, wygląda to tak. Najbardziej ekstremalnie pozytywny przykład, to oczywiście "Żywe Trupy". Jeśli dodać do siebie same komiksy tej marki sprzedawane tylko w Diamondzie, to każdego miesiąca (!) twórcy mają do podzielenia między sobą około 300 tysięcy zielonych (!!!). Zespół odpowiedzialny za "Sagę" ma tylko niewiele gorzej, bo mówi się tu o około 230 tysiącach, lecz warto podkreślić, że tutaj drużyna twórców jest mniej liczna, niż w przypadku "Trupów".

Ale wiadomo, nie wszystkie komiksy to od razu hity. I nie każdy ma głowę na karku, a jest to niezwykle ważne. Załóżmy, że jesteś twórcą komiksu, który co numer sprzedaje około 8 tysięcy kopii. Masz wtedy mniej więcej 8000$ do podzielenia między swój zespół i jeśli nie obiecałeś rysownikowi i reszcie kompanów jakichś kosmicznych stawek, z tego jednego tytułu spokojnie możesz wyżyć w USA. No a jeśli dojdą do tego dobre wyniki wydań zbiorczych, to już w ogóle poezja :)

Trzeba jednak pamiętać, że od momentu rozpoczęcia pracy nad danym komiksem, a otrzymaniem za niego pierwszej właściwej wypłaty, nierzadko mija kilka miesięcy. Czy twórcy wówczas pracują za darmo po godzinach czy też część z nich ma już wtedy płacone, to wszystko zależy od samego zespołu.

Jeszcze raz podkreślam, że wyliczenia te nie muszą wcale okazywać się prawidłowe. Oparto je na danych, które swego czasu na swoim blogu publikował Jim Zub w odniesieniu do cyklu "Skullkickers".

2 komentarze:

  1. Wow, brzmi trochę jak utopia. Ciekawy temat tekstu oby takich więcej. Może jakaś rubryka na temat tego jak pracują twórcy komiksów w Image?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ten temat akurat nie ma zbyt wielu powszechnie znanych informacji :/

      Usuń