Ogłoszono niedawno nominacje do tegorocznych nagród
Harvey’a. Szybki rzut oka na statystykę: 17 szans na zwycięstwo dla Boom!
Studios, 11 dla Image Comics, 10 dla Marvela, 5 dla Dark Horse, 4 dla IDW, 3
dla DC i... 50 dla Valiant Entertainment. Dziwne, prawda? Jak to się stało, że
wydawnictwo, którego komiksów większość z Was zapewne nawet nie kojarzy za
dobrze, zapewniło sobie tak zdecydowaną dominację? Trudno pozbyć się wrażenia,
że kryje się za tym coś głębszego i dziś postanowiłem trochę pogdybać na ten
temat.
Przede wszystkim już na samym wstępie warto przypomnieć Wam
o specyfice nagród Harvey’a. Otóż lista nominacji nie jest ustalana przez
wąskie grono specjalistów. Swoje propozycje mogą przesyłać wszystkie osoby
zaangażowane twórczo w powstawanie komiksów zarówno papierowych jak i wersji
cyfrowych oraz webkomiksów. Mówię tu więc o scenarzystach, rysownikach,
kolorystach, inkerach, liternikach, edytorach, designerach czy wreszcie
wydawcach, lecz do tego grona nie zalicza się recenzentów, sprzedawców czy
hurtowników.
Teraz parę słów o wielkim wygranym tegorocznych nominacji, a
więc wydawnictwie Valiant. To znane było już czytelnikom w latach 90-tych, lecz
wówczas jego historia nie skończyła się najlepiej. Po latach batalii prawnych,
grupie byłych pracowników i zarazem największych zapaleńców udało się odzyskać
prawa do publikowania większości postaci z dawnego Valiant i w 2012 roku
powrócili oni na rynek. Na początku dość skromnie, bo z zaledwie czterema
tytułami, lecz wraz z kolejnymi, małymi sukcesami, oferta coraz mocniej się
rozszerzała. Valiant najlepiej określić mianem małego, zdrowego Marvela/DC.
Niemal całość oferty tego wydawcy to komiksy superbohaterskie (chociaż
stanowiące miks z wieloma gatunkami) osadzone w jednym, spójnym uniwersum. To
nie liczy kilkudziesięciu wzajemnie przeplatających się tytułów, co moment
wplątywanych w potężne crossovery. Nie ma tu bezsensownych restartów, rebootów
i re-wszystkiego. W zapowiedziach na sierpień znaleźć możecie tylko dziesięć
kolejnych zeszytów poszczególnych serii i miniserii, a na wrzesień – raptem
osiem. Ludzie z wydawnictwa spokojnie realizują swój wieloletni plan, nie
wskakując bez sensu na głęboką wodę. Żadną tajemnicą także nie jest, że firma
ta bardzo dobrze traktuje swoich pracowników. Szerokim echem odbiło się
chociażby podpisanie kontraktów na wyłączność z kilkunastoma rysownikami, z
których znacząca większość to debiutanci na profesjonalnym rynku. Efekty są
doskonale widoczne, ponieważ naprawdę duża ilość komiksów od Valiant, chociaż
nadal będąca ”tylko” kolejnymi historiami o trykociarkach, to lektura zajmująca
i wnosząca spory powiew świeżości do coraz bardziej zatęchłego gatunku. Sam,
chociaż coraz mocniej stronię od superbohaterów, spokojnie mógłbym polecić Wam
kilka tytułów od Valiant.
Dodatkowo wydawca chwalony jest na każdym kroku za świetną relację ze sklepami. Nie narzuca im limitów minimalnych zamówień, nie zmusza do nabywania wariantów i bez narzekania przyjmuje zwroty. Co więcej, ma bardzo fajny system sprzedawania wersji cyfrowych. Te co prawda kosztują tyle samo co wersje papierowe, lecz ”cyfrowy” czytelnik zawsze dostaje dodatkowy materiał, którego nie ma na papierze.
I mimo już niemal pięciu lat obecności na rynku i wykonywania naprawdę dobrej roboty, Valiant jeszcze nie doczekało się znaczących wyróżnień.
Właściwie za wyjątkiem jednego wyróżnienia Diamonda dla najlepszego wydawcy o rynkowym udziale poniżej 4%, przez te cztery lata swojego drugiego życia, Valiant właściwie nie zgarnęło żadnej znaczącej nagrody. Zdarzały się oczywiście nominacje, lecz Eisnera, Harvey’a czy jakiejkolwiek innej statuetki próżno szukać na wydawniczych półkach. Co więcej, część czytelników oraz ludzi z branży zwróciło już nawet uwagę na olewanie wydawnictwa przez media w Stanach. Za wyjątkiem Bleeding Cool, które donosi właściwie o wszystkim, co jest związane z Valiant, tylko najważniejsze newsy i zapowiedzi na kolejne miesiące przebijają się do innych serwisów. Sześć miesięcy temu, a więc w styczniu dość duże kontrowersje wywołała lista stu najlepszych komiksów 2015 roku, którą opublikował serwis CBR. Nie znalazł się na nim nawet jeden tytuł od Valiant i czytelnicy momentalnie dali wyraz swojemu oburzeniu zarówno na forum serwisu jak i w Internecie. Trudno się im dziwić, ponieważ ten sam serwis sporadycznie oceniał komiksy tego wydawnictwa i zawsze zyskiwały one wysokie noty, zaś lista podobno powstawała ”na podstawie ocen recenzentów CBR”.
Dodatkowo wydawca chwalony jest na każdym kroku za świetną relację ze sklepami. Nie narzuca im limitów minimalnych zamówień, nie zmusza do nabywania wariantów i bez narzekania przyjmuje zwroty. Co więcej, ma bardzo fajny system sprzedawania wersji cyfrowych. Te co prawda kosztują tyle samo co wersje papierowe, lecz ”cyfrowy” czytelnik zawsze dostaje dodatkowy materiał, którego nie ma na papierze.
I mimo już niemal pięciu lat obecności na rynku i wykonywania naprawdę dobrej roboty, Valiant jeszcze nie doczekało się znaczących wyróżnień.
Właściwie za wyjątkiem jednego wyróżnienia Diamonda dla najlepszego wydawcy o rynkowym udziale poniżej 4%, przez te cztery lata swojego drugiego życia, Valiant właściwie nie zgarnęło żadnej znaczącej nagrody. Zdarzały się oczywiście nominacje, lecz Eisnera, Harvey’a czy jakiejkolwiek innej statuetki próżno szukać na wydawniczych półkach. Co więcej, część czytelników oraz ludzi z branży zwróciło już nawet uwagę na olewanie wydawnictwa przez media w Stanach. Za wyjątkiem Bleeding Cool, które donosi właściwie o wszystkim, co jest związane z Valiant, tylko najważniejsze newsy i zapowiedzi na kolejne miesiące przebijają się do innych serwisów. Sześć miesięcy temu, a więc w styczniu dość duże kontrowersje wywołała lista stu najlepszych komiksów 2015 roku, którą opublikował serwis CBR. Nie znalazł się na nim nawet jeden tytuł od Valiant i czytelnicy momentalnie dali wyraz swojemu oburzeniu zarówno na forum serwisu jak i w Internecie. Trudno się im dziwić, ponieważ ten sam serwis sporadycznie oceniał komiksy tego wydawnictwa i zawsze zyskiwały one wysokie noty, zaś lista podobno powstawała ”na podstawie ocen recenzentów CBR”.
Obrazki możecie powiększyć klikając na nie.
I teraz zaczyna się moje gdybanie, które spokojnie możecie
uznać za majaki chorego człowieka ;) Bo tak sobie pomyślałem, czy te
pięćdziesiąt nominacji do Harvey’ów dla wydawnictwa Valiant, które w końcu nie
wzięły się znikąd, a od ludzi z samego środowiska komiksowego, nie są
przypadkiem pewnego typu zmową, mającą na celu doprowadzenie do uhonorowania
firmy za całokształt czterech lat ich działalności i zamanifestowanie
niezadowolenia z powodu traktowania wydawcy w branżowych mediach? Manifestacją,
która jednak poszła w bardzo złym kierunku i przez to została znacząco
przegięta. Doprowadzenie do sytuacji, w której Valiant ma na swoim koncie
więcej nominacji niż trzy kolejne wydawnictwa (Boom!, Image oraz Marvel) razem
wzięte, zaś w niektórych kategoriach cztery spośród pięciu wyróżnionych pozycji
(lub też pięć z sześciu) to komiksy od tego wydawnictwa już na pierwszy rzut
oka wydaje się co najmniej dziwny, a całość bardzo mocno podkopuje autorytet,
jakimi dotychczas cieszyły się nagrody Harvey’a. Te wszak wciąż są uważane pod
kątem istotności za drugie po Eisnerach.
Bo pomimo wielu naprawdę ciepłych słów, jakie napisałem dziś
w kierunku wydawnictwa Valiant, to nie jest tak, że firma ta wypuszcza w świat
samo złoto. Ba, jest od tego bardzo daleka. Sam fakt publikowania (moim
zdaniem) znacznie lepszego superhero od Marvela i DC nie sprawia, że mamy tu do
czynienia z pozycjami przesadnie ambitnymi i poruszającymi ważne tematy.
Valiant wydaje dobre, rozrywkowe komiksy, ale zarazem można napisać, że są to
”tylko” dobre, rozrywkowe komiksy. Nie trzeba zaś szczególnie mocno rozglądać
po rynku w USA, by dostrzec, że inni pod wieloma względami są zwyczajnie lepsi.
Bardzo wyraźnie widać to w przypadku tych kategorii Harvey’ów, gdzie przegięto
maksymalnie. W ”Najlepszym wydaniu zbiorczym” znalazły się na przykład trzy
najzwyklejsze w świecie trejdy, które nie tylko niczym nie różnią się od
właściwie wszystkich podobnych pozycji od Valiant, ale także nie odbiegają
standardem od większości innych zbiorów TP dostępnych na rynku. Tego typu
przykłady można mnożyć na pęczki. Osobiście, na miejscu włodarzy wydawnictwa,
nieszczególnie mocno cieszyłbym się z tych nominacji, ponieważ jak rzadko kiedy
zacierają one obraz amerykańskiego rynku.
Na sam koniec mała, ale raczej zabawna ciekawostka. Gdy
zajrzycie na Facebookowy profil wydawnictwa Valiant, znajdziecie post o
nominacjach z całą masą pochwalnych komentarzy. Wiecie jakiego typu tekst
powtarza się najczęściej?
”Nie dziwią mnie te nominacje. Valiant jest dużo lepszy niż
Marvel czy DC”.
I tym przygłupim akcentem kończę swoje dzisiejsze wywody.
Jeśli tu jakimś cudem dobrnęliście, dajcie znać w komentarzach co sądzicie o
tych nominacjach?
Oj tam, chcą się wypromować i zwyczajnie kupili sobie te nominacje. Jak wiadomo, będą kręcić filmy i chcą na nich zarobić jak najwięcej.
OdpowiedzUsuńNominacje na pewno dyskusyjne, ale nie wydaje mi się żeby Valiant obronił choćby połowę z tej pięćdziesiątki. Szkoda że nie znalazło się tutaj miejsce dla czegoś z ONI Press, albo nie padło na jakieś wyróżnienie dla Black Mask. BOOM! ma chyba 15 nominacji (jeśli Bleeding Cool nie kłamie).
OdpowiedzUsuńOni zdaje się nie policzyli nominacji dla Archai. Ale przeliczyłem to jeszcze raz i wyszło mi ponownie 17.
UsuńNie liczyłem, ale jeśli tak to OK. Mamy w takim razie fity fifty - pięćdziesiąt do pięćdziesięciu ;)
Usuń