Skottie Young ostatnimi czasy coraz mocniej dzieli. Jest wiele osób, które niezmiennie uwielbiają jego bardzo specyficzny styl rysowania, inni zaś są nim jakby bardziej zmęczeni. Ja akurat należę do tych pierwszych, dlatego też wiedziałem że będę kupować w zeszytach ”Nienawidzę Baśniowa” już od dnia momentu zapowiedzi tego komiksu. Nie spodziewałem się oczywiście przy tym żadnego wybitnego komiksu, właściwie byłem od początku nastawiony na to, że fabuła będzie czysto symboliczna, a jej jedynym zadaniem może być stanowienie pretekstu do rysowania przez Younga naprawdę pokręconych rzeczy. I wiecie co? ”Nienawidzę Baśniowa” jest dokładnie takim komiksem, jakiego się spodziewałem. Czy to dobrze?
Główną bohaterką komiksu jest Gertrude. Gdy była kilkuletnim brzdącem, w magiczny sposób trafiła do baśniowej krainy. By wrócić do swojego domu, musiała ona znaleźć klucz otwierający niezwykły portal. Początek niezwykłej przygody? Nic z tego! Mija bowiem kilkadziesiąt lat, a Gertrude nadal nie może wykonać swojego zadania. W tym czasie narasta w niej złość i frustracja oraz nieskrępowane niczym, mordercze zapędy, przez co staje się największym zagrożeniem baśniowej krainy. Czy wspomniałem o tym, że chociaż jej psychika się rozwija, to nadal jest uwięziona w ciele pięciolatki?
”Nienawidzę Baśniowa” nie udaje tego, że stara się być czymkolwiek więcej, od typowego komiksu akcji. Skottie Young osadza wszystko w konwencji, w której już raz sprawdził się niesamowicie (cykl o Krainie Oz z Marvela – polecam!) i totalnie nie kryje się z tym, że jego komiks od samego początku miał być nierzadko kompletnie pozbawiony sensu, za to obfitujący w masę humoru i całkiem trafnej dekonstrukcji baśniowych krain. Nie mam najmniejszego zamiaru w tekście tym doszukiwać się czy dorabiać ukrytych przesłań zawartych w ”Nienawidzę Baśniowa”. To nie jest tego typu historia, dlatego też zasiadając do niej trzeba mieć na uwadze, że chociaż teoretycznie opowiada konkretną historię, to jednak kolejne twisty fabularne służą tylko i wyłącznie dodawaniu kolejnych, niezwykłych postaci czy miejsc, które zostaną unicestwione po nadejściu Gertrude.
Gdy już z odpowiednim nastawieniem zasiądziecie do tego komiksu, okaże się, że ”więziony” przez Marvela Skottie Young skrywał w sobie ogromne pokłady niczym nie skrępowanej fantazji, której mały tylko procent przedstawił w historiach o Rocket Racoonie czy Groocie, które pisał dla Domu Pomysłów. Tam, ograniczony przez konwencję komiksu dla młodszego czytelnika, a także odrobinę chociaż związany kanonem uniwersum Marvela, nie mógł sobie pozwolić na to, co zaserwował na łamach ”Nienawidzę Baśniowa”. Swoją drogą tytuł ten jest dla mnie pewnym symbolem swobody w Image, ponieważ nie ma chyba drugiego takiego wydawnictwa, które zezwoliłoby na publikacje komiksu, który można opisać jako nic innego, jak radosną i krwawą nawalankę bez większego sensu.
Niemniej jest parę rzeczy w dzisiaj opisywanym komiksie, na które warto zwrócić uwagę. Jak już przed chwilą wspomniałem, ”Nienawidzę Baśniowa” to popis niczym nie skrępowanej fantazji Younga. Każdy kolejny zeszyt rzuca nas czasem nawet na jeden lub kadry w miejsca, których 95% z nas w życiu by nie wymyśliła. Twórca przy tym bawi się opowiadaną przez siebie historią, radośnie burząc większość schematów obecnych w baśniach, raz za razem podnosząc poziom absurdu na jeszcze wyższy poziom. Oczywiście nie każdemu może przypaść do gustu to, że jednocześnie robi on to w dość brutalny sposób, ale od samego początku ”Nienawidzę Baśniowa” było zapowiadane jako komiks z duża ilością posoki. Tajemnicą nie jest, że Young na początku zaproponował tytuł ”Fuck Fairyland”. Ostatecznie udało się nakłonić go do nieco lżejszego potraktowania tematu, dzięki czemu na kartach serii pojawia się coś, za co ją uwielbiam.
Pseudo-przekleństwa ;) ”Nienawidzę Baśniowa” jest oczywiście oznaczone literą M, oznaczającą komiks dla dorosłych, więc teoretycznie swojskie ”fuck” i inne tego typu słowa mogłyby spokojnie w nim lecieć, lecz Young wyrzucił je z komiksu i zastąpił najsłodszymi na świecie, obraźliwymi określeniami. Naprawdę trudno nie uśmiechnąć się, gdy Gertrude rzuca typowym ”muffin-fluffin” zamiast innego określenia na ”m”, a idąc drogą dedukcji już pewnie domyśliliście się, że wspomniane ”fuck” zostało zastąpione przez ”fluff”. Swego czasu stwierdziłem, że gdyby okazało się, iż ”Nienawidzę Baśniowa” zechciałoby wydać jakieś polskie wydawnictwo, to tłumacz dostałby naprawdę ciężkie zadanie właśnie z powodu tych gier licznych słownych. Tymczasem gdy komiks ukazał się we wrześniu 2018 roku w naszym kraju, odetchnąłem z ulgą. Marceli Szpak, jeden ze zdecydowanie najlepszych tłumaczy na naszym rynku, wykonał mistrzowską robotę. Podam tylko jeden przykład. "Fluff" w większości miejsc zostało przełożone na "fuj" i gdy przeczytałem tekst "O ty fuju złamany", już wiedziałem iż nie mam się o co martwić.
Tomik wydany przez Non Stop Comics pozytywnie zaskakuje. Jakość wydania jest w zasadzie identyczna jak w przypadku innych pozycji od Image z tego wydawnictwa, natomiast cena jest niższa niż zazwyczaj i wynosi okładkowo 40 złotych. Dodatków niestety brak i wydanie zeszytowe pod tym względem jest znacznie bogatsze. Jednakże taki jest standard wydawniczy Image Comics: bonusy w zeszytach i wydaniach deluxe, zwykłe TP najczęściej są ich pozbawione lub posiadają stosunkowo niewielką ilość.
Jeśli więc szukacie komiksu bez żadnych ambicji, przesłania, wartości dodanych, który z pewnością bawi, ale niewiele uczy i stanowi po prostu bardzo fajny sposób na poprawę humoru, a dodatkowo lubicie słodkie i cukierkowe prace Skottiego Younga, pierwszy tom ”Nienawidzę Baśniowa” zdecydowanie powinien znaleźć się w Waszej kolekcji. Nawet jeśli ostatecznie nie przypadnie Wam do gustu, ryzykujecie jedynie około 30 złotych. Ja z miejsca stałem się wielkim fanem Gertrude, a i swego czasu udało mi się zachęcić do czytania tej serii także i osoby, które z komiksem nie obcują na co dzień. Dlatego recenzowanemu komiksowi wystawiam wysoką ocenę z wyraźnym podkreśleniem, a zaraz będzie, że to miał być tylko i wyłącznie komiks-nawalanka i jedynie jako taki doskonale się sprawdza.
Główną bohaterką komiksu jest Gertrude. Gdy była kilkuletnim brzdącem, w magiczny sposób trafiła do baśniowej krainy. By wrócić do swojego domu, musiała ona znaleźć klucz otwierający niezwykły portal. Początek niezwykłej przygody? Nic z tego! Mija bowiem kilkadziesiąt lat, a Gertrude nadal nie może wykonać swojego zadania. W tym czasie narasta w niej złość i frustracja oraz nieskrępowane niczym, mordercze zapędy, przez co staje się największym zagrożeniem baśniowej krainy. Czy wspomniałem o tym, że chociaż jej psychika się rozwija, to nadal jest uwięziona w ciele pięciolatki?
”Nienawidzę Baśniowa” nie udaje tego, że stara się być czymkolwiek więcej, od typowego komiksu akcji. Skottie Young osadza wszystko w konwencji, w której już raz sprawdził się niesamowicie (cykl o Krainie Oz z Marvela – polecam!) i totalnie nie kryje się z tym, że jego komiks od samego początku miał być nierzadko kompletnie pozbawiony sensu, za to obfitujący w masę humoru i całkiem trafnej dekonstrukcji baśniowych krain. Nie mam najmniejszego zamiaru w tekście tym doszukiwać się czy dorabiać ukrytych przesłań zawartych w ”Nienawidzę Baśniowa”. To nie jest tego typu historia, dlatego też zasiadając do niej trzeba mieć na uwadze, że chociaż teoretycznie opowiada konkretną historię, to jednak kolejne twisty fabularne służą tylko i wyłącznie dodawaniu kolejnych, niezwykłych postaci czy miejsc, które zostaną unicestwione po nadejściu Gertrude.
Gdy już z odpowiednim nastawieniem zasiądziecie do tego komiksu, okaże się, że ”więziony” przez Marvela Skottie Young skrywał w sobie ogromne pokłady niczym nie skrępowanej fantazji, której mały tylko procent przedstawił w historiach o Rocket Racoonie czy Groocie, które pisał dla Domu Pomysłów. Tam, ograniczony przez konwencję komiksu dla młodszego czytelnika, a także odrobinę chociaż związany kanonem uniwersum Marvela, nie mógł sobie pozwolić na to, co zaserwował na łamach ”Nienawidzę Baśniowa”. Swoją drogą tytuł ten jest dla mnie pewnym symbolem swobody w Image, ponieważ nie ma chyba drugiego takiego wydawnictwa, które zezwoliłoby na publikacje komiksu, który można opisać jako nic innego, jak radosną i krwawą nawalankę bez większego sensu.
Niemniej jest parę rzeczy w dzisiaj opisywanym komiksie, na które warto zwrócić uwagę. Jak już przed chwilą wspomniałem, ”Nienawidzę Baśniowa” to popis niczym nie skrępowanej fantazji Younga. Każdy kolejny zeszyt rzuca nas czasem nawet na jeden lub kadry w miejsca, których 95% z nas w życiu by nie wymyśliła. Twórca przy tym bawi się opowiadaną przez siebie historią, radośnie burząc większość schematów obecnych w baśniach, raz za razem podnosząc poziom absurdu na jeszcze wyższy poziom. Oczywiście nie każdemu może przypaść do gustu to, że jednocześnie robi on to w dość brutalny sposób, ale od samego początku ”Nienawidzę Baśniowa” było zapowiadane jako komiks z duża ilością posoki. Tajemnicą nie jest, że Young na początku zaproponował tytuł ”Fuck Fairyland”. Ostatecznie udało się nakłonić go do nieco lżejszego potraktowania tematu, dzięki czemu na kartach serii pojawia się coś, za co ją uwielbiam.
Pseudo-przekleństwa ;) ”Nienawidzę Baśniowa” jest oczywiście oznaczone literą M, oznaczającą komiks dla dorosłych, więc teoretycznie swojskie ”fuck” i inne tego typu słowa mogłyby spokojnie w nim lecieć, lecz Young wyrzucił je z komiksu i zastąpił najsłodszymi na świecie, obraźliwymi określeniami. Naprawdę trudno nie uśmiechnąć się, gdy Gertrude rzuca typowym ”muffin-fluffin” zamiast innego określenia na ”m”, a idąc drogą dedukcji już pewnie domyśliliście się, że wspomniane ”fuck” zostało zastąpione przez ”fluff”. Swego czasu stwierdziłem, że gdyby okazało się, iż ”Nienawidzę Baśniowa” zechciałoby wydać jakieś polskie wydawnictwo, to tłumacz dostałby naprawdę ciężkie zadanie właśnie z powodu tych gier licznych słownych. Tymczasem gdy komiks ukazał się we wrześniu 2018 roku w naszym kraju, odetchnąłem z ulgą. Marceli Szpak, jeden ze zdecydowanie najlepszych tłumaczy na naszym rynku, wykonał mistrzowską robotę. Podam tylko jeden przykład. "Fluff" w większości miejsc zostało przełożone na "fuj" i gdy przeczytałem tekst "O ty fuju złamany", już wiedziałem iż nie mam się o co martwić.
Tomik wydany przez Non Stop Comics pozytywnie zaskakuje. Jakość wydania jest w zasadzie identyczna jak w przypadku innych pozycji od Image z tego wydawnictwa, natomiast cena jest niższa niż zazwyczaj i wynosi okładkowo 40 złotych. Dodatków niestety brak i wydanie zeszytowe pod tym względem jest znacznie bogatsze. Jednakże taki jest standard wydawniczy Image Comics: bonusy w zeszytach i wydaniach deluxe, zwykłe TP najczęściej są ich pozbawione lub posiadają stosunkowo niewielką ilość.
Jeśli więc szukacie komiksu bez żadnych ambicji, przesłania, wartości dodanych, który z pewnością bawi, ale niewiele uczy i stanowi po prostu bardzo fajny sposób na poprawę humoru, a dodatkowo lubicie słodkie i cukierkowe prace Skottiego Younga, pierwszy tom ”Nienawidzę Baśniowa” zdecydowanie powinien znaleźć się w Waszej kolekcji. Nawet jeśli ostatecznie nie przypadnie Wam do gustu, ryzykujecie jedynie około 30 złotych. Ja z miejsca stałem się wielkim fanem Gertrude, a i swego czasu udało mi się zachęcić do czytania tej serii także i osoby, które z komiksem nie obcują na co dzień. Dlatego recenzowanemu komiksowi wystawiam wysoką ocenę z wyraźnym podkreśleniem, a zaraz będzie, że to miał być tylko i wyłącznie komiks-nawalanka i jedynie jako taki doskonale się sprawdza.
-----------------------------------------------------------
"Nienawidzę Baśniowa #1: I żyli długo i burzliwie" do kupienia w sklepie Non Stop Comics
>"Nienawidzę Baśniowa #1: I żyli długo i burzliwie" do kupienia w sklepie Gildii<
OdpowiedzUsuńSkopany link. Zamiast do Gildii, wiedzie na manowce o nazwie: "Bad Request Error 400". :D A komiks zapowiada się nieźle.
Link poprawiony
Usuń