PKP czasem potrafi pomóc człowiekowi. Po tym jak odebrałem
dziś paczkę z najnowszym tomem ”Fatale” i udałem się w podróż do domu,
ogłoszone zostało dwudziestominutowe opóźnienie mojego środka transportu.
Zamiast denerwować się jak zwykle, uznałem to za całkiem fajną okazję by
praktycznie od razu ”skonsumować” swój nowy nabytek, co też zresztą uczyniłem.
Dzięki temu jeszcze dziś mogę wyrazić swoją opinię na temat ”Modlitwy o
deszcz” – czwartego i zarazem przedostatniego już tomu opowiadającym
historię tajemniczej Josephine.
Po jednotomowej przerwie poświęconej na przedstawienie paru
opowieści na pierwszy rzut oka niepowiązanych z główną linią fabularną, Ed
Brubaker i Sean Philips powracają do niej z pełną siłą. Tym razem przenosimy
się do czasów stosunkowo nieodległych. Pod koniec ubiegłego stulecia wokalista
pewnej mało znanej kapeli grunge’owej postanawia napaść na bak, by zdobyć
fundusze na rozwój zespołu. Udaje mu się to, lecz los stawia na jego drodze
pewną piękną nieznajomą, która nie potrafi przypomnieć sobie swojej
przeszłości. Wkrótce doprowadzi ona do największych tragedii w życiach muzyków,
a nie tylko ona jest dla nich śmiertelnym zagrożeniem.
Podobnie jak miało to miejsce w przypadku tomów pierwszego i
drugiego, także i tym razem akcja prowadzona jest dwutorowo. Oprócz głównej
historii, której zarys fabuły przedstawiłem powyżej, powracają także wątki
dotyczące Nicolasa Lasha. Chociaż stanowią one zaledwie po kilka stron każdego
rozdziału, tym razem to właśnie te fragmenty stanowią bardziej intrygującą jak
i zaskakującą część tomu. Przyczepić można się odrobinę do tego, że
poszczególne sekwencje prowadzone są jakby za szybko, lecz między innymi także
dzięki temu, że brak tu wielu dopowiedzeń, autorom udaje się podtrzymać klimat
tajemnicy i zaskoczyć czytelnika w końcówce. Cieszy fakt, że scenarzysta nie
stara się już mnożyć znaków zapytania, lecz jedynie odpowiada na część spośród
tych już postawionych. Zarazem zostawia sobie, oraz przy okazji także i nam,
najlepsze na koniec. Cieszy, że pomimo zbliżania się do swojego finału, ”Fatale”
cały czas potrafi utrzymać czytelnika w niepewności, przynajmniej jeśli chodzi
o wątki prowadzone od samego początku komiksu. Z samą historią wspomnianego już
wcześniej zespołu bywa niestety różnie.
Nie chciałbym zostać tutaj źle odebrany, ponieważ to o czym
zaraz napiszę nie uważam za wadą tak dużą, by uniemożliwiała ona cieszenie się
z czwartego tomu ”Fatale”. Niemniej po tym, co twórcy zaprezentowali w
trzech poprzednich odsłonach cyklu, trudno nie odczuć minimalnej chociaż...
nazwę to ”powtarzalności” losów Josephine. Otóż już w momencie, gdy Lance –
wokalista zespołu i główny bohater wątku – spotyka po napadzie na swojej drodze
zagubioną piękność, naprawdę trudno czuć się jakkolwiek zaskoczonym tym, co
następuje na kolejnych stronach ”Modlitwy o deszcz”. Nawet jeśli jeszcze
nie czytaliście tej odsłony ”Fatale”, z pewnością zgadniecie dalszy ciąg
wydarzeń. I tak, macie rację: Lance wpada te same kłopoty co jego poprzednicy,
następnie to samo dzieje się z innymi członkami zespołu i koniec końców
doprowadza to wszystko do potężnej tragedii. No cóż, pod tym względem zaskoczeń
nie ma. Podobnie rzecz ma się z narracją, którą stosuje scenarzysta. Ta jest
raczej niezależna od okresu, w jakim trwa akcja komiksu. Ed Brubaker chyba
jednak zdawał sobie sam z tego wszystkiego sprawę, bo chociaż w ogólnym
rozrachunku zaprezentował historię pod wieloma względami bardzo podobną do tych
w tomów #1-2, to jednak tym razem dodał kilka innych szczegółów. I co prawda
tak całkowicie nie odmieniają one schematu kolejnych przygód Josephine, to
jednak sprawiają, że uczucie deja vu, które mogło pojawić się na początkowych
stronach, z czasem zupełnie gdzieś ulatuje. Bardzo dobrze wypadł zwłaszcza
wątek mordercy latami ścigającego Josephine, ponieważ tym samym wreszcie
dostaliśmy spojrzenie na to, co może stać się, gdy kobieta wpłynie swoimi
zdolnościami na kogoś szalenie niebezpiecznego.
Oczywiście nie mogę sam się nie powtórzyć ;) Zachwycałem się
Josephine przy okazji recenzowania pierwszych dwóch tomów ”Fatale” i
tutaj nie może być inaczej. Niezmiennie uważam, że postać ta jest jedną z
lepiej zaprojektowanych i przedstawionych czytelnikowi, komiksowych postaci
kobiecych. Za nami już czwarty tom jej przygód, a nadal stanowi ona jedną,
wielką tajemnicę. Jej zachowanie z tomu na tom zmienia się diametralnie, dzięki
czemu nadal nie wiem, czy bardziej traktować ją jako drapieżnika czy ofiarę.
Josephine zaczarowuje nie tylko mężczyzn, których napotyka w komiksie. Ja, a
sądzę że nie tylko mi się to zdarzyło, jestem nią całkowicie zauroczony.
Naturalnie nie można nie wspomnieć jeszcze o rysunkach Seana
Philipsa. Te nie zawodzą i utrzymują znakomity poziom znany z poprzednich odsłon.
Artysta świetnie czuje się w prezentowanej stylistyce, będącej sprawną mieszanką
kryminału noir elementów horroru. Tym razem wspomnę jeszcze o rzeczy, którą dostrzegłem
już jakiś czas temu. Gdy Philips rysuje sceny seksu Josephine z kolejnymi
mężczyznami (jakkolwiek by to dziwnie nie zabrzmiało, w sumie nie ma tego aż
tak dużo), można odnieść wrażenie, że kopiuje poprzednie kadry i zmienia
twarze. Wcześniej sądziłem, że jest to jakiegoś typu wpadka, dziś już skłaniam się
ku opcji, iż jest to działanie zaplanowane. Koniec końców i tak jest to mało
istotny detal, który nijak nie wpływa na końcową ocenę. Jeśli jednak dotąd rysunki
Seana Philipsa nie przypadły Wam do gustu, tym razem nie będzie inaczej.
Jak zwykle nie mogę się przyczepić do jakości wydania. Mucha
Comics wręcza nam do rąk solidny tom w twardej oprawie, który możecie nabyć w
cenie okładkowej 49zł. Oznacza to, że tu i ówdzie cena spada poniżej czterech
dyszek i grzechem jest nie skorzystać. Zwłaszcza, że czwarty tom ”Fatale”
tak naprawdę trzyma poziom swoich poprzedników. Chociaż Brubaker tu i ówdzie
prezentuje czytelnikowi kolejny raz ten sam schemat, to jednak robi to w taki
sposób, że z czasem staje się to zupełnie nieistotne. Serdecznie polecam
wszystkim niezdecydowanym i wystawiam 4+/6
"Fatale #4: Modlitwa o deszcz" do kupienia w ATOM Comics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz