"Alternatywka" to nowa blogowa rubryka, na łamach której będę raz w miesiącu (mam nadzieję) pisać o komiksach z najmniejszych wydawnictw z USA. Wstępnie planuję stworzenie sześciu odsłon, ale jeśli będziecie chętnie czytać, to pomyślimy nad ciągiem dalszym. Tymczasem nie przedłużam i zapraszam już do przeczytania kilku słów o wydawnictwie Alterna Comics, które zresztą także zainspirowało nazwę tej rubryki.
Było to tak. Jakiś niecały rok temu
szukałem w preorderze na stronie ATOM Comics pewnego komiksu z DC za dolara. Wklepywanie
tytułu w wyszukiwarce nic nie dawało, więc po prostu wskoczyłem sobie w cały
katalog i ustawiłem sortowanie od najmniejszej ceny. W końcu ile może być
miesięcznie komiksów za dolara, co nie? No i faktycznie nie było ich za dużo i
poszukiwany zeszycik znalazłem. Ale nie tylko! Zauważyłem również, że za pięć-sześć
złotych do kupienia było także kilka tytułów kompletnie mi dotąd nieznanych. Zazwyczaj
głęboko schowane pokłady cebulactwa wyszły na światło dzienne i nie omieszkałem
zwrócić baczniejszą uwagę na te komiksy. Wszystkie miały jedną, wspólną cechę –
pochodziły z wydawnictwa Alterna Comics, o którym wówczas usłyszałem po raz
pierwszy. Ciekawość naturalnie zwyciężyła i zamówiłem sobie dwie ”jedynki”,
które akurat były dostępne w owym preorderze.
Tymi dwoma tytułami były skierowane
do dzieci ”The Adventures of Mr. Crypt & Baron Rat” oraz utrzymane w
samurajskich klimatach ”Red Koi”. Jakoś totalnie mnie nie zdziwił fakt, że obydwa
zaliczyły opóźnienia :) Niemniej poszperałem sobie w sieci na temat wydawnictwa
Alterna i dowiedziałem się bardzo zaskakującej rzeczy. Mianowicie firma ta
istnieje już od 2006 roku i potrzebowała ”zaledwie” trzynastu lat i bardzo dużego
zbiegu okoliczności, abym usłyszał o niej pierwszy raz. Człowiekiem-orkiestrą
jest tu Peter Simeti, który jest zarazem założycielem, redaktorem naczelnym i
edytorem niektórych komiksów. Nieliczne, internetowe opisy publikacji
wyjaśniały skąd się bierze cena okładkowa tych tytułów, ale dopytałem jeszcze u
kolegów z ATOM Comics, którzy mi to wszystko potwierdzili.
Pamiętacie jeszcze komiksy z
wydawnictwa TM-Semic? No peeeeewnie, że tak. No więc zeszytówki z Alterna
Comics z pewnością przywołałyby w Was wiele wspomnień, ponieważ są niemal
dokładnie tak samo wydane. Okładka to cieniutki, gładki papier. W środku zaś
dostajemy niskiej jakości papier typu ”newsprint”, a więc taki sam, na jakim
publikowane są gazety codzienne. Ma to na celu maksymalne zbicie kosztów druku
i dzięki temu, Alterna Comics oferuje swoje tytuły najczęściej za półtorej
dolara lub dwa. Ale są i jeszcze tańsze – oferująca przedruki seria ”Icymi”
kosztuje dziewięćdziesiąt dziewięć centów. Wydawnictwo deklaruje, że bardziej
interesuje ich opowiadanie historii niż wysoka jakość wydania i jeśli cebula w
Was silna, wystarczy spojrzeć na ofertę tegoż wydawnictwa. Ja, nie ukrywam,
dałem się złapać. Co prawda rachunek ekonomiczny i tak totalnie mi się nie
zgadza, bo przecież koszt druku to tylko jedna z części składowych ceny
okładkowej, no ale hej – Alterna jest już na rynku od trzynastu lat, więc można
śmiało założyć, że wiedzą co robią.
Dodam jeszcze, że bodaj
najsłynniejszym komiksem z oferty Alterna Comics jest ”The Chair”, na podstawie
którego w 2016 roku nakręcono film kinowy. Natomiast w tak okazyjnych cenach są
jedynie zeszyty. Trejdy publikowane są już w standardowych cenach i wyższej
jakości.
Koniec końców nadszedł ten dzień,
gdy z przesyłki wyciągnąłem nie jeden, ale od razu trzy komiksy z tego
wydawnictwa. Były to ”The Adventures of Mr. Crypt & Baron Rat #1-2” oraz ”Red Koi #1”. Z miejsca
rzuciło mi się w oczy coś, co wcześniej umknęło. Otóż pierwszy z wymienionych
tytułów to miniseria licząca trzy numery, zaś drugi – dwa. Nie ma więc mowy o
tym, co obecnie robią wszyscy na rynku w USA, czyli robienie komiksów od razu
skrojonych pod wydania zbiorcze. W tym sektorze Alterna działa na zasadzie
takiej, że jeśli w przypadku jakiegoś tytułu uzbiera się materiału na trejda,
to jest on publikowany. Jeśli nie, trudno. Przejdźmy wreszcie do komiksików.
”The Adventures of Mr. Crypt &
Baron Rat” to, jak się okazało, kontynuacja miniserii pod niemal tym samym tytułem
(bez dwóch ostatnich słów). Jednakże jej znajomość nie jest do niczego
potrzebna. Dwa numery tego tytułu, które wpadły w moje ręce, to zamknięte
historyjki. Głównym bohaterem jest tu wybitnie ”brytyjski” szkielet i
towarzyszący mu, bardzo inteligentny szczur. Najpierw zajmują się oni sprawą
Wielkiej Stopy nawiedzającej miasteczko w którym żyją, potem zaś odnajdują w
sobie żyłkę rajdowców. W obu przypadkach są to proste, ale sympatyczne i zabawne
historyjki dla czytelników w każdym wieku. Za scenariusz odpowiada tutaj Troy
Vevasis, rysuje zaś Aleksandar Jovic. Nie znacie? Spokojnie, ja też nie.
Ogólnie trudno doszukać się w ofercie Alterny jakichś bardziej znanych nazwisk.
Niemniej złego słowa o tym tytule nie powiem. No dobra, może nie jest to
najbardziej oryginalna historia dla najmłodszych, jaką w życiu czytałem, ale
biorą poprawki na to, że zapłaciłem za ten zeszycik piątaka, narzekać nie będę.
”Red Koi #1” to z kolei autorskie
dzieło Tylera Wentlanda. Główną bohaterką jest niejaka Ohira Eiko – pani samuraj,
która po zakończonym udziale w wojnie wraca do domu swojego ojca i przekonuje
się, że zawładnęły nim duchy i demony. I tu przyznam, że komiks czytało mi się
źle, nawet pomimo stosunkowo niskich oczekiwań. Historia jest trochę
chaotyczna, głównie z powodu miejscami totalnie nieczytelnych rysunków. Jako,
że zdążyłem już dostać także i drugi numer, dopowiem że miniserii zaszkodziło
upchnięcie całej historii w raptem 48 stronach.
Ach, zapomniałbym. W komiksach z wydawnictwa
Alterna, a przynajmniej w tych które dotąd kupiłem, prawie nie ma reklam. Tylko
na samym końcu dwie strony i na tylnej części okładki.
Dobry pomysł na cykl. Chętnie poczytam o takich niszowych wydawnictwach. Aftershock będzie ujęte w cyklu czy za duże? :)
OdpowiedzUsuńMam plan na sześć odsłon i Aftershock w nim nie ma. Jeśli rubryczka przetrwa dalej, to pomyślimy :)
Usuń