"Loose Ends" Jasona Latoura i Chrisa Brunnera ukazywało się raptem parę lat temu, ale i tak było to w czasach dość trudnych dla autorskich projektów. Z wielu powodów twórcom nie udało się doprowadzić swojego komiksu do końca i ostatecznie ukazały się tylko trzy z czterech numerów. To jednak wkrótce ulegnie zmianie, dzięki wydawnictwu Image Comics.
Kilka dni temu swoją ponowną premierę zaliczył pierwszy zeszyt miniserii, zaś Image w kolejnych tygodniach opublikuje kolejne, w tym także ten czwarty, który nigdy wcześniej nie ujrzał światła dziennego. Jason Latour nie ukrywa, że gdyby jego nazwisko nie stało się nieco popularniejsze dzięki "Bękartom z Południa" czy "Spider-Gwen", prawdopodobnie nie byłoby szans dokończyć tej miniserii.
Sam komiks przeszedł tylko kosmetyczne poprawki. Jak to ujął Latour, u nich "Han wciąż strzela pierwszy". Dotyczy to także czwartego zeszytu, gdzie zmiany dotyczą tylko liternictwa.
Ale o czym w zasadzie jest "Loose Ends"? Jest to historia Sonny'ego - żołnierza, który zaliczył zarówno pobyt w Afganistanie jak i Iraku. Chce on rozpocząć nowe życie, lecz wskutek wielu bardzo złych zbiegów okoliczności, wplątuje się w ogromne tarapaty. W tle pojawia się także wątek miłosny oraz trudnej, męskiej przyjaźni.
Chris Brunner był przez niemal cztery lata sublokatorem Jasona Latoura i obaj panowie znają się jak łyse konie. Właśnie w tym obaj upatrują to, że "Loose Ends" swego czasu najmocniej chwalone było za niezwykłą warstwę graficzną (która, moim zdaniem, nadal prezentuje się wyśmienicie). Spora w tym zasługa kolorysty Rico Renziego, który zdecydował się na użycie bardzo jaskrawej palety barw. Latour uważa, że oba te nazwiska powinny być znacznie bardziej rozpoznawalne na rynku USA i ja się z tym całkowicie zgadzam.
Źródło: CBR
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz