wtorek, 9 lutego 2021

Deadly Class tom 5: 1988 Karuzela (Rick Remender/Wes Craig/Jordan Boyd)

No trochę czasu minęło pomiędzy wydaniem czwartego i piątego tomu ”Deadly Class” w Polsce i chociaż nie traciłem w żaden sposób wiary w to, że wydawnictwo Non Stop Comics będzie kontynuowało ten cykl, to jednak w głowie rodziły się pytania. Czyżby sprzedaż za niska, bo ludziska zamiast kupić coś dobrego wolą biec do księgarni internetowych po kolejnego Dedpula? A może to samo wydawnictwo trochę przeszarżowało i po prostu ma w ofercie zbyt dużo porozpoczynanych serii w stosunku do tego, na ile może sobie pozwolić publikować co miesiąc? Udostępniony niedawno katalog na okres dał pole do popisu dla wyobraźni, bowiem ogłoszono w nim jedynie dwie nowe serie, a więc zasygnalizowane już wcześniej ”Isola” oraz ”The Weatherman” i skupiono się właśnie na kontynuacjach. I tak oto ”Deadly Class” przybyło do nas w styczniu, wróci w czerwcu z tomem szóstym, a i po cichu liczę oraz sądzę, że możemy liczyć na siódmy jeszcze w 2021 roku. I jeśli nie fantazjuję zbyt mocno, to jest to super wiadomość, ponieważ cykl ten z tomu na tom staje się coraz ciekawszy i nawet na moment nie przestaje zaskakiwać.

Czwarta odsłona serii przedstawiła nam egzaminy końcowe dla pierwszoroczniaków, podczas których krew lała się strumienia, przyjaciele zdradzali przyjaciół, a wielu uczniów nie przeżyło. Piąta wprowadza nas w rozpoczęcie nowego roku szkolnego. W progach King’s Dominiom pojawia się cała grupa nowych uczniów. Wśród nich pochodząca z Afryki Zenzele, szczerze nienawidzący komunistów Niemiec Helmut, Wietnamczyk Quan czy Tosahwi – rdzenny Amerykanin. Podczas gdy zaczną oni powoli przyswajać sobie zasady rządzące w uczelni, drugoklasiści tacy jak Viktor, Petra czy Siobhan nadal będą knuć i rozmyślać nad tym co zrobić, by ukończyć szkołę z wyróżnieniem. Ale nie Saya – ona została zniszczona tak skutecznie, że teraz jedyne na czym jej zależy, to przetrwanie. To oczywiście nie będzie proste, gdy ma się na karku nie tylko innych uczniów King’s Dominion, ale i własnego, coraz bardziej szalonego brata.

Przygotowując się do pisania tego tekstu szukałem w Internecie słów Ricka Remendera, który miał powiedzieć niegdyś, iż początkowo czwarty tom ”Deadly Class” miał być tym ostatnim. Okazało się jednak, że najprawdopodobniej coś mi się przyśniło, lecz trafiłem na wywiad z twórcą, gdzie zdradza, iż cykl ten zakończy się na mniej więcej 36 zeszycie. Biorąc pod uwagę to, że już ukazały się 44, a na pewno dolecimy do 50, widać wyraźnie iż plan scenarzysty na komiks ten zmieniał się już w trakcie jej tworzenia. Nie jest to łatwa sztuka, ponieważ nierzadko zdarza się, iż jeśli coś nie znajdowało się w pierwotnych planach, to może w efekcie okazać się tak zwanym ”przeskoczeniem rekina”. Tymczasem ”1988 Karuzela” nie tylko spokojnie mogłoby służyć za zupełne otwarcie komiksu, ponieważ jest szalenie przystępne dla nowych czytelników, ale także w pełni satysfakcjonuje mnie, jako tego bardziej regularnego fana. Jak to zrobił?

Otóż wprowadzenie nowych postaci jest na łamach piątego tomu ”Deadly Class” bardzo naturalne, a ponieważ po odsłonie czwartej w szerokiej obsadzie zrobiło się trochę wakatów, każde z nich ma odpowiednio dużo miejsca, by zabłysnąć. No i przede wszystkim, chociaż niektórzy są mocno przerysowani i dość przewidywalni, to jednak udaje się utrzymać ich w miarę świeżym tonie. Taki Helmut – gdy dowiadujemy się, iż jest to nie Niemiec mający alergię na komunistów, to zasadniczo nietrudno się domyślić, że dość szybko wpadnie on w konflikt z Viktorem. Jednakże dopisanie mu takich cech jak, między innymi, bycie zapalonym erpegowcem, a także napisanie z nim w roli głównej najzabawniejszej sekwencji skupionej na… pierdzeniu, jaką widziałem od dłuższego czasu, sprawiło, iż trudno nie polubić tego gościa. I to samo mógłbym napisać o każdej z nowych postaci. Jednocześnie scenarzysta nie zapomina o drugoroczniakach i potrafi nadal prowadzić ich tak, że seria ”Deadly Class” nie tylko nic nie traci, ale wciąż zyskuje w moich oczach. Remender nadaje nowy kierunek takim postaciom jak Viktor czy Petra, ale przede wszystkim skupia się tu na dramacie Sayi oraz rozbudowuje wątki związane z jej rodziną. Całość okraszona jest mocno tym, z czego seria słynie od samego swojego początku, czyli licznymi, popkulturowymi nawiązaniami. Już otwierająca tom scena ma fajny oraz zabawny moment poświęcony piosence ”Lady In red”, a dalej jest tego tylko więcej. No i wreszcie akcja, czyli to, co Remender potrafi pisać znakomicie. Gdy wydarzenia na kartach komiksu przyspieszają, całość zmienia się w szaleńczą, ale niezmiennie dobrze prowadzoną jazdę bez trzymanki, która tu i ówdzie potrafi srogo zaskoczyć. Kto kogo zdradzi tym razem? Tego musicie dowiedzieć się sami.

Całość zilustrował niezastąpiony Wes Craig, zaś kolory nałożył Jordan Boyd, który jak przypomnę, jest na pokładzie serii dopiero od czwartego tomu, ale świetnie wszedł w buty chwalonego przeze mnie Matta Hollingswortha. I na łamach piątej odsłony ”Deadly Class” nadal ich wysiłki można jedynie chwalić. Specyficzna, ale od razu zapadająca w pamięć kreska Craiga jest równie wielką wartością tej serii, co brawurowo pisany scenariusz. Lecz sporym niedomówieniem było pominięcie równie dużych zasług kolorysty. Tytuł ten to dla mnie jeden z tych nielicznych przykładów, gdzie cała ekipa twórców prezentuje równie wysoki poziom.

Całość dopełnia galeria okładek, a komiks wydano w miękkiej oprawie i cenie okładkowej w wysokości 44 złotych. No i przede wszystkim jedna z najlepszych serii rodem z USA, jakie obecnie mamy na naszym rynku. Nad czym tu się w ogóle zastanawiać?

"Deadly Class tom 5: 1988 Karuzela" do kupienia między innymi w sklepie Non Stop Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz