sobota, 13 lutego 2021

Alternatywka #8 - Source Point Press

Po kolejnej dłuższej przerwie powraca ”Alternatywka”. Jakiś czas temu w moje łapy trafił zeszyt z wydawnictwa, o którym dotąd w ogóle nie słyszałem i jest to Source Point Press. ”Claim: A Song of Ire and Vice”, bo o nim konkretnie mowa, zwróciło moją uwagę z kilku powodów. Po pierwsze, ma bardzo ładną okładkę. Po drugie, tytuł pomysłowo nabija się z ”Gry o Tron”. I po trzecie, gdzieś mi ten tytuł już się obił o uszy, ale nie mogłem sobie przypomnieć gdzie. No i sprawa wyjaśniła się w momencie, gdy komiks wpadł w moje łapska – jest to tytuł oparty na znanej i lubianej karciance, którą można spokojnie nabyć także w wersji polskojęzycznej od Czacha Games. Ja co prawda styczności z nią nie miałem, ale jeśli graliście to dajcie znać.

Przyjrzyjmy się jednak samemu Source Point Press. Założona w 2012 roku oficyna ma na siebie całkiem ciekawy pomysł, ponieważ pewna część jego skromnej, comiesięcznej oferty, to komiksy osadzone właśnie w światach najróżniejszych gier planszowych czy karcianych – w pierwszym zeszycie miniserii ”Claim: A Song of Ire and Vice” znajduje się chociażby reklama komiksu opartego na planszówce ”Gloomhaven”. Aczkolwiek Source Point Press publikuje także (chyyyyba, niestety nie dokopałem się do tej informacji) autorskie komiksy w klimatach horroru, science-fiction czy pulpy, dość skrupulatnie jednak omijając tematykę superbohaterską, z czym też oczywiście nie mam absolutnie żadnego problemu. Ale dobra, dobra, najwyższa pora zajrzeć do samego komiksu, bo ten jest zaskakująco fajny. 

Głównymi bohaterami niniejszego komiksu są niejacy Rob Goblin i zmiennokształtny oraz mocno milczący Dop. Obaj są najemnikami, zresztą całkiem niezłymi, chociaż umówmy się – inteligencja nie jest ich mocną stroną. Po wykonaniu kolejnego zadania i odpoczynku w tawernie, co dla Roba oczywiście oznacza niemałego kaca i właśnie w taki sposób wplątują się oni w niemałe kłopoty, ponieważ przyjmują zlecenie, w myśl którego dołączają do armii gobelinów pod wodzą dość nieprzewidywalnego jegomościa. W dodatku, człowieka!


Jak już wspomniałem wcześniej, nie znam karcianego pierwowzoru, dlatego też gdy połapałem się, że komiks jest na nim oparty, zastanawiałem się głównie nad tym, czy próg wejścia będzie ok. No i zasadniczo nie miałem z tym większego problemu. W ciemno zakładam oczywiście, że główni bohaterowie miniserii ”Claim: A Song of Ire and Vice” nie wzięli się znikąd i są jakimiś bardziej lub mniej ważnymi personami w karciance, lecz nie utrudniało mi to w żaden sposób lektury. Scenarzysta komiksu – Greg Wright, który z tego co wyszło mi w researchu, jest w Source Point Press praktycznie etatowym twórcą – rozpisał wszystko szybko i sprawnie, a dodatkowo umieścił w scenariuszu kilka smaczków, nazwijmy to, ogólno-popkulturowych, czego wyłapywanie standardowo dostarczyło mi sporo rozrywki. Główni bohaterowie są sympatyczni, chociaż strasznie sztampowi (Dop to totalna zrzynka z Marvelowskiego Groota, Rob Goblin imię zapewne zyskał po Robie Zombie), ale najwyraźniej taka też jest specyfika growego pierwowzoru. Niemniej scenarzysta w pierwszym numerze ”Claim: A Song of Ire and Vice” kilkukrotnie pozytywnie zaskoczył i to na tyle, że rozmyślam delikatnie nad ewentualnym wydaniem zbiorczym. Muszę sobie najpierw poszukać jak wydawca działa w tej kwestii.

Zdecydowanie jednak najwięcej punktów dodatnich zaliczam komiksowi za warstwę graficzną. Jej autorem w całości jest Mihajlo Dimitrievski, dla którego jest to debiut w komiksach rodem z USA. Macedończyk oczywiście nie jest tutaj osobą przypadkową, ponieważ ma na koncie wykonanie warstw graficznych dla kilku gier planszowych i karcianych, między innymi ”Valeria” czy cykl o ”Wschodnim Królestwie”. Jak na (najwyraźniej) debiutanta w kategorii pełnoprawnych komiksów, Dimitrievski spisał się znakomicie. Nic nie stracił ze swojego charakterystycznego stylu i widać, że ”czuje” gatunek jakim jest komiks. Mam nadzieję, że artysta ten niejednokrotnie wróci jeszcze do tego medium i to może w jakimś większym wydawnictwie.

Claim: A Song of Ire and Vice #1” kosztuje standardowo niecałe cztery dolce i nie wyróżnia się szczególnie jakością edytorską. Plus za to, co u małych wydawców jest co prawda normą, a więc brak reklam na co trzeciej stronie zeszytu, ale jako człowiek ”przesiąknięty” zeszytówkami z Marvela czy DC zawsze to doceniam. Komiks również na plus, więc nie mogę narzekać.

Tymczasem kolejna ”Alternatywka” powinna pojawić się już w marcu. Postanowiłem także, że cykl zakończy się na tuzinie odsłon.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz