piątek, 3 kwietnia 2020

Z archiwum Image #75 - Midnight Nation: Plemię Cienia

Działające w latach 2001-2008 wydawnictwo Mandragora mocno wryło się w pamięci wielu czytelników w naszym kraju. Co prawda statusu legendarnego TM-Semica nie uda się doścignąć, ale jednak cały czas, gdy w rozmowie komiksiarza pada ta nazwa, od razu zaczynamy sobie przypominać, że kiedyś to były czasy, a dzisiaj nie ma czasów. Nic zatem dziwnego, że do jubileuszowej odsłony ”Z archiwum Image” wybrałem nie kolejną zeszytówkę, a właśnie coś od Mandragory.
 
Wydawnictwo to wryło się w pamięć wielu czytelników może nie tyle brawurowym doborem publikowanych komiksów (wszak wiele z nich było, delikatnie mówiąc, bardzo słabych), co raczej bardzo odważnymi, chociaż nie zawsze udanymi, decyzjami wydawniczymi. Jak zostało to przypomniane osobom, które pojawiły się na tegorocznych Złotych Kurczakach, Mandragora była bądź co bądź firmą, która nie bała się wrzucić tak-jakby-zinów do salonów Empik i Matrasów (cykl ”Ciach Bajera” Termosa i Fila) i to w niemałym nakładzie. To także Przemysław Wróbel – założyciel wydawnictwa – uznał, że spróbuje wskrzesić zeszytówki w naszym kraju, ruszył z komiksami dwujęzycznymi dla dzieci (”Strażnicy Orlego Pióra”), zainwestował w essentiale z Marvela (ten z Ghost Riderem mam do dziś), a także wpadł na pomysł wydań kolekcjonerskich, co do których zaraz zresztą wrócę. Z punktu widzenia tego bloga, istotne jest to, iż Mandragora zaczęła działalność od przekopywania się przez ofertę Top Cow, dając czytelnikom w Polsce takie tytuły jak ”Universe”, ”Bez Honoru”, ”Obergeist” czy fragmenty serii ”Fathom” nieżyjącego już Michaela Turnera. W kolejnych latach doszły do tego także i tytuły z innych oddziałów Image, takie jak kontynuacja ”Spawna” po TM-Semic, ale i ”The Darkness” oraz ”Battle Chasers”. Ogólnie, za czasów Mandragory nie można było narzekać na brak komiksów z Image. Były pozycje lepsze, były i gorsze, ale jednak mieliśmy ich sporo. Po latach Mandragora kojarzy mi się niestety także z tym, że jej komiksy, wówczas bardzo ładnie wydawane, miały problemy z próbą czasu – przynajmniej w moim przypadku było tak, że masa komiksów z tego wydawnictwa rozpadła mi się w rękach po raptem paru latach od kupienia.

No i wreszcie wspomniane wydania kolekcjonerskie. Tutaj zamysł był prosty – wydane wcześniej komiksy, czy to zeszytówki czy też tomy, oprawiano na twardo i w niedużym nakładzie puszczano do sklepów. I to dosłownie tak wyglądało, ponieważ Mandragora nawet nie kryła się z tym, iż komiksy ze zwrotów pozbawiano pierwotnych okładek, spinano w wersji 3 w 1 lub innej i oprawiano na nowo. Ot, taki komiksowy recycling, tylko w dość sporej cenie i z ułudą ekskluzywności. Niektóre pozycje potrafiły kosztować wyraźnie więcej, niż wersje zeszytowe. Kupując na przykład wydanie kolekcjonerskie serii ”Spawn”, które składały się z sześciu zeszytów, ”przepłacaliśmy” dyszkę (zeszyty – 30 złotych, wydanie kolekcjonerskie – 40 złotych) i mogło to irytować tym bardziej, bo w środku wszystko było na swoim miejscu jak w zeszytach, na czele z licznymi i dawno nieaktualnymi już reklamami. Nie ukrywam, że dla mnie i tak największym problemem była, znowu, niska trwałość owych wydań. Nie pamiętam już, czy był to pierwszy czy drugi tom ”Spawna”, ale z jednego okładka odleciała mi jeszcze podczas pierwszej lektury, a i inne też wybitnie długo się nie utrzymały. Miałem kupiony jeszcze tom miniserii ”Banner” z Marvela oraz obie odsłony ”The Darkness” i dziś z tego zestawu nie ostało mi się nic. Dlatego też, gdy w zeszłym roku pojawiła się opcja złapania w bardzo przyjemnej cenie komiks ”Midnight Nation: Plemię Cienia”, kilka razy dopytywałem, czy aby na pewno jest w jednym kawałku. Póki co, jest ;)
Pamiętacie jeszcze J. Michaela Straczynskiego? Twórca kultowego serialu ”Babilon 5” zaliczył wejście smoka do komiksów i szybko wypracował sobie status gwiazdy. Zaczęło się, a jakże w Image. W 1998 roku twórca ten napisał co prawda kilka komiksów osadzonych w świecie wspomnianego serialu, lecz zwrócono na niego mocniejszą uwagę w momencie publikacji ”Rising Stars” rok później. Gdy w 2000 roku dorzucił do tego właśnie ”Midnight Nation: Plemię Cienia”, zaczęto dosłownie się o niego bić. Zwyciężył Marvel i Straczynski od 2001 roku przejął serię ”The Amazing Spider-Man”, odciskając na postaci pająka spore piętno. Potem szło mu różnie, zwłaszcza końcówka pracy dla DC Comics oraz powrót do Image splendoru mu nie przyniósł i Straczynski na dłuższy czas zniknął z komiksów. Dziś wrócił i dla nowego wydawnictwa AWA Studios tworzy nowe uniwersum superbohaterskie. Być może nawet poczytacie o nim tutaj na blogu.

Midnight Nation: Plemię Cienia” opowiada historię detektywa Davida Grey’a, który stara się rozwikłać zagadkową sprawę morderstwa i przez przypadek odkrywa, że w cieniach skrywają się naprawdę mroczne siły. W efekcie David traci swoją duszę oraz stopniowo przeobraża się w coś zdecydowanie nieludzkiego i w towarzystwie pięknej, ale również bardzo tajemniczej Laurel wyrusza w być może ostatnią misję w swoim życiu. Za warstwę graficzną historii odpowiedzialny był wówczas młody i obiecujący talent – Gary Frank.

Pisząc pół żartem, a pół serio, komiks ten był czymś bardzo nietypowym jak na ofertę wydawnictwa Image Comics. Scenariusz trzymał się kupy, rysunkowo prezentował się całkiem nieźle (aczkolwiek wciąż było w nim sporo typowych zagrywek z lat dziewięćdziesiątych), tytułu nie zawieszono po drodze, a i jego opóźnienia nie były jakieś straszliwe (całe 12 numerów plus jeden specjal wyszło w 20 miesięcy). Całość ”Midnight Nation: Plemię Cienia” broni się znakomicie i dziś, chociaż dodam też, że zdecydowanie nie jest to coś więcej niż komiks dobry. Tytuł ten to fajna rozrywka, nie obrażająca inteligencji czytelnika, zwarta, dynamiczna i całkiem ciekawie zakończona, w sam raz na lekturę do kotleta. Takich komiksów też nam trzeba i zdecydowanie lepiej sięgnąć po ”Midnight Nation: Plemię Cienia” niż kolejne beznadziejne superhero spod znaku Marvela lub DC.

Oczywiście, o ile uda Wam się trafić to w jakiejś przyzwoitej cenie. Rzuciłem przed chwilą okiem na Allegro i śmiechłem na widok kilku ofert, a konkretniej cen jakie przy nich widniały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz