Zasiadając do spisywania
wrażeń z dwóch poprzednich tomów serii ”Monstressa”
byłem w nieco innej sytuacji niż większość z Was, bowiem pierwszych dwanaście
zeszytów kupowałem sobie również wcześniej w wersji oryginalnej. W myśl
wprowadzonej samemu sobie jakiś czas temu zasady, iż nie będę już dublować
sobie kupowanych komiksów (nie dotyczy ”Sagi”),
od wspomnianej #12 czekałem już na dalszy ciąg w wersji polskiej. I wreszcie
nadszedł ten dzień, gdy zasiadłem do lektury ”Przystani” wydanej przez Non Stop
Comics. Nie miałem zielonego pojęcia co będzie działo się w tym tomie, ponieważ
udało się miesiącami unikać spoilerów, lecz jednak biorąc pod uwagę to, że ”Monstressa” w USA nominowana jest do
wszystkich możliwych, komiksowych nagród i większość z nich faktycznie wygrywa
(tylko w tym roku tytuł zgarnął między innymi pięć Eisnerów i dwie nagrody
Hugo), to oczekiwania były ogromne. I wiecie co? Ja, naczelny malkontent i
maruda, świnia wybredna, jestem zachwycony i nie zawaham się napisać, iż jest
to najlepsza odsłona cyklu.
Zanim jednak przejdę do
wyliczania zalet trzeciego tomu ”Monstressy”,
wspomnę w paru zdaniach o rzeczach, które lekturę utrudniają, chociaż nie
uważam ich jednocześnie za wadę. Przede wszystkim, wspominałem o tym także w
kwietniu przy okazji oceniania drugiego tomu, przed lekturą ”Przystani”
naprawdę warto przypomnieć sobie wcześniejsze przygody Maiki Półwilk. Marjorie
Liu oraz Sana Takeda stworzyły bowiem tak rozbudowany świat i ulokowały w nim
tyle istotnych postaci, że jeśli tak jak ja, lekturę trójki zaczniecie bez
przekartkowania chociażby poprzedniej odsłony, możecie poczuć się nieco
pogubieni. Zwłaszcza, że autorki nie ograniczyły się tu do przypomnienia tych,
których już poznaliśmy. Na łamach omawianego właśnie tomu pojawia się kilka kolejnych
postaci, które mogą odegrać w przyszłości niemałą rolę.
Tym razem Maika, Kippa,
Ren oraz żyjące w tej pierwszej monstrum Zinn docierają do neutralnego miasta
Pontus, gdzie nasi bohaterowie mają nadzieję chociaż przez jakiś czas nie
myśleć o czyhających na ich życia zagrożenia. Szybko jednak okazuje się, że
neutralność tego miejsca jest mocno zagrożona, zaś krwawa wojna pomiędzy ludźmi
i Arkanijczykami lada chwila wkroczy na jego ulice. Dla każdego z naszych
bohaterów oznacza to czas prób oraz podejmowania decyzji tak ważnych i
trudnych, że nawet tymczasowy sojusz pomiędzy Maiką i Zinnem może okazać się
niedostatecznym działaniem.
W trzecim tomie ”Monstressy”, Marjorie Liu postawiła na
mocne rozbudowanie postaci, które towarzyszą Maice, jednocześnie nawet przez
moment nie dając pomyśleć czytelnikowi, że to nie ona jest tutaj najważniejszą
postacią. Kippa, Ren, Zinn, ale i inni bohaterowie doczekują się tutaj swoich
pięciu minut i w przypadku każdego z nich, wychodzi to komiksowi na plus.
Jasne, trudno było nie spodziewać się tego, że mała lisiczka nie będzie
wiecznie wyłącznie płaczliwym, naiwnym ale i uroczym dzieciakiem w opałach, a
monstrum mieszkające w ciele Maiki doczeka się wyraźnego pogłębienia charakteru
i pójdzie ono właśnie w zaprezentowanym nam kierunku, lecz sposób w jaki Liu
prowadzi narrację wynagradza całkowicie to, iż momentami towarzyszy nam
poczucie tego, że już to gdzieś widzieliśmy. Według mnie, prawdziwą siłą ”Monstressy” jest z tomu na tom coraz
mocniej rozbudowany, wiarygodny świat rozdarty w konflikcie ludzi i
Arkanijczyków. Dotychczas byłem bardzo mocno i pozytywnie zaskoczony tym, jak z
budową komiksowej rzeczywistości poradzili sobie twórcy ”Lazarusa”, lecz tutaj również paniom Liu i Takedze należą się słowa
największego uznania. Maika i jej towarzysze funkcjonują w dynamicznym,
skomplikowanym, ale zarazem dającym się ogarnąć świecie.
W nim przyszło
funkcjonować wyrazistym postaciom, które wreszcie nie tylko są, ale także
wyraźnie ewoluują w kierunku, który sprawia iż lektura ”Monstressy” jest jeszcze bardziej wciągająca i ciekawa. Tutaj zwłaszcza
wyróżnić muszę wątki zgromadzone wokół Kippy, których zupełnie się nie
spodziewałem. Liu i Takeda wspominały w licznych wywiadach, że mała lisiczka miała
początkowo w serii zagościć tylko na parę zeszytów, a tymczasem w ”Przystani”
zaczyna być budowana wokół niej osobna intryga, której nieliczne przebitki były
dla mnie jednymi z najciekawszych fragmentów tomu. jednakże cały omawiany tom
to dla mnie stojący na niezwykle wysokim poziomie pokaz niczym nieskrępowanych
wyobraźni obu autorek. Sama Maika, chociaż w tym tomie nie doczekała się aż
takiego rozbudowania jak jej towarzysze, również wykonała parę kroków do przodu
jako postać. Świadczą o tym już początkowe strony ”Przystani”.
Marjorie Liu dostarczyła
nam bardzo dobrze poprowadzoną, interesującą historię. Całość jednak nie miałaby
aż tak dużej siły rażenia, gdyby nie rewelacyjne rysunki Takedy. Nic dziwnego,
że w USA przerwy pomiędzy poszczególnymi story-arcami wynoszą tyle czasu, skoro
w zamian dostajemy potem tak pięknie narysowany komiks. Oczywiście na nic
zdadzą się największe nawet zachwyty, jeśli nie lubicie mocnych wpływów
mangowej kreski. Takeda jednak świetnie miesza je w mocnymi wpływami stylu art deco,
a także urzeka dokładnością ilustracji. ”Monstressa”
pochwalić może się przebogatymi drugim planem na każdej stronie, chyba iż dana
scena kompletnie tego nie wymaga. Do tego kolorystycznie wszystko jest tu na
swoim miejscu. Wiem, że się powtarzam, ale uważam iż warstwa graficzna tego
komiksu to REWELACJA i wysyłam wielkie serduszko w stronę Takedy za to, co
wyprawia na stronach ”Monstressy”.
Wydawnictwo Non Stop
Comics również trzeba pochwalić. Komiks został wydany w bardzo przyjemny i
niedrogi sposób (cena okładkowa to niezmiennie 49 złotych), zaś tłumacząca tom Paulina
Braiter oczywiście pokazała się z bardzo dobrej strony. Na końcu tomu dostajemy
kilka gościnnych grafik oraz mapę świata, w której dzieje się seria.
Nie przedłużam więcej –
kupujcie, bo zdecydowanie warto!
------------------------------------------------------------
"Monstressa #3: Przystań" do kupienia w sklepie Non Stop Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz