poniedziałek, 3 maja 2021

Nie tylko komiks #50 - Invincible sezon 1

19 czerwca 2018 roku ogłoszono, że Amazon dał zielone światło na wyprodukowanie pierwszego sezonu serialu animowanego ”Invincible”, opartego na popularnym komiksie Roberta Kirkmana. Raptem pół roku później poinformowano, że do udziału w produkcji udało się namówić naprawdę mocarną obsadę głosową, na czele ze Stevenem Yeunem, Sandrą Oh i J.K. Simmonsem, ale także i (między innymi) Markiem Hamillem, Zazie Beets, Sethem Rogenem, Zacharym Quinto czy też prawdziwym weteranem dubbingu Kharym Pytonem. Rozgrzali oczekiwania? Jak najbardziej. I właśnie od tego momentu musieliśmy poczekać ponad rok na jakiekolwiek konkrety dotyczące animowanego ”Invincible”. W dzisiejszych czasach to na tyle dużo, że niektórzy co bardziej niecierpliwi już zaczynali wątpić w to, iż projekt ten w ogóle ujrzy światło dzienne. No i w końcu nastał 22 styczeń 2021 roku, gdy Robert Kirkman potwierdził, iż serial zadebiutuje pod koniec marca. Pierwsze trailery wyglądały nieźle, chociaż oczywiście dało się zauważyć narzekania na to, że animacja nie wygląda jakoś szczególnie płynnie. Jednakże jednego nie można było im odmówić – duch komiksu był w nich obecny w potężnych dawkach. Dziś możemy już podsumować to, jak poradził sobie pierwszy sezon ”Invincible” na Amazon Prime Video.

Chociaż w sumie czy koniecznie trzeba to podsumowywać? W końcu dosłownie parę dni temu ogłoszono, że serial otrzymał zamówienie nie tylko na drugi, ale od razu także i na trzeci sezon. Sukces produkcji tej jest najwyraźniej ogromny, także i oceny recenzentów w większości są naprawdę bardzo wysokie, a i ja nie mam zamiaru ukrywać, że wyłamywać się z tego szeregu nie będę. Ale po kolei.

Podobnie jak w przypadku serialu ”The Walking Dead”, a więc innej supermarki stworzonej przez Roberta Kirkmana, tak i ”Invincible” nie jest dosłowną ekranizacją materiału źródłowego, chociaż w najważniejszych miejscach trzyma się jej dość kurczowo. Oznacza to, że także i tutaj głównym bohaterem jest młody Mark Grayson, który odkrywa w sobie supermoce, które odziedziczył po ojcu – pochodzącym z odległej planety Viltrum, wielkim herosie znanym jako Omni-Man. Chłopak postanawia również czynić dobro oraz ratować ludzi, przyjmuje jakże skromny pseudonim Invincible (czyli po naszemu - niezwyciężony) i od tego czasu obserwujemy, jak powoli staje się wspaniałym superbohaterem, naturalnie niewolnym od kłopotów typowych dla nastolatka w wieku szkolnym. Problem jednak w tym, że jego ojciec wcale nie jest tak krystalicznym człowiekiem, za jakiego ma go cały świat.

Różnice pomiędzy komiksem i serialem animowanym widać już w pierwszym odcinku i ogólnie wygląda to tak, że chronologia kluczowych wydarzeń na przestrzeni całego sezonu jest taka sama w obu wersjach, lecz dochodzimy do nich nieco różnymi ścieżkami – niektóre postacie pojawiają się wcześniej, inne później, ktoś ma bardziej rozbudowaną rolę (Damien Darkblood), jeszcze inne (na razie) nie pokazały się wcale, zaś niektóre różnią się od komiksowego pierwowzoru (Amber czy Shrinking Rae). Dzięki temu serial zachowuje względną świeżość dla osób, które znają na pamięć komiks, ale jest i przystępny dla wielu nowych odbiorców. Uważam co prawda, że komiks, który sam bardzo często nazywam ”wielkim listem miłosnym Kirkmana do gatunku superhero” jednak nieco lepiej pokazywał tę swoistą zajawkę twórcy, niż jak na razie robi to serial. I tu by się moje narzekanie skończyło. Jakość animacji faktycznie mogłaby być lepsza, lecz zupełnie nie przeszkadzało mi to w oglądaniu.

Co na pewno się udało, to przeniesienie na mały ekran cech mocno charakterystycznych dla komiksowego pierwowzoru. I tak właśnie serial ”Invincible” doskonale odzwierciedla nieskrępowaną krwawość, którą często można było napotkać w komiksie Roberta Kirkmana. Widzimy pierwsze tego próbki już w premierowym epizodzie, zaś dalej jest tylko pod tym kątem jeszcze mocniej i bardziej intensywnie. Ogólnie produkcję tę można pochwalić za utrzymanie dobrego tempa oraz wyważenia – tam, gdzie miało to uzasadnienie, akcja pędziła przed siebie bez opamiętania, lecz cały czas nie utrudniało to odbioru prezentowanych wydarzeń. Gdy zaś trzeba było zwolnić, twórcom nadal udawało się prowadzić fabułę w taki sposób, by widzowie nie mieli prawa narzekać na nudę. Nie każdej produkcji się to udaje, a żeby nie szukać daleko przykładów, wskażę Kirkmanowskie ”The Walking Dead”, które co roku cierpi na zbyt wielkie dłużyzny. Tu jednak mieliśmy do czynienia z sezonem liczącym raptem osiem odcinków i to świetna decyzja, ponieważ dzięki temu nie uświadczyliśmy tutaj ani jednego ”fillera”.

Serial także rozbudował, a przede wszystkim zrobił to w bardzo fajnym stylu, większość postaci. Chyba najmocniej w moich oczach zyskała Amber, której w komiksie najzwyczajniej w świecie nie lubiłem, zaś teraz trzymam kciuki za to, by związany z nią wątek nie rozwinął się w dokładnie taki sam sposób, jak zrobiono to w komiksie. Kto nie zna, niech czym prędzej się zapozna, bo to kawałek naprawdę zacnej lektury.

Osobnych kilka zdań należy się obsadzie głosowej. Znakomita większość wybranych aktorów wywiązała się ze swojej roli co najmniej dobrze, lecz kilkoro w moich… uszach wybijało się ponad przeciętność. Strasznie podobał mi się J.K. Simmons jako Omni-Man, ale Zachary Quinto w roli Robota również dał radę. Moją uwagę zwrócił także głos D.A. Sinclaira, lecz nie umiałem go przypisać do konkretnej osoby. Okazało się, że dubbingował go Ezra Miller, więc i na jego konto wędruje ode mnie duży plus.

Podsumowując, serial animowany "Invincible" w stu procentach spełnił moje oczekiwania i nie zdziwię się, jeśli Robert Kirkman będzie mógł lada chwila wpisać sobie w CV odpowiedzialność sprawczą za kolejny komiks, który doczekał się naprawdę wielosezonowej ekranizacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz