Ojejku, tak mocno jak uwielbiam tę serię, tak trzymam kciuki, by wkrótce dobiegła końca. Z każdym kolejnym tomem ”Monstressy” bowiem coraz bardziej obawiam się tego, iż twórczynie w końcu przeszarżują i przez to z tytułu nie będzie już co zbierać. Znacie to doskonale w komiksowym świecie: świetny i interesujący punkt wyjściowy, rewelacyjny odbiór, gigantyczny sukces, którego twórcy mogli się nie spodziewać i… oczekiwania, by seria trwała i nie skończyła się zbyt prędko. Przez co trzeba przemodelować pierwotny plan na dany tytuł, zmiany niekoniecznie spotykają się z pozytywnym odbiorem, hype maleje, a z czasem już tytuł nikogo nie obchodzi. I w żaden sposób nie twierdzę, że w przypadku ”Monstressy” tak właśnie jest, lecz po prostu obawiam się, iż może tak być. Dlaczego? Seria ta ma bowiem już pięć tomów i ten najnowszy może nie porwał mnie już aż tak mocno jak poprzednie, to jednak niezmiennie prezentuje naprawdę wysoki poziom, zaś lata temu Marjorie Liu powiedziała, iż seria ta nie ma zaplanowanego końca. Nie chciałbym, aby tak dobry tytuł z czasem się rozwodnił.
Tym razem Maika Półwilk staje na czele Arkanijskich wojsk, które bronić będą miasta Ravenny. Te jest pierwszym naprawdę dużym celem na drodze Federacji Ludzi, która chce raz na zawsze rozwiązać problem Arkanijczyków. Maika oczywiście ma jednak na głowie sporo kłopotów: ze względu na Zinna nie wszyscy są skłonni jej zaufać, część wojsk to po prostu uzbrojeni, niewyszkoleni cywile, a i wydaje się, iż najlepiej pokierować można wszystkimi stosując metody oparte na strachu. Czy tak niejednolite oddziały mają jakiekolwiek szanse w starciu z wyszkolonymi i bezwzględnymi ludźmi? Tymczasem także mała Kippa staje przed obliczem zadania, które delikatnie mówiąc, może ją przerosnąć. Jak to mawiali poeci – będzie się działo.
”Monstressa” to od samego początku seria wielowątkowa i nie bojąca się wprowadzenia szerokiej obsady. Z tego powodu też zalecam, by przed lekturą najnowszej odsłony danego cyklu najpierw wspomóc się poprzednimi, gdyż poszczególne imiona postaci oraz to, co tak dokładniej wcześniej one robiły, potrafią uciec z pamięci. Marjorie Liu jednak cały czas idealnie balansuje prowadzonymi wątkami, równomiernie je rozwijając i sprawiając, iż żaden nie jest jakoś szczególnie bardziej lub mniej interesujący. Przynajmniej ja tak mam i podczas lektury serii ”Monstressa” równie mocno interesuję się zarówno losami Maiki Półwilk, jak i Kippy czy też dość często i wyraźnie obecnego w tym tomie Corvinna. Wbrew temu, co napisałem też powyżej, na razie zupełnie nie czuję ”zmęczenia materiału” w warstwie scenariuszowej, aczkolwiek nie obraziłbym się, gdyby twórczynie jednak powolutku i konsekwentnie zmierzały już w stronę finału swojej opowieści – a tego też w zasadzie nie czuję. Seria autorstwa Liu i Takedy co prawda niezmiennie bardzo mi się podoba, lecz jednak nie wywołuje już aż tak wielkiego efektu ”wow” jak na początku, a wręcz momentami odnoszę wrażenie, iż pewne wątki, chociaż wciąż ciekawe, są jednak specjalnie wyhamowywane (ale nie zdradzę które, żeby nie było spoilerów).
Rysunkowo bez najmniejszych zmian – i jest to zdecydowanie najlepsza wiadomość, jaką tylko można w tej sprawie teraz napisać. Sana Takeda to niesamowita artystka i jej charakterystyczny styl ma w sobie absolutnie wszystko to, co lubię w komiksach. Szczególnie duży szacuneczek za wyraźne inspiracje Alfonsem Muchą. Przypuszczam jednocześnie, że prace nad warstwą graficzną serii ”Monstressa” są dla tej artystki niełatwe, ponieważ zajmuje się tu ona wszystkim, łącznie w kolorami, ale efekty końcowe prezentują się niesamowicie. Kto by pomyślał, ze dość mocno ugrzeczniony oraz cukierkowy styl, jaki swego czasu Takeda prezentowała w wydawnictwie Marvel Comics, tak rewelacyjnie się z czasem rozwinie?
Wydawnictwo Non Stop Comics opublikowało piąty tom cyklu ”Monstressa” oczywiście w miękkiej oprawie i niestety z minimalną ilością dodatków – jest ich… jedna strona. Cena okładkowa wynosi równo 52 złote, zatem realnie komiks ten można śmiało kupić za mniej niż cztery dyszki. Na tłumaczeniu Paulina Braiter, więc w ciemno można zakładać, iż pod tym względem wszystko jest w jak najlepszym porządku.
W chwili gdy piszę te słowa, czekamy na zapowiedzi wydawnictwa Image Comics na sierpień 2021 roku. W nich może pojawić się 36 zeszyt serii ”Monstressa” i trzymam kciuki nie tylko za to, żeby tak było, ale też aby był to finałowy numer serii. Powód jest prozaiczny – ta seria już tak długo prezentuje znakomity poziom, iż chciałbym, aby tak też się zakończyła i byśmy zapamiętali ją właśnie jako świetny komiks, który nigdy nie zszedł poniżej poziomu totalnie dzisiaj nieosiągalnego dla 90% komiksów w USA.
"Monstressa tom 5: Dziecko wojny" do kupienia między innymi w sklepie Non Stop Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz