Wielu twórców komiksów bez ogródek przyznaje, że czasami ich misternie ułożone plany dotyczące danych historii mogą w jednej chwili wziąć w łeb, ponieważ nagle dzieje się coś kompletnie nieoczekiwanego. Coś, na co zwyczajnie trzeba zareagować. Robert Kirkman ma w zanadrzu mnóstwo takich anegdotek i co prawda uważam, iż niektóre z nich to takie ładne zagrania pod publiczkę, to jednak wątpię, by scenarzysta mógł przewidzieć to, jak szalenie popularną postacią stanie się debiutujący w setnym zeszycie ”Żywych Trupów” Negan. Jeśli wierzyć temu, co twórca ten wielokrotnie powtarzał, postać ta w finale ”Wojny totalnej” (tom 21) miał pożegnać się z życiem, lecz to, jak mocno przypadł on do gustu czytelnikom sprawiło, iż w głowie scenarzysty zaczęły pojawiać się także i inne pomysły. Negan ostatecznie dotrwał do samego końca serii, raz za razem zaskakując swoimi czynami czytelników, ale przede wszystkim – doczekał się poświęconemu właśnie jemu spin-offa. I właśnie o nim dziś kilka słów.
”The Walking Dead: Here’s Negan HC” to wydany w 2017 roku tom zbierający właśnie tę historię. O samej fabule nie ma co za dużo i szeroko wspominać: opowiada ona oczywiście o losach tytułowego bohatera mniej więcej od kilku dni przed wybuchem epidemii zombie do momentu założenia pierwszej ekipy Zbawców, która z czasem mocno napsuje krwi Rickowi Grimesowi i jego najbliższym. Widzimy tu jak Negan stawał się postacią, którą poznaliśmy w setnym zeszycie głównej serii i chociaż Robert Kirkman stara się w jakimś stopniu zaskoczyć czytelnika, to jednak dla uważnego fana nie ma tu niemal niczego, czego nie wiedział lub nie domyślał się podczas czytania kolejnych tomów lub zeszytów ”Żywych Trupów”.
Negan jest jednak postacią na tyle barwną (zwłaszcza językowo) i nieprzewidywalną, że chociaż trudno traktować tom ”The Walking Dead: Here’s Negan HC” jako coś więcej niż ładnie wydaną ciekawostkę, która totalnie nie jest absolutnie niezbędną pozycją do kupienia, to jednak jego lektura potrafi przynieść sporo satysfakcji. Totalnie jestem jedną z tych osób, dla których Negan nie jest postacią obojętną zwłaszcza dzięki swojemu świetnie wykreowanemu charakterowi. O ile wcześniejsi, ale i późniejsi przeciwnicy Ricka Grimesa byli w gruncie rzeczy dość archetypowi, tak Negan bronił się tym, iż w zasadzie ciężko było powiedzieć z całą pewnością czy jest on zwyczajnie szalony czy wręcz przeciwnie – najlepiej dostosował się do nowej rzeczywistości. No i oczywiście wiązanki przekleństw, którymi rzucał na lewo i prawo, będące klasą samą dla siebie. Na łamach ”The Walking Dead: Here’s Negan HC” dostajemy skondensowaną dawkę tego wszystkiego, moim zdaniem trochę zbyt bardzo lecącą po łebkach, ale ostatecznie dającą odrobinkę radochy. To taki typowy ”komiks na kibel”, jak to zwykliśmy mówić na łamach podcastu ”Kadr Ci w oko!” – przeczytać można, nawet daje on nieco satysfakcji oraz spodziewanej rozrywki, ale po kilku dniach już trudno dokładnie powiedzieć, co w zasadzie w nim było.
Jak widzicie już po samym tytule komiksu, mamy tu do czynienia z twardookładkowym tomem w typowym dla Image Comics formacie deluxe. Jest on zatem zbieżny z innymi HCkami ze świata ”Żywych Trupów” i… tyle. Nie ma tu żadnych dodatków, dosłownie ani jednej strony. Ot, zebrany zbiorczo komiks zapakowany dla szpanu w twardą okładkę i puszczony do sprzedaży w cenie niemal dwudziestu dolców chyba tylko po to, by wyciągnąć jeszcze więcej kasy z fanów. Co zresztą się udało, bo ”The Walking Dead: Here’s Negan HC” w miesiącu premiery był najpopularniejszym trejdem w Diamondzie. Myślę, że fani materiałów dodatkowych oraz wypasionych wydań będą mieli pełne prawo poczuć się srogo zawiedzeni.
Można? Można. Ale czy trzeba? Niekoniecznie. Pozycja tylko dla hardkorowych fanów trupiego świata stworzonego przez Roberta Kirkmana.
"The Walking Dead: Here's Negan HC" do kupienia między innymi w sklepie ATOM Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz