UWAGA: tekst powstał w październiku 2018 roku i oparty był na wydaniu oryginalnym. W lipcu 2019 został bardzo lekko zaktualizowany.
Dziwna mieszanka smutku, współczucia, zażenowania, ale także i niedużej dawki rozbawienia towarzyszyła mi niedawno w momencie, gdy kolejny raz natrafiłem na Internetowy wylew żali i bóldupstwa kręcącego się wokół koloru skóry Anny Diop, która w serialu ”Titans” wciela się w rolę Starfire. Jako jeden z administratorów fan-page’a DCManiaka musiałem kolejny raz pousuwać co bardziej żenujące komentarze, jak zwykle po drodze dowiadując się jaka to ze mnie i moich kolegów banda lewaków, że cywilizacja upada i takie tam radości oraz przyjemności, które Internetowe szambo z reguły oferuje przy takich okazjach. Zbliżał się wieczór, więc pomyślałem, że warto nieco chociaż zmniejszyć moją kupkę wstydu. Żeby nie psuć radośnie lewackiego nastroju, usiadłem na moim lewackim fotelu i lewacką ręką sięgnąłem po ”Infidel” (leżało na lewej kupce, naturalnie) – komiks autorstwa muzułmanina, którego główną bohaterką jest muzułmanka. I to taką pozytywną, więc już w ogóle żenada i nie ma o czym pisać!!! A jednak ja kilka zdań zarówno o Aishy jak i całym komiksie napiszę. Zapraszam do dalszej części posta (jak na lewackość przystało, odpowiedni guziczek znajduje się po lewej stronie).
Przy okazji, jest coś niezamierzenie zabawnego w fakcie, że tekst odświeżam parę dni po tym, jak uczeni z piwnic swoich rodziców udowadniają "naukowo" w Internecie, że pół kobieta pół ryba nie może być czarnoskóra, bo to "nierealistyczne" xD
Dziwna mieszanka smutku, współczucia, zażenowania, ale także i niedużej dawki rozbawienia towarzyszyła mi niedawno w momencie, gdy kolejny raz natrafiłem na Internetowy wylew żali i bóldupstwa kręcącego się wokół koloru skóry Anny Diop, która w serialu ”Titans” wciela się w rolę Starfire. Jako jeden z administratorów fan-page’a DCManiaka musiałem kolejny raz pousuwać co bardziej żenujące komentarze, jak zwykle po drodze dowiadując się jaka to ze mnie i moich kolegów banda lewaków, że cywilizacja upada i takie tam radości oraz przyjemności, które Internetowe szambo z reguły oferuje przy takich okazjach. Zbliżał się wieczór, więc pomyślałem, że warto nieco chociaż zmniejszyć moją kupkę wstydu. Żeby nie psuć radośnie lewackiego nastroju, usiadłem na moim lewackim fotelu i lewacką ręką sięgnąłem po ”Infidel” (leżało na lewej kupce, naturalnie) – komiks autorstwa muzułmanina, którego główną bohaterką jest muzułmanka. I to taką pozytywną, więc już w ogóle żenada i nie ma o czym pisać!!! A jednak ja kilka zdań zarówno o Aishy jak i całym komiksie napiszę. Zapraszam do dalszej części posta (jak na lewackość przystało, odpowiedni guziczek znajduje się po lewej stronie).
Przy okazji, jest coś niezamierzenie zabawnego w fakcie, że tekst odświeżam parę dni po tym, jak uczeni z piwnic swoich rodziców udowadniają "naukowo" w Internecie, że pół kobieta pół ryba nie może być czarnoskóra, bo to "nierealistyczne" xD
Jak już wcześniej
zdążyłem wspomnieć, początkowo główną bohaterką komiksu jest Aisha (w pewnym
momencie ciężar narracyjny schodzi na inną postać) – żyjąca w USA, młoda,
wykształcona i zaradna muzułmanka, która wraz ze swoim mężem i jego dzieckiem z
poprzedniego związku mieszka w domu swojej teściowej. Kobieta nie ukrywa i nie
wyrzeka się swojej wiary, ale ze wszystkich sił stara się dopasować do
otoczenia i nikomu nie zawadzać. Nie jest to jednak proste – jej mąż jest
irytująco nadopiekuńczy, teściowa nieustannie ”zapomina” o jej wierzeniach,
sąsiedzi zwyczajnie nie tolerują, a większość znajomych nawet by się nie przejęła
jej zniknięciem. Jedynym prawdziwym oparciem jest dla niej Medina – również
muzułmanka, lecz ze znacznie luźniejszym podejściem do kwestii wiary i
zwyczajów. Aishę prześladują niepokojąco realne sny, w których widzi
przerażające monstra. Kobieta nie wie jeszcze, że budynek w którym mieszka
skrywa znacznie więcej tajemnic, niż ktokolwiek mógłby sądzić.
Pornsak Pichetshote jak
dotąd dał się poznać w środowisku komiksowym jako sprawny edytor, mający na
swoim koncie prowadzenie wielu uznanych serii z DC Vertigo (wśród nich znane w
Polsce ”Daytripper” czy ”Łasuch”). ”Infidel”
to jednak jego pierwsze dzieło jako scenarzysty i chociaż zdecydowanie jest to
obiecujący debiut, to jednak wciąż mamy do czynienia z tytułem niepozbawionym
wad. Zacznę jednak od pozostałych członków ekipy odpowiedzialnej za powstanie
tego komiksu, by przypadkiem gdzieś nie zaginęli mi podczas rozważań.
Aaron Campbell to
rysownik, którego kojarzyłem jak dotąd z kilku tytułów dla wydawnictwa Dynamite
Entertainment i chociaż zapamiętałem go jako rysownika całkiem sprawnego, ale
przy tym dość zachowawczego i niczym wybitnym się w moich oczach nie wyróżniał.
W życiu jednak nie pomyślałbym o tym, że kiedyś napiszę mu taką laurkę, jaką
mam zamiar. Jego rysunki w ”Infidel”
to coś niesamowitego – szczegółowe, charakterystycznie pobrudzone, miejscami
specjalnie niewyraźne i przede wszystkim niesamowicie klimatyczne. Stwory pojawiające
się na stronach ”Infidel” są
paskudne, pomysłowe i świetnie przedstawione. Już początkowa sekwencja
pierwszego rozdziału daje nam świetny na to pogląd, a dalej jest jeszcze
lepiej. Oczywiście to nie jest zasługa tylko i wyłącznie rysownika, ponieważ
ogrom pracy wykonał tu także Jose Villarubia – edytor miniserii, który także
zajął się jego kolorowaniem. Nie zawaham się napisać, że w 2018 roku chyba nie
trafiłem w Image Comics na tytuł, którego warstwa graficzna tak pozytywnie by
mnie zaskoczyła. Wszak ani Campbell ani także Villarubia jak dotąd nie zapadli
mi w pamięci inaczej, niż jako swoiści średniacy komiksowego rynku.
Przejdźmy jednak do
tego, co na łamach ”Infidel”
nawywijał Pichetshote. Zacznę od pozytywów. Takim najbardziej rzucającym się w
oczy jest to, że pomimo tego, iż komiks jest dość klasycznym ograniem motywu
”nawiedzony dom”, to jednak stworzenie bytu, który żywi się ksenofobią i ma jej
pod dostatkiem, jest dość niecodziennym i fajnie poprowadzonym rozwiązaniem.
Zanim jednak zaczniecie krzyczeć, że pewnie wszystko odbywa się tu na zasadzie
”biali źli/muzułmanie dobrzy” i komiks jest turbolewacki, to oprócz zachęcenia
Was do sięgnięcia po ten tytuł, mam do powodzenia tylko tyle – gówno prawda.
Sam przez jakiś czas
bardzo mocno obawiałem się tego, co ostatecznie nie nastąpiło. Pichetshote nie
czyni ani z Aishy, ani także później z Mediny postaci krystalicznych. Pierwsza
jest zadziorna i zanim została żoną, lubiła robić na złość osobom, które
próbowały ułożyć jej życie. Druga zaś jest porywcza, nerwowa, posiada wybuchowy
charakter i nie waha rzucać słowem ”rasizm” w kompletnie nieuzasadnionych
przypadkach. Obie na łamach komiksu znajdują się w sytuacjach, w których
faktycznie z punktu widzenia osoby postronnej mogą ujść za prowodyrki kłopotliwych sytuacji. I nie za
każdym razem spowodowane jest to działaniem sił nadnaturalnych. Bardzo mi się
podobało podczas lektury to, jak fajnie Pichetshote potrafił sobie rozplanować
kolejne sceny i nie ukrywam, że komiks ten ma widoczny gołym okiem potencjał
filmowy.
Jeśli miałbym coś
zarzucić scenariuszowi ”Infidel”, to
byłby to chyba tylko… brak odwagi. Pichetshote porusza kilkukrotnie wątek
ksenofobii, rzeczy w mojej ocenie jak najbardziej istniejącej i będącej
ogromnym problemem w obecnych czasach, ale jakby nieco obawiał się negatywnych
ocen swojego komiksu i tak naprawdę więcej o temacie czytamy, niż go potem
widzimy. Kilkukrotnie pojawił się tu w mojej ocenie niepotrzebny zabieg
ukazujący jakąś postać jako potencjalnego ksenofoba, który ostatecznie się nim
nie okazuje, a jego bądź jej zachowanie wyjaśnione jest czymś innym. Daje to nieco
zabawny efekt w przypadku wspominanej powyżej Mediny, która w zasadzie jest w
całym ”Infidel” najbardziej
agresywną i napastliwą wobec innych osobą, a także trochę pozbawia
wiarygodności… monstrum z budynku. Bo skoro żywi się on ksenofobią, a tej pod
dostatkiem jednak za dużo nie ma, to czy aby nie powinien być nieco mniej groźny? Tylko
wtedy o czym tu pisać? ;) Pamiętać trzeba jednak, że dla scenarzysty był to debiut
w takiej właśnie roli. W mojej ocenie i tak wypada okazale i obiecująco.
Wydanie zbiorcze zawiera
sporą ilość dodatków, wśród których znaleźć możemy galerię okładek, proces
powstawania pracy zdobiącej front tomu, a także przedruki materiałów, które
twórcy ”Infidel” wysłali do Erica
Stephensona, by zainteresować go ewentualną publikacją. Jest tego łącznie
kilkanaście stron i stanowi bardzo przyjemny bonus. Wydawnictwo Non Stop Comics odzwierciedliło oryginał w stosunku 1:1, więc w zasadzie nie mam nic do dodania. Cena okładkowa to 46 złotych, więc warto.
”Infidel” to poprawna scenariuszowo, chociaż posiadająca swoje wady
historia, która całkowicie zachwyciła mnie warstwą graficzną. Nie żałuję ani
trochę pieniędzy wydanych na ten tom i szczerze zachęcam do zapoznania się z
nim. Ale najpierw zobaczcie kilka prac Aarona Campbella z wcześniejszych
komiksów – wówczas jeszcze mocniej docenicie to, jak rewelacyjnie pokazał się w
tym właśnie komiksie.
----------------------------------------------------------------------
"Infidel" do kupienia w sklepie Non Stop Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz