środa, 17 października 2018

Infidel (Pornsak Pichetshote/Aaron Campbell/Jose Villarubia)

UWAGA: tekst powstał w październiku 2018 roku i oparty był na wydaniu oryginalnym. W lipcu 2019 został bardzo lekko zaktualizowany.

Dziwna mieszanka smutku, współczucia, zażenowania, ale także i niedużej dawki rozbawienia towarzyszyła mi niedawno w momencie, gdy kolejny raz natrafiłem na Internetowy wylew żali i bóldupstwa kręcącego się wokół koloru skóry Anny Diop, która w serialu ”Titans” wciela się w rolę Starfire. Jako jeden z administratorów fan-page’a DCManiaka musiałem kolejny raz pousuwać co bardziej żenujące komentarze, jak zwykle po drodze dowiadując się jaka to ze mnie i moich kolegów banda lewaków, że cywilizacja upada i takie tam radości oraz przyjemności, które Internetowe szambo z reguły oferuje przy takich okazjach. Zbliżał się wieczór, więc pomyślałem, że warto nieco chociaż zmniejszyć moją kupkę wstydu. Żeby nie psuć radośnie lewackiego nastroju, usiadłem na moim lewackim fotelu i lewacką ręką sięgnąłem po ”Infidel” (leżało na lewej kupce, naturalnie) – komiks autorstwa muzułmanina, którego główną bohaterką jest muzułmanka. I to taką pozytywną, więc już w ogóle żenada i nie ma o czym pisać!!! A jednak ja kilka zdań zarówno o Aishy jak i całym komiksie napiszę. Zapraszam do dalszej części posta (jak na lewackość przystało, odpowiedni guziczek znajduje się po lewej stronie).

Przy okazji, jest coś niezamierzenie zabawnego w fakcie, że tekst odświeżam parę dni po tym, jak uczeni z piwnic swoich rodziców udowadniają "naukowo" w Internecie, że pół kobieta pół ryba nie może być czarnoskóra, bo to "nierealistyczne" xD

Jak już wcześniej zdążyłem wspomnieć, początkowo główną bohaterką komiksu jest Aisha (w pewnym momencie ciężar narracyjny schodzi na inną postać) – żyjąca w USA, młoda, wykształcona i zaradna muzułmanka, która wraz ze swoim mężem i jego dzieckiem z poprzedniego związku mieszka w domu swojej teściowej. Kobieta nie ukrywa i nie wyrzeka się swojej wiary, ale ze wszystkich sił stara się dopasować do otoczenia i nikomu nie zawadzać. Nie jest to jednak proste – jej mąż jest irytująco nadopiekuńczy, teściowa nieustannie ”zapomina” o jej wierzeniach, sąsiedzi zwyczajnie nie tolerują, a większość znajomych nawet by się nie przejęła jej zniknięciem. Jedynym prawdziwym oparciem jest dla niej Medina – również muzułmanka, lecz ze znacznie luźniejszym podejściem do kwestii wiary i zwyczajów. Aishę prześladują niepokojąco realne sny, w których widzi przerażające monstra. Kobieta nie wie jeszcze, że budynek w którym mieszka skrywa znacznie więcej tajemnic, niż ktokolwiek mógłby sądzić.

Pornsak Pichetshote jak dotąd dał się poznać w środowisku komiksowym jako sprawny edytor, mający na swoim koncie prowadzenie wielu uznanych serii z DC Vertigo (wśród nich znane w Polsce ”Daytripper” czy ”Łasuch”). ”Infidel” to jednak jego pierwsze dzieło jako scenarzysty i chociaż zdecydowanie jest to obiecujący debiut, to jednak wciąż mamy do czynienia z tytułem niepozbawionym wad. Zacznę jednak od pozostałych członków ekipy odpowiedzialnej za powstanie tego komiksu, by przypadkiem gdzieś nie zaginęli mi podczas rozważań.

Aaron Campbell to rysownik, którego kojarzyłem jak dotąd z kilku tytułów dla wydawnictwa Dynamite Entertainment i chociaż zapamiętałem go jako rysownika całkiem sprawnego, ale przy tym dość zachowawczego i niczym wybitnym się w moich oczach nie wyróżniał. W życiu jednak nie pomyślałbym o tym, że kiedyś napiszę mu taką laurkę, jaką mam zamiar. Jego rysunki w ”Infidel” to coś niesamowitego – szczegółowe, charakterystycznie pobrudzone, miejscami specjalnie niewyraźne i przede wszystkim niesamowicie klimatyczne. Stwory pojawiające się na stronach ”Infidel” są paskudne, pomysłowe i świetnie przedstawione. Już początkowa sekwencja pierwszego rozdziału daje nam świetny na to pogląd, a dalej jest jeszcze lepiej. Oczywiście to nie jest zasługa tylko i wyłącznie rysownika, ponieważ ogrom pracy wykonał tu także Jose Villarubia – edytor miniserii, który także zajął się jego kolorowaniem. Nie zawaham się napisać, że w 2018 roku chyba nie trafiłem w Image Comics na tytuł, którego warstwa graficzna tak pozytywnie by mnie zaskoczyła. Wszak ani Campbell ani także Villarubia jak dotąd nie zapadli mi w pamięci inaczej, niż jako swoiści średniacy komiksowego rynku.

Przejdźmy jednak do tego, co na łamach ”Infidel” nawywijał Pichetshote. Zacznę od pozytywów. Takim najbardziej rzucającym się w oczy jest to, że pomimo tego, iż komiks jest dość klasycznym ograniem motywu ”nawiedzony dom”, to jednak stworzenie bytu, który żywi się ksenofobią i ma jej pod dostatkiem, jest dość niecodziennym i fajnie poprowadzonym rozwiązaniem. Zanim jednak zaczniecie krzyczeć, że pewnie wszystko odbywa się tu na zasadzie ”biali źli/muzułmanie dobrzy” i komiks jest turbolewacki, to oprócz zachęcenia Was do sięgnięcia po ten tytuł, mam do powodzenia tylko tyle – gówno prawda.

Sam przez jakiś czas bardzo mocno obawiałem się tego, co ostatecznie nie nastąpiło. Pichetshote nie czyni ani z Aishy, ani także później z Mediny postaci krystalicznych. Pierwsza jest zadziorna i zanim została żoną, lubiła robić na złość osobom, które próbowały ułożyć jej życie. Druga zaś jest porywcza, nerwowa, posiada wybuchowy charakter i nie waha rzucać słowem ”rasizm” w kompletnie nieuzasadnionych przypadkach. Obie na łamach komiksu znajdują się w sytuacjach, w których faktycznie z punktu widzenia osoby postronnej mogą ujść za prowodyrki kłopotliwych sytuacji. I nie za każdym razem spowodowane jest to działaniem sił nadnaturalnych. Bardzo mi się podobało podczas lektury to, jak fajnie Pichetshote potrafił sobie rozplanować kolejne sceny i nie ukrywam, że komiks ten ma widoczny gołym okiem potencjał filmowy.

Jeśli miałbym coś zarzucić scenariuszowi ”Infidel”, to byłby to chyba tylko… brak odwagi. Pichetshote porusza kilkukrotnie wątek ksenofobii, rzeczy w mojej ocenie jak najbardziej istniejącej i będącej ogromnym problemem w obecnych czasach, ale jakby nieco obawiał się negatywnych ocen swojego komiksu i tak naprawdę więcej o temacie czytamy, niż go potem widzimy. Kilkukrotnie pojawił się tu w mojej ocenie niepotrzebny zabieg ukazujący jakąś postać jako potencjalnego ksenofoba, który ostatecznie się nim nie okazuje, a jego bądź jej zachowanie wyjaśnione jest czymś innym. Daje to nieco zabawny efekt w przypadku wspominanej powyżej Mediny, która w zasadzie jest w całym ”Infidel” najbardziej agresywną i napastliwą wobec innych osobą, a także trochę pozbawia wiarygodności… monstrum z budynku. Bo skoro żywi się on ksenofobią, a tej pod dostatkiem jednak za dużo nie ma, to czy aby nie powinien być nieco mniej groźny? Tylko wtedy o czym tu pisać? ;) Pamiętać trzeba jednak, że dla scenarzysty był to debiut w takiej właśnie roli. W mojej ocenie i tak wypada okazale i obiecująco.

Wydanie zbiorcze zawiera sporą ilość dodatków, wśród których znaleźć możemy galerię okładek, proces powstawania pracy zdobiącej front tomu, a także przedruki materiałów, które twórcy ”Infidel” wysłali do Erica Stephensona, by zainteresować go ewentualną publikacją. Jest tego łącznie kilkanaście stron i stanowi bardzo przyjemny bonus. Wydawnictwo Non Stop Comics odzwierciedliło oryginał w stosunku 1:1, więc w zasadzie nie mam nic do dodania. Cena okładkowa to 46 złotych, więc warto.

Infidel” to poprawna scenariuszowo, chociaż posiadająca swoje wady historia, która całkowicie zachwyciła mnie warstwą graficzną. Nie żałuję ani trochę pieniędzy wydanych na ten tom i szczerze zachęcam do zapoznania się z nim. Ale najpierw zobaczcie kilka prac Aarona Campbella z wcześniejszych komiksów – wówczas jeszcze mocniej docenicie to, jak rewelacyjnie pokazał się w tym właśnie komiksie.
    
----------------------------------------------------------------------
    
"Infidel" do kupienia w sklepie Non Stop Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz