wtorek, 23 października 2018

Black Science vol. 6: Forbidden Realms and Hidden Truths (Rick Remender/Matteo Scalera/Moreno Dinisio)

Poprzednim razem napisałem kilkanaście zdań o komiksie, którego polska premiera dosłownie dzień później została zapowiedziana przez wydawnictwo Non Stop Comics. Dziś sięgam po pozycję, która z całą pewnością nie powtórzy tego losu. Nie wierząc już w to, że pewna pani z centrali Image przestanie traktować Taurus Media jak powietrze i pozwoli im kontynuować rozpoczęte przez siebie serie z tego właśnie wydawnictwa, postanowiłem nadrobić w oryginałach przynajmniej część z nich. Kupiłem zatem czwarty, piąty i szósty tom ”Black Science” (w USA ukazały się już kolejne dwa, więc wciąż jestem do tyłu) i tym razem na czytelników czeka mała niespodzianka. Remender bowiem postanowił pobawić się nieco tematyką superbohaterską.

Pia McKay próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Jej ojciec siedzi w wariatkowie, a ona musi znosić związek matki z Kadirem. Jednak pewnego dnia dzieje się coś nieoczekiwanego – urządzenie międzywymiarowe informuje ją, że w Hong Kongu pojawił się ślad kogoś z jej byłej drużyny. I faktycznie tak jest, lecz nie jest to nic dobrego. Starzy wrogowie powracają, by z pełną siłą przejąć władzę nad Ziemią. Na szczęście, w pobliżu pojawiają się członkowie Anarchistycznej Ligi Naukowców (ewentualnie Legion Czempionów Etyki) – grupa herosów, która może nas uratować. I w niej także widać znajome twarze. Tymczasem Grant McKay otrzymuje szansę ucieczki z psychiatryka, a Kadir kolejny raz przekonuje się, że jest jedynie narzędziem w rękach Mr. Blocka.

Czytając pierwsze zapowiedzi tego tomu mocno zastanawiałem się nad tym, jak Rick Remender chce wpleść w snutą przez siebie opowieść zaznaczone tu i ówdzie wątki superbohaterskie? I teraz, gdy jestem już po lekturze szóstego tomu ”Black Science”, muszę powiedzieć że wybrnął. Historia nie odbiega klimatem od tego, do czego dotychczas przyzwyczaili nas twórcy, a pojawienie się pewnych postaci w trykotach i pelerynach przedstawione zostało nadzwyczaj naturalnie. Znacznie mocniej przyczepić się można do tego, że zwrot ”zbieg okoliczności” na kartach tego komiksu został wykorzystany do absolutnych granic zdrowego rozsądku.

Jak wspomniane zostało już przy okazji powyższego opisu zarysu fabuły, kolejny raz najważniejszą bohaterką tomu jest Pia McKay. Co prawda dalsze rozdziały zwiastują, iż Grant lada chwila ponownie przechwyci palmę pierwszeństwa, to jednak mam nadzieję, że się mylę i zostanie on ustawiony w drugim szeregu. Pia jest najzwyczajniej w świecie ciekawiej prowadzoną postacią. Rezolutna, twarda, pewna siebie, ale momentami także wyraźnie nierozsądna i podejmująca fatalne decyzje – bardzo mocno przypomina swojego komiksowego ojca. Lecz zarazem nie brak w niej czułości i dbałości o innych, co z pewnością zawdzięcza matce. Im bardziej szósty tom ”Black Science” odciąga naszą uwagę od Granta i przedstawia przygody Pii i jej towarzyszy, tym lektura jest przyjemniejsza, nieco lżejsza (chociaż nie brak i tu mroczniejszych momentów), sama fabuła także nie unika szafowania wydarzeniami na dużą skalę. No ale właśnie, to też już przed chwilą zaznaczyłem – nie dzieje się tak przez cały tom.

Komiks zawiera numery #26-30 serii ”Black Science” i w dwóch ostatnich rozdziałach Remender na front ponownie wysuwa Granta oraz jego brata, którego we wcześniejszych odsłonach mieliśmy już okazję lekko poznać. Tak mocne przesunięcie środka ciężkości fabuły nie przypadło mi do gustu, ponieważ McKay jest w moich oczach postacią już wypaloną. Niestety Remender sprawia wrażenie, jak chciał go odkupić w oczach czytelników, co uważam za kiepski pomysł. W momencie, gdy twórcy serii dali nam dającą się lubić i radzącą sobie w roli głównej bohaterki, chociaż zarazem niepozbawioną skaz Pię, powrót jej umęczonego i chcącego wszystko naprawić ojca to strzał w kolano. Grant od trzech tomów jest w moich oczach postacią, która powinna stanąć w drugim szeregu i się zbyt mocno nie wychylać. Tak jak wyszło to w przypadku Kadira, który generalnie szują jest niesamowitą, ale zarówno poprzedni jak i ten tom pokazują, iż zrzucenie go na dalszy plan oraz ”kopanie leżącego”, jakie uprawia na nim Mr. Block, tak naprawdę wyszło mu na dobre. Kadir, który cały czas jest postacią mocno niejednoznaczną, paradoksalnie zyskał nieco głębi w momencie, gdy jest go znacznie mniej niż było. Obaj ci panowie w mojej ocenie opowiedzieli już swoją historię i powinni dać błyszczeć innym postaciom, ale przynajmniej w przypadku Granta, nie zanosi się na to.

Jak zwykle sporo okazji do wyszumienia się dostali Matteo Scalera oraz Moreno Dinisio. Ten pierwszy niewątpliwie skorzystał z nadarzającej się okazji, ponieważ scenariusz szóstego tomu ”Black Science” zaoferował mu możliwość narysowania kilku rozkładówek i artysta ten jak zwykle nie zawiódł. Od pierwszego tomu tego cyklu podkreślam, jak mocno pasuje mi to, co robi na łamach komiksu artysta i dziś muszę się jedynie powtórzyć. Znakomicie uzupełnia go Moreno Dinisio, który bardzo pozytywnie odnalazł się w komiksie, po przejęciu obowiązków od Deana White’a.

Na końcu zbioru znajdziemy 12 stron dodatków, na które składają się okładki wariantowe, szkice oraz kilka zdjęć ulic Hong Kongu i ich rysunkowe oddanie autorstwa Scalery.

Szósty tom serii ”Black Science” to w mojej ocenie dobra zabawa, która mogłaby być znacznie lepsza, gdyby Remender nie przeniósł niepotrzebnie rolę głównego bohatera z Pii na Granta. Na szczęście rysunkowo wciąż jest bardzo dobrze, zaś cliffhanger sprawił, że przy najbliższej możliwości postaram się wysupłać dodatkowe środki na tomy 7 i 8.
    
----------------------------------------------------------------------
      
"Black Science vol. 6: Forbidden Realms and Hidden Truths" do kupienia w sklepie ATOM Comics

2 komentarze:

  1. czyli Twoim zdaniem klamka zapadła o braku kontynuacji? jak się domyślam także serii Lazarus nie zobaczymy od Taurusa? ostatnie numery u nas wyszły jakos w 2016 :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszę tylko kolejne plotki. Wynika z nich, że jeśli od Taurusa są na coś szansę w najbliższych miesiącach, to tylko na Lazarusa.

      Usuń