wtorek, 5 grudnia 2017

Head Lopper #1: Wyspa albo plaga bestii (Andrew Maclean/Mike Spicer)

Początki serii ”Head Lopper” sięgają 7 czerwca 2013 roku. To właśnie wtedy Andrew Maclean opublikował własnym sumptem pierwszy, liczący kilkanaście stron zeszyt z przygodami dekapitatora Norgala. Mija niespełna cztery i pół roku, a ja trzymam w łapach liczące 280 stron wydanie zbiorcze od Non Stop Comics.

Co tu dużo mówić, ta planowana początkowo na cztery odsłony miniseria przeszła naprawdę długą drogę. W 2014 roku Maclean zebrał fundusze na Kickstarterze i wydał drugi zeszyt. Rok później zaś Image Comics ogłosiło, że zacznie publikować cykl ”Head Lopper” jako kwartalnik, którego każda odsłona liczy blisko 70 stron. W oryginale sięgnąłem tylko po premierową odsłonę tej serii i już planowałem kupno wydania zbiorczego, gdy przedstawiciel wydawnictwa Non Stop Comics zdradził mi zainteresowanie tym właśnie tytułem. Poczekałem i oto jest – wypasione wydanie, które jest idealnym przełożeniem oryginału. Nikt nie wpadł na dzielenie tomu, nikt także nie wymyślił wycinania dodatków, a całość i tak nabyć można w bardzo okazyjnej cenie. Ta okładkowa ustalona została w wysokości 55 złotych, a jak poszperacie głębiej, to i za około cztery dyszki złapiecie. W tej cenie, oprócz komiksu do którego zaraz przejdę, otrzymacie galerię szkiców oraz projektów postaci, masę pin-upów, okładki poszczególnych rozdziałów, a nawet… scenę po napisach końcowych. Warto zatem doczytać ”Head Lopper” do ostatniej strony. W sumie jest tego około 40 stron i jeśli dobrze się rozejrzycie, nikt tu głośno nie mówi o czymś w stylu wydania deluxe. No dobra, format i oprawa się nie zgadza, ale i tak robi to spore wrażenie ;) Naprawdę trudno jest mi znaleźć inny niedawno wydany komiks, którego stosunek jakości i obszerności wydania do ceny okładkowej był tak zachęcający do sięgnięcia.

Ale przejdźmy do tego, co komiksomaniacy lubią najbardziej, czyli do samej historii. Ta skupia się na najemniku i dekapitatorze Norgalu, który przybywa na wyspę Barra, by zająć się zabiciem ogromnego węża morskiego. Splot niekorzystnych zwrotów okoliczności sprawia, że musi on przyjąć zlecenie królowej Abigail, polegające na zabiciu czarownika z Czarnego Bagniska. Norgal nie wyrusza sam, ponieważ nieustannie towarzyszy mu odcięta głowa Agaty Błękitnej Wiedźmy. Ten nietypowy duet stawi czoła wielu potworom, które jeszcze nie są świadome tego, jak zabójczo skuteczny jest Norgal. Ale czy wojak przypadkiem nie wchodzi w sam środek pułapki, którą zastawiono na niego i Agathę w samym środku Czarnego Bagniska?

Zacznijmy od tego, iż nie ma się co doszukiwać jakiejś niezwykłej oryginalności w fabule zaprezentowanej przez Andrew Macleana. Mamy tu do czynienia z dość klasycznym, erpegową zagrywką, a więc przyjęciem zadania przez bohatera i jego realizacją, która z czasem okazuje się być trudniejsza, niż początkowo się wydawało. Z jakiegoś powodu jednak od lektury pierwszego tomu serii ”Head Lopper” trudno było mi się oderwać. Okazuje się bowiem, że komiks ten posiada masę niby niepozornych i niekiedy oklepanych rzeczy, które w zdolnych rękach Macleana błyszczą już od początkowych stron.

Dwójka głównych postaci oparta jest na klasycznym schemacie przeciwieństw, które pomimo wzajemnej niechęci doskonale się sprawdzają. Norgal jedyne co potrafi i chce robić w życiu to zabijanie potworów. Nie udaje, że jest tytanem intelektu czy złotoustym mówcą. To twardziel przemawiający swoją klingą, ale zarazem mający bardzo dobre serce. Stąd też wzięła się jego relacja z Agathą, która nawet będąc samą odciętą głową, czasem może nie do końca najmądrzejszą, wciąż jest szalenie niebezpieczna. Relacja tej dwójki to miks kłótni, wzajemnej niechęci, robienia sobie psikusów oraz, nieco ukrytego pod tym wszystkim, wzajemnego szacunku. Gdyby ”Head Lopper” nie był tytułem stawiającym dość istotny nacisk na warstwę humorystyczną, duet ten straciłby połowę swojego uroku. Tymczasem stanowi motor napędowy historii, dzięki któremu całość czyta się niebywale dobrze. Niemniej dodać trzeba, że i inne postacie pojawiające się w omawianym dziś tomie, nawet jeśli mocno epizodyczne, także zostały przyjemnie skonstruowane. Niekiedy jednak widać, że Maclean nie powiedział o części z nich wszystkiego i wątki te prawdopodobnie doczekają się rozwinięcia w kolejnej odsłonie.

Przeczytałem w jednej z recenzji tego komiksu, że ”Head Lopper” stanowi pewnego rodzaju połączenie ”Hellboy’a” z ”Deadpoolem”. Nie do końca się zgodzę, lecz rozumiem co autor tych słów miał na myśli. I temu właśnie mogę przyklasnąć. Historia ta spokojnie mogła stać się kolejnym, przesadnie mrocznym fantasy, lecz dzięki sporej dawce humoru i nieco lżejszym, mocno kreskówkowym rysunkom, ”Head Lopper” nie staje się komiksem jednym z wielu. Pomysłowość  i klasa Andrew Macleana nie objawia się ustanowieniem nowej jakości w historiach fantasy, ale braniem tego, co doskonale już znamy i wywróceniem tego na drugą stronę. Dorzućmy do tego kilka dość niespodziewanych zwrotów akcji i już możecie zrozumieć, dlaczego tak dobrze bawiłem się podczas lektury.

Ale jeśli to Was nie przekonuje, dorzucę więcej zalet. ”Head Lopper” garściami czerpie ze wspomnianego już ”Hellboya”. Począwszy już od puszczenia oka do czytelnika przy tytule tomu, przez niektóre postaci, a na całych kadrach żywcem inspirowanych twórczością Mike’a Mignoli kończąc. Wyszukiwanie tych wszystkich smaczków, inspiracji i odniesień także stanowiło dla mnie nie lada gratkę, a także zachętę do tego, by komiks przeczytać więcej niż raz.

Także i wspomniana już wcześniej warstwa graficzna przypadła mi do gustu. Wygląd poszczególnych postaci (Norgal jako megaumięśniona mieszanka Conana ze stereotypowym wikingiem), a także rozmaitych lokacji zaprezentowanych w tomie – jeśli tylko przyjmiecie zaproponowaną przez Macleana konwencję, to z pewnością nie będziecie mogli kręcić nosami.

Nie ukrywam, że na polską premierę komiksu ”Head Lopper” zacierałem łapy już od dłuższego czasu i na szczęście totalnie się nie zawiodłem. W arcyciekawej ofercie wydawnictwa Non Stop Comics tytuł ten może nieco niknąć przy tytułach bardziej znanych autorów, ale nie bójcie się dać mu szansę. Szybko może okazać się, że będzie to Wasz najlepszy zakup i do niego właśnie zdecydowanie Was zachęcam.
       
Dziękuję wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
"Head Lopper #1: Wyspa albo plaga bestii" do kupienia w sklepie Non Stop Comics.

2 komentarze:

  1. Czy to seria ongoing? Wyglada zachecajaco ale nie chce ladowac sie w kolejnego tasiemca.

    OdpowiedzUsuń