wtorek, 12 grudnia 2017

Nie tylko komiks #39 - Figurki "The Walking Dead" od Eaglemoss

Nie mam zamiaru nawet ukrywać, że jestem całkowitym noobem jeśli chodzi o zbieranie figurek. O ile potrafię zachwycić się jakością wykonania wielu z nich, nigdy szczególnie mocno nie korciło mnie, aby posiadać coś w tym stylu na swoich półkach. Jeśli nie liczyć minifigurek LEGO, jednego Green Arrowa z McDonaldsa i... prześmiesznego Transformersa z automatu za dwa złote, nie posiadam żadnych "normalnych" figurek. I nagle przyszedł mi mail od wydawnictwa Eaglemoss.
W mailu pojawiła się propozycja wysłania mi pięciu figurek, w tym dwóch na licencji serialu "The Walking Dead". Wszystko to w zamian za tekst, który właśnie czytacie. Fejm jak ta lala, serce urosło, więc zgodziłem się od razu. Wydawnictwo Eaglemoss ma w swojej ofercie kolekcję 28 figurek z postaciami z tej produkcji, które w większości najprawdopodobniej wyprodukowano jakieś 2-3 lata temu, na co wskazuje kilka szczegółów, o których później. Ich cena to 49,90zł za sztukę i ofercie tej możecie bliżej przyjrzeć się TUTAJ. Swoją drogą dla zabawy polecam poczytać opisy figurek, które wyglądają jakby ktoś jedynie przepuścił je przez prosty translator. Przykładowo "Severely traumatised man, Father Gabriel is the sole survivor of his parish in rural Georgia joins The Walking Dead Figurine Collection for shelter" przetłumaczono na "Ojciec Gabriel, czyli jedyny człowiek, który przeżył w swoim kościele w Gruzji, przystępuje do Kolekcji Figurek The Walking Dead".

Gdy przesyłka wreszcie znalazła się w mojej łapie, w środku znalazłem widoczne powyżej pudełka z Rickiem (wygląd, tak na oko, z sezonu trzeciego) oraz Michonne.
Rzuciło mi się w oczy, że pudełko z figurką nie zawiera żadnych informacji w języku polskim. W Wielkiej Brytanii figurki wychodziły regularnie co dwa tygodnie i zauważyłem, że nasz rodzimy oddział Eaglemoss nie ma wszystkich w swojej ofercie (Rick na koniu, Negan). Na pierwszy rzut oka bardzo fajnie prezentuje się Maggie, a ponieważ muszę uczciwie przyznać, iż moim zdaniem figurki prezentują się na żywo tak jak na obrazkach, przemyślę ewentualny zakup. Ale to może po świętach.

Tymczasem po otworzeniu pudełka z figurką Ricka, pojawił się fajny dodatek. Oprócz ulotek reklamowych wszelakich kolekcji Eaglemoss, w kartonie znaleźć można także książeczkę opisującą postać, której figurkę się nabyło. Nie jest to nic szczególnie rozbudowanego, raptem kilkanaście stron. Ale jest tam opis najważniejszych cech danego bohatera czy jego kluczowe momenty w serialu. Tu warto wspomnieć o dwóch rzeczach. Po pierwsze, nikt nie boi się tu spoilerów. Po drugie zaś zarówno Rick jak i Michonne mają opisy uwzględniające mniej więcej pięć-sześć pierwszych sezonów serialu. Zakładam oczywiście, że nie dotyczy to takich figurek jak Carl Season Six, Aaron, Morgan czy wspomniany już Negan.
Przejdźmy wreszcie do samych figurek. Z pewnością nie wszystkich zadowoli fakt, że za duże to one nie są. Rick mierzy sobie około 10 centymetrów, Michonne niewiele więcej, lecz tylko ze względu na swoją katanę. Figurki wykonane są z żywicy metalicznej i jak twierdzi wydawca, były ręcznie malowane. Przyznam się, że nie do końca jestem w stanie w to uwierzyć, ale nie dociekam. W dotyku wydają się być solidne. Wiadomo - upadku w kilku metrów na beton raczej nie wytrzymają, ale także nie sprawiają wrażenia czegoś, co pęknie przy mocniejszym nacisku.

Jak już wspomniałem wcześniej, jeśli chodzi o figurki jestem totalnym noobem i pewnie dlatego przypadły mi one do gustu. Jak dla mnie, obie figurki są na tyle szczegółowe i dobrze wykonane, bym chciał bez wstydu postawić na półce. Jednocześnie nie jest to wydatek rzędu kilkuset złotych, więc próg wejścia jest znacznie łatwiejszy do przeskoczenia dla kogoś, kto zawsze chciał mieć jakąś figurkę, ale niekoniecznie było go na to stać.
Jeśli chodzi o jakość wykonania i sam projekt figurki, to Michonne przypadła mi do gustu bardziej od Ricka. Może to dzięki tym odciętym zombie-głowom na postawce :)
I właśnie dla takich osób jak ja skierowana jest ta kolekcja. Podobnie jak komiksowe serie pokroju WKKM czy WKKDC, które głównie celują w niedzielnych czytelników oraz wyznawców panoram. Nie wątpię, że hardzi figurkowi wyjadacze wzięliby owe produkty do ręki i wyłącznie marudziliby, ale wydaje mi się, że od czegoś trzeba zacząć. Nie umiem sobie wyobrazić sytuacji, w której ktoś wydaje 300 złotych na figurkę i potem stwierdza, że w sumie mu się nie podoba ;) Tutaj koszt ewentualnego zawodu jest znacznie mniejszy, a jeśli nie jesteście maniakami figurek lecz wciąż lubicie serialowe wcielenie "The Walking Dead", to myślę iż możecie się nad zakupem poważnie zastanowić.

2 komentarze:

  1. Cena zdecydowanie za wysoka w odniesieniu do jakości/wielkości. W okolicach stówy (a często nawet grubo poniżej) możesz dorwać porządne action/collectible figures na licencji TWD. Jeśli chcesz zgłębić temat to na swoim blogu zrecenzowałem np. figurkę Negana Gruby Geek - Recenzje Figurek

    OdpowiedzUsuń