środa, 2 czerwca 2021

Ascender tom 1: Nawiedzona galaktyka (Jeff Lemire/Dustin Nguyen)

Są taki momenty, gdy naprawdę bardzo mocno chciałbym zajrzeć w wyniki sprzedaży komiksów z poszczególnych wydawnictw. Z jednej strony wydaje się oczywiste chociażby, że skoro mamy takie zatrzęsienie komiksów autorstwa Jeffa Lemire’a na naszym rynku, to znaczy iż musi się on sprzedawać dobrze. Ale czy jest to aż taki ”samograj”, że w zupełności usprawiedliwiałoby to publikację bodaj pięćdziesięciu pozycji z jego scenariuszem w mniej więcej dwa lata? Mucha Comics właśnie wprowadziła do swojej oferty kolejny cykl współtworzony przez Kanadyjczyka i jest to ”Ascender” – naturalna kontynuacja niedawno zakończonej serii ”Descender”. Znaczy, czy na pewno takiej naturalnej?

Przenosimy się równo dziesięć lat w przyszłość od wydarzeń przedstawionych w ostatniej odsłonie przygód sympatycznego bota o imieniu TIM-21. W tym właśnie czasie wszechświat zmienił się nie do poznania, ponieważ miejsce nowoczesnych technologii zajęła magia, zaś jedną z najważniejszych istot w kosmosie stała się Matka – złowroga i z pewnością bardzo potężna wampirzyca, której rządy wprowadziły terror i zastraszenie. Tymczasem na niewielkiej planecie Sampson żyje sobie dziewczynka o imieniu Mila. O ile ona jest dla nas nową postacią, tak już jej rodziców doskonale znają czytelnicy ”Descendera”, ponieważ są to Andy i Effie. Wspomniana dziewczynka oraz jej ojciec starają się żyć na odludziu i nikomu z wyznawców Matki nie wchodzić w drogę, lecz gdy w ich mieszkaniu w tajemniczy sposób pojawia się robot Zbój, jest już w zasadzie pewne, iż namiastka spokojnego życia szybko zniknie.

Myślę, iż recenzję pierwszego tomu serii ”Ascender” zdecydowanie warto zacząć od odpowiedzi na podstawowe pytanie: czy po tytuł ten można sięgnąć w momencie, gdy nie zna się poprzednika? Moim zdaniem tak, ale jednak nie do końca warto. O ile Jeff Lemire słusznie obsadza zupełnie nową postać w roli głównej, to jednak komiks nie tylko roi się od starych znajomych, to jeszcze kładzie pewien nacisk na to, co zdążyliśmy się o nich już dowiedzieć, jednocześnie nie do końca to tłumacząc to potencjalnemu, nowemu czytelnikowi. W efekcie starzy wyjadacze z pewnością z lektury ”Ascendera” czerpać będą nieco więcej, pewne sceny trafią do nich mocniej, a ukryte smaczki zostaną w ogóle zauważone. Nic zatem dziwnego, iż dla mnie lektura tego komiksu była znacznie bardziej siódmym tomem ”Descendera”, niż zgrabnym początkiem nowej opowieści. To trochę taka sytuacja jak np. z Gwiezdnowojennym ”Przebudzeniem Mocy” – niby jest to początek nowej trylogii, świeży start, nowi bohaterowie oraz wątki, ale mimo wszystko jednak warto wiedzieć kim są Luke, Leia czy Han Solo.


Obawiałem się nieco tego, jak ”Ascender” wyjdzie na tym, iż z jednej strony jest wyraźną kontynuacją serii ”Descender”, a z drugiej zmienia klimat o 180 stopni. Poprzednik często charakteryzował się zimnymi, pustymi i przerażająco mechanicznymi oraz sterylnymi przestrzeniami, w których osadzona była akcja, tu zaś magia niejako wymusza zastosowanie innych rozwiązań. I jest momentami dziwnie, ale w głównej mierze bardzo przyjemnie. Na łamach ”Nawiedzonej galaktyki” zaglądamy między innymi na znaną nam już planetę Gnish i gołym okiem widać, iż prezentuje się ona zupełnie inaczej – futurystyczne budowle stanęły w ruinach, zaś plenery przypominają bardziej średniowieczne fantasy z nowoczesnym zacięciem. Widzimy tu zarówno lasery, statki kosmiczne jak i… Zbója, ale są też jegomoście uzbrojeni w kije, łuki, miecze czy dzidy. Ostatecznie okazało się, że Lemire i zwłaszcza Nguyen tę klimatyczną rewolucję poprowadzili bezceremonialnie, ale zarazem tak, że cieszę się, iż takowa nastąpiła. Głównie wynika to z powodu tego, że jestem od lat wiernym fanem prac mającego wietnamskie pochodzenie artysty i cieszę się, iż ma on tu okazję do rysowania znacznie większej ilości rzeczy, niż było to w przypadku wspomnianych już przed chwilą, mocno pustawych przestrzeni w ”Descenderze”.

Niestety, tom ten nie posiada żadnych materiałów dodatkowych. Szkoda, bo chociaż osobiście marzy mi się jakiś pokaźny artbook Nguyena z grafikami z tej, jak i poprzedniej serii, to jednak nie obraziłbym się chociażby na małą galerię w samym komiksie. Ten liczący dokładnie 136 stron komiks opublikowano oczywiście w twardej oprawie i nieco powiększonym niż standardowym formacie, zaś cena okładkowa ustalona została w wysokości dokładnie 59 złotych. Od razu jednak dopowiem, iż całość zamknie się w czterech tomach, zaś sama seria jest jeszcze w USA wydawana – finał w sierpniu tego roku.

Pierwszy tom serii ”Ascender” nie jest komiksem mającym jakiś szczególnie duży próg wejścia dla nowego czytelnika, ale co najmniej kilkukrotnie zaznacza, że byłoby dobrze znać także ”Descendera”. Czy jest to dla Was coś nie do przeskoczenia? Ja ze swojej strony serdecznie polecam, bo zarówno ta seria zapowiada się co najmniej nieźle, a i poprzednik do słabych tytułów zdecydowanie nie należał.

"Ascender tom 1: Nawiedzona galaktyka" do kupienia między innymi w sklepie Mucha Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz