"Alternatywka"
to najmłodsza obecnie blogowa rubryka, na łamach której będę około raz w miesiącu pisać o komiksach z najmniejszych wydawnictw z USA.
Dość sporym problemem w przypadku
najmniejszych wydawnictw rodem z USA jest to, że trudno jest im bezgranicznie
wierzyć w podane daty publikacji. W dzisiejszej odsłonie ”Alternatywki” zeszyt,
który miał ukazać się bodaj dwunastego lutego i ten tekst mógł powstać jeszcze
w ubiegłym miesiącu. Niestety, premiera się przesunęła i ”Canopus” trafił w
moje ręce dopiero niedawno, bo podczas Rumia Comic Conu. Nic to, bo komiks
będący moim pierwszym kontaktem z wydawnictwem Scout Comics okazał się
nadzwyczaj przyjemny. Ale najpierw napiszę kilka słów o samym wydawcy, bo
wydaje się on warty wspomnienia.
Scout Comics (pełna nazwa zawiera
jeszcze ”and Entertainment”) to wydawnictwo relatywnie młode, ponieważ powstało
w 2016 roku, a jego aktualnym redaktorem naczelnym jest niejaki Brendan Deneen.
Wśród innych najważniejszych członków zarządu wymieniani są twórcy filmów i
seriali, a więc ludzie, którzy wydają się być nieprzypadkowo wybrani do
pełnienia swoich ról. Jak jest podane na ich stronie Internetowej, zajmują się
oni publikacją komiksów autorskich oraz chcą być przewodnikami po ogromnym
świecie multimedialnej popkultury. Scout Comics wyszukuje młodych,
utalentowanych i jeszcze nieznanych szerzej twórców i nie ukrywa, że jest mocno
nastawione na to, by wydawane przez nich komiksy były adaptowane na filmy,
seriale czy gry. Z tego co zauważyłem, niektóre pozycje od tego wydawcy
zbierają najpierw fundusze na swoje wydanie na Kickstarterze. Wydawnictwo jest
aktywne na Facebooku, Twitterze czy Instagramie. Na tym pierwszym istnieje nie
tylko fan-page wydawcy, ale również i grupka dla jego fanów. Scout Comics ma
także konto na YouTubie, gdzie co jakiś czas wrzuca kolejne odcinki podcastu.
Sam nie ukrywam, że o wydawnictwie tym usłyszałem pierwszy raz stosunkowo
niedawno, gdy zapowiedziało ono serię ”Snow White Zombie Apocalypse”.
Generalnie jednak oferta wydawnictwa jest już po tych paru latach dość obszerna
i możecie sprawdzić ją TUTAJ.
Przejdźmy jednak do dania głównego,
jakim jest ”Canopus”. Najpierw technikalia. Zeszyt kosztował 3,99$, co jest
obecnie standardową ceną. Jeśli chodzi o jakość wydania, to podobnie jak
większość pozycji z mniejszych wydawnictw, jest to dużo ładniej opublikowany
zeszyt niż większość papieru toaletowego z logiem Marvela czy DC na okładkach.
Największe słowa uznania należą się wydawcy jednak za to, że ten liczący 32
strony produkt (w tym 28 stron to sam czysty komiks) ma w sobie tylko jedną
reklamę informującą o starcie Kickstarterowej zbiórki na publikację komiksu.
”Canopus” to komiks, którego
człowiekiem-orkiestrą jest Dave Chisholm. To on odpowiedzialny jest tu zarówno
za scenariusz, jak i rysunki, tusz, kolory oraz liternictwo. Autor ten miał
dotąd na koncie wydanie w 2017 roku powieści graficznej ”Instrumental” w malutkim
Z2 Comics, a wcześniej także zilustrowanie dwóch z czterech numerów cyklu
”Tyranny of the Muse” w latach 2015-2016. ”Canopus” opowiada historię kobiety o
imieniu Helen, która budzi się na planecie orbitującej wokół tytułowej gwiazdy,
oddalonej od Ziemi o 300 lat świetlnych. Nie wie jak tam trafiła, nie pamięta
co się z nią działo, ma jednak nieustająco silne przeczucie, że od jej powrotu
na Ziemię zależy los ludzkości. W poszukiwaniu sposobu na naprawę statku
towarzyszy jej Arther – dziwny robot-zabawka, który nieustannie nazywa ją swoją
”matką”. I chociaż planeta na której przebywa Helen wydaje się być
niezamieszkała, to jednak zdecydowanie coś niedobrego dzieje się na jej
powierzchni. Kobieta przekonuje się o tym w momencie, gdy zostaje zaatakowana
przez jak najbardziej realne stwory powstałe na bazie jej… wspomnień.
I właśnie tak powinien wyglądać
prawidłowo skonstruowany, pierwszy numer jakiejś serii. Dave Chisholm na
wspomnianych 28 stronach daje nam wszystko to, co wystarcza, by przykuć
czytelnika do lektury. Jest fabularna tajemnica, są interesujące postacie, jest
odpowiednio zarysowany świat, są w końcu rzeczy co najmniej dziwne, ale przy
tym i fascynujące. ”Canopus” reklamował się w zapowiedziach jako połączenie
kilku różnych, znanych dzieł popkultury, ale akurat w tym przypadku nie ma to akurat
większego sensu, ponieważ tytuł znakomicie broni się sam. Premierowy zeszyt
podrzuca sporo pytań, lecz nie ucieka przy tym w banały i czytelnik
autentycznie w pewnym momencie zastanawia się nad tym, skąd w zasadzie w danej
scenie pojawiło się pluszowe monstrum. Tak, napisałem to.
Komiks ten jest także świetny pod
kątem graficznym. Dave Chisholm świetnie spisał się zwłaszcza podczas scen
retrospekcji, przy których pojawi się spora ilość malutkich kadrów. Miejscami
zaburzony zostaje tradycyjny tryb czytania komiksu, chociażby dlatego, że jedną
ze stron trzeba przeczytać przynajmniej częściowo od dołu do góry, a inną zaś –
zygzakiem. Strony te jednak są na tyle intuicyjnie zaprojektowane, że nie miałem
żądnego kłopotu podczas czytania. Mam szczerą nadzieję, że ”Canopus” będzie dla
Chisholma trampoliną do kolejnych projektów, a także, że kolejne odsłony tego
cyklu będą co najmniej równie udane. Z pewnością będę śledzić ten tytuł, bo po
takim pierwszym zeszycie po prostu nie widzę innej możliwości.
Podsumowując, polecam :)
Tymczasem wszystko wskazuje na to,
że jeszcze w marcu pojawi się trzecia odsłona ”Alternatywki”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz