Stosunkowo niedawno pisałem o
pierwszym tomie serii ”Czas Nienawiści”
w mocno mieszany sposób. Największym ”problemem” było dla mnie to, że bardzo
lubię oraz śledzę twórczość Alesa Kota i ten tytuł z całą pewnością nigdy nie
będzie należeć do mojej osobistej czołówki komiksów jego autorstwa. Bynajmniej nie
z powodu jego wyimaginowanej ”lewackości”, o którą krzyk podniosły tu i ówdzie
Internetowi znaffcy. Dla mnie pierwszy tom był po prostu do bólu przewidywalny,
ponieważ Kot wykorzystał w nich praktycznie całą gamę chwytów, które są niejako
jego znakami rozpoznawczymi. Niestety, przy drugiej i zarazem finałowej
odsłonie lepiej nie jest, co jednak wcale nie oznacza, iż mamy tu do czynienia
z komiksem słabym.
Punkt wyjścia komiksu bardzo mi się
podobał. Oto śledzimy losy dwóch kobiet, które niegdyś stanowiły parę, a
obecnie jedna świadomie współpracuje z rasistowskim państwem policyjnym, zaś
druga walczy z nim, używając przy tym metod typowych dla terrorystów. W drugim
tomie Huian oraz Amanda ujawniają przed czytelnikami swoje skrywane dotąd
plany, co doprowadzi nieuchronnie do podejmowania decyzji, które mogą zaważyć
na życiu wielu osób. Niestety, ze względu na twist fabularny z końcówki
pierwszego tomu, nie mogę napisać w tym akapicie nic więcej, ponieważ byłby to
spory spoiler.
Jednakże zarazem twist ten
determinuje to, jak potoczyła się fabuła tomu drugiego i chociaż nie mogę
napisać Wam tutaj o tym szczegółowo, to jednak wspomnę, iż nie przypadł mi on
do gustu. ”Czas Nienawiści” skręca
bowiem w drugim tomie w stronę historii jeszcze mocniej przewidywalnej, niż tom
pierwszy. Ten co prawda zawierał już w sobie niemal pełen pakiet trików Alesa
Kota, lecz przynajmniej przez większość czasu dawał całkiem uzasadnione
nadzieje na to, że sama fabuła może w każdej chwili wskoczyć na tory, których
bynajmniej się nie spodziewamy. Do wspomnianego twistu… Przez to też drugie
sześć rozdziałów serii to już praktycznie nieustanne podążanie za wyraźną nitką
do bardzo konkretnego kłębka, a główną zagadką staje się nie to jakie będzie
zakończenie, tylko co najwyżej czy autor czymś zaskoczy w drodze do niego? Na szczęście,
autorowi udało przynajmniej w jednym momencie wywołać u mnie tak zwany ”efekt
wow”, co oczywiście uważam za duży plus niniejszego komiksu. Tych jest jednak
więcej.
Bo widzicie, tak wspomniałem już dwa
razy o tym, że komiksy Alesa Kota często mają w sobie te same motywy i może
brzmieć to źle. Ale cholera – ja je po prostu lubię i za każdym razem daję się
na nie złapać. Podobnie jest właśnie z ”Czasem
Nienawiści”. Już przy okazji recenzji pierwszego tomu wspominałem, że bardzo
podoba mi się to, iż zarówno Huian, Amanda jak i cały pierwszy rząd bohaterów to
postacie wymykające się jednoznacznej klasyfikacji. Tutaj nic w tej kwestii się
nie zmieniło i dzięki temu nie ma tutaj zarówno krystalicznie dobrych
bohaterów, jak i takich jednoznacznie złych. Przez to nawet ten teoretycznie
największy gnojek, a więc agent Freeman, ma na tyle ciekawie napisany
background, że w przynajmniej kilku miejscach można może nie tyle z nim sympatyzować,
co przynajmniej w jakimś stopniu go rozumieć. ”Czas Nienawiści” to także opowieść, w której nie zaznamy dużej
ilości akcji czy wybuchów, zaś bijatyk nie ma tu wcale, ale jednak Kotowi udało
się sprawić, bym jako czytelnik nie przysypiał przytłoczony nieustannym ciągiem
dialogów. Te są mięsiste i prowadzone tak, by czytelnika nie przytłoczyć. Wydaje
mi się, że totalnie każde jedno z nas byłoby w stanie wymienić przynajmniej
jeden komiks, w którym dialogów z kategorii ”o niczym” jest zdecydowanie zbyt
wiele. Ales Kot na łamach komiksu ”Czas
Nienawiści” przed tym się znakomicie obronił.
Niezmiennie jestem także fanem odpowiedzialnego
za rysunki Danijela Zezelja, dzielnie wspieranego przez znaną kolorystkę Jordie
Bellaire. Ta druga wykonała kawał dobrej roboty, chociaż osoby przyzwyczajone
do tego, że potrafiła ona nieraz przyćmić samego rysownika, mogą poczuć się delikatnie
zawiedzione. Zezelj, podobnie jak wcześniej chociażby w ”Starve”, charakteryzuje się grubą i wyrazistą krechą, pozbawioną
przy tym nadmiaru detali. Ale jednocześnie trudno zarzucić mu brak czytelności.
Moim zdaniem ten ”brudny” styl idealnie pasuje do serii ”Czas Nienawiści” i nie mogę się już doczekać ewentualnego wydania w
naszym kraju kolejnych komiksów z rysunkami właśnie tego artysty. Jest w czym
wybierać, bo Zezelj zazwyczaj byle czego nie ilustruje.
Jakość wydania typowa dla Non Stop
Comics. Drugi tom serii ”Czas Nienawiści”
liczy sobie 168 stron, wydany jest w miękkiej oprawie i nie zawiera praktycznie
żadnych dodatków – znalazło się miejsce jedynie dla spisu lektur polecanych w
związku z treścią niniejszego komiksu. Kilka z nich można nawet dostać w naszym
rodzimym języku. Cena okładkowa wynosi 47 złotych, zaś realna to około 35
peelenów.
”Czas Nienawiści” poleciłbym więc zdecydowanie osobom, które albo
wcale nie miały do czynienia z komiksami Alesa Kota, albo też znają go jedynie z
wydanego stosunkowo niedawno przez Egmont ”Bloodborne”, na łamach którego Kot
nawet nie próbował udawać, że mu się chce. Jeśli zaś macie już w swoich
kolekcjach jakieś komiksy wspomnianego twórcy i jakoś niespecjalnie rzuciły Was
one na kolana, to z całą pewnością ”Czas
Nienawiści” tego stanu rzeczy nie zmieni.
Aczkolwiek nie ukrywam, że takie ”The New World” Alesa Kota od Non Stop
Comics, to akurat bym z radością przytulił.
"Czas Nienawiści #2" do kupienia w sklepach Non Stop Comics oraz ATOM Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz