Jonathan Hickman to scenarzysta bardzo
specyficzny. Wybił się na kilku udanych tytułach opublikowanych przez Image
Comics, gdzie zaskoczył kilkoma mocno niekonwencjonalnymi rozwiązaniami, które
dziś wydają się być jego znakami rozpoznawczymi. Twórca ten z wykształcenia
jest architektem i podkreśla to na każdym kroku, gdy buduje komiksową fabułę.
Dzięki temu właśnie w jego opowieściach często znajdujemy masę infografik (”The Nightly News”), obcy język oparty
na półokrągłych symbolach (”The
Manhattan Projects”, ”Avengers”), klimatyczne chociaż dość statyczne sceny
(”The Red Wing” i licząca 10 stron
sekwencja ukazująca jedynie dryfujący statek kosmiczny) czy planowanie
tak daleko idące, że jego tytuły trzeba czytać nie tylko z ogromną uwagą, ale
także dysponować znakomitą pamięcią. Podczas swojej przygody z Avengers,
Hickman pokazywał pozornie niewiele znaczące sceny, które kilka tomów dalej
okazywały się kluczowe. Marvelowscy Mściciele to jednak zarazem jedyna rzecz
autorstwa wspomnianego scenarzysty, która najzwyczajniej w świecie nie
przypadła mi do gustu i nie byłem w stanie doczytać jej nawet do połowy
(odpadłem w okolicach ”Nieskończoności”). I właśnie przez owe ”popisy”
Hickmana, jak i przez średnio moim zdaniem udane ”The Dying and The Dead” oraz niemałe zamieszanie przy ”Frontier” (anulowanie serii na tydzień
przed premierą), w ”The Black Monday
Murders” najzwyczajniej w świecie nie wierzyłem. Uwierzyli za to włodarze
wydawnictwa Non Stop Comics i opublikowali premierowy oraz jak dotąd jedyny tom
serii, a ja… zostałem potężnie zaskoczony.
Zanim przejdę do samego komiksu, napomknę tylko
o drugim tomie. Ten został zapowiedziany przez Non Stop Comics na 14 marca
bieżącego roku. Problem w tym, iż w USA kolejny raz przełożono premierę tego
komiksu i obecna data publikacji oryginału to 28 marca. Dlatego też nie
ukrywam, iż zdziwię się, jeśli data zapowiedziana przez Non Stop Comics
zostanie utrzymana.
Czasy obecne – w wyniku brutalnego morderstwa
ginie jeden z największych rekinów biznesu XXI wieku. Do sprawy przydzielony
zostaje detektyw Theodore Dumas, który ma na koncie kilka sporych sukcesów.
Uchodzi jednak za osobę dość ekscentryczną i nic dziwnego, skoro stosowane
przez niego metody sprawiają, że mógłby spokojnie przybić piątkę z kimś pokroju
Johna Constantine. Wraz z rozwojem śledztwa Dumas coraz bliżej przygląda się
Bankowi Caina-Kankrin, którego historia okaże się szokująca dla każdego.
Hickman bowiem ujawnia, iż Pieniądz jest bogiem, który wymaga od swoich
czcicieli krwi, krachy na giełdzie to zachwiania balansu magii, a kontrolowanie
rynków nie zależy tylko od zmysłu inwestycyjnego czy szczęścia, ale także
odpowiedniej wiary.
Pierwszy tom ”The Black Monday Murders” robi wrażenie już samą swoją objętością. 240
stron od razu rzuca się w oczy i chociaż wydaje się to całkiem sporo, to jednak
Hickman doskonale rozdysponował miejscem, dzięki czemu nawet przez moment nie
powinniście odczuwać znużenia. Główny wątek fabularny szybko nabiera rumieńców
i naszym oczom ukazują się wówczas już pierwsze typowe zagrywki twórcy, które
tutaj jednak ponownie zdają egzamin. Są to infografiki oraz liczne puste
strony, przy których jednak trudno nie mieć wrażenia, że są one w tomie
potrzebne. Na przykład, każdy rozdział komiksu rozpoczyna się nie od jednej, a
od sześciu stron na których tak naprawdę nic nie ma, ale świetnie podbijają one
ogólny klimat ”The Black Monday Murders”.
Scenariusz z rozdziału na rozdział obejmuje
coraz więcej osób, miejsc i okresów czasowych, które zazębiają się w jedną,
sprawnie opowiedzianą historię, która jednak zarazem jasno pokazuje, że jeszcze
dużo rzeczy twórca trzyma w zanadrzu. W odnalezieniu się w meandrach pomysłów
Hickmana pomagają nam wspomniane infografiki. Chociaż nierzadko mam wrażenie,
że większość z nich pełni rolę przede wszystkim przechwałek Hickmana w stylu
”Noooo patrzcie jak to wszystko obmyśliłem”, to jednak ponownie wszystkie zdają
się być na miejscu i faktycznie ciężko nie być pod wrażeniem tego, jak głęboko
sięga opowieść stworzona przez tegoż scenarzystę. Znakomity kawał dobrej roboty
robi tu jednak klimat historii. Hickman bardzo zręcznie łączy na łamach ”The Black Monday Murders” kryminał,
horror oraz masę noir w najczystszej postaci. Mieszanka ta sprawdza się
doskonale i stanowi coś zgoła odmiennego. Nie umiem sobie wszak przypomnieć
wielu komiksów, które tak fajnie połączyły elementy korporacyjnej opowieści z
nadnaturalnymi elementami. Do tego dochodzi garść porządnie skonstruowanych postaci
oraz ”chemia” między nimi. Czego więc chcieć więcej? A no tak, dobrej warstwy
graficznej. I tutaj na scenę wchodzi Tomm Coker.
Z artystą tym do czynienia wcześniej nie miałem niemal
zupełnie. Po sprawdzeniu w Internecie okazało się, że czytając miniserię ”Near Death” z 2011 roku, miałem okazję
podziwiać jego okładki. Dla Cokera ”The
Black Monday Murders” nie jest pierwszym kontaktem z klimatami noir,
ponieważ zilustrował miniserię ”Daredevil Noir” w czasach, gdy Marvel wpadał
jeszcze sporadycznie na interesujące pomysły. Rysownik ten potężnie mnie
zaskoczył już przy moim pierwszym i bardzo krótkim kontakcie z tym tytułem,
teraz zaś w pełni mogłem cieszyć oczy jego pracami. No a jest czym, ponieważ
Coker dysponuje bardzo wyrazistą kreską. Artysta tworzy wyłącznie cyfrowo, lecz
momentami zupełnie tego nie widać, zaś jego ilustracje podobają mi się także z
powodu tego, że są bardzo szczegółowe. Za kolory odpowiedzialny jest tutaj
Michael Garland i wywiązał się on ze swojego zadania bardzo dobrze.
Wydanie Non Stop Comics jest bardzo solidne. Tom
liczy 240 stron i wydano go w miękkiej oprawie. Nie miałem jednak wrażenia, by
grzbiet miał mi się zaraz złamać w rękach. Na końcu znajdziecie kilka
materiałów dodatkowych: okładki i szkice Cokera. Zmieniłbym chyba tylko
materiał użyty na okładce, który jest niebywale łatwo zapalcować. Cena
okładkowa wynosi 52 złote i jest bardzo atrakcyjna. Nawet bez rabatów, a
przecież zawsze możecie z nich skorzystać.
Jak dla mnie ”The Black Monday Murders” to jedno z największych pozytywnych
zaskoczeń w ubiegłym roku. Komiks bardzo szybko przywrócił mi nadwyrężone
zaufanie w Jonathana Hickamana. Zdecydowanie polecam pozycję tę Waszej uwadze,
bo to jeden z najmocniejszych punktów oferty Non Stop Comics.
-----------------------------------------------------------------------------------
Dziękuję wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
"The Black Monday Murders #1: Chwała Mamonie" do nabycia w sklepie Non Stop Comics
Widzę, że też się spodobało. Pełna zgoda, zaskoczenie jak najbardziej pozytywne, ale akurat non stop comics trafiło też w mój gust pod koniec roku bo i "Zabij albo zgiń" też szalenie mi się spodobało. "Monday Murders" trzyma w napięciu, fajna jest intryga, nic tylko czekać na kolejny tom, ale ciekawy temat z tym przesunięciem terminu premiery, zobaczymy jak to wyjdzie.
OdpowiedzUsuń