Seria ”Odrodzenie”
zaczęła ukazywać się w Stanach Zjednoczonych w dość ciekawym momencie. Był to
rok 2012 i wydawnictwo Image bardzo mocno pracowało nad tym, by godnie uczcić
dwudziestolecie swojego istnienia. Do tworzenia własnych tytułów zaproszono
masę uznanych twórców i był to okres, gdy w ofercie wydawnictwa pojawiały się
takie tytuły jak ”Saga”, ”Fatale”, ”Bedlam”, ”Black Kiss II”,
”Prophet” czy ”America’s Got Powers” i wiele innych. Wśród nich cicho usadowili
się Tim Seeley i Mike Norton ze swoim projektem, których chociaż z opisu
wydawał się ciekawy, to jednak mój budżet z gumy wówczas nie był i z czegoś
trzeba było zrezygnować. Dopiero jakiś czas później w łapy wpadł mi pierwszy z
czterech twardookładkowych tomów, który zawierał jedenaście premierowych odsłon
serii. Mam na myśli konkretnie ten tom. I chociaż lektura bardzo mi
się spodobała, to jednak w pewnym sensie odrobinę zepsuła mi wrażenia z powrotu
do Wausau, jaki mogłem przeżyć dzięki wydawnictwu Non Stop Comics.
Generalnie rzadko zdarza mi się sięgać po
wydania deluxe zanim na dobrą sprawę zapoznam się z wersjami podstawowymi. No
ale jako że darowanemu koniowi i tak dalej, tom sobie pożyczyłem i przeczytałem
od deski do deski. Jednakże ten tekst dotyczy polskojęzycznej edycji od Non
Stop Comics, więc już do niego przechodzę i wyjaśnię tylko, dlaczego wersja
deluxe pokazała mi minus ”podstawowej” wersji. Otóż wówczas zupełnie nie
rzuciło mi się w oczy, że ”Jesteś wśród przyjaciół” zupełnie nie ma
cliffhangera. Moim zdaniem jest kilka rzeczy, które pierwsze tomy danych komiksowych
historii powinny zawierać: przedstawienie zalążków ciekawej fabuły,
zaprezentowanie interesujących bohaterów, utrzymanie satysfakcjonującego tempa
prowadzenia historii oraz to takie przysłowiowe ”pieprznięcie” na końcu, które
sprawi, iż czytelnik jeszcze mocniej będzie oczekiwać kolejnej odsłony cyklu.
Tymczasem w premierowym tomie ”Odrodzenia”
urwanie akcji następuje w miejscu, gdzie jako czytelnik byłem święcie
przekonany, iż po przewróceniu strony zobaczę coś innego niż pin-upowy rysunek.
Sprawia to wrażenie tego, jakby komiks został urwany w połowie sceny, a
tymczasem taki dokładnie był zamysł twórców. Tymczasem tego właśnie w wydaniu
deluxe nie było, zatem już teraz mogę powiedzieć, że drugi tom ”Odrodzenia” tego problemu nie ma :)
Sama historia skupia się na wydarzeniach w
małym, prowincjonalnym miasteczku Wausau, w którym pewnego dnia zmarli oraz
osoby w stanie agonalnym powstają z grobów, prosektoriów czy szpitali. Jednakże
nie stajemy się w tym momencie świadkami zombie-apokalipsy, ponieważ ludzie ci
sprawiają wrażenie osób, które po prostu udały się na bardzo długą drzemkę. Wausau
oczywiście szybko zostaje objęte kwarantanną, a życie w mieścinie staje na
głowie. W tym całym bałaganie funkcjonować musi oficer Dana Cypress, która nie
tylko ma na głowie sprawę tajemniczego morderstwa, ale także przedstawicieli
mediów, religijnych fanatyków oraz Em – swoją ”odrodzoną” siostrę, której
zachowanie może wzbudzać wiele podejrzeń. Czy wspomniałem jeszcze o tajemniczej,
żółtej istocie biegającej po pobliskich lasach?
Po powyższym opisie można by stwierdzić, że na
stronach ”Odrodzenia” dzieje się
naprawdę sporo. Tymczasem warto podkreślić, że Tim Seeley, którego wcześniejszy
dorobek był dla mnie zawstydzająca mało znany i ogranicza się do jego runu w ”Witchblade”, postawił tu na niespieszne
prowadzenie akcji. Bohaterowie spędzają najwięcej czasu na rozmowach i
spacerach, a jeśli już otrzymujemy odrobinę akcji, to w zasadzie możemy mieć pewność,
że potrwa to tylko krótką chwilę. Scenarzysta przede wszystkim przedstawia nam
kolejnych bohaterów snutej przez siebie opowieści i zasadniczo nie jest to
szczególnie odkrywcze, ponieważ otrzymujemy taką dość standardową zmowę
milczenia. Uśmiechnięci i pozornie normalni mieszkańcy miasteczka wyraźnie
skrywają brudne sekrety, być może także ktoś zna powód powrotu zmarłych do
życia, zaś nic nie wydaje się być takim ,jakie widać to z daleka. Także i
poszczególne postacie nie są jakimś szczytem finezji, jeśli chodzi o własną
oryginalność, lecz przedstawione są na tyle wiarygodnie, by ich wady jakoś
szczególnie mocno nie przeszkadzały mi w lekturze. Czytałem już sporo opinii na
temat tego tomu i widzę wyraźnie, że nie wszystkim tego typu sposób prowadzenia
narracji przypadł do gustu. Mnie jednak z miejsca kupił klimat prowincjonalnego
noir, jak specyfikę ”Odrodzenia”
nazywa sam wydawca i chociaż samo ”Jesteś wśród przyjaciół” oceniam pod kątem
fabularnym dość średnio, to jednak końcową ocenę znacznie podwyższył Mike
Norton.
Artysta ten postawił tutaj na proste, ale jakże
skuteczne środki. ”Odrodzenie” nie
miało być tytułem z wybuchami, pościgami i laserami z tyłków (chociaż za kilka
tomów trochę się to zmieni), a Norton świetnie poradził sobie z rysowaniem
statycznych, momentami wręcz nudnawych miejsc i lokacji. Wausau w jego
wykonaniu to miejsce, z którego szczerze mówiąc chciałbym uciec, gdybym tylko
miał okazję. Zimne, puste, nudne i przygnębiające, a więc dokładnie takie,
jakie powinno małe miasteczko gdzieś na przysłowiowym zadupiu. Poszczególne postacie
prezentują się w porządku, podobać może się za to niewielka, ale doskonale
zaznaczona ilość scen ocierających się o gore. Warto wspomnieć przy tym, że za
kolory w ”Odrodzeniu” odpowiedzialny
był sam Tim Seeley, który w swojej karierze udzielał się także jako rysownik. Człowiek-orkiestra,
można powiedzieć.
Wydawnictwo Non Stop Comics opublikowało ”Odrodzenie” zgodnie z oryginalnym
wydaniem amerykańskim. Z dodatków wymienić można tylko okładki poszczególnych
rozdziałów, pojedynczą grafikę na samym końcu tomu oraz wstęp autorstwa Jeffa
Lemire. Niewiele, lecz Seeley i Norton przygotowywali masę bonusowych
materiałów do wydania deluxe, właśnie kosztem podstawowej edycji.
Mam wrażenie, że tytuł ten mocno podzieli
czytelników. Byłoby to z mojej strony trochę nie w porządku polecać go na
zasadzie ”bo wiem, że się rozkręci”. Faktycznie, kolejne odsłony ”Odrodzenia” są dla mnie ciekawszą
lekturą niż ”Jesteś wśród przyjaciół”, ale jeśli sięgniecie po ten tom i
zupełnie nie przypadnie on Wam do gustu, to chyba nie ma sensu iść w zaparte. Ja
ze swojej strony polecam dać szansę, być może siądzie Wam tak jak i mi, dzięki
czemu będziecie z wypiekami czekać na odsłonę drugą, która już dostępna jest w
sprzedaży.
--------------------------------------------------------------
Dziękuję wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Dziękuję wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz