sobota, 7 października 2017

Sunstone #5 (Stjepan Sejic)

 
Gdy dotąd całkowicie mangowe Waneko ogłaszało start linii komiksu zachodniego, można było spodziewać się dość nietypowego doboru tytułów. Przynajmniej mi ciężko było sobie wyobrazić, by wydawnictwo publikujące mangi o znacznie mniej rozpoznawalnej marce od tytułów z JPF-u (ale przy tym nierzadko równie udanych, a nawet i lepszych) postawiło na oczywiste rozwiązania. Spodziewałem się czegoś z przynajmniej lekko mangową kreską i co porusza niezbyt standardowe problemy. W pewnym sensie ”Sunstone” spełnia oba te warunki, lecz na tegorocznym Pyrkonie przedstawiciel Waneko dość wyraźnie dał do zrozumienia, że inicjatywa ta nie przyjęła się tak, jak oczekiwało tego wydawnictwo. Tym samym trudno spodziewać się tego, by w Polsce ukazały się wspominane na końcu piątego tomu spin-offy, ale nic to. Otrzymaliśmy kompletną i zamkniętą historię. Tylko czy warto sięgnąć po finał?

Jako człowiek nie śledzący zbyt często oficjalnych doniesień na temat publikowanych komiksów, byłem mocno zaskoczony, gdy w moich łapach wylądował piąty tom ”Sunstone”. Czwarta odsłona była odczuwalnie obszerniejsza od poprzednich, natomiast finał to już 264 strony. I tutaj muszę lekko pomarudzić na wydania Waneko. Absolutnie rozumiem zwiększoną cenę okładkową, która tym razem wynosi 64,99zł. Cieszy mnie także powrót większej ilości materiałów bonusowych oraz utrzymanie wysokiej jakości papieru oraz sztywnej okładki. Minus jednak należy się za coś innego – klejenie tomu. Omawiany dziś komiks kupiłem podczas MFKiG w Łodzi, więc miałem okazję przejrzeć kilka egzemplarzy. Wszystkie wydawały mi się dość oszczędnie sklejone jak na tak obszerny tom i przeczucie mnie nie myliło. Pomimo zachowania ostrożności podczas czytania, w pewnym momencie pojawiło mi się wgniecenie na całej wysokości grzbietu, zaś już po rozfoliowaniu było widać, że mocniejsze otwarcie okładki może spowodować jej odklejenie i tak zresztą zaczęło się dziać, gdy przez moment się zapomniałem o szeroko otworzyłem tom. Tym samym po jednorazowej lekturze mój egzemplarz jest w stanie mało zadowalającym, a nie tak powinno to wyglądać.

Przejdźmy jednak do samej historii. Ta skupia się tym razem na wybaczeniu. Po tym, jak pod koniec poprzedniej odsłony serii drogi Lisy i Ally się rozeszły, obie próbują wrócić jakoś do szarej codzienności nie do końca świadome tego, że ich rozstanie spowodowane zostało licznymi nieporozumieniami. Lisa wyprowadza się i próbuje radzić sobie ze smutkiem wracając do intensywnego pisania opowiadań o BDSM. Gdy na światło dzienne wychodzą kolejne szczegóły dotyczące feralnego wieczoru, dziewczyna postanawia przeprosić Ally i raz jeszcze zawalczyć o ich miłość, tworząc najbardziej intymny cykl opowiadań. Taki, którego ukryty sens zrozumie tylko ukochana Lisy.

Jeśli sięgaliście po wcześniejsze odsłony ”Sunstone”, nic wielkiego tutaj Was nie zaskoczy. Sejic od odszedł od tego, do czego przyzwyczaił czytelników w dotychczas opublikowanych tomach i stworzył słodko-gorzką komedię romantyczną z elementami BDSM, tym razem nawet jakby jeszcze mniej istotnymi niż dotychczas. Rok temu, gdy oceniałem czwarty tom serii, najmocniej doceniałem bijący z komiksu realizm bycia w związku i podtrzymuję tę opinię. Co więcej, strasznie podoba mi się zaprezentowany pomysł na próbę pogodzenia obu bohaterek. Sejic nie kombinował i sprytnie wykorzystał to, co dotychczas wiedzieliśmy o obu bohaterkach. Chociażby obserwowanie Lisy, która musi przez moment nie być tą ”uległą” i przejąć większą inicjatywę, przez co czuje się koszmarnie niekomfortowo, jest bardzo wiarygodnie przedstawione, a ponadto całkiem zabawne. Gdy finałowy tom ”Sunstone” skupia się na tej dwójce oraz okazjonalnie doskakującej Anne, lektura jest wciągająca i ciekawa. Sejicowi udało się także zawrzeć w omawianym dziś komiksie kilka scen, przy których naprawdę cieplej robi się na sercu, jak chociażby kulminacyjny moment w klubie BDSM, gdzie Ally i Lisa porozumiewają się na migi. Proste, prawdziwe, przeurocze. Takich momentów jest tu więcej, lecz nie będę Wam tu ich spolerować, bo zawsze lepiej jest przekonać się osobiście.


Niestety w tych 264 stronach jest kilka mielizn. Te dotyczą przede wszystkim postaci pobocznych, a wyjaśnienie wszystkiego znajduje się w dodatkach. Sejic porusza kilka wątków dotyczących Alana (który trzeci tom z rzędu jest bo być musi i nie pełni żadnej ważniejszej roli), Anne i innych postaci. Ujawnia kilka nieznanych dotąd faktów, lecz nie opowiada o nich za wiele. Nieprzypadkowo, ponieważ jak dowiadujemy się z bonusów, jest to zawiązanie akcji zapowiedzianych już jakiś czas temu spin-offów. Sęk w tym, że nie tylko słuch o nich zaginął w USA, ale także jest minimalne prawdopodobieństwo, że Waneko po nie sięgnie w przyszłości. W efekcie zostajemy z paroma rozgrzebanymi wątkami i całe szczęście, że nie wydały mi się one zbyt ciekawe, bo wtedy musiałbym kręcić nosem bardziej.

Na swoim stałym poziomie jest warstwa graficzna komiksu. Sejic ma ostre wahania, zupełnie jakby czasem chciało mu się bardziej, a czasem ma ochotę czym prędzej przejść dalej. Momentami ostro razi po oczach, gdy ze strony na stronę mamy mocną zmianę stylu (i znowu – kulminacyjna scena w klubie aż bije po oczach takim właśnie przejściem). Artysta wówczas przeskakuje na wzmocnione efekty komputerowe i znacznie szerszą paletę barw. Ma to sens, gdyż wspomniane przejścia pojawiają się w miejscach gdy przechodzimy z wydarzeń realnych do ”ukazania” opowiadań Lisy, jak mam nadzieję widać na powyższym zdjęciu, a także w miejscach, gdy powaga sytuacji tego wymaga. Sęk w tym, że tak zauważalne skoki i spadki jakości warstwy graficznej tego samego autora skłaniają do refleksji na temat tego dlaczego cały tom nie mógł zostać zilustrowany w ten lepszy dla nas sposób, niezależnie od tego, która wersja bardziej nam przypadła do gustu.

Od pierwszego tomu powtarzam, że ”Sunstone” nie jest komiksem dla wszystkich. Jeśli oczekujecie czegoś z potężną dawką odważnej erotyki – zawiedziecie się. Jeśli szukacie czegoś utrzymanego w szaleńczym tempie i z dużymi zwrotami akcji – to nie ten adres. Seria Stjepana Sejica to po prostu całkiem niezła obyczajówka z elementami erotyki w wydaniu BDSM i ten tom nie był ani wyraźnie lepszy ani odczuwalnie gorszy od poprzednich. Dla mnie zarówno ta odsłona jak i cały cykl jest warty polecenia, aczkolwiek nie oceniłbym tego komiksu wyżej niż ”dobry”. 

-----------------------------------------------------------------------------------
 
"Sunstone #5" do kupienia w sklepie Waneko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz