Gdy dotąd
całkowicie mangowe Waneko ogłaszało start linii komiksu zachodniego, można było
spodziewać się dość nietypowego doboru tytułów. Przynajmniej mi ciężko było
sobie wyobrazić, by wydawnictwo publikujące mangi o znacznie mniej
rozpoznawalnej marce od tytułów z JPF-u (ale przy tym nierzadko równie udanych,
a nawet i lepszych) postawiło na oczywiste rozwiązania. Spodziewałem się czegoś
z przynajmniej lekko mangową kreską i co porusza niezbyt standardowe problemy.
W pewnym sensie ”Sunstone” spełnia
oba te warunki, lecz na tegorocznym Pyrkonie przedstawiciel Waneko dość
wyraźnie dał do zrozumienia, że inicjatywa ta nie przyjęła się tak, jak
oczekiwało tego wydawnictwo. Tym samym trudno spodziewać się tego, by w Polsce
ukazały się wspominane na końcu piątego tomu spin-offy, ale nic to.
Otrzymaliśmy kompletną i zamkniętą historię. Tylko czy warto sięgnąć po finał?
Jako
człowiek nie śledzący zbyt często oficjalnych doniesień na temat publikowanych
komiksów, byłem mocno zaskoczony, gdy w moich łapach wylądował piąty tom ”Sunstone”. Czwarta odsłona była
odczuwalnie obszerniejsza od poprzednich, natomiast finał to już 264 strony. I
tutaj muszę lekko pomarudzić na wydania Waneko. Absolutnie rozumiem zwiększoną
cenę okładkową, która tym razem wynosi 64,99zł. Cieszy mnie także powrót
większej ilości materiałów bonusowych oraz utrzymanie wysokiej jakości papieru
oraz sztywnej okładki. Minus jednak należy się za coś innego – klejenie tomu.
Omawiany dziś komiks kupiłem podczas MFKiG w Łodzi, więc miałem okazję przejrzeć
kilka egzemplarzy. Wszystkie wydawały mi się dość oszczędnie sklejone jak na
tak obszerny tom i przeczucie mnie nie myliło. Pomimo zachowania ostrożności
podczas czytania, w pewnym momencie pojawiło mi się wgniecenie na całej
wysokości grzbietu, zaś już po rozfoliowaniu było widać, że mocniejsze otwarcie
okładki może spowodować jej odklejenie i tak zresztą zaczęło się dziać, gdy
przez moment się zapomniałem o szeroko otworzyłem tom. Tym samym po
jednorazowej lekturze mój egzemplarz jest w stanie mało zadowalającym, a nie
tak powinno to wyglądać.
Przejdźmy
jednak do samej historii. Ta skupia się tym razem na wybaczeniu. Po tym, jak
pod koniec poprzedniej odsłony serii drogi Lisy i Ally się rozeszły, obie
próbują wrócić jakoś do szarej codzienności nie do końca świadome tego, że ich
rozstanie spowodowane zostało licznymi nieporozumieniami. Lisa wyprowadza się i
próbuje radzić sobie ze smutkiem wracając do intensywnego pisania opowiadań o
BDSM. Gdy na światło dzienne wychodzą kolejne szczegóły dotyczące feralnego
wieczoru, dziewczyna postanawia przeprosić Ally i raz jeszcze zawalczyć o ich
miłość, tworząc najbardziej intymny cykl opowiadań. Taki, którego ukryty sens
zrozumie tylko ukochana Lisy.
Jeśli
sięgaliście po wcześniejsze odsłony ”Sunstone”,
nic wielkiego tutaj Was nie zaskoczy. Sejic od odszedł od tego, do czego
przyzwyczaił czytelników w dotychczas opublikowanych tomach i stworzył
słodko-gorzką komedię romantyczną z elementami BDSM, tym razem nawet jakby
jeszcze mniej istotnymi niż dotychczas. Rok temu, gdy oceniałem czwarty tom serii, najmocniej
doceniałem bijący z komiksu realizm bycia w związku i podtrzymuję tę opinię. Co
więcej, strasznie podoba mi się zaprezentowany pomysł na próbę pogodzenia obu
bohaterek. Sejic nie kombinował i sprytnie wykorzystał to, co dotychczas
wiedzieliśmy o obu bohaterkach. Chociażby obserwowanie Lisy, która musi przez
moment nie być tą ”uległą” i przejąć większą inicjatywę, przez co czuje się
koszmarnie niekomfortowo, jest bardzo wiarygodnie przedstawione, a ponadto
całkiem zabawne. Gdy finałowy tom ”Sunstone”
skupia się na tej dwójce oraz okazjonalnie doskakującej Anne, lektura jest
wciągająca i ciekawa. Sejicowi udało się także zawrzeć w omawianym dziś
komiksie kilka scen, przy których naprawdę cieplej robi się na sercu, jak
chociażby kulminacyjny moment w klubie BDSM, gdzie Ally i Lisa porozumiewają
się na migi. Proste, prawdziwe, przeurocze. Takich momentów jest tu więcej,
lecz nie będę Wam tu ich spolerować, bo zawsze lepiej jest przekonać się
osobiście.
Niestety
w tych 264 stronach jest kilka mielizn. Te dotyczą przede wszystkim postaci
pobocznych, a wyjaśnienie wszystkiego znajduje się w dodatkach. Sejic porusza
kilka wątków dotyczących Alana (który trzeci tom z rzędu jest bo być musi i nie
pełni żadnej ważniejszej roli), Anne i innych postaci. Ujawnia kilka nieznanych
dotąd faktów, lecz nie opowiada o nich za wiele. Nieprzypadkowo, ponieważ jak
dowiadujemy się z bonusów, jest to zawiązanie akcji zapowiedzianych już jakiś
czas temu spin-offów. Sęk w tym, że nie tylko słuch o nich zaginął w USA, ale
także jest minimalne prawdopodobieństwo, że Waneko po nie sięgnie w
przyszłości. W efekcie zostajemy z paroma rozgrzebanymi wątkami i całe
szczęście, że nie wydały mi się one zbyt ciekawe, bo wtedy musiałbym kręcić
nosem bardziej.
Na swoim
stałym poziomie jest warstwa graficzna komiksu. Sejic ma ostre wahania,
zupełnie jakby czasem chciało mu się bardziej, a czasem ma ochotę czym prędzej
przejść dalej. Momentami ostro razi po oczach, gdy ze strony na stronę mamy
mocną zmianę stylu (i znowu – kulminacyjna scena w klubie aż bije po oczach
takim właśnie przejściem). Artysta wówczas przeskakuje na wzmocnione efekty
komputerowe i znacznie szerszą paletę barw. Ma to sens, gdyż wspomniane
przejścia pojawiają się w miejscach gdy przechodzimy z wydarzeń realnych do ”ukazania”
opowiadań Lisy, jak mam nadzieję widać na powyższym zdjęciu, a także w
miejscach, gdy powaga sytuacji tego wymaga. Sęk w tym, że tak zauważalne skoki i
spadki jakości warstwy graficznej tego samego autora skłaniają do refleksji na
temat tego dlaczego cały tom nie mógł zostać zilustrowany w ten lepszy dla nas
sposób, niezależnie od tego, która wersja bardziej nam przypadła do gustu.
Od pierwszego
tomu powtarzam, że ”Sunstone” nie
jest komiksem dla wszystkich. Jeśli oczekujecie czegoś z potężną dawką odważnej
erotyki – zawiedziecie się. Jeśli szukacie czegoś utrzymanego w szaleńczym
tempie i z dużymi zwrotami akcji – to nie ten adres. Seria Stjepana Sejica to
po prostu całkiem niezła obyczajówka z elementami erotyki w wydaniu BDSM i ten
tom nie był ani wyraźnie lepszy ani odczuwalnie gorszy od poprzednich. Dla mnie
zarówno ta odsłona jak i cały cykl jest warty polecenia, aczkolwiek nie
oceniłbym tego komiksu wyżej niż ”dobry”.
-----------------------------------------------------------------------------------
"Sunstone #5" do kupienia w sklepie Waneko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz