Ależ się naszukałem tego właśnie
komiksu. Spośród tych absolutnie najpopularniejszych tytułów z początkowego
okresu istnienia wydawnictwa Image, chyba tylko ta seria jakimś cudem omijała
mnie szerokim łukiem. I w końcu przypadek sprawił, że na tegorocznej odsłonie
Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi zachciało mi się poszperać w
paru kartonach znalezionych na stoiskach strefy kolekcjonerów. Tam znalazłem aż
pięć komiksów, które przedłużą nieco żywot tej rubryki w obecnym jej kształcie,
a wśród nich – ”Pitt #1”. Ochoczo
zatem zabrałem się za lekturę, troszkę poszperałem w Internecie i szybko
okazało się, że praktycznie obok każdego komiksu z klasycznego Image kryje się
jakaś warta wspomnienia historia.
Pitt to typowy dla mrocznych lat
dziewięćdziesiątych, chodzący czołg. Postać tą poznajemy de facto w czwartym
zeszycie miniserii ”Youngblood” z
1992 roku, ale tam w zasadzie niewiele się dowiadujemy na jej temat, oprócz
tego że wygląda jak skrzyżowanie Conana Barbarzyńcy z Predatorem. W premierowym
zeszycie jego własnej serii kolejnych informacji dostajemy jak na lekarstwo –
pół zeszytu to soczysta rozpierducha z udziałem Pitta i członków motocyklowego
gangu, zaś resztę stanowią porozrzucane tu i ówdzie początki różnych wątków. A
to widzimy chłopca o imieniu Timny, który ewidentnie jest w jakiś sposób
połączony psychicznie z głównym bohaterem, a to przenosimy się na komisariat
policji, gdzie pojawia się nowa pani detektyw i niemal z miejsca wpada ona na
grupkę wrogo nastawionych kosmitów. Ogólnie dzieje się już na wstępie sporo, a
można spokojnie rzec iż za dużo tego wszystkiego, ponieważ w efekcie premierowy
zeszyt ”Pitt” na tym trochę cierpi.
Lata dziewięćdziesiąte są tu bowiem
wyjątkowo silne. Fabuły w tym komiksie jest tyle, co jakiś kosmiczny kot
napłakał, a i sam komiks w oficjalnych zapowiedziach (które zresztą z jakiegoś
powodu są obecne także i w tym zeszycie) chwali się przede wszystkim tym, iż
połowa jego objętości to tłuczenie po ryjach wspomnianych gangsterów. Tym
bardziej zdziwiłem się, gdy odkryłem iż Dale Klown – twórca głównego bohatera
serii – nie jest tu scenarzystą. Za ten aspekt komiksu odpowiada niejaki Brian
Hotton. Problem w tym, że nie mogę Wam o nim niczego więcej napisać, ponieważ
nie widnieje on na praktycznie żadnej stronie o komiksach, na jakie zajrzałem.
ComiXology podpowiada, że udzielał się on przy jednym numerze ”The Darkness”. Osobiście obstawiam, że
to swoisty żart Keowna i jednak on jest twórcą scenariusza. Niemniej, graficznie,
w pewnym sensie też dostajemy standardzie rodem z wczesnego Image, ale tu
pojawia się duże ALE.
Ale ten komiks świetnie wygląda! I
moim zdaniem broni się nie tylko w rysunkowej konwencji typowej dla tamtych
śmiesznych czasów, ale także robi wrażenie dzisiaj. Niby zwykła rozpierducha,
wielkie mięśnie, duże biusty i tak dalej, ale jakoś w przypadku rysunków Keowna
trudno nie docenić tego, jaką parę miał ten twórca w łapach. Nie ma co jednak
ukrywać, że mocno rzutowało to na terminowość jego prac – przez pierwsze dwa
lata publikacji serii, artyście udało się wypuścić na sklepowe półki raptem
siedem numerów tego cyklu, a pomiędzy premierami pierwszego i drugiego numeru
minęło równo sześć miesięcy. Nic zatem dziwnego, że odpływ czytelników był
stosunkowo szybki, zaś seria ”Pitt”
po niemałych trudach dobrnęła raptem do dwudziestu zeszytów w sześć lat. Jak
łatwo policzyć, daje to ledwie nieco ponad trzy numery rocznie. Ale nie
myślcie, że to jedyny problem tej serii, o którym warto wspomnieć.
Seria ”Pitt” wyraźnie daje do zrozumienia w swojej premierowej odsłonie,
że nie tylko znajduje się w funkcjonującym wówczas uniwersum Image (jest
wspomniana grupa StormWatch), ale także najmocniej trzyma się tej ekstremalnej
jego części (mamy co najmniej kilka odniesień do Youngblood). Bohater szybko
zalicza gościnne wystąpienia w takich seriach jak ”Gen13”, ”The Maxx”, ”Badrock and Company” i bodaj
najważniejszy z nich w ”Supreme”..
Wszystko to ma miejsce w latach 1994-1995 i nie ma w tym żadnego przypadku,
ponieważ z powodów, których nie udało mi się niestety ustalić, Dale Keown pod
koniec roku 1995 spakował manatki i założył swoje własne, niewielkie
wydawnictwo oraz wypisał siebie oraz swojego bohatera z komiksowego uniwersum
Image. Nie muszę chyba dodawać, że te raptem dwa lata później ostatecznie
zawaliło się samo.
Tym samym od dziesiątego numeru,
seria ”Pitt” ukazywała się już pod
szyldem Full Bleed Comics. W 1996 roku w sprzedaży pojawił się one-shot na
łamach którego Pitt tłukł się po mordzie z Hulkiem z Marvela, zaś w 1998 roku
do oferty tego studia doszła jeszcze miniseria ”Pitt Crew”, która ukazywała się
z takimi samymi problemami jak główny tytuł – by wydać pięć numerów,
potrzebnych było ”tylko” 17 miesięcy. Oba te komiksy doczekały się swoich
finałów w 1999 roku i przez dłuższy czas postać wykreowana przez Dale’a Keowna
zniknęła z radarów. Na moment wróciła w 2009 roku, gdy twórca nawiązał krótką
współpracę z Top Cow, czego efektem była narysowana przez niego miniseria ”The Darkness/Pitt”. Co ciekawe, był to
wówczas zdecydowanie najlepiej sprzedający się komiks z logiem Czołowej Krowy,
a przecież były to czasy, gdy ich pełne zacnych artefaktów uniwersum trzymało
się jeszcze nadzwyczaj mocno.
No cóż, gdy znalazłem pierwszy numer
serii ”Pitt” podczas tegorocznej edycji
MFKiG pomyślałem sobie, że wreszcie ostatni zaginiony ”klasyk” wreszcie trafił
do mojej kolekcji. A potem znalazłem premierową odsłonę ”Team Youngblood”, z którym rozprawię się za miesiąc :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz