sobota, 12 października 2019

Z archiwum Image #69 - Pitt

Ależ się naszukałem tego właśnie komiksu. Spośród tych absolutnie najpopularniejszych tytułów z początkowego okresu istnienia wydawnictwa Image, chyba tylko ta seria jakimś cudem omijała mnie szerokim łukiem. I w końcu przypadek sprawił, że na tegorocznej odsłonie Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi zachciało mi się poszperać w paru kartonach znalezionych na stoiskach strefy kolekcjonerów. Tam znalazłem aż pięć komiksów, które przedłużą nieco żywot tej rubryki w obecnym jej kształcie, a wśród nich – ”Pitt #1”. Ochoczo zatem zabrałem się za lekturę, troszkę poszperałem w Internecie i szybko okazało się, że praktycznie obok każdego komiksu z klasycznego Image kryje się jakaś warta wspomnienia historia.

Pitt to typowy dla mrocznych lat dziewięćdziesiątych, chodzący czołg. Postać tą poznajemy de facto w czwartym zeszycie miniserii ”Youngblood” z 1992 roku, ale tam w zasadzie niewiele się dowiadujemy na jej temat, oprócz tego że wygląda jak skrzyżowanie Conana Barbarzyńcy z Predatorem. W premierowym zeszycie jego własnej serii kolejnych informacji dostajemy jak na lekarstwo – pół zeszytu to soczysta rozpierducha z udziałem Pitta i członków motocyklowego gangu, zaś resztę stanowią porozrzucane tu i ówdzie początki różnych wątków. A to widzimy chłopca o imieniu Timny, który ewidentnie jest w jakiś sposób połączony psychicznie z głównym bohaterem, a to przenosimy się na komisariat policji, gdzie pojawia się nowa pani detektyw i niemal z miejsca wpada ona na grupkę wrogo nastawionych kosmitów. Ogólnie dzieje się już na wstępie sporo, a można spokojnie rzec iż za dużo tego wszystkiego, ponieważ w efekcie premierowy zeszyt ”Pitt” na tym trochę cierpi.

Lata dziewięćdziesiąte są tu bowiem wyjątkowo silne. Fabuły w tym komiksie jest tyle, co jakiś kosmiczny kot napłakał, a i sam komiks w oficjalnych zapowiedziach (które zresztą z jakiegoś powodu są obecne także i w tym zeszycie) chwali się przede wszystkim tym, iż połowa jego objętości to tłuczenie po ryjach wspomnianych gangsterów. Tym bardziej zdziwiłem się, gdy odkryłem iż Dale Klown – twórca głównego bohatera serii – nie jest tu scenarzystą. Za ten aspekt komiksu odpowiada niejaki Brian Hotton. Problem w tym, że nie mogę Wam o nim niczego więcej napisać, ponieważ nie widnieje on na praktycznie żadnej stronie o komiksach, na jakie zajrzałem. ComiXology podpowiada, że udzielał się on przy jednym numerze ”The Darkness”. Osobiście obstawiam, że to swoisty żart Keowna i jednak on jest twórcą scenariusza. Niemniej, graficznie, w pewnym sensie też dostajemy standardzie rodem z wczesnego Image, ale tu pojawia się duże ALE.
Ale ten komiks świetnie wygląda! I moim zdaniem broni się nie tylko w rysunkowej konwencji typowej dla tamtych śmiesznych czasów, ale także robi wrażenie dzisiaj. Niby zwykła rozpierducha, wielkie mięśnie, duże biusty i tak dalej, ale jakoś w przypadku rysunków Keowna trudno nie docenić tego, jaką parę miał ten twórca w łapach. Nie ma co jednak ukrywać, że mocno rzutowało to na terminowość jego prac – przez pierwsze dwa lata publikacji serii, artyście udało się wypuścić na sklepowe półki raptem siedem numerów tego cyklu, a pomiędzy premierami pierwszego i drugiego numeru minęło równo sześć miesięcy. Nic zatem dziwnego, że odpływ czytelników był stosunkowo szybki, zaś seria ”Pitt” po niemałych trudach dobrnęła raptem do dwudziestu zeszytów w sześć lat. Jak łatwo policzyć, daje to ledwie nieco ponad trzy numery rocznie. Ale nie myślcie, że to jedyny problem tej serii, o którym warto wspomnieć.

Seria ”Pitt” wyraźnie daje do zrozumienia w swojej premierowej odsłonie, że nie tylko znajduje się w funkcjonującym wówczas uniwersum Image (jest wspomniana grupa StormWatch), ale także najmocniej trzyma się tej ekstremalnej jego części (mamy co najmniej kilka odniesień do Youngblood). Bohater szybko zalicza gościnne wystąpienia w takich seriach jak ”Gen13”, ”The Maxx”, ”Badrock and Company” i bodaj najważniejszy z nich w ”Supreme”.. Wszystko to ma miejsce w latach 1994-1995 i nie ma w tym żadnego przypadku, ponieważ z powodów, których nie udało mi się niestety ustalić, Dale Keown pod koniec roku 1995 spakował manatki i założył swoje własne, niewielkie wydawnictwo oraz wypisał siebie oraz swojego bohatera z komiksowego uniwersum Image. Nie muszę chyba dodawać, że te raptem dwa lata później ostatecznie zawaliło się samo.

Tym samym od dziesiątego numeru, seria ”Pitt” ukazywała się już pod szyldem Full Bleed Comics. W 1996 roku w sprzedaży pojawił się one-shot na łamach którego Pitt tłukł się po mordzie z Hulkiem z Marvela, zaś w 1998 roku do oferty tego studia doszła jeszcze miniseria ”Pitt Crew”, która ukazywała się z takimi samymi problemami jak główny tytuł – by wydać pięć numerów, potrzebnych było ”tylko” 17 miesięcy. Oba te komiksy doczekały się swoich finałów w 1999 roku i przez dłuższy czas postać wykreowana przez Dale’a Keowna zniknęła z radarów. Na moment wróciła w 2009 roku, gdy twórca nawiązał krótką współpracę z Top Cow, czego efektem była narysowana przez niego miniseria ”The Darkness/Pitt”. Co ciekawe, był to wówczas zdecydowanie najlepiej sprzedający się komiks z logiem Czołowej Krowy, a przecież były to czasy, gdy ich pełne zacnych artefaktów uniwersum trzymało się jeszcze nadzwyczaj mocno.

No cóż, gdy znalazłem pierwszy numer serii ”Pitt” podczas tegorocznej edycji MFKiG pomyślałem sobie, że wreszcie ostatni zaginiony ”klasyk” wreszcie trafił do mojej kolekcji. A potem znalazłem premierową odsłonę ”Team Youngblood”, z którym rozprawię się za miesiąc :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz